Będzie dobrze

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niall bez zastanowienia kliknął przycisk live w aplikacji Instagram, a kamerę w telefonie skierował na sylwetkę Liama siedzącą prosto przed nim na kanapie w studiu. Reszta mężczyzn wycofała się za Horana, by na razie nie przeszkadzać. Irlandczyk pokazał kciuk w górę, gdy wszystko się załadowało, a coraz to więcej osób zaczęło wchodzić na live'a. Wtedy Payne wyprostował się i zaczął mówić.

- Cześć wszystkim. Jak zapewne wiecie, jestem Liam Payne z zespołu One Direction. Słyszeliśmy i widzieliśmy co udostępniło Modest! Management, dlatego się tu wszyscy zebraliśmy. Chcemy wam powiedzieć, że to co powiedział pan Griffiths nie jest prawdą. Powróciliśmy jako zespół przez naszych fanów i to, że chcieliśmy. Sądzicie, że taki Harry Styles wróciłby z nami jeśli chodziłoby o pieniądze i sławę? Przecież on to wszystko już ma. Absolutnie nie chodziło nam o zarobki czy zrobienie widowiska. Jeśli będzie trzeba jakoś wam to udowodnimy - westchnął cicho, przecierając dłońmi twarz. Miał nadzieję, że to wystarczy, żeby pozbyć się wpływu Modestu z ich życie.

Poczuł jak materac zapada się gdzieś obok niego, a po chwili przemówił głos Louisa.

- Co do mnie i Hazzy, to nie ma sposobu, by sprawić, że w pełni nam uwierzycie. Są osoby, które wiedziały o tym od samego początku, chociaż nie dawaliśmy do tego powodów. Musicie po prostu nam zaufać, bo to jest prawda. Kocham Harry'ego i cokolwiek o tym myślicie, to się nie zmieni - mówił spokojnym głosem, mimo że w środku go rozsadzało.

- No i tak ogólnie to nie ufajcie lepiej Modestowi - Niall przekierował aparat na siebie, by dopowiedzieć kilka słów. - Od samego początku nas kontrolowali i nie pozwalali być sobą, dlatego teraz spodziewajcie się, że będzie troszkę inaczej niż przed przerwą.

- Zobaczycie nas w bardziej naszym wydaniu - dopowiedział Styles, gdy kamera zaczęła go nagrywać. - Nie ma już ukrywania tego kim naprawdę jesteśmy.

Uśmiechnął się szeroko i pomachał ręką do obiektywu. Jego uśmiech się poszerzył, kiedy poczuł ciepłe usta Louisa na swoim policzku. Spłonął rumieńcem i wsadził twarz w szyję Tomlinsona.

- Jak widzicie, zobaczycie też wydanie nieśmiałego Hazzy - zaśmiał się szatyn, obejmując swojego chłopaka ramieniem.

Niall odwrócił się do Zayna i to w jego stronę skierował swój telefon.

- Zostawiliście mnie bez tematu i każecie mi mówić. Dzięki wielkie, chłopaki - poskarżył się, ale jego usta i tak rozciągały się w uśmiechu. - Dziękujemy za wysłuchanie i mamy nadzieję, że mniej więcej sprawa nam się wyjaśniła.

- Trzymajcie się - wrzasnął jeszcze Harry, zanim Horan wyłączył nagrywanie.

Byli pewni, że wszystko i tak za kilka minut wycieknie do sieci, co bardzo ich cieszyło. Im więcej osób to zobaczy, tym lepiej dla nich.

- Miejmy nadzieję, że to zadziała - westchnął Liam.

- Na pewno. Przecież mamy najlepszych fanów na świecie. I tak nie uwierzyli Modestowi - Niall wydawał się pozytywnie na to wszystko patrzeć, mimo że jeszcze niedawno był w stanie rozszarpać Griffithsa na strzępy.

- Będzie dobrze - Styles ułożył się wygodnie na kanapie. Leżał na boku z podkulonymi nogami, a jego głowa leżała na udach Louisa. Szatyn palcami przeczesywał roztrzepane brązowe loczki ukochanego, drugą ręką sprawdzając w telefonie czy filmik już trafił do sieci.

- Oczywiście, że będzie, Kochanie - szepnął miękko, nie zwracając wiele uwagi na wszystko dookoła.

- Jesteście słodcy - powiedział Irlandczyk, robiąc zdjęcie dwójce na kanapie, następnie wstawiając je na Twittera z podpisem "#CaptainNiall zawsze na służbie".

- Do roboty, królewny. Mamy płytę do nagrania - Liam klasnął kilkukrotnie w dłonie.

Nie mieli większego wyboru jak tylko wrócić do nagrywania. Jedynie Harry przysnął na kolanach Lou, dlatego oboje zostali na miejscu z zamiarem zabrania się do pracy od razu jak młodszy się obudzi.

Harry siedział sam w gabinecie Richarda. Nogi miał ściśnięte razem i położone płasko na ciemnych panelach, a dłonie splątane ze sobą, by nieco uspokoić ich drżenie.

Zawsze miał w takich momentach wsparcie chłopaków, a teraz siedział sam jak palec w obszernym pomieszczeniu prosto przed dużym dębowym biurkiem, które zapewne kosztowało fortunę. Bał się jak cholera. Czuł łzy gromadzące się w jego oczach, ale nie mógł ich wypuścić. Nie powinien okazywać słabości, bo wiedział, że prędzej czy później zostanie ona wykorzystywana przeciwko niemu.

Podskoczył w miejscu, gdy usłyszał za sobą dźwięk otwieranych drzwi.

- Myśleliśmy nad Taylor - głęboki męski głos wbijał się w jego uszy tysiącami maleńkich igiełek, wywołując okropny ból głowy. - Byłeś z nią jakieś pół roku temu, więc powiemy, że po prostu musieliście od siebie odpocząć.

- Lou jej nie lubi - szepnął do siebie brunet, spuszczając wzrok na swoje chude kolana odziane w czarny materiał obcisłych jeansów, które ostatnio nosił coraz częściej.

- Niewiele obchodzi mnie kogo lubi Louis - Griffiths uderzył dłonią w blat biurka, a Harry nie wiedział czy to miało go przestraszyć czy może po prostu przypomnieć mu, że nie ma tu swojego zdania.

- No to ja jej nie chcę - ponowił próbę odwiedzenia mężczyzny od pomysłu powrotu do Taylor.

Nie chciał znów udawać jaki to wielce zakochany jest w Taylor Swift, przytulać jej, o całowaniu nie wspominając. Ledwo co powiedzieli mu, że na razie koniec z ustawkami, a teraz wybierali mu kolejną. W tej małej sprawie zazdrościł Louisowi, że ma w miarę stałe fałszywe związki. Harry niestety musiał podtrzymywać reputację kobieciarza i flirciarza, która z rzeczywistością miała wspólnego tyle co nic.

- To też mnie niezbyt obchodzi - zjechał Stylesa pogardliwym spojrzeniem, po czym przeniósł wzrok na jakieś papiery.

- A czy będzie Pana obchodzić cokolwiek co powiem? - zapytał Harry i mimo targających nim emocji nie zapomniał o uprzejmym zwracaniu się do starszej osoby.

- Nie, nie sądzę.

- Po prostu Pan da mi jeszcze trochę czasu bez żadnej dziewczyny, skoro wciąż nie jest Pan pewien - westchnął, chcąc jak najszybciej opuścić pomieszczenie. - Jeszcze kilka tygodni. Proszę.

- Niech będzie. Masz te swoje kilka tygodni - uległ mężczyzna, ale po chwili wrócił do groźnej miny, która powodowała u Stylesa gęsią skórkę. - Pamiętaj o zasadach. Zero publicznego kontaktu, zero rozmów, macie na siebie nawet nie patrzeć. I jeśli złamiecie choć jedną z tych reguł, udupię was tak, że nie będziecie w stanie się pozbierać. To ja mam władzę.

- Dlaczego nie możecie po prostu pozwolić nam być razem?

- Chcesz znowu ze mną o tym rozmawiać? Naprawdę?

Harry mruknął tylko coś pod nosem i w kilka sekund wyszedł z gabinetu. Przed pokojem czekał na niego Zayn.

- I co? - zapytał ciemnooki, zrywając się z miejsca pod ścianą.

Ale brunet nie odpowiedział. Przytulił się tylko mocno do przyjaciela i zaczął płakać prosto w jego ramię. Czuł jak ramiona Malika owijają się wokół jego torsu, głaszcząc delikatnie i wiedział, że tą noc zapewne spędzi w jego pokoju, jedząc ciastka i wypłakując się w jego poduszkę. Inaczej mogłoby się to skończyć o wiele gorzej.

Harry obudził się przez głos Louisa przy swoim uchu.

- Nie płacz, Słoneczko. To tylko zły sen - szeptał, trzymając głowę Stylesa blisko swojej piersi, co jakiś czas całując jego spocone czoło.

Dopiero teraz brunet zdał sobie sprawę z tego, że całe jego policzki były mokre od łez, a wspomnienie w jego głowie to był po prostu sen.

- Nie pozwolisz, żeby znowu nam to zrobili, prawda? - powiedział cichutko zachrypniętym od szlochania głosem.

- Nie. Nie pozwolę - Tomlinson ucałował lekko drugie usta i uśmiechnął się do siebie. - Nikt cię już nie skrzywdzi.

💚💙

Hi

Jeszcze żyję!

Trochę mi zeszło, ale wstawiłam rozdział. Cud!

Jak wrażenia? Podoba się?

Czemu ja nie umiem pisać dram?! Miało wyjść takie wielkie okropieństwo, a brzmi to bardziej jak kłótnia dzieci z przedszkola o ulubiony samochodzik. Chyba muszę poćwiczyć pisanie smutnych rzeczy, bo zaraz będę rzygać tęczą.

Have a nice day

All the love

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro