Przeżyłem chociaż mnie skrzywdziłeś.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Otworzyłem oczy panowała ciemność, zorientowałem się, że leżę na łóżku. Głowa mi pękała, namacałem lampkę nocną i ją włączyłem. Byłem sam w pokoju, nie wiedziałem co się stało. Mimo tego odczuwałem ból.

Wstałem i poszedłem do kuchni. Na zegarku zobaczyłem, że jest trzecia w nocy. Zapaliłem światło, nalałem w sobię wody do szklanki i wziąłem ibuprom.

Nie miałem pojęcia co stało się wcześniej miałem totalną pustkę. Na to pytanie odpowiedział mi mój telefon leżący na stole. Miałem pełną skrzynkę z wyrazami współczucia i jedną od nieznanego numeru z jakiś linkiem.

Zignorowałem resztę wiadomości, nie wiedziałem o co z nimi chodzi. Kliknąłem w link i zobaczyłem filmik na jakiejś stronce. Włączyłem go, okazało się, że to nagranie jak Ashot i Dominic mnie wykorzystują.

Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Rzuciłem telefon na stół i poszedłem sie ubrać. Wyszedłem z domu, nie obchodziło mnie jak późno było.

Założyłem słuchawki i odpaliłem muzykę na fulla. Szedłem środkiem ulicy, miałem nadzieję, że mnie coś potrąci. Moje życie zostało zniszczone. Z mojego gardła wydobył się szloch.

Moje oczy znowu zrobiły się wilgotne. A drżenie rąk tylko się wzmogło. Przeszedłem kilka kilometrów i nagle drogę zajechały mi cztery samochody. Wyszli z nich mężczyzni z bronią i do mnie wymierzyli.

- Za to co zrobiłeś Goranowi. Mamy polecenie cię zabić i tak właśnie się stanie. - Powiedział któryś z nich. - Jednak najpierw przeprosisz na kolanach.

- Chyba cię zdrowo posrało, może i mam zniszczone życie, ale do tego się nie posunę. Jeśli myślisz, że mi dacie rade to się grubo mylicie.

Kilka lat wcześniej

- Nicolas twoim zadaniem jest przeniknąć do ich środowiska. Musisz porozumieć się z Ashotem Monclartem. Zrób z siebie ofiarę i daj mu to czego będzie chciał, ciebie. Nie możesz się ujawnić. Jeśli ci się powiedzie on się w tobie zakocha bo zrozumie swój błąd zgwałcenia cię. A to da nam dostęp do jego ojca. Nigdy nie trać czujności. Mimo to broń się za wszelką cenę. Musisz przeżyć synu.

- Zrozumiałem. Myślę, że jestem gotowy.

Wyjąłem broń z wewnętrznej części kurtki i zanim ktokolwiek z nich zdążył zareagować oddałem pięć strzałów i schroniłem się za samochodem. Policzyłem naboje zostało mi piętnaście. Przylgnąłem do ziemi i postrzeliłem jednego w kostkę. Po upadku wycelowałem w głowę.

Zostało ich jeszcze siedmiu. Wtedy usłyszałem wystrzał z innej strony, mojej. Nie wiadomo skąd pojawił się Ashot i zasłonił mnie swoim ciałem. Wypaliłem w kierunku, z którego nadleciała strzała. Usłyszałem krzyk, więc trafiłem. Widziałem jak Ashot się wykrwawia, mimo tego co zrobił wcześniej tej nocy, nadal go kochałem.

A tym wyczynem teraz udowodnił, że on mnie też. Wiem, że kompletnie zjebałem misję, ale nie przewidziałem tego co się stało. W totalnym szale wyskoczyłem zza pojazdu i wystrzeliłem cały magazynek w przeciwników. Udało mi się zabić każdego. No prawie jeden przeżył na tyle, żeby postrzelić mnie w ramię.

Skrzywiłem się z bólu, a następnie kopniakiem skręciłem mu kark. Wróciłem do Ashota i szybko zaniosłem go na rekach do swojego domu.

W środku położyłem go na stół i wyjąłem sprzęt medyczny schowany pod drugim dnem szafki. Wyjąłem kulę i zaszyłem ranę. Podałem mu dawkę adrenaliny, powinna go zabić, ale tego nie zrobiła. Wybudził się i spojrzał zdezorientowany.

- Nie ma czasu na wyjaśnienia. To byli ludzie twojego ojca chcą mnie zabić i ciebie teraz już też. W tej torbie mam dokumenty pieniądze i broń. Musimy stąd spierdalać.

Całe szczęście tamten zrozumiał i posłusznie zbiegł do samochodu. Wsiedliśmy i zacząłem prowadzić. Przygotowałem broń w razie kłopotów, bez przerwy wypatrując czegoś podejrzanego.

Mieliśmy skręcić, ale nigdy tego zakrętu nie pokonaliśmy. W nasz samochód uderzył pocisk. Auto wylądowało daleko i po chwili wybuchło nic z nas nie pozostawiając.

- Koniec - oznajmił mężczyzna.

- Tato poczytaj nam jeszcze.

- To już koniec tej historii, jutro przeczytam wam coś innego. Kładźcie się już spać.

Mężczyzna zgasił światło w ich pokoju i wyszedł do sypialni. Jego żona leżała na kanapie. Z ich mieszkania rozciągały się piękne widoki na krajobraz karaibów.

- Zasnęli już?

- Właśnie się położyli.

- Dziękuję nie miałam siły się nimi zająć. Dziękuję kochanie.

- Nie ma sprawy. Kocham cię Violetto.

- Ja ciebie też Nicolas.

^^^^
I tym akcentem kończymy krotkie opowiadanie pełne zjebania i zwrotów akcji, a za końcówkę pewnie dostanę opierdol jak nigdy. No cóż mimo to warto było. Zobaczymy się w kolejnej książce. Żegnam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro