Wyjaśnienie ( tez rozdział)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Noc wypadku

Auto odbiło się od ziemi i przetoczyło kilkanaście metrów. Kiedy zatrzymało się na dachu odpiąłem swój pas i wyczołgałem się z niego. Obrociłem i zobaczyłem, że Ashot jest nieprzytomny. Krzyknąłem na niego i się wtedy ocknął. Pomogłem mu wyjść i wyjąłem torbę. Przegrzebałem ją i wyjąłem dwa małe urządzenia.

Jedno umieściłem na swoim karku, a drugie na karku chłopaka. Skrzywił się, prawdopodobnie miał uszkodzony kark.

- Co to kurwa jest? - zachrypiał.

- Dzięki temu snajperzy nas nie postrzelą, zakłóca wydzielanie ciepła przez ciało. Zatrzymuję je w środku i nie daje sygnału na zewnątrz. Więc podczerwień nas nie wychwyci.

- Przydatne, ale skąd ty to wszytsko masz i tyle umiesz?

- Nie teraz i nie tutaj. Później jak bedzie bezpiecznie. Możesz chodzić?

- Chyba tak.

- Dobra to teraz szybko przedostańmy się do tamtych drzew, - wskazałem palcem. - Po cichu, ani słowa.

Zabrałem torbę i pomogłem mu wstać, mógł chodzić, ale nie za szybko. Udało nam się przekroczyć linie drzew w momencie jak podjechał fioletowe Suzuki.

- Przecierz to samochód mojego ojca.

- Kurwa nawiali, macie ich znaleźć. - Dobiegł nas głoś z daleka. - Zabić ich nie obchodzi mnie, że to mój syn. Zdradził więc to teraz nasz wróg.

- Teraz rozumiesz? Twój ojciec nie dba o nic poza władzą. Idziesz ze mną?

- Tak.

Pociągnąłem go kawałek dalej w las i posadziłem pod drzewem. Wstrzyknąłem mu kolejną dawkę adrenaliny. Złapał głęboki wdech i chciał krzyknąć, ale zakryłem mu usta dłonią.

Po mojej prawie szedł jeden z najemników. Rzuciłem nóż prosto w jego skroń. Szybko i cicho, żeby nas nie wykryli.

Ashot tym razem sam wstał, dałem mu jeden ze sztyletów w razie gdyby musiał się bronić. Poszliśmy dalej w las. Według kompasu szliśmy dobrze.

Po około dziesięciu minutach powinniśmy opuścić las i wyjść na przeciwko lotniska. Uśmiechnąłem się, było tak jak przewidziałem. Ogarnąłem się trochę i Ashota.

Chciałem wyjść z lasu, ale ktoś za nami szedł. Usłyszałem szelest liści, a nie było wiatru nawet w najmniejszym stopniu. Rzuciłem kolejny nóż w kierunku dźwięku. Usłyszałem tylko jak upada bezwładne ciało.

Czym prędzej wszedłem na lotnisko. Jednak się zawahałem, to wszytsko było za łatwe. Wyjrzałem zza rogu i miałem rację, przy wejściu stało czternastu ludzi. Wiedziałem, że nie polecimy legalnie bo cały budynek jest monitorowany.

Rozejrzałem się, a mój wzrok zatrzymał się na helikopterze. Wpadłem na pewien pomysł. Wskazałem go Ashotowi, chłopak spojrzał z przestrachem. Zachęciłem go i otworzyłem zamek w furtce. Wsiadłem za stery, a Ashot na miejscu nawigatora. Torba trzymał na kolanach i mocno przypiął się pasami.

Włączyłem silniki i całe szczęście paliwa starczy nam na wylot poza granicę. Kiedy śmigło było wystarczająco rozgrzane wystartowałem. Oczywiście nie obeszło się bez komitetu pożegnalnego.

Musiałem nasz szybciej stamtąd zabrać. Odleciałem, byliśmy już kawałek za lotniskiem. Potem kilka kilometrów i nikt za nami nie leciał całe szczęście.

- Udało nam się, jesteśmy bezpieczni, - ucieszył się Ashot.

- Jeszcze nie. Musimy być poza granicą, w Czechach mam ukryty samolot. Nim polecimy daleko stąd.

- Gdzieś dokładnie?

- Tak, ale nie tutaj nie wiem czy on nie jest na podsłuchu. Zrobiłem ruch ogarniający cały helikopter.

- Okej.

Tydzień później

Stałem na karaibach. Właśnie odbywał się pogrzeb. Byłem na nim sam oprócz koleżanki, która mi pomogła uciec od tamtego życia. Włożyli trumnę do dołu i zakryli płytami.

- Żegnaj kochany, zawszę będę cię pamiętać. Przepraszam, że cię wtedy nie uratowałem. Nie wiedziałem, że dojdzie do awarii turbiny. - Po moim policzku spłynęła łza, a głos się załamał. - Kiedy się zorientowałem było już za późno. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.

- Zrobiłeś co mogłeś, nie udało ci się go uratować. Mimo to pokazałeś mu, że jednak straszne czyny można wybaczyć.

- Wiem, ale nie dam rady żyć z faktem, że on umarł. Nie powinien.

Wstałem i jeszcze raz popatrzyłem na imię na nagrobku. Po moim policzku spłynęła łza i chciałem odejść. Jednak się zatrzymałem.

- Żegnaj Ashot.

^^^^
Dobra macie extra, który mówi wam co się stało po wypadku. Mam nadzieję, ze teraz mnie nie zabijecie haha. Pozdro

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro