Sześć

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wszystko dzieje się w ciągu kilku sekund. Policjanci w mgnieniu oka odwracają się w stronę Jokera; jeden z nich (ten postrzelony) upada, trzymając się za ramię. Siedzę, mrugając raz po raz. Klaun wybucha swoim popisowym, estradowym śmiechem, po czym (gdy policjanci sięgają po broń) wskakuje z powrotem do samochodu. Odjeżdżamy z piskiem opon, a zszokowani ludzie, stojący na chodnikach, obserwują całe wydarzenie z paniką w oczach - w końcu to nikt inny jak Joker.

Policja zaczyna za nami strzelać. Co, jeśli przestrzelą opony? Wtedy na sto procent nas dogonią. I co będzie ze mną? Joker mnie zabije? Czy też może trafię na posterunek? Co im powiem? Że zostałam uprowadzona? Przecież to nieprawda. Będą dociekać, jak, gdzie, kiedy. Pewnie nie uda mi się wybrnąć z setek pytań. Joker z pewnością nie byłby z tego zadowolony - gdybym skłamała.

Dlaczego strzelił do Jamesa Gordona?

Miał w planach go zabić czy po prostu chciał wywołać trochę zamętu?

Well, odpowiedzi może być wiele - dla zabawy lub też chciał mi urozmaicić przejażdżkę (niee, to raczej wyglądało na zamierzone działanie), a może po prostu go nie lubi? James Gordon wysłał za kratki mnóstwo najgroźniejszych złoczyńców. Przyjaciół Jokera.

Ruszają za nami w pościg czterema radiowozami. Joker, ucieszony, ogląda się i dodaje gazu. Ja nadal nie mogę wydusić ani słowa; adrenalina ściska mi płuca, z ledwością łapię oddech.

- Czy oni nie przestrzelą nam opon? - odzywam się słabym głosem. To jedyne, na co mnie stać. Jedyne, o czym chcę teraz wiedzieć.

- Są kuloodporne, szyby też - mówi Joker z wielkim uśmiechem na twarzy. - Co nie zmienia faktu, że będziemy musieli się z nim pożegnać. Zaraz.

Nic z tego nie rozumiem. Z kim? Jedziemy (czasem praktycznie pod prąd), wymijając auta z olbrzymią prędkością. Nie mam pojęcia, jakim cudem jeszcze żyjemy.

Strzały cichną. Wyjeżdżamy na autostradę, która prowadzi za miasto, jedziemy nią przez dłuższy czas (już o wiele wolniej). Chyba nas zgubili.

Po upływie około pół godziny wjeżdżamy w leśną dróżkę. Domów (albo ludzi) w pobliżu ani śladu. Zatrzymujemy się między drzewami; Joker szybko wysiada z auta.

- Leah - jedną ręką opiera się o drzwi, wkładając głowę do auta, gdy widzi, że nie wychodzę. Skąd zna moje imię?! Nie przypominam sobie, żebym... - Naprawdę. Uwierz, nie chciałabyś się tu za chwilę znaleźć.

Posłusznie wysiadam - co innego niby powinnam zrobić? Klaun podchodzi do doskonale znanego mi bagażnika, otwiera go (tym razem nie ma tu ciała!). Następnie wyjmuje duże kanistry z benzyną (jest ich tam sześć).
W milczeniu przyglądam się, jak oblewa całe auto (wewnątrz).
Świetnie. Zacieranie dowodów - wersja według Jokera. W takim razie w jaki sposób wrócimy do Gotham? Joker wyciąga z płaszcza długie zapałki... Cofam się odruchowo. Później wyjmuje jedną zapałkę z pudełka, zapala ją i przykłada do... dzisiejszej gazety (którą także musiał mieć w kieszeni płaszcza). Kiedy klaun patrzy na mnie porozumiewawczo, następnie łapie mnie mocno za rękę, jestem gotowa do ucieczki.
Z bezpiecznej (zabawne) odległości rzuca gazetę do kałuży benzyny przy otwartym aucie. Ogień pojawia się momentalnie, a my uciekamy. Następuje wybuch.
Wybieramy z lasu na ścieżkę, zziajani i rozchichotani.
Co?! Czemu ja też się śmieję?
Nigdy nie doświadczyłam tak przyjemnego... rodzaju strachu.

Patrzę na Jokera - przygląda mi się z uśmiechem na ustach. Jakby był dumny. Powracam do rzeczywistości. Ciekawe, czym dostaniemy się do Gotham z powrotem.

- Jak zamierzamy wrócić do... - urywam, bo widzę, że na drodze pojawia się samochód. Nie, nie ten spalony. Tamten (a raczej jego poszczególne części) raczej nie nadaje się dłużej do użytku. Z przerażeniem obserwuję zbliżające się do nas auto. Zerkam na Jokera. Ten jednak nie jest zaskoczony, a jedynie zadowolony.

- Finally... - mruczy pod nosem. - Doll, mamy właśnie zafundowany powrót.

- Ale...

Auto (również z zaciemnionymi szybami) staje tuż obok nas, na poboczu. Wysiada z niego przystojny, czarnowłosy mężczyzna w okularach, niewiele starszy od Jokera. Jest ubrany w zielony garnitur w znaki zapytania oraz w fioletową koszulę. Wytrzeszczam oczy, praktycznie chowając się za (o, ironio!) Jokerem. To Edward Nygma, znany jako Riddler! Piekielnie inteligentny szaleniec, który, jeśli nie rozwiążesz jego jeszcze trudniejszej zagadki, może cię zabić. W sumie - wtedy zawsze zabija.

Mężczyzna rzuca Jokerowi rozbawione spojrzenie, po czym uśmiecha się na mój widok.

- Witam panią - kłania się lekko. - If I drink, I die. If I eat, I am fine. What am I?

Joker ostentacyjnie przewraca oczami.

- Daruj sobie, clever guy, miałeś nam tylko zapewnić transport.

- A fire...? - odzywam się nieśmiało.

- Excellent!  Widzę, że poprawnie odczytałaś moje nawiązanie do dymu za wami - Riddler promienieje. - You're a smart lady - płoną mi policzki. - A ty, Joker, zawsze musisz zanudzać każdego historiami o swoich bliznach, a mniemam, że raczej mało ich to obchodzi.

- Dobra, dobra, jedźmy już - odzywa się zniesmaczony klaun.

Wsiadamy we trójkę do auta. Riddler (jak prawdziwy dżentelmen) otwiera mi drzwi. Siadam z przodu. Joker zajmuje miejsce za mną. Przybliża się do mojego fotela; czuję jego oddech we włosach. Dostaję gęsiej skórki, podczas gdy Riddler rzuca co rusz nowymi zagadkami. Po kilku minutach Joker, wyraźnie znudzony, wydaje z siebie głośny jęk.

- Możesz przestać? Robię się śpiący.

- W takim razie dlaczego nie opowiesz nam żadnego dowcipu? Ja czuję się zobowiązany zabawiać damy w towarzystwie...

Joker prycha, potem zaczyna chichotać.

- Szkoda, że ta twoja cała Ms.... Kringle?* tego nie doceniła.

Twarz Nygmy czerwienieje ze złości.

- Szkoda, że o Harley nic nie powiesz...

- Pieprz się - rozbawiony Joker rozwala się na tylnym siedzeniu.

- Gdzie cię podwieźć...? - Edward zwraca się do mnie uprzejmie; mam wrażenie, że przy okazji oczekuje, że powiem mu, jak mam na imię.

- Leah. Na ulicę... - nie mogę uwierzyć, że wyjawiam kolejnemu z najgroźniejszych przestępców mój adres.

Riddler kiwa głową.

Resztę drogi spędzamy w milczeniu. Kiedy podjeżdżamy pod mój dom, wysiadam, dziękując za podwiezienie. Żegnam się z Riddlerem, posyłając mu uśmiech, następnie przenoszę wzrok na Jokera. "Niezadowolony" to zbyt łagodne określenie. Krzywi się, baaaardzo zniesmaczony. Uśmiecham się więc do niego jeszcze szerzej (jego twarz znacznie łagodnieje), po czym odchodzę.

Samochód od razu odjeżdża. Podchodzę do drzwi wejściowych. Biorę kilka wdechów i porządkuję myśli.

Przecież zapomniałam spytać Jokera, dlaczego postrzelił Gordona!

Ech, jestem głupia.

Wchodzę do domu. Resztę dnia mam zamiar spędzić w łóżku. Zdejmuję kurtkę, rzucam torbę na szafkę, po czym wyjmuję z niej telefon. Wiadomość (która doszła minutę temu) od nieznanego numeru:

"Hope you enjoyed this little drive. PS Riddlers a jerk."

Wybucham śmiechem. Naprawdę jest zazdrosny?!

Zaraz jednak myślę, że powinnam się opamiętać.

"W takim razie nie da ci spokoju.''

"So what?" - kolejna myśl.

***

Witajcie! Rozdział jest nieco krótki (myślę, że dodam coś we wtorek wieczorem - środa jest wolna :), ale nie mogę dziś nic więcej napisać do tego opowiadania, bo duużo lekcji (jak zwykle). ;___; Nie potrafiłam w sobotę ani w piątek uporządkować myśli - mam już konkretny pomysł (teraz), ale wcześniej nurtowały mnie niedopracowane (z którymi już się uporałam) szczegóły. I hope you enjoy! X'D
Zatem do wtorku i... zapraszam do wyrażania opinii! :'')

* Ms. Kringle to "ukochana" Edwarda z serialu "Gotham" (tym, którzy jeszcze nie oglądali, strasznie, przeokropnie polecam! jest to nowy (na bieżąco zaczął właśnie wychodzić drugi sezon) serial o młodym Jamesie Gordonie walczącym z przestępczością, Bruce'ie zaraz po śmierci rodziców oraz o kreujących się na złoczyńców... przyszłych złoczyńcach. :''D cudo! ❤).


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro