Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ahh piątek, to najpiękniejszy dzień pod słońcem, a jest jeszcze lepszy bo dzisiaj jest zakończenie roku szkolnego. Dzisiaj szybko bez ociągania się wstałam z łóżka i poszłam wybierać strój na dziś. Postawiłam na białą koszulę podwijaną do łokci, czarną spódniczkę na szelki (bo według mnie jest urocza) i do tego czarne baleriny. Z wybranym strojem poszłam do łazienki, gdzie się wykąpałam i zrobiłam makijaż. Gotowa zeszłam na dół do kuchni w której prawdopodobnie siedzą moi rodzice. Wchodząc do pomieszczenia zabaczyłam ich jedzących śniadanie wraz z moim bratem Cameron'em. Przywitałam się z nimi i zajęłam moim śniadaniem. Mama wie co lubię dlatego nie zdziwiło mnie to że przede mną jest owsianka a inni jedzą jajecznicę. To nie tak że jej nie lubię, ale już trochę mi się znudziła. No bo przecież nie będę jej jeść prawie co trzeci dzień z racji tego że każdy chce co innego a nie chce im się robić to mama postanowiła że albo to albo sami robią. Wiem śmieszne. Wracając po śniadaniu poszłam jeszcze do mojego pokoju po torebkę, wkładając uprzednio telefon i klucze. Schodząc na dół zobaczyłam że Cameron jest gotowy więc poszliśmy do jego samochodu. Tak jeżdżę z bratem do szkoły, ale to nie tak że nie mam własnego auta,bo mam ale nie mam prawka. Chociaż podchodziłam do egzaminów z 5 razy. Wiem prawdziwy mistrz kierownicy. Droga do szkoły minęła nam szybko, później każde z nas poszło do swoich klas i znowu zobaczyliśmy się w drodze do domu. Podczas jazdy koło lasu zdawało mi się że kogoś widziałam,ale to mogli być grzybiarze. Kiedy tylko podjechaliśmy pod dom wystrzeliłam z samochodu pobiegłam do pokoju przebrałam się i o mały włos bym się wywaliła na schodach po których akurat dreptała Luna. Kiedy tylko znalazłam się na dole założyłam buty i zgarnęłam deskę będąc już w drodze do parku. Jechałam spokojnie bez nerwów, choć sama nie wiem czemu tak bardzo śpieszno mi było do tego parku. A jeśli chodzi o niego to nie jest on jakoś przesadnie wielki, ale mały też nie jest. Nie daleko niego znajduje się lasek i małe jeziorko. I sama nie wiem pojechałam właśnie w stronę lasku. Zatrzymałam się dopiero przy starej spróchniałej ławce, która wygląda jeszcze na taką do użytku. Nie będąc pewna co zrobić usiadłam na nią i czekałam choć nie wiem na co. Po pewnym czasie zaczęło mi się nudzić to siedzenie więc wstałam, i postanowiłam wrócić do domu. Przed tym jeszcze spojrzałam się na ławkę i w stronę lasu. Wydawać by mi się mogło, że znowu widziałam kogoś w kapturze, ale nie zajmowałam sobie tym głowy. Patrząc jeszcze tak chwilę ruszyłam do domu.

Perspektywa:??
Ehh kolejny dzień trzeba wytrzymac żeby legalnie iść spać. To moje motto. Po przeciągnięciu się sprawdziłem szafkę obok czy zostało mi coś jeszcze do jedzenia. Jakaż wielka moja była radość, gdy znalazłem kanapkę sprzed tygodnia. Tyle dobrego że nie musze jeść z nimi śniadania. Ale to nie tak że ich nie lubię, a skądże ale pewnie Hel im już wszytko powiedział i będą że mnie drwić. Dokańczając kanapkę postanowiłem się przejść, ale zostawiłem wiadomość na biorku żeby się nie martwili. Będąc już jedną nogą na parapecie zachaczylem o coś nogą i wypadłem z okna. Leżąc na ziemi przeklinałem się w domu, że zapomniałem podciąć nogawki bo spodnie po Jason'ie były za duże. Po około 5 minutach przyjemnego leżenia wstałem otrzepując się z ziemi i ruszyłem przed siebie. W sumie to nie miałem konkretnego celu podróży, po prostu szedłem. Chodząc tak bez ładu nie zorientowałem się, że dotarłem na sam kraniec lasu. Kiedy miałem już się cofnąć na ławce przede mną zobaczyłem znajomą twarz. Nie byłem pewny kto to dopóki całkiem się nie odkręciła. To była ona. Ta dziewczyna z kanjpy. Nawet nie wiem jak ona ma na imię. Przyglądałem jej się jeszcze chwile, dopóki nie dostrzegłem że ona mi się przygląda, więc szybko schowałem się za drzewo. Odczekałem parę minut zanim znowu się wychyliłem. Ale jej już nie było. Mając się już odwrócić i powrócić stamtąd skąd przyszedłem zauważyłem coś przy ławce. Podchodząc bliżej dostrzegłem, że to deskorolka(pewnie zapomniała wziąć).Wziąłem ją ze sobą żeby jej to przechować. Myślałem że jeszcze znajdę ją jeżeli pójdę w kierunku w którym ona poszła, ale problem był taki że nie wiem w którą stronę poszla. Wziąłem więc deskorolkę i ruszyłem z nią do domu. Ciężko było się wdrapać na piętro, ale się udało. Kiedy znajdowałem się w pomieszczeniu rozmyślałem nad tym jak oddać jej własność. Nie wiem gdzie mieszka, jak się nazywa ani jej numeru żeby ją powiadomić. Nie mając już pomysłu poszedłem spać.

Perspektywa:Rose
Wracając do domu ciągle się odwracalam, ponieważ miałam uczucie że ciągle jestem obserwowana. Ogólnie ten dzisiejszy dzień był dziwny, nie to że inne mam normalne ale wiadomo o co chodzi. Siedząc już po powrocie do domu w salonie ledwo żywa przypomniało mi się o mojej desce. Ehh to jedyna ładna rzecz jaką mam. Pewnie zostawiłam ja w parku. Taka niezdara ze mnie. Po tym poszłam do pokoju oglądać coś na netflix'ie. i tak mija mi całych dzień, jutro poszukam deskorolki ,z taką myślą poszłam spać.

---------------------------------------------------------
Ludziska dajcie znać czy się podoba, zostawcie gwiazdkę i komentarz będzie mi bardzo miło. Jeżeli jest coś nie jasne to napiszcie, bo ja to piszę w nocy więc no.
P.S jak dobijecie tu 7 gwiazdek to od razu wstawiam rozdział.

Misiaczka~😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro