Prolog
Rodzina jest w życiu oparciem,czymś co chroni,co daje siłę..ale czy na pewno?
Ann Leyhe,czyli żona znanego w prawie całych Niemczech skoczka narciarskiego. Matka czwórki cudownych dzieci. Jedenastoletniego Andreasa, siedmioletniej Leny oraz dwójki bliźniaków liczących zaledwie pięć wiosen,Thomasa oraz Charlotte.
Profesjonalna fotografka kadry A w skokach narciarski,ale także siostra znanego w Europie Gregora Schlierenzauera.
***
Ann jak każdego dnia wstała z samego rana,budząc swojego męża pocałunkiem. Podyskutowali dosłownie chwilę,aż drzwi od ich sypialni otworzyły się,a do pokoju wbiegł Thomas,a zaraz za nim Charlotte.
-Mama..głodna jestem-wysypała mała blondynka.
Pani Leyhe spojrzała na nią z uśmiechem i podniosła się lekko,aby po chwili postawić stopy na ciepłej podłodze.Wystawiła do swojej córki rękę i skierowały się we dwie do kuchni.
Kiedy dwie blondynki wspólnie szykowały dzisiejsze śniadanie,każdy domownik powoli kierował się ku kuchni,skąd pochodził nieziemski zapach naleśników.
-Lotta,wyjmij proszę z tej szafki nowy dżem-Ann poprosiła swoją córkę.
Uśmiechnięta do granic możliwości Char zeskoczyła ze stołka i podbiegła do szafki za jej plecami.
W tym samym czasie Stephan trzymając na rękach swoją małą podobizną wszedł do kuchni i skradł swojej żonie całusa. Ann odwzajemniła szybko pocałunek,a następnie odparła.
-Twoi rodzice wczoraj dzwonili i pytali czy nie chcemy zostawić im dzieci,abyśmy mieli troszkę czasu dla siebie.
-A wiesz,że to bardzo dobry pomysł-posadził Thomasa na białym krześle i sam zasiadł na swoim stałym miejscu.
-Podrzucę dzisiaj dzieciaki do nich,ale najpierw śniadanie-uśmiechnęła się i postawiła tacę z naleśnikami-Andreas! Lena! Śniadanie!-krzyknęła rodzicielka.
-Już idę!-Po chwili było tylko słychać śmiech oraz tupanie małych stóp na schodach.
Małżeństwo spojrzało na swoje dzieci i zaśmiali się cicho widząc swoją córkę,której ciemne włosy były całe potargane,a na ramieniu blondwłosego była odciśnięta mała rączka.
-Siadajcie i jedzcie-odparł Stephan-Dzisiaj jedziecie do dziadków. Na caluteńki weekend. Dlatego Andi i Thomas zbiórka w mojej sypialni,a Lena wraz z Charlotte spakują się przy pomocy mamusi-powiedział pewnym tonem.
-Dobzie tatusiu-odparła Charlotte z pełnymi ustami,co rozbawiło Ann.
***
-Dziękuję,że weźmiecie ich do siebie,mamo-powiedziała zmęczona trochę żona skoczka.
-Oj słońce,to żaden problem dla nas. Uwielbiamy kiedy wnuki są u nas-teściowa przytuliła ją mocno do siebie.
-Jesteśmy wam ogromnie wdzięczni-ukazała swoje białe zęby-Dzwońcie jeśli dzieciaki sprawiałyby problemy,wiesz jakie one są-stwierdziła szybko.
-Nigdy nie sprawiają ich Annie.Leć już do Stephana bo pewnie tęskni już-zaśmiała się.
-Dzieciaki! Pomagajcie dziadkom! I bądźcie grzeczni!-Krzyknęła w głąb mieszkania,a po chwili u jej nóg zjawiła się trójka dzieci,a dokładniej bliźniaki oraz Lena. Dzieci przytuliły się do swojej rodzicielki i pocałowały ją w policzek.
Ann wsiadła po chwili za kierownice swojego czarnego audi,aby minutę później wyjechać na drogę. Spojrzała na chwilę w lusterko i zamarła. Zauważyła swojego synka,a dokładniej Andreasa,który wybiegł na drogę,a chwilę później potrąciło go auto...
-------------------------------------------------------------
Witam w nowej książce,a dokładnie już w trzeciej części!!
Powiem wam,że to co tu teraz powstaje to jest totalne zło!
Nie bijcie!
Widzimy się już niebawem w nowym rozdziale!
~Ola❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro