~15~
(Dwudziesty szósty września, piątek)
[Izuku]
-I jak uszykowany kochanie?
-Ehem.- Mruknął wychodząc z łazienki.
-To świetnie bo już dwie, po północy.
-Tak, tak nie marudź.- Prychnął podchodząc do mnie. Objąłem go od razu.
-W koszuli ci do twarzy... Ale wolę twoje wydanie w moich ciuchach.
-Za szybko się przyzwyczaiłeś.
-Dla mnie lepiej.- Zaśmiałem się w tym samym momencie wytwarzając dym w którym zniknęliśmy.
-No ileż można na was czekać?- Zaśmiała się brunetka, podchodząc do nas i obejmując na przywitanie.- Pięknie wyglądacie.
-Siema.
-Ty też. Specjalnie skrojona suknia?- Spytałem, obserwując jej idealnie dopasowaną krwistoczerwoną, a wręcz lekko czarnawą suknię.
-Idealnie na dzisiejsze wyjście.
-Dobra idziemy?- Spytał Alfa. Na co się zgodziliśmy.
Szliśmy do tego samego klubu co wcześniej, więc Kacchan już nawet się nie zastanawiał co i jak, a gdy wyszedł ochroniarz i bez problemu chciał przepuścić Yuriko jak i Yukimurę, to jednak znów zatrzymał się przy Kacchanie.
-Kim on jest?
-Mój Omega, Bakugo Katsuki. Nie, nie jest oznaczony.- Westchnąłem, znając już kolejne pytania, które chciał zadać.- Ale ja jestem Midoriya Izuku. Fire Bunny, wchodzi on na moją odpowiedzialność.
-Niech będzie.- Mruknął przykładając mu pistolet do głowy.- Niech się przedstawi.
-Bakugo Katsuki.- Powiedział pewnie, ale zacisnął lekko mocniej dłoń na tej mojej. W tym samym momencie wystrzelił strzał ale nic się nie stało.
-Prawdziwy. Możecie iść.
Razem przeszliśmy przez drzwi kierując się prosto do windy, którą zjechaliśmy do głównego punktu.
-Dobra, idziemy pierw coś zjeść, czy od razu tańczyć?- Spytała dziewczyna, ja spojrzałem na Kacchana on na mnie.
Już wiedziałem, że on nic nie zje i że sam nie wie czego chce.
-Zależy, czy wy jesteście głodni. My przed wyjściem jedliśmy.
-W sumie to tak jak my.- Zaśmiała się.- Czyli idziemy pić i się bawić?.
-Tylko młody, dozuj z alkoholem.- Prychnął Akamura, a Kacchan odruchowo się lekko zarumienił.
-A spierdalaj, nie wypiłem wtedy tak dużo.
-Właśnie o to chodzi młody.
-Co ty masz z tym "młodym"?
-Bo mam dwadzieścia dwa lata a ty szesnaście. Mogę tak mówić.- Zaśmiał się kpiąco, a Beta go zdzieliła w ramie.- Za co to?
-Za to, że się z niego śmiejesz pf.- Wraz z tymi słowami podeszła i oparła się o blondyna.- Nie dokuczaj mojemu Katsukiemu.
-Twojemu?- Z drefiliśmy wszyscy a ona wybuchła śmiechem.
-Tak, polubiłam go. Zaklepuje jako przyjaciela.
-Ja myślę... Mój Omega.- Syknąłem natychmiastowo obejmując mniejszego.
-I kto tu jest zazdrosny co?
-Ja dbam o twoje bezpieczeństwo... I mój spokój, że na pewno jesteś mój.
-Mhm.
-Dobra gołąbeczki idziemy pić.- Zaśmiała się dziewczyna kierując się do baru.- Stawiam pierwszą kolejkę!
Wszyscy poszliśmy zaraz za nią. Kacchana dalej prowadziłem za dłoń, a on nie marudził.
-Co chcecie?
-Zdam się na twój gust.- Powiedziałem.
-A ty Katsuki?
-Coś co mnie nie jebnie za szybko.- Prychnął.
-Dobra, a ty kochanie to co zawsze?
-Tak.
-Dobra! Barman!- Zawołała klaszcząc w dłonie.
Do trzeciej w nocy chodziliśmy po alkohol i na parkiet. Kacchan był wypity, przez co nie miał hamulców i bawił się na całego wyzywając przy tym każdego kto choćby na nas krzywo spojrzał. Yukimura i Yuriko równie świetnie się bawili, razem z nami kręcili się wokół i nie mogli wyrobić ze śmiechu gdy Kacchan atakował Bety które mnie obserwowały. No chociaż ja lepszy nie byłem, gdy jakiś Alfa próbował zagadać do Katsukiego. A trzech odważnych takich się znalazło.
-Deku!- Nagle naskoczył mi na plecy.
-Już wróciłeś? Gdzie Yuriko?
-Yukimura zaciągnął ją do tańca.- Powiedział jak gdyby nigdy nic. Obszedł mnie dookoła i usiadł na krzesełku przy ladzie.- A ja stwierdziłem, że chcę siedzieć. Więc siedzimy.
-Rozkazujesz mi?
-Dokładnie kurwa tak.
-Jesteś pijany?
-Poprawka. Wstawiony i w pełni świadomy. Nie, nie będę się do ciebie kleił.- Prychnął, rozglądając się.- Mogę jeszcze drinka..?
-Możesz, a czemu nie?
-Ja nie mam pieniędzy... jakoś tak, nie zabrałem pieniędzy ze sobą gdy mnie porywałeś.
-Dlatego Możesz mówić do mnie tatusiu.- Zaśmiałem się, stając między jego nogami. Musiałem głowę schylić by patrzeć mu w oczy, a on swoją lekko unieść ku górze.- Starszy też jestem...
-Przypierdolić ci też mogę...
-I tak mnie kochasz.- Zaśmiałem się całując go w czoło.- Barman!
-Chcesz mnie upić?
-Chciałeś drinka.
-Dalej chcę, ale pytam kurwa czy chcesz mnie upić.
-A czemu?
-Wiesz czemu. Wiesz jak się zachowuje pijany...
-Nie, nie chcę cię wykorzystać. Nie chcę byś był łatwiejszy.- Westchnąłem.- Lubię twoją zadziorną stronę kochanie...
-Yhm...
-Kochanie... Wiesz..?- Mruknąłem mu do ucha.- Taki jaki jesteś działasz na mnie...
-Deku...
-Mogę..?- Mruknąłem po czym go pocałowałem namiętnie.
Pragnę go, kurwa tak mocno go pragnę.
Pocałunek był zachłanny, szybki, pełny namiętności i miłości. Kacchan kompletnie mi się poddał i zaczął cicho mruczeć, próbując nadążyć za moim tempem.
-Kacchan... idziemy...
-Tak...- Szepnął cicho a ja w ułamku sekundy przeteleportowałem nas do pokoju.
Kacchan od razu wylądował na łóżku, a ja na nad nim. Całowałem jego szyję, zostawiałem kolejne malinki a on cicho sapał i się rozpływał pod moim dotykiem.
-Kacchan... Kacchan... Katsuki kocham cię, kocham...- Powtarzałem co chwilę.
Powoli zacząłem zjeżdżać do jego piersi. Koszulę rozerwałem i znów zassałem się na jego sutku. Jednak tym razem nie zjeżdżałem od razu dłońmi do jego spodni. On swoje drobne rączki położył mi na głowie i zaczął się bawić włosami. Cicho sapał I pojękiwał przy każdym moim ugryzieniu czy zassaniu.
-Kacchan mogę?- Spytałem dotykając jego uda.
On niepewnie mi przytaknął, więc powoli zacząłem zdejmować z niego spodnie.
A może jednak moje domysły były błędne i nikt go nie skrzywdził, a poprostu się obawiał, estydził czy coś..? Może trochę alkoholu pomogło mu przełamać strach i tyle... no bo w końcu pijany nie jest.
Gdy został w samych bokserkach zacząłem delikatnie jeździć dłońmi po jego udach, całowałem je i podgryzałem. On ciągle cicho sapał, pomrukiwał i jęczał. Po chwili zsunąłem powoli z niego bokserki, od razu zobaczyłem, że jest cały mokry i w cholerę podniecony.
Jednak w ułamku sekundy podwinął nogi i zrobił się cały czerwony.
-Kochanie... nie musisz się wstydzić i bać. Jesteś perfekcyjny.- Wymruczałem mu do ucha, jednocześnie nachylając się nad nim.
Jedną ręką zacząłem jeździć po jego udzie, drugą opierałem się o łóżko. W końcu Katsuki rozsunął powoli lekko drżące nogi, a ja w sunąłem między nie swoją dłoń i zacząłem gładzić wewnętrzną część ud. Po chwili pocałowałem go w usta i się odsunąłem, sięgając z szafki lubrykant i prezerwatywy.
Płynem od razu polałem nim go i dłonią zacząłem jeździć po jego penisie i tyłku, a blondynek zaczął się wiercić delikatnie pode mną.
-Mghmm... Ha... Umh...
-Słodki.- Zaśmiałem się po czym nachyliłem nad jego nogami.
Zacząłem ponownie całować, gryźć i lizać jego skórę na udach, jednocześnie zaczynają jeździć palcami po jego wejściu, by po chwili jednego z nich włożyć w niego.
-Ah! De... Umhm...- Zaczął cicho jęczeć i się wiercić jeszcze bardziej, gdy zacząłem ruszać palcem a także po kilku sekundach dodałem też drugi.
Kacchan ciągle jęczał, mruczał nawet próbował wypowiedzieć moje przezwisko ale trochę nieudolnie. Nachyliłem się nad nim a jego członka wziąłem do ust, nie przerywając naprzemiennych ruchów palcami.
-Ahhh.. Ahh! De-De-Ku... Prosz... Ku-rwa... J-ja.. Mghm..!
Był bliski spełnienia, jednak nim się spełnił zdążyłem zaprzestać ruchów głową i się podniosłem. Spojrzałem na Kacchana, który aktualnie przyciskał do swojej twarzy moją poduszkę i mocno zaciskał na niej dłonie. Wszystkie swoje piski, jęki tłumił w niej, co już mi akurat przeszkadzało. Jednak nim coś z tym zrobiłem doszedł, brudząc przy tym swój brzuch, jednak nie zaprzestałem ruchów palcami, przez co zaczął się wić pode mną i mocniej ściskać poduszkę.
-Będę lepszym zamiennikiem dla tego.- Stwierdziłem nachylając się nad nim i zabierając mu poduszkę.
Wyrzuciłem ją gdzieś w kąt pokoju a on od razu objął mnie, przysuwając tym samym bardziej do siebie i wbijając w moje plecy paznokcie.
-Nie tłum jęków. Nie musisz, brzmisz uroczo, seksownie i podniecająco.
-De... Ah! Umhm...
W tym samym momencie wyjąłem swoje palce i zastąpiłem je przyrodzeniem, jednocześnie wpijając się w jego usta. Delikatnie i powoli wchodziłem w niego, a on dosłownie jęczał mi w usta. Jeszcze mocniej zaczął drapać po plecach. Zatrzymałem się na chwilę, mimo, że ledwie w nim byłem by się przyzwyczaił do nowego uczucia.
-Ha... De-Deku...
-Kocham cię.- Mruknąłem obserwując jego czerwone, lekko załzawione oczy które skanowały moją twarz.
-Też cię... Ko-Koch.. Ah!- Nie dokończył bo wszedłem w niego głębiej.
Zacząłem powoli wchodzić i wychodzić z niego, za każdym razem robiąc mocniejsze pchnięcia. Kacchana jęki stawały się talże coraz głośniejsze, moje plecy na pewno zaczęła zdobić krew, a jego szyja zdobywała kolejne czerwone pieczęcie.
I tak było do momentu nim pierwszy raz doszedłem a Katsuki drugi raz w tym samym momencie co ja.
I mimo mojej dużej chęci i ciągłego podniecenia, dziś to był mój ostatni raz tego wieczoru, a raczej nocy.
Kacchan był wycieńczony. Głośno sapał, a gdy z niego wyszedłem od razu poluzował uścisk, a jego ręce opadły na łóżko. Zdjąłem z siebie prezerwatywe, zawiązałem i wyrzuciłem. Jak spojrzałem na Kacchana ten już spokojnie spał.
Położyłem się obok niego i okryłem nas kołdrą. Kacchan od razu i z ledwością wtulił się w moję klatkę piersiową. Ja natomiast go objąłem.
[Katsuki]
Obudziłem się w łóżku przytulony do Deku, brokuł trzymał mnie w wszczelnym uścisku a ja jakoś początkowo nie skojarzyłem faktów, no a dopiero po kilku minutach doszło do mnie, co my wczoraj robiliśmy.
Cicho i powoli wyswobodziłem się z jego uścisku, usiadłem na łóżku i rozejrzałem się. Na łóżku obok leżał koc, Deku spał. Spojrzałem jeszcze na godzinę było po piętnastej, więc zajebiście prawie cały dzień przespałem.
Zgarnąłem koc i obwinąłem się nim, jak tylko wyszedłem spod kołdry i chuj mnie obchodzi to, że będzie cały ujebany, bo ja jestem ujebany w lubrykancie, spermie i chuj wie w czym jeszcze.
No właśnie. Skąd on kurwa wziął ten płyn i prezerwatywy! W tej szufladzie kurwa wcześniej tego nie było, do cholery jasnej sam ją sprawdzałem wczoraj.
Szybko przeszedłem do łazienki. No a bynajmniej w miarę szybko, bo biodra, tyłek a nawet nogi mnie bolały, a co lepsze cały czas czułem jakbym coś w sobie miał. W chuj mnie wszystko piekło, nie mówiąc już o tym, ze jestem biało czerwony kurwa niczym Todoszmata na mordzie. A, że mam jasną w chuj karnacje to jeszcze lepiej te bordowe ślady kontrastują.
W łazience od razu zdjąłem z siebie koc i wrzuciłem do kosza na pranie.
Podeszłem do dużego lustra i zobaczyłem jak ja kurwa wyglądam.
Cały klejący się, brudny, zmęczony, blado-czerwony.
A czułem się jeszcze gorzej niż wyglądałem.
Czuje się jak wykorzystany śmieć, mimo że sam na to pozwoliłem.
Chciałem tego, pozwoliłem mu i było mi dobrze... czułem się wczoraj zajebiście dobrze.
Wczoraj zgodziłem się na ten sex bo myślałem, że kurwa może, jednak zapomnę o tamtym. Jednak gdy byłem przed nim już całkiem nagi, przed oczami wyobraźni miałem tamto wydarzenie. Jedynie Izuku i jego słowa mi pomogły... A potem nie dał mi chwili wytchnienia i nie dałem rady nawet o tamtym myśleć, a potem chyba od razu zasnąłem...
-Wyglądam okropnie, czuje się jeszcze gorzej... Ja pierdole...- Westchnąłem wchodząc pod prysznic.
Szybko się umyłem co chwile sycząc z bólu, po chwili sięgnąłem ręcznik, wytarłem się i przebrałem. Na moje cholerne szczęście miałem jeden komplet ciuchów w łazience a dokładniej piżame koszulkę zieloną Deku i krótkie spodenki.
W tych ciuchach wyszedłem z łazienki i od razu zauważyłem, że Deku nie śpi a siedzi do połowy przykryty kołdrą i patrzy na mnie.
-Hej kochanie, jak się czujesz?
-Wszystko mnie boli.- Mruknąłem podnosząc z podłogi poduszkę.
-Połóż się. Zajmę się tobą.- Powiedział czule wstając z łóżka.
Nie zakrył się. Widziałem go w całej okazałości i aż ślinę przełknąłem.
TO COŚ WE MNIE W CAŁOŚCI WESZŁO!? KURWA JAK???
-Kacchan?
-Co..?- Mruknąłem udając, że wcale się na niego nie gapiłem. Powoli podeszłem do łóżka i na nim usiadłem.- Shh... Boli.
-Połóż się słonko.- Mruknął obchodząc łóżko.- Pójdę tylko sie umyję i przygotuje jedzenie. Dobrze?
-Mhm... O kurwa. Twoje plecy...
-Co? Ah, tak...
-Ja ci to zrobiłem? Mocno boli?
-Praktycznie, nie czuję. Nic się nie stało kochanie.
Miał całe plecy w ranach. Pozasychana krew była mocno widoczna... Czyli nie tylko on coś zostawił po sobie.
Zniknął w łazience. Ja się położyłem i przymknąłem pieczące oczy.
Brzydzę się sobą.
Mogłem się nie zgadzać...
~~Mogłeś mu powiedzieć. Powiedzieć o tym co nas kiedyś spotkało.
--On nas zostawi...
~~On się nami zajmie. Sam powiedział, że nie miałby nam za złe, jeśli ktoś nas zgwałcił.
--Kocham go chyba...
~~On nas też idioto. Nie zrozumiałeś tego jeszcze?
-Kacchan? Ty płaczesz..?
-C-co nie.- Powiedziałem zlękniony otwierając oczy. Rzeczywiście łzy mi poleciały.
-Kochanie, coś się stało?- Zapytał spokojnym, pełnym troski głosem. Usiadł obok mnie.
Był już ubrany a z jego włosów ściekały kropelki wody. Aż tak długo myślałem..?
-Nie...
-Na pewno? Ze swoją Omegą rozmawiałeś, tak?
-Tak.
-Ona ci coś powiedziała, albo przypomniała?
-Nie...
-Kacchan? Na pewno?
-Nie chcę kontynuować tego tematu. Dobrze?- Zapytałem siląc się na mizerny uśmiech, do oczu dalej napływały mi łzy.- Wszystko mnie boli... to tyle...
Nagle on mocno mnie przytulił.
-Kochanie, możesz mi powiedzieć wszystko i nic. A i tak będę przy tobie... tylko martwię się, że to ja ci krzywdę zrobiłem wczoraj...
-T-to nie twoja wina... To... uh...- Szepnąłem łamiącym się tonem, zaczynając cicho szlochać.
-Ćśśś... Powiesz mi jak będziesz gotowy.
-T-to trauma...- Szepnąłem rozklejając się na dobre. Izuku wytworzył dużo swoich feromonów które mnie uspokajały. Zaczął gładzić mnie po plecach i mocno obejmować.
-Spokojnie kochanie... Jestem tu z tobą, jesteś bezpieczny.
-Przepraszam...- Szepnąłem, czując jak powoduje zdziwienie u Deku.
-Ale za co..?
-J-ja...- I nie wykrzrusiłem z siebie nic więcej.
Rozpłakałem się na dobre, a Deku uspokajał mnie z dobre trzydzieści minut, nim dałem radę stosunkowo spokojnie coś powiedzieć.
-Deku...- Szepnąłem.
-Tak kochanie?
-Kiedyś... kilka miesięcy temu...
-Tak?
-Myślałem, że poznałem przeznaczonego... Okazało się, że nim nie był..- Mówiłem cicho, co chwile pociągając nosem. Już czułem kolejne łzy, które napływały mi do oczu przez wspomnienia.- W rezultacie wyśmiał mnie, zwyzywał... i... wykorzystał... jakieś dwa miesiące temu...- Dodałem znacznie ciszej.
-Zgwałcił cię?- Zapytał o dziwo spokojnie, a ja tylko kiwnąłem po chwili głową.- Jak się nazywa?
-D-Deku?
-Jak się on nazywa?
-Na-Nazuka Yukio...
-Nazuka... dobrze.- Szepnął, po czym zanurzył nos w moich włosach.- Już nigdy cię nie tknie. Jak i żadnej innej Omegi. Przysięgam ci.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro