~25~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


[Katsuki]

(Trzynasty października, sobota)

Minęły cztery dni, odkąd zrobiłem ten cholerny test. Deku dalej jest niczego nieświadomy, a ja zastanawiam się co począć.

Na prawdę chcę zabić, niczemu nieświadome i niczemu winne dziecko? I to takie, które ma być moje? A raczej nasze?

Nie wiem czy wytrzymam psychicznie po porodzie. Raczej nie. Jednak nie zastanowiłem się wcześniej co powiem, gdy specjalnie je uśmiercę.
Co powiem wtedy Deku? "No sory, nie chciałem bachora, więc je zabiłem, tak byś nie wiedział?" 
Jeżeli powiem mu coś takiego, to go zabiję tą informacją!

-Kacchan?

-T-tak?- Podskoczyłem aż, gdy położył mi swoją dłoń na ramieniu.

-Mówiłem do ciebie...

-Rozkojarzony jestem. Nie wyspałem się.

-Przecież spaliśmy z dziesięć godzin...

-Za krótko.- Mruknąłem bawiąc się płatkami, które miały mi robić za śniadanie.

-Nie jesteś głodny?

-Co? A, no nie za bardzo...

-Kacchan, coś się stało? Przez ostatnie kilka dni zachowujesz się co najmniej dziwnie.

-Przepraszam... Nie wiem, po prostu skoncentrować się nie mogę.

-Ty... Ty, mnie przeprosiłeś? Nie masz gorączki?- Zapytał śmiejąc się cicho i przykładając mi nadgarstek do czoła.

-A spierdalaj! Nawet raz człowiek nie może, choćby spróbować być miłym.- Syknąłem wstając i zostawiając ledwie zaczęty posiłek.

-Gdzie idziesz kochanie?

-Spać. Zmęczony jestem.

-A może, chory jesteś...- Usłyszałem jego głos i jak wstaje. Po chwili szedł już obok mnie.

-Nie. Po prostu ostatniego czasu brak u mnie koncentracji. Może to przez oznaczenie?

-Nie wiem, czy to może być jeden ze skutków.

-A mi się wydaje, że tak bo wcześniej problemu takiego nie miałem. A ty w końcu skończyłeś tamte tajemnicze plany?

-Tak, już rozesłałem wszystko. Położyć się z tobą?

-Jak nie masz nic do roboty to możesz.- Zaśmiałem się cicho włażąc do łóżka. Deku od razu znalazł się obok mnie, a ja się w niego wtuliłem.

-Kocham cię mój maluchu.- Usłyszałem nad uchem.

-Też cię kocham...

Jeżeli zabiję płód... Deku mnie znienawidzi... Nie chcę  go stracić... 

~~Powiedz mu o ciąży!

--Nie, bo nie wiem jak zareaguje.

~~Pamiętasz co było z tematem tamtego gwałtu? Też się wybraniałeś, a co do czego, nas zaakceptował.

--Nie przypominaj mi o tamtym. Ledwie zdołałem zapomnieć.

~~No, ale... O ciąży musisz mu w końcu powiedzieć. To nie tylko twoje maleństwo, on jest Ojcem.

--Nie teraz. Powiem mu, ale nie teraz. Muszę wszystko w głowie sobie poukładać.

~~Daje ci tydzień nim zacznę ci truć dupę czy spróbuje sama mu powiedzieć.

-Daj mi spać...

-Kacchan? 

-Omega mnie męczy...

-Przez nią taki zamyślony ciągle jesteś?

Nie odpowiedziałem udając, że zasypiam.


-Tak się cieszę Kacchan!- Zawołał przytulając mnie mocno.- Teraz musimy iść do lekarza... Ciekawe który tydzień.

-Cieszysz się..?

-A czemu miałbym nie? Będziemy mieć dzidziusia! 

Tak bardzo się cieszy... Nigdy na jego twarzy takiego uśmiechu nie widziałem.

-Kacchan? A ty się cieszysz?

-Tak...- Szepnąłem chcąc wstrzymać łzy.

-Kacchan..? Nie cieszysz się... Czemu płaczesz? Kochanie...

-To nic...

-Nie chcesz tego dziecka, raca?- Jego ton nagle stał się poważny.

-Chcę usunąć...

-Nie zgadzam się. Urodzisz, czy tego chcesz czy nie.- Warknął na mnie, odsuwając się ode mnie.

-Izuku... J-ja nie chcę...

-Nie obchodzi mnie to. Urodzisz mi dziecko nawet jeśli masz zapłacić zdrowiem.- Warknął na mnie. Jego wzrok pokazywał obrzydzenie. Obrzydzenie mną.- Nie wierzę, jak możesz chcieć zabić nasze dziecko. Urodzisz je. A tylko zobaczę, że coś kombinujesz...

Nagle zdzielił mnie w twarz z otwartej ręki.


-Auć!- Pisnąłem zamykając oczy.

-Kacchan? Kochanie, co się stało?

-Izu... Gdzie my...

-W sypialni. Zasnąłeś godzinę temu, a teraz obudziłeś się z płaczem... Kochanie, coś ci się śniło?

-Sen?- Mruknąłem dusząc w sobie łzy i się w niego wtuliłem.

-Co ci się śniło?

-Że byłem w ciąży... Chciałem poronić, a ty mnie uderzyłeś karząc urodzić. Brzydziłeś się mnie. Tego, że nie chcę dziecka.- Wyszeptałem nie patrząc na niego.

Chwilę milczał, póki nie położył dłoni na mojej głowie i zaczął bawić się moimi włosami.
Zawsze gdy to robi to się uspokajam...

-Kochanie, przez to chodzisz struty?

-C-co?

-Wiem, że ostatniego czasu chcesz dla mnie też coś robić, się odwdzięczyć... A też sporo ci wspominałem o dzieciach... Ale wiem, że jesteś jeszcze nastolatkiem i nie musisz dla mnie zachodzić w ciążę. 

-Co..?- Zapytałem nie wiedząc czy rozumiem.

On myśli, że chcę zajść w ciążę teraz, by się odwdzięczyć czy co?

-Kochanie.- Zaczął wzdychając.- Kocham cię i na razie nie musimy mieć dzieci. Ty też musisz być gotów by urodzić, często słyszałem o przypadkach, gdy Omega urodziła niechciane dziecko, a potem je dosłownie zagryzła... Najczęściej jest to w przypadku kobiet co prawda ale... Ale nie chcę byś ty się też męczył. Zdaję sobie sprawę, że jesteś za młody na pampersy dlatego o dzieciach pomyślimy z czasem.

Nie domyślił się, że ja już w niej kurwa jestem.
Powiedzieć mu teraz?

-Kochanie spokojnie...- Szepnął mi do ucha.- Jest dobrze.

-Yhm...

Uspokoiłem się w przeciągu kilkudziesięciu minut. Deku ewidentnie niczego się nie domyślił, a mnie zaciska w gardle, gdy chcę coś na ten temat powiedzieć.
Dalej nie oswoiłem się z myślą, że we mnie coś tam zaraz będę mógł nazwać dzieckiem i to moim. Przeraża mnie ta myśl, tak samo myśl, że gdybym zdecydował się urodzić, to położą mnie na stół pod cesarkę, bo budowa mojego ciała nie jest dostosowana do naturalnego porodu. Mam zbyt wąskie biodra. Dziecko by się udusiło...
Kurwa w tej książce jest wszystko, czemu nie ma porady jebanej!

Jest już dwudziesta. Izuku poszedł trenować, ja zostałem mówiąc, że muszę dokończyć czytać jedną z książek bo jestem ciekaw zakończenia. Co z tego, że przeczytałem ją już dziś rano.

Zacząłem rysować, zastanawiając się co począć.

Kurwa jaka nowość, nic innego nie robię od pięciu dni praktycznie. Wcześniej rozmyślałem, co zrobić by zdobyć test, a teraz to.

Dobra, dam radę mu powiedzieć, ale nie dziś, nie jutro. Zrobię to gdy wrócimy do kryjówki na spokojnie. Wracać mamy dziewiętnastego, bo dwudziestego Deku musi iść już w teren. Więc powiem mu nawet dzień później. Przygotuję się mentalnie i postaram się zrobić tak by było dobrze. W między czasie w końcu dojdę do wniosku czy poronię, czy nie, bo żadnych tabletek poronnych nie kupię bo kurwa nie mam jak.

Zacząłem rysować czaszkę otoczoną kwiatami. Na prawdę ładnie mi to już wychodziło i jestem w sumie z siebie dumny. Dawno nie rysowałem, bo zwróciłem uwagę na spędzanie czas z Alfą, bo w końcu miał tyle wolnego.

Gdy dochodziła dwudziesta trzecia, a ja prawie zasnąłem z ołówkiem w ręce. Poszedłem prosto do łóżka, już odpuszczając sobie kąpiel. Rano się umyję, chcę tylko spać.
Od razu po dotarciu do łóżka położyłem się i zasnąłem. Nie wiem ile minęło, a poczułem obecność Deku. 

-Jesteś dla mnie najważniejszy... Kocham cię.- Po tych słowach pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju. Uchyliłem oczy i zobaczyłem, że drzwi od pokoju nie zamknął i wpadało do środka delikatnie światło z dołu. Za dużo nie zarejestrowałem bo znów zasnąłem.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro