~36~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


[Izuku]

Następnego dnia powiedzieliśmy chłopcu o tym, że u nas zostaje. Był taki szczęśliwy...
Urządziliśmy mu pokój, Kacchan wszystko powymyślał, a mi została ciężka robota, bo postanowiłem iż mój Omega ma się nie przemęczać.

Kolejne dwa lata minęły nam podobnie.
Za dnia spędzałem czas z rodziną. W nocy wyruszałem na misję. Nie wspominając już o treningach Kacchana nad OFA bo musiał się nauczyć jej kontroli.

[Izuku]
(Dwa lata później)
(Dziewiętnasty kwietnia, piatek)

-Tato!- Zaczął wołać do mnie czarnowłosy Omega, lecąc na mnie z salonu.

-Hej Rin. Gdzie Kacchan?

-Mama w łazience. Źle się czuje...

-Wiesz, co mu jest?

-Nie... Mówił, że się zatruł.

-Dobrze. Zróbmy tak.- Powiedziałem stawiając na nogi siedmiolatka.- Pójdę zobaczę co z Kacchanem a ty znajdziesz w szafce ciastka i czekoladę i chipsy. Może rui dostanie...

-Tak jest!- Zawołał biegnąc na górę po słodkie.

Kacchan kocha słodkie. Głównie gdy ma ruję. Wtedy to po tym jak go zaspokajam, następnego dnia opróżnia całe mieszkanie ze słodyczy. Pozostało mu to po ciąży i nawet Rin wie, że kiedy blondyn ma swoje dni, to lepiej się mu usunąć z drogi do szafki z czekoladą.

Sam udałem się do łazienki, chciałem już drzwi od niej otworzyć, lecz te same stanęły przede mną otworem a w progu stanął Kacchan, cały blady i wymęczony.

-Hej kochanie...- Szepnął, praktycznie bezwładnie wpadając w moje ramiona.

-Co się dzieje Kacchan?- Spytałem podnosząc go na dłonie.

-Wymioty mnie męczą... Jestem śpiący...

-Zaniosę cię do łóżka i pójdziesz spać.

-Jutro rano idę z Yuriko do sklepu...

-Gdzie i po co?

-Pisałem z nią. Chciałem kupić coś sobie i Rinowi z ubrań... Mogę?

-Oczywiście, że możesz.- Westchnąłem.- Czemu wcześniej nie mówiłeś?

-Bo wpadliśmy na to godzinę temu... Byłeś na misji...

Akurat wniosłem go do pokoju i puchowym okryłem kocem.

-Wyśpij się słońce, ja poślę do snu Rina i do ciebie wrócę.

-Mhm...

Jak Powiedziałem tak też zrobiłem. Po chwili czarnowłosy grzecznie leżał już w łóżku przypominającym wyścigówkę i zasypiał. Ja sam udałem się jeszcze do łazienki. Niedługo będzie już północ, więc siedmiolatek bez problemu powinien zasnąć. Nie mówiąc już o moim Omedze który na pewno śpi.

-Wiedziałem.- Zaśmiałem się cicho widząc śpiącą blond kulkę.

Obeszłem łóżko i położyłem się zaraz obok niego, przez co ten odruchowo się we mnie wtulił. Dzięki czemu, równie szybko co on, zasnąłem.

[Izuku]
(Dwudziesty kwietnia, piatek)

Dziś Kacchan ma swoje osiemnaste urodziny. Jest trzynasta, a on wyszedł z Yuriko na zakupy, gdy ja razem z Rinem, właśnie usiłujemy upiec tort mojemu Omedze.

Kacchan od dobrych sześciu miesięcy często w miarę wychodzi na dwór sam, czy to z Yuriko, Yukimurą czy od czasu do czasu z Bloodym. Często zabiera ze sobą na spacer dzieciaka, ale tym razem chłopczyk wymyślił, że mu się nie chce a blondyn stwierdził, że nie będzie go zmuszał.

I w ten sposób właśnie we dwóch szykujemy urodziny Kacchanowi.
Stwierdziłem, że jak tylko wróci to zrobię mu przyjęcie na którym będą wszyscy nasi znajomi-złoczyńcy. Natomiast jutro będzie miał niespodziankę w postaci spotkania z rodziną i przyjaciółmi.

Przez te dwa lata, z rodzicami widział się coś koło sześciu razy. A dokładniej to z ojcem widział się tyle. Pani Mitsuki była u nas przynajmniej raz w miesiącu.
Kobieta bardzo polubiła się z Rinem który traktuje mnie i mojego partnera za rodziców a nawet przedstawia się moim nazwiskiem. W sumie, sam też z nią mam dobre stosunki.
Co prawda. Do tej pory nie ma ona pojęcia jak mam tak na prawdę na imię czy nazwisko. Nie ma pojęcia również jak dokładnie wygląda moją twarz, bo bezustannie podczas jej odwiedzin mam na sobie czarną maskę. A jak się okazało, gdy podczas wypadku pobiegłem do Kacchana beż maseczki, kobieta była w takim szoku, że nie spamiętała mojego wyglądu. Dlatego ciągle się zakrywam.
Jednak ona nigdy nie naciskała na to, bym jej się ukazał. Zbyt wdzięczna chyba była, że jakkolwiek pozwalam jej widzieć się z synem.
A co do przyjaciół Katsukiego... Widział się jedynie z Kirishimą i to raz na pół roku. W końcu on jest już w ostatniej klasie bohaterskiej. Nie mogę mu kurwa ufać, mimo tego, że jest debilem.

Dlatego jutro zabiorę do naszego domu Mitsuki oraz Kirishimę.

A co do Ligi... Oraz wszystkiego co z nią związane.
Przejąłem władzę. Jestem szefem, bo mój ojciec trafił do Tartarusa, a ja siłą przewyższałem każdego innego. Tomura już nie miał do mnie podlotu, tymbardziej, że to ja zapewniałem nam wszystkie dochody i dostęp do informacji czy sprzętu.
Dzięki czemu w sumie mam w chuj wolnego czasu, który poświęcam swojej rodzinie. Wszystkim zajmuję się stacjonarnie. W szeregi Ligi wprowadziłem sporo nowych pionków których moce były na prawdę przydatne. No i połączyłem siły z Yukimurą i to tak dosadnie. Jest on moją lewą ręką, bo niestety tą prawą musiał pozostać Shigaraki. Mimo, że więcej i tak wie ten na lewo.
Akamura zajmuje się cały czas torturami, ale dzięki mnie, ma bardziej "przyzwoite" warunki. Ma o całe pięć osób więcej rąk do pracy, lepszą technologię a także znacznie więcej substancji. A jak na to, że wcześniej sam pracował na ponad tysiąc więźniów, to i tak ma na prawdę lepiej.
A Yuriko nie marudzi, w końcu jej narzeczony ma dla niej chociaż trochę czasu.
No właśnie. Co do tej Bety. Jest głównym dowódcą w wydziale cichych zabójców w Lidze, którą ostatecznie podzieliłem na cztery sektory. Pierwszym dowodzi Dabi. Drugim dowodzi Mr. Compres, trzecim Bloody, ale on tam jest, tylko po to by być. Nic nie wnosi i nic nie wynosi. Dalej pracuje tak jak wcześniej. Czyli na własną rękę, ale potrzebowałem kogoś zaufanego. A czwarty sektor podlega idealnie mi. Czwarty sektor to jest grupa liczącą pięć osób o nadzwyczajnych mocach. Oni głównie szpiegują, ale do walki są wzywani w nagłym wypadku i słuchają tylko mnie.

A co do Kacchana... Dalej nie zamierza brać udziału w tym wszystkim. Ale zapowiedział mi, że zamierza własnymi rękoma zabić mojego Ojca. Przyłożył się do treningów nad mocą Wszechmocnego, który nawiasem mówiąc już kompletnie przeszedł na emeryturę. Nie potrafi już wskrzesić z siebie tej umięśnionej postóry nawet.
Ale wracając. Katsuki niemalże idealnie opanował OFA, a w dodatku wykrzesił z siebie dwie mocy poprzedników. Albowiem przeczuwanie zagrożenia a także moc latania.
Co za tym idzie, wszyscy poprzednicy mu zaufali.

-Tato! Skończyłem!

-Dobrze, to daj mi to teraz.-Zaśmiałem się odbierając od chłopca miskę z różową, masą truskawkową, którą od razu zacząłem przenosić na biszkopt.

-Mama będzie zadowolony...- Zaczął mówić pod nosem chłopiec podjadając truskawki.- Prawda?

-Oczywiście, że tak.- Zaśmiałem się.

I akurat zaczął dzwonić mój telefon.

Yuriko.

-Tak?- Zapytałem odbierając.

-Zostaliśmy okrążeni przez bohaterów. Wysłałam Ci lokalizację. Daj posiłki.- Usłyszałem jej głos przepełniony bólem.

-Co z Kacchanem?

-Walczy. Zostałam postrzelona w udo I brzuch, nie mogę go wspomóc.

-Z kim walczy?

-Todoroki i Endevor. Zdołał mnie odrzucić i sam ruszył do walki.

-Zaraz będę.- Syknąłem i się rozłączyłem.

-Co się stało Tato?

-Tata musi iść do mamy.- Westchnąłem zdenerwowany.- Zacznij robić lukier a ja zaraz wrócę.

-Dobrze...

Szybko teleportowałem się po swoją bluzę i maskę, po czym udałem się na dane lokalizacji.
Pojawiłem się na dachu jednego z budynków, po czym rozejrzałem się.

Od razu rozpoznałem czarne, szpiczaste włosy i błękitne oczy Omegi, której ciało aktualnie pokrywały pomarańczowe iskry i lewitował.

Walczył na przeciw numeru jeden i jego syna. Z daleka widziałem już nadchodzące posiłki, bo Katsuki dorównywał im.

Bali się, że sobie nie poradzą.

-Kim ty do chuja jesteś?!- Warknął Endevor.

-Śmiercią.- Prychnąłmój Omega.

On wiedział, że nie może użyć wybuchów bo go rozpoznają.
Dlatego wykonywał ataki w powietrzu i nacierał używając siły.
Wymijał wszelkie ataki a sam wykonywał te swoje z nie małą precyzją.

Wiedziałem, że da radę jeszcze chwilę, więc od razu połączyłem się z odziałem Yukimury na słuchawce a jednocześnie ruszyłem w poszukiwaniu dziewczyny.

-Wzywaj Shikuno. Yuriko jest porządnie ranna.- Rozkazałem a po chwili Usłyszałem ciche "kurwa" w słuchawce i  się rozłączył.

Sam znalazłem czarnowłosą. Leżała w jednym z zaułków w kałuży krwii.

-Katsuki..?

-Daje radę. Zabieram cię z tąd.- Warknąłem podnosząc ją i teleportując prosto do gabinetu lekarskiego w którym zjawił się uczeń Garakiego razem z partnerem Bety. Bez słowa oddałem ją w ich ręce a sam wróciłem do mojego chłopaka.

Idealnie w moment.

Katsuki potężnie oberwał z udeżenia wykonanego przez jakiegoś nieznanego mi bohatera. Manipulował on grawitacją, czego Omega nie umiał przewidzieć.

Zanim doleciał do ściany przez którą najpewniej by się przebił, zdołałem go złapać od tyłu i zatrzymać. Jedynie odbiliśmy się od muru.

-Deku przybył!-Usłyszałem warkot bohatera.

-Idziemy stąd.- Szepnąłem a on kiwnął głową.

Po chwili objął nas dym a ja Usłyszałem tylko wiązankę przekleństw z ust bohaterów.

Od razu zjawiłem się w tym samym miejscu w którym pozostawiłem dziewczynę a mojego Omegę położyłem na łóżku obok.

-Co się do cholery stało?!- Warknął Akamura.

-Ktoś rozpoznał Yuriko...- Powiedział cicho Katsuki.- Nie wiem jak... Ale jeden z bohaterów. Postrzelił ją, a ja zacząłem ją bronić.- Wychrypiał, a ja usiadłem obok niego i go objąłem.

-Kurwa. Jesteście spaleni.

-Nic się nie stało przecież...- Mruknęła Beta, która właśnie była składana do kupy.

-Wiedzą jak wyglądasz. To wystarczy.- Westchnął, łapiąc się za skronie.- Katsuki znów będzie musiał przearanżować swój wygląd.

-Kurwa, a chciałem na stałe przefarbować się na czarno.- Syknął.

-Nie zgadzam się.- Mruknąłem.- Wystarczą ci farby na jedno zmycie.

-Ta...

-Jak się czujesz kochanie?

-Obolały, ale żywy. Tylko raz mi przyjebali i to jakiś uczeń. Drugi rok najpewniej.

-Może w przyszłości być silny... Będzie problematyczny.

-Mudoriya, kurwa nie zlewaj tego tematu. Zostali zaatakowani. Ludzie już wiedzą jak Yuriko wygląda a przez to, że to właśnie ty ruszyłeś na pomoc, wiedzą iż tam był Bakugo.

-Co się stało, to się nie odstanie.- Westchnąłem wstając.- Dopóki sprawa nie przycichnie. Macie kategoryczny zakaz ukazywać się na świetle dziennym.

-No nie!- Zawołali jednocześnie.

-Moje buty! Na promocji były...- Zawołała załamana.

Niczym nastolatka.

-Nie ma kurwa "nie". Yukimura, masz pilnować Yuriko. A ty Katsuki. Nie opuszczasz domu.

-A co jeżeli w którymś z pocisków był nadajnik?- Zapytał cicho Kacchan.

A my wszyscy zrobiliśmy szerokie oczy.

-Zabrać ją kurwa stąd.- Warknął Yukimura a ja czym prędzej ją podniosłem i biorąc że sobą Garakiego, przeniosłem nas do starej bazy.

-Sprawdzaj czy ma nadajnik. Ale to kurwa już.- Rozkazałem a doktorek od razu zaczął to robić.

Po dziesięciu minutach okazało się, że rzeczywiście jeden z naboi posiadał ową zabaweczkę.

-Jesteśmy kurwa spaleni.- Jęknąłem załamując ręce.

Od razu wybrałem numer do Chikayo.

-Tak szefie?

-Gdzie jesteś?

-W domu... Potrzebna jestem?

-Cholernie bardzo.- Warknąłem teleportując się po nią.

Nie minęła minuta a wróciłem do reszty z różowowłosą nastolatką.

-Tu jest nadajnik. Masz wykasować z niego cały rejestr. A w dodatku dodać tam przypadkowe lokalizację. Zrób wszystko co możesz. Torturownia jest namierzona.

-Cholera.- Syknęła a jej oczy zaświeciły się na zielono.

Od razu pojawił się cholograficzny ekran przed nią, ona sama zębem złamała nabój i dostała się do obwodów.   Wzięła chip i zacisnęła go w dłoni. Jej oczy w tym momencie zaświeciły się na niebiesko, a ona zaczęła robić coś na chologramie. Oczywiście szybko zmieniała wszelkie zapisane dane.

[Endevor]

-Podawaj dane z lokalizacji!- Zawołałem wchodząc do sali prowadzącej.- To jest jedyna szansa by wydobyć informacje na temat gdzie znajduje się baza Deku.

-Już...

-Co? Co się tak krzywisz?

-System wariuje...- Szepnął informatyk.

W dziesięciu na raz usiłowali odczytać informacje. Na każdym ekranie pokazywały się zakłócenia a na końcu wielki napis "ERROR".

-Ty. Sprawdzaj dane ostatnich lokalizacji .

-Wykasowane.

-Nie obchodzi mnie to!- Wydarłem się podchodząc do niego.- Macie odzyskać tę informację. Kurwa nie rozumiecie, że to jedna z nielicznych szans na uzyskanie szansy na pojmanie ich?! Do cholery jasnej! Macie pierdolone trzydzieści minut.

I wyszedłem. Za drzwiami czekał na mnie mój syn, razem z nowym praktykantem.

-I co?

-Jebany kurwa ERROR.

-Dowiedzieli się o nadajniku?- Zapytał świerzak.

-Mało możliwe...

-Sami mi powtarzacie jak inteligentny i niebezpieczny jest Deku... Co jeżeli on to przewidział?

-Nie sądzę... Ale nie mogę nie brać tego pod uwage...-Westchnąłem.

-Ale, że Deku sam przybył po dwa pionki? On nie wychylał się od ponad roku...

-To był Bakugo. W innym wypadku mała szansa, że by przybył.- Prychnął Shoto.

-A Bakugo, czasami nie miał mocy wybuchów? No i inny wygląd...- Znów Wtrącił się szczeniak.

-Możliwym jest to, że zamienił mu moc na inną... Bo wygląd nie jest trudny do zmiany...

-Endevor!- Usłyszałem krzyk zza drzwi znajdujących się za mną.

Od razu wstąpiłem do środka by na dużym ekranie zobaczyć dane.

-To jest kurwa żart?

[Izuku]

-Właśnie zaczęli sprawdzać dane logowania...- Westchnęła wyłączając quirk i siadając.

-Udało się? Jak nie, to muszę wracać szybko po resztę i porzucić tamto miejsce i szukać no-

-Udało się.- Przerwała mi z śmiechem.

A mi kamień spadł z serca.

-O cholera... Jak dobrze.- Aż usiadłem.

Garaki właśnie kończył zszywać brunetkę.

-Dałam im trzy dane logowania. Jedna w  McDonaldzie w Tokyo. Drugą również w Maku w Osace a trzecią, o ironio w KFC tyle że w Stanach.

Wybuchnąłem śmiechem słysząc to.

Uwielbiam tę szesnastolatkę.

-Jak dobrze, że Yruiko ma tak cudowną siostrę.- Roześmiałem się.- Ratujesz wszystkim dupy.

-Jak zawsze.

-Czyli możemy bezpiecznie wracać?

-Tak.- Odpowiedziała rozgryzając nadajnik.- Odstawisz mnie do domu?

-Oczywiście, że tak.

(Drugą część dnia w następnym rozdziale)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro