15. Cisza przed burzą

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejny dzień rozpoczęli w ciszy. Dartin był zbyt rozgoryczony, by z nią rozmawiać. Tyle przebył. Pojechał za nią, mimo że go zostawiła. Był gotów na niemal wszystko. A ona... wciąż miała swoje sekrety. „Dlaczego nic nie rozumie? Dlaczego nie chce mi powiedzieć?". Jechał trochę z tyłu, za nią; nie miał ochoty na bliższe towarzystwo. Pozostawała jeszcze kwestia duchów. W zasadzie uwierzył już, że Avalon jest w stanie zobaczyć te pozaziemskie istoty, ale z drugiej strony nie było to łatwe. A jeśli stroiła sobie z niego żarty?

Ava natomiast czuła się winna. Zdawała sobie sprawę, że nie może w nieskończoność nic mu nie zdradzać. Należała mu się prawda. Źle zrobiła, zostawiając go u Langwinów, ale w tamtej chwili nie widziała innego wyjścia. Miała nadzieję, że jednak zwróci z powrotem do Olgradu, do domu, może do rodziny? Czy w ogóle miał jakąś? On też niewiele jej o sobie zdradził, lecz gdyby sama przed nim się otworzyła, pewnie też poszedłby w jej ślady. Jednak... zwyczajnie bała się reakcji myśliwego na fakty. Jej życie nie było takie różowe, jak mogłoby się wydawać. Nie zawsze w końcu była królową. Chłopak mówił, że przeszłość nie ma znaczenia, ale miała o tym odmienne zdanie. Jak coś, co kształtuje twoje życie, psychikę, sposób postrzegania świata, może nie mieć znaczenia? Człowiek uczy się na błędach, ale nie znaczy to, że nigdy więcej ich nie popełni.

Nawet duchy nie były szczególnie rozmowne tego ranka. Wprawdzie szeptały coś tam do siebie, ale do dziewczyny się nie odzywały. Rina z natury nie była towarzyska, ale zachowanie Teodora było nieco niepokojące. „Czyżby wszyscy sprzysięgli się, aby dziś mnie nienawidzić?" - pomyślała z goryczą Ava.

Pogoda także nie przypominała tej z poprzedniego dnia. Złociste promienie słońca i upały zostały zastąpione przez szarawe chmury i chłodnawe podmuchy wiatru. W południe, gdy zatrzymali się na pierwszy postój, było już jasne, że czeka ich niemała ulewa.

- Gdzie przeczekamy deszcz? - To były pierwsze słowa, jakie usłyszeli tego ranka. Milczenie trwało już tak długo, że zdawało się być niemal kojące. Słowa chłopaka zlały się z szumem liści, targanych coraz to mocniejszymi podmuchami. Avalon nie była pewna, czy się nie przesłyszała, dlatego nie odpowiedziała. Dopiero, gdy stanął przed nią z założonymi na piersiach rękoma, spojrzała na niego. - Przestań się tak zachowywać. - Tym razem jego głos uderzył w nią, niby jeden z porywów wiatru. Mogła zauważyć w jego oczach wściekłość. - Czy ty naprawdę nie jesteś w stanie zrozumieć, że nie chcę być twoim wrogiem? Co się z tobą dzieje? Zbliża się burza - wskazał na chmury - więc może łaskawie zaczniesz współpracować? - Zostawił ją oszołomioną. Szybko jednak zdołała się otrząsnąć.

- Wybacz - mruknęła do niego. - Zaskoczyłeś mnie. Co więc zrobimy? Będzie bardzo źle jeśli przemokną nasze zapasy.

- No nareszcie - westchnął z irytacją, ale na jego twarzy pojawił się ślad uśmiechu. - Zauważyłem kilka skał, pod którymi moglibyśmy się schronić. Może nie jest to idealne wyjście, ale z pewnością lepsze, niż pozostanie tutaj.

- Prowadź więc.

Po chwili znaleźli się przy głazach. Okazało się, że tworzą one niewielkie zagłębienie, grotę, w której mogli wygodnie się schronić razem ze swoimi rzeczami. Konie niestety musiały zadowolić się rozłożystym drzewem.

Pierwsze krople dotarły do ziemi akurat w momencie, gdy schowali ostatni pakunek. Szybko sami ukryli się przed przemoczeniem. Avalon, jako że znajdowała się bliżej wyjścia z kryjówki, mogła obserwować natężający się z każdą chwilą deszcz. Krople coraz szybciej stukały; najpierw o liście drzew, a następnie o porośnięte trawą podłoże. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w ten przepiękny koncert lasu. Każdy liść był jakby innym tonem, czystym i niepowtarzalnym. Kamienie były perkusją, a deszcz - grajkiem. W pewnym momencie gdzieś w pobliżu uderzył piorun. Huk i błysk zdawały się jednak idealnie współgrać z kapiącą wodą.

Nawet nie poczuła, że jest jej zimno, dopóki Dartin nie zarzucił jej na ramiona koca. W pierwszej chwili popatrzyła na niego zdziwiona. Oderwana od rzeczywistości nie mogła zrozumieć, co się dzieje. Dopiero po kilkunastu sekundach na jej twarzy zamajaczył delikatny uśmiech wdzięczności. Odwróciła się z powrotem, chcąc wysłuchać dalszej części koncertu. Jednak nasilająca się wichura zakłóciła jego wcześniejszy przebieg. Coraz częstsze błyski rozświetlały mroczny las, a grzmoty zagłuszały myśli. Wcześniejszy występ okazał się być zaledwie preludium do rozgrywającej się teraz akcji. Po uroku letniego deszczu nie było już śladu. Dziewczyna mimowolnie skuliła się w sobie. Szalejąca burza, niespokojne rżenie koni; obserwowanie tego przestało jej sprawiać przyjemność. Cieszyła się jednak, że w kamiennej kryjówce było sucho i bezpiecznie. Grota była jakby oazą spokoju wśród burzy piaskowej; bezpieczną wyspą na wzburzonym oceanie.

Trwali tak dość długo. Może minęło kilka godzin, może zaledwie kilkanaście minut. Stracili rachubę czasu. W końcu jednak grzmoty stawały się coraz rzadsze, deszcz wybijał coraz wolniejszy rytm i nagle, nie wiedzieli kiedy, nastała zupełna cisza. Jedynymi odgłosami przerywającymi ją, były zsuwające się co jakiś czas z liści ostatnie krople maruderki.

Ostatecznie jednak myśliwy podniósł się i wypowiedział pierwsze od dłuższego czasu słowa:

- Czas się zbierać.

Ava, choć niechętnie, podniosła się i razem z chłopakiem zaczęła zbierać rzeczy. Nie zajęło im to wiele czasu i już wkrótce znów ruszyli w drogę. Na południe.

-***-

- Gdzie byliście przez cały ten czas? - zwróciła się do duchów. Dopiero teraz, gdy znów się pojawiły, zauważyła, że zniknęły gdzieś na całą burzę.

- Poszliśmy potańczyć w deszczu - odpowiedział Teodor. Avalon ze zdziwieniem zauważyła, że na bladej twarzy Riny, wykwitł lekki rumieniec. „Jak miłość potrafi odmienić ludzi" - pomyślała z uśmiechem. Przygasł on na chwilę, kiedy przypomniała sobie o swojej pierwszej i jedynej jak dotąd miłości. Ją też wtedy odmieniło. Ale niestety to uczucie nie sprawiło, żeby zapomniała o swojej przeszłości. Przełknęła tworzącą się w gardle gulę. Dlaczego to zawsze powracało w najgorszym możliwym momencie?

-***-

Cisza między nimi była przytłaczająca. Oboje byli w stanie wyczuć to napięcie, które niemal ich przygniatało. Denerwowało ich na równi, ale żadne nie chciało wykonać pierwszego ruchu, wypowiedzieć pierwszego słowa czy zrobić jakiś gest. Po prostu jechali. Na południe. Byle dalej, byle szybciej.

Duchy co jakiś czas znikały i pojawiały się znowu, nic nikomu nie mówiąc. Często Ava nawet nie zauważała ich zniknięcia, zatopiona w swoich myślach lub po prostu tępo wpatrująca się w przestrzeń. Zastanawiała się, jak długo jeszcze taki stan potrwa. Stan biernego zawieszenia w przestrzeni, nużącej jazdy w niewygodnym siodle, niezmiennej, leśnej ścieżynki. To w zasadzie nawet nie była droga. Kto miałby ją utworzyć a potem utrzymać, skoro brak było podróżnych? Po prostu jechali na przód, czasem wymijając drzewa, zwalone pnie czy rozrzucone gdzieniegdzie skały.

- Ile jeszcze? - Głos myśliwego przywrócił ją do rzeczywistości. - Jak długo zamierzasz to ciągnąć? - Miał ton niemal obojętny, zrezygnowany. Ale była w nim także nutka smutku i żalu. Żalu, że ona go odtrąca.

Westchnęła. Co mogła odpowiedzieć? Na to pytanie nie było właściwej odpowiedzi, nie było klucza.

- Tak długo, jak będzie trzeba - rzekła cicho. „Dopóki nie zbiorę się na odwagę. A to może potrwać i całą wieczność" - dodała w myślach.

-***-

Puszcza powoli zaczęła się przerzedzać. Coraz mocniej można było poczuć suchy, południowy wiatr. „Las się kończy" - ta myśl przemknęła przez głowy i Dartina, i Avalon. W obojgu wywoływała podobne uczucia. Ulgę, bo ileż czasu można spędzić w lesie; niepewność i ciekawość, co też ich czeka za kilka chwil; strach i radość. Skraj puszczy zbliżał się nieubłaganie. Już tylko kroki dzieliły ich od kolejnego etapu wyprawy.

Co ich tam czeka?

.
.
.
.
.
Tak, to znowu ja :D
Dziękuję za ponad dwa tysiące wyświetleń! To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Wszystkie gwiazdki, komentarze... Jeśli sami piszecie, wiecie, o co chodzi ;)
Już wkrótce Dartin i Ava opuszczą puszczę. I się zacznie. Jak myślicie, co ich czeka? Pogodzą się?
Piszcie, co sądzicie :D

diffciara

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro