00.| Przyjaźń ✓

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



 Podeszła do swojej szafy, gdzie wyjęła wszystkie swoje ubrania, które zaczęła pakować do żółtej walizki. Po jej policzkach spływały łzy, gdy tylko przypominała sobie ostatnią godzinę. Chciała jak najszybciej zostawić wszystko za sobą, nie mogła już dłużej patrzeć na to miasto. Potrzebowała się uwolnić od Mystic Falls, a szczególnie ludzi, którzy w nim mieszkali. Wytarła z słone krople z twarzy, ale pojawiały się nowe, nie potrafiła przestać. Ciągle miała przed sobą ostatnią rozmowę z przyjaciółmi, którzy tak naprawdę nimi nie byli. Wierzyła, że coś dla nich znaczyła, ale się pomyliła. Zawsze Elena była pierwszym wyborem, każdy ją wybierał, a Caroline miała już dość bycia dziewczyną, która często była na drugim miejscu. Od zawsze to będzie Elena, wszyscy będą po stronie sobowtóra, a Caroline już chciała wyjść z jej cienia, dlatego postanowiła, wyjechać z miasta. Nie miała nikogo, kto trzymałby ją w jednym miejscu. Jej mama nie żyła, umarła na nowotwór. Dziewczyna ledwo to przeżyła, cały czas płakała w samotności, ale nikt nawet nie zainteresował się, żeby przyjść i ją wesprzeć. Uważali, że powinna pobyć trochę sama, bo tego niby potrzebowała, ale ona chciała jedynie towarzystwa przyjaciół. Bonnie i Stefan wykonali do niej połączenia, pytając, czy czegoś potrzebuje. Oni zawsze byli gotowi jej pomóc, ale Caroline zawsze uśmiechała się i mówiła, że wszystko jest w porządku. Odpychała ich, udawała, że się trzyma.

Ostatnim czasie zerwała ze swoim chłopakiem. Kochała go, był jej pierwszą miłością, ale to już przeszło. Minęły jej uczucia do chłopca z małego miasteczka. Już nie była tak samo zakochana, jak na początku. Nie mogła oszukiwać Tylera, gdy miała uczucia do kogoś innego. Ciągnęło ją do Klausa, ale nie wiedziała dokładnie, co to było. Nie potrafiła określić, jak bardzo było odurzona mieszańcem. Sprawiał, że jej świat był jej, że była główną bohaterką. Czuła się przy nim dobrze, dawał jej to, czego oczekiwała od Tylera. Chciała być pierwszym wyborem, a przy Klausie mogła być, ale on także o niej zapomniał. Wyjechał, zostawił Mystic Falls za sobą, a teraz Caroline zrobiłaby to samo. Chciała w końcu poczuć się wolna. Klaus ją rozumiał, znał ją lepiej, niż ktokolwiek, a blondynka nawet nie starała się być w jego towarzystwie, nie chciała, żeby ją poznał, ale Niklaus dobrze patrzył i obserwował. Znał jej każde myśli, mógł czytać z niej, jak z otwartej księgi. Mikaelson wiedział, że nie lubiła swojego ludzkiego życia, tak samo jak on. Oboje byli tacy sami, nie lubili być słabi, żałośni i bezradni, a jako ludzie tacy właśnie byli. Kochali swoją siłę, władzę, uwielbiali być nieśmiertelni.

Klaus Mikaelson był honorowy swojego słowa, gdy chodziło o Caroline. Sprawiłby, że wszystkie jego obietnice stałyby się prawdą i miał zamiar to dotrzymać w odpowiednim czasie. Mieszaniec przyrzekł jej, że już nigdy nie wróci do Mystic Falls, a ona go już nigdy nie zobaczyła po tych słowach i czasem żałowała, że ta obietnica istniała. Wyjechał do Nowego Orleanu i tam zaczął nowe życie, gdzie jej nie było, ale miał nadzieję, że pewnego dnia się zmieni, w końcu mieli całą wieczność. Na początku musiała zacząć własne życie, żeby później zacząć wspólne. Caroline miała w planach wyjechać do Nowego Jorku, gdzie osiedliłaby się, a może potem wyjechałaby w miejsce, gdzie od zawsze chciała. Wszystko zaczynała od początku.

Ostatnią rzeczą, którą wsadziła do bagażu, było zdjęcie jej zmarłej matki–Elizabeth Forbes. Caroline kochała ją z całym sercem, a po jej śmierci się załamała. Wszystko zaczęło tracić sens, a w takiej chwili najgorsze było, że była sama, a potem jej przyjaciele oskarżyli ją o zdradę. Wtedy nie wytrzymała i wygarnęła Elenie, co sądzi o niej. Katherine miała rację, mówiąc, że to Elena zawsze będzie na pierwszym miejscu. Wampirzyca wsadziła do bagażnika wszystko, co będzie jej potrzebne w nowym miejscu, a następnie odjechała, zostawiając wszystko za sobą. Czas rozpocząć nowe życie, pomyślała i przejechała obok tablicy ''Witamy w Mystic Falls''.

***

Było już po zmroku, gdy dotarła do Nowego Jorku, samochód zatrzymała pod małym motelem. Budynek nie wyglądał ładnie, brakowało niektórych liter z pełnej nazwy, ale Caroline to nie przeszkadzało. Natomiast w środku było przytulnie, recepcja była niewielka, stary stolik do kawy, dwa krzesła. Mała kanapa na przy ścianie, która było obklejona ładną tapetą i lada, za którą stał posiwiały mężczyzna, który najwyraźniej przysypiał. Nie było to nic dziwnego w jego wieku i tak dobrze się trzymał. Dziewczynie było szkoda budzić starszego mężczyznę, ale musiała się zameldować. Zadzwoniła dzwonkiem, który stał na ladzie, przy tym wybudzając pana z drzemki. Przywitała się kulturalnie z uśmiechem i wynajęła pokój, na który było ją stać. Zawsze mogła kogoś zahipnotyzować, ale sama znała to uczucie, gdy odbierano się wolę, dlatego wolała korzystać z tego jak najmniej. Kiedy już dostała klucz, udała się do pomieszczenia, gdzie spędziłaby kilka dni. Walizkę postawiła na łóżku i od razu zaczęła się rozpakowywać, wybierając ubrania, które ubrałaby na dzisiaj, w końcu chciała się zabawić, znaleźć dobrą imprezę i zapomnieć o wszystkim. Nie chciała już myśleć o wszystkim, co działo się w rodzinnym miasteczku. Przeszłość zostawiła w Mystic Falls i tak miało pozostać. W najbliższym czasie planowała wynająć mieszkanie.

Caroline postanowiła skorzystać z uroków Nowego Jorku i dlatego ubrała się w czarną sukienkę i w tym samym kolorze skórzaną kurtkę oraz botki na wysokim obcasie. Dzisiejszego wieczoru zamierzała zaszaleć, a wrócić miała nad ranem. Powinna korzystać z tego, że jest wiecznie młoda. Jej celem był najlepszy bar w tym mieście. Dzięki internetowi mogła sprawdzić, gdzie powinna się udać. Nowoczesne urządzenia ułatwiały zdecydowanie życie. Dziewczyna podeszła na początek kolejki, bo jak wpatrywała się w te tłumy, które się zebrały, to odechciałoby jej się wejść do środka, gdyby musiała czekać.

— Na koniec kolejki — powiedział mężczyzna, który był czarnym olbrzymem. Jego mięśnie były gigantyczne, aż robiło się niesmacznie. Nigdy nie zrozumiałaby, dlaczego faceci chcieliby takiej masy ciała, ale może chodziło o to, żeby ludzie się ich bali, a te tatuaże na jego skórze powodowały ciarki na plecach. Jasnowłosa pomyślała, że gdyby była człowiekiem, to wystraszyłaby się go, ale nie teraz, gdy była wampirem i dlatego spojrzała mu w oczy i zauroczyła. Z daleka wyglądać mogłoby, że dziewczyna wykorzystywała swoje atuty, żeby dostać się na imprezę.

— Chcę wejść do środka, a ty mnie grzecznie wpuścisz.

— Wpuszczę cię — odpowiedział nieobecny i pozwolił wampirzycy wejść do środka. Z uśmiechem podeszła do baru, gdzie zamówiła ulubiony alkohol, czyli whisky. Usiadła przy ladzie i wypiła po dwie szklanki, a następnie poszła tańczyć na parkiet. Czuła się wolna i już nic jej nie trzymało. Mogła robić, co chciała, a jej byli przyjaciele nie mogli nic dodać od siebie. Zostawiła wszystko za sobą, a teraz rozpoczynała nowe życie. Od tej chwili będzie mogła korzystać z pięknego życia wampira.

***

Katherine już prawie miała swoją ofiarę w garści, kiedy nagle przed jej oczami pojawiła się pewna blondynka, która zakłóciła jej w polowaniu. Była wściekła, że nie mogła się napić krwi, a w tej chwili miała ochotę zabić dziewczynę, która nagle się pojawiła.

— Caroline — wysyczała ze złością.

— Katherine – warknęła jasnowłosa. — Powiedziałabym, że miło cię widzieć, ale skłamałabym.

— I vive versa.

Humor Caroline się pogorszył, gdy tylko spotkała Katherine. Przypominała jej Elenę, co było bardzo denerwujące. Nienawidziła Eleny tak bardzo, że była gotowa zacząć bójkę z sobowtórem tylko dlatego, bo wyglądała jak jej dawna przyjaciółka. Kobiety rzuciły się na siebie, brunetka uderzyła młodą wampirzycę, ale Caroline nie była w tyle, bo szybko się opłaciła Katherine. Blondynka nie była taka słaba w walce z pięćsetletnią dziewczyną. Dobrze sobie radziła.

— Dlaczego musisz wyglądać jak głupia Elena? – zapytała jasnowłosa, tupiąc gniewnie nogą, a Katherine przestała toczyć z nią bitwę. Na te słowa uśmiechnęła się do blondynki wesoło.

— Ktoś tu przejrzał na oczy – odparła Katherine. — Jednak nie jesteś taka głupia, jak myślałam. Czy to twój naturalny kolor włosów?

Caroline i Katherine wkrótce po tym, jak na siebie wpadły, obie udały się do baru, gdzie zamówiły drinki i dobrze się bawiły w swoim towarzystwie. Cały czas ze sobą rozmawiały, śmiały się i poznawały siebie nawzajem. Okazało się, że nie były tak złe, jak druga myślała. Mogły się ze sobą dogadać. Wkrótce Katherine przyłączyła się do Caroline i obie udały się do Los Angeles, a potem były kolejne podróże i tak właśnie stali się dobrymi przyjaciółkami na zawsze. Miały inne charaktery, różniły się bardzo, ale obie siebie potrzebowali, żeby uzupełnić siebie nawzajem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro