07.| Wywołasz wilka z lasu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

London, 2022

Caroline była wściekła, kiedy się dowiedziała, co wczorajszej nocy się wydarzyło. Aż siedmiu niewinnych chłopaków stracili życie, a jej głównym podejrzanym był pierwotny. Za nim bracia przyjechali do miasta, to było spokojniej w jej okolicy, ale teraz znów się zaczyna to samo co w Mystic Falls. Klaus od zawsze był potworem, więc bez problemu mógł zabić każdego. On nie żałował swoich czynów. Nie liczył się z nikim.

Blondynka postanowiła poszukać mężczyznę w barach, więc dlatego wybrała najlepszy w mieście, który jest otwarty dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nie miała pewności, że tam znajdzie Klausa, ale miała nadzieję. Jeszcze za dawnych czasów wiedziała, że Niklaus często lubił przebywać w takich lokalach, pijąc ulubiony trunek. Liczyła, że intuicja jej nie zawiedzie.

Weszła do środka, a na jej szczęście zastała hybrydę, który siedział przy ladzie. Nie przejmował się niczym innym niż swoim alkoholem. Dziewczyna podeszła do niego i stanęła przy nim, zakładając ramiona pod biustem. Ciemnowłosy blondyn zaciekawiony spojrzał na nią i leniwie się uśmiechnął na jej widok. Zastanawiał się, jaki jest powód jej nagłego przyjścia, a widać było, że nie wygląda na zadowoloną.

– Witaj kochanie – powiedział Niklaus. – Miło cię widzieć.

– Nie mam nastroju do żartów – stwierdziła Caroline. – Przyznaj się, że zabiłeś wczoraj siedmiu młodych chłopaków.

– Chętnie przyznałbym się, ale nie miałem, kiedy tego zrobić – oznajmił. – Ale jednak chętnie zrobiłbym to na... Jak on miał? Lukas? David? A tak, Fabian! – Udał zachwyt, że przypomniał imię chłopaka, którego wczoraj zahipnotyzował.

– Jesteś potworem.

– To już wiem, kochanie – odparł Klaus. – Postaraj się mnie bardziej zaskoczyć.

– Jesteś nieznośny.

– To już też wiem – rzekł. – Kochanie, bardziej się postaraj.

– Jak mogłeś zabić tych wszystkich ludzi?

– Nikogo nie zabiłem – powiedział. – Byłem wczoraj trochę zajęty, żeby planować polowania na młodzież.

***

Na ulicach było pochmurnie, ale to już było normalne w Anglii. Katherine z uśmiechem szła po ulicy i wypatrywała się swojej ofiary. Miała na sobie niebieskie szpilki, prosto z Francji, skórzaną kurtkę, ciemne dżinsy oraz białą bluzkę na ramiączkach.

– Kogo moje piękne oczy widzą. – Katherine zatrzymała się w miejscu i powoli się odwróciła. – Widzę, że informacja o pobycie mojego brata w Londynie do ciebie nie dotarła.

– Rebeko, ależ dotarła – odparła brunetka. – Nawet złożył mi osobistą wizytę w mieszkaniu.

– Cud, że jeszcze cię nie rozszarpał – stwierdziła Rebeka. – Pewnie znowu uciekłaś lub zakochany Elijah ci pomógł.

– Już nie uciekam od pięciu lat – powiedziała Katerina. – Ucieczka mi się znudziła – dopowiedziała. – Klaus nie jest moim zagrożeniem, a gdyby nawet spróbowałby mi coś zrobić, to straciłby kogoś, kogo bardzo ceni.

– Nie masz nic na mojego brata – oznajmiła blondynka. – Będziesz coś kombinować, to obiecuję, że sama cię zabiję.

***

Blondynka weszła do mieszkania, a w środku zastała swoją przyjaciółkę, która malowała paznokcie.

– Wróciłam – powiedziała Caroline. – Mam doszyć dzisiejszego dnia.

– Ja tak samo – stwierdziła Kath. – Nie zgadniesz, kto przybył do miasta.

– Kto?

– Kolejny pierwotny – wyznała. – Rebeka – dopowiedziała.

– Czy raz nie może być chociaż spokojnie? – spytała się panna Forbes, która już zaczynała mieć doszyć pierwotnych. Jak nie Klaus i Elijah, to jeszcze Rebeka. Chyba nigdy się od nich nie uwolni, a do tego jej ciało w dziwny sposób reagowało na Niklausa. Sama nie wiedziała dlaczego, ale już w Mystic Falls ją ciągnęło do tego potwora.

– Caroline, życie wampira nigdy nie jest spokojne – oznajmiła Kat i objęła przyjaciółkę. – W naszym życiu nigdy nie będzie ani grama spokoju. Mamy całą wieczność, ale to nigdy nie będzie spokojnie. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał ten spokój zniszczyć, a pierwotni nie są naszym zagrożeniem w tej chwili. Ciesz się, że teraz nikt nie czai na twoje życie.

– Nawet nie wspominaj, bo wywołasz wilka z lasu.

***

Niklaus wszedł do swojej rezydencji cały zdenerwowany. Był wściekły na swoją siostrę, która jest bezmyślna. Zabiła aż siedmiu chłopaków, ale nie pomyślała, żeby ciała jakoś ukryć, tym też naraziło, że ludzie mogą się dowiedzieć o wampirach.

– Rebeko, czy ty nie możesz raz zacząć myśleć? – krzyknął Klaus, widząc blondynkę, która siedziała w fotelu. – Już zaczęłaś rozrabiać! Chyba powinienem ci pokazać, jak wygląda sztyletowanie.

– Nik, nie masz przy sobie sztyletów – przypomniała mu pierwotna. – Zostały w Nowym Orleanie.

– Chcesz ściągnąć na naszą rodzinę nieszczęście? – zapytał się podenerwowany Niklaus. – Ludzie nie mogą się dowiedzieć o istnieniu wampirów, ale ty najwyżej myślisz inaczej, jeśli mordujesz aż siedmiu ludzi i nawet po sobie nie posprzątałaś.

– Nik, nie przesadzaj już tak – oznajmiła dziewczyna. – To tylko nic nieznaczący ludzie.

– Ale nie musiałaś siać paniki w Londynie.

***

Słychać było tylko szum przezroczystej cieczy oraz muzykę, którą włączyła sobie Katherine. Caroline brała prysznic, aż nagle zamiast wody, zaczęła lecieć krew. Kobieta krzyknęła i przerażona wyszła spod prysznica. Owinęła się ręcznikiem i spojrzała na czerwony napis na lustrze.

– Caroline, wszystko w porządku? – zapytała się Kath, która weszła do środka.

– Nic nie jest w porządku – wyznała Caro. – Miałaś rację, że nasze życie nie może być spokojne – dodała, wpatrując się napis: ''Mary Robinson za niedługo powróci''.

– Co ty masz na plecach? – zapytała się przyjaciółka, która zauważyła na kręgosłupie dziwne otwory, jakby ktoś przed chwilą poprzebijał jej skórę.

– Nie wiem – oznajmiła jasnowłosa, przyglądając się swoim plecom w lusterku. – Ale wiem, że będziemy musiały się zmierzyć z jakąś Mary Robinson.

Żadna nie wiedziała, kim jest kobieta, ale jak najprędzej musiały się tego dowiedzieć, zanim ona się pojawi.

– Care, będziesz musiała zadzwonić do Klausa – zaleciła Katherine. – Myślę, że to najlepsze rozwiązanie.

– Nie, Kath. – Caroline nie zgadzała się pomysłem przyjaciółki. – Same sobie poradzimy.

********

Hejka <3

Jak tam wam mijają wakacje? Zazdroszczę wam xD

Oglądałam dzisiaj finałowy odcinek TO 

Szczerze się popłakałam, kiedy rodzina Mikaelson musiała siebie opuścić na wieki. Czym jest wieczność bez rodziny? :(

Wiedźmy są złe! Okropne! To zawsze wina wiedź xD

Zapraszam do komentowania :) To bardziej motywuje do pisania ^^

Pozdrawiam

Mrs_Blanco_Styles <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro