25.| Nadzieja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nowy Orlean, 2022

Caroline stała w czarnej sukience, kiedy ponownie ciało jej matki zostało pochowane na cmentarzu, ale tym razem w Nowym Orleanie. Miała przy sobie ludzi, których uważała za rodzinę. Byli dla niej ważni, czuła się częścią rodziny. Katherine stała obok i spierała swoją przyjaciółkę, a przynajmniej się starała. Nigdy nie doświadczyła tego i nie miała pojęcia, co powinno się zrobić, ale mimo wszystko była tam dla przyjaciółki. Caroline dużo dla niej znaczyła i była wdzięczna, że ją miała. Przez chwilę się nawet bała, że jak zjawi się Elena, to młoda wampirzyca może ją porzucić, ale tak się nie stało. Ich więź była silniejsza niż stara przyjaźń z Gilbert.

Blondynka wpatrywała się, gdy trumna zanurzyła się w ziemi. Starała się nie płakać, ale w końcu łzy wyszły na wierzch. Nie potrafiła ich powstrzymać, gdy przypominała sobie ostatnie dni, które spędziła z matką. Mimo wszystko cieszyła się z tych dni, które mogła wykorzystać dla rodzicielki. Były jak dar od nieba. 

Była wdzięczna, że miała swoich bliskich przy sobie, a w tym Klausa, którego nauczyła się kochać. Dużo dla niej znaczył, nie wyobrażała od tego życia bez niego i jego rodziny, która stała się także jej. Zaprzyjaźniła się z Rebeką, co zaskoczyło Forbes, że mogły obie znaleźć wspólny język, ale te wszystkie dni, odkąd Klaus i Elijah przylecieli do Londynu, te dni sprawiły, że stały się sobie bliskie. Nawet Kath polubiła siostrę Mikaelson, co było wielkim zaskoczeniem. Kol stał się dla Caroline jej głupkowatym bratem, z którym od czasu do czasu potrafiła się wygłupiać. Polubiła jego poczucie humoru, gdy opowiadał swoje żarty. Dzieli nawet pasję do tej samej muzyki. W Elijah'y doceniała jego spokój i szlachetność. Zawsze potrafił spokojnie myśleć, gdy coś się działo. Nawet polubiła Freyę, którą dawała czasem dobre rady. Dobrze było porozmawiać z kimś, kto nie miał kłów. Natomiast w Klausie pokochała jego oddanie, gdy chodziło o nią. Była jego pierwszym wyborem, zawsze była tylko ona. Kochała to, że był zdolny na nią czekać, mimo że to mogło trwać wieki, ale Niklaus był do tego gotowy. Uwielbiała w nim także, jego oddanie do sztuki. Od zawsze podobały jej się jego obrazy, ale przede wszystkim, lubiła to, że tak bardzo dbał o swoje rodzeństwo, dla którego mógł zrobić każdą rzecz. To go wyróżniało, że kochał ich, mimo że nigdy się nie przyznawał, ale ona znała prawdę. Widziała w nim dobroć, mimo że on uważał się za demona, ale blondynka ujrzała w nim światło, które kazało jej go pokochać. Wcześniej starałaby się go odpychać, ale nauczyła się, że warto dać innym szansę. Katherine dała, a teraz są najlepszymi przyjaciółkami. Miała swoją rodzinę z ludzi, których kiedyś uważała za wrogów.

– Mamo, powinnaś leżeć w łóżku. – Caroline podeszła do swojej matki, która wyszła z pokoju. Spojrzała na rodzicielkę, jakby właśnie nakryła ją na czymś niedobrym, ale po chwili uśmiechnęła się, gdy tylko ujrzała kobietę, którą tak bardzo kochała.

– Skarbie, wiem, że martwisz się o mnie, ale nie musisz. Potrafię sama się zająć sobą – wyznała Liz. – Siedzenie w czterech ścianach doprowadza mnie do szaleństwa. Muszę, chociaż na chwilę wyjść odetchnąć świeżym powietrzem – dodała szeryf, dotykając ramienia córki. – Potowarzysz mi? Chciałabym spędzić ostatnie dni życia z córką.

– Mamo, nie umrzesz. Nie pozwolę, żeby to się po raz długi wydarzyło – oznajmiła Caroline, marszcząc brwi, gdy tylko usłyszała o tym, że po raz drugi może ją stracić. – Znajdę sposób, żeby cię z tego uwolnić.

– Skarbie, wiem, że chcesz zrobić wszystko, co najlepsze, ale raz już umarłam. Druga śmierć mnie nie przeraża, gdy wiem, że nie jesteś sama. Dasz sobie radę, już dałaś, w końcu masz to po mnie. – Elizabeth z czułością spojrzała na córkę, z której była tak bardzo dumna. – Mam ochotę wyjść z tego domu. I sądzę, że nawet nie muszę cię pytać, czy potowarzyszysz ze mną, bo i tak pójdziesz ze mną, żeby mieć na mnie oko.

Caroline się zaśmiała, ale jej matka miała rację.

– Doskonale zdajesz sobie sprawę, że nie pozwolę ci samej wyjść, więc chodźmy do ogrodu. – Obie skierowały się do wspomnianego miejsca. – Jest taki piękny, aż dziwne, że w tym domu mieszkają same wampiry, ale ogród mają przepiękny. Sądzę, że ci się spodoba.

Caroline i Elizabeth usiadły na ławce. Przez chwilę była przyjemna cisza, ale Liz postanowiła ją przerwać:

– Czy zdaje mi się, czy czujesz się w tym miejscu jak w domu?

Caroline zaskoczona spojrzała na rodzicielkę. Nie spodziewała się takiego pytania.

– Nowy Orlean jest piękny – odparła blondynka. – Można to miejsce w jakiś sposób pokochać.

– Tutaj nie chodzi o Nowy Orlean, skarbie. Miejsce nie sprawia, że czujesz się jak w domu, tylko ludzie, którzy cię otaczają. – Elizabeth dotknęła ręki córki, kiedy kontynuowała swoją wypowiedź. – Byłam zaskoczona, kiedy usłyszałam, że Katherine jest twoją przyjaciółką. Zabiła cię, nigdy nie przypuszczałabym, że będziesz się z nią dogadywać, a tu proszę, jesteście przyjaciółkami. 

– Katherine na pierwszy rzut oka, może nie jest taka wspaniała, ale jeśli ją bliżej poznasz, możesz dostać coś pięknego. Nie wyobrażam sobie życia bez Kath. Pomogła mi się pozbierać, gdy opuściłam Mystic Falls. Stała się moją rodziną. Była przy mnie, kiedy czułam się taka samotna po twojej śmierci. Pomogła mi, a ja też jej pomogłam.

– Od zawsze widziałaś dobro w ludziach, nawet w tych, którzy sami w siebie zwątpili – stwierdziła pani Forbes. – W filmach czasem nie każdy bandyta jest bandytą, tylko jest źle przedstawiony. Źle jest opowiedziana jego historia.

– To ma jakiś sens.

– Kochasz Klausa? – zapytała.

– Nie, mamo, ja nie – odpowiedziała zestresowana Caroline. Zaczęła się jąkać, żeby tylko wydusić siebie, ale czuła się źle, gdy tylko wypowiedziała trzy krótkie wyrazowe słowo. Bo przecież nie kochała Klausa, więc dlaczego czuła, że serce jej się rozpada?

– Caroline, nie musisz się niczego obawiać. Miłość do niego nie jest taka zła, jak ci się wydaje. Nie musisz czuć się winna, że coś do niego czujesz. Musisz słuchać głosu swojego serca, skarbie. Czasem, żeby być szczęśliwym, trzeba to szczęście chwytać garściami.

Caroline została otulona przez mężczyznę, którego kochała. Nie mogła pojąć, jak kilka tygodni, mogło zmienić jej życie. Była szczęśliwa, gdy tylko pomyślała, że ma nową rodzinę. Pokochała ich, zdobyli jej serce. Nigdy nie zapomni o słowach jej matki, które pomogły jej zrozumieć swoje uczucia. Nie czuła się źle, że pokochała Nowy Orlean, a szczególności ludzi, którzy ją otaczali. 

– Kochanie, ból kiedyś przeminie, obiecuję, że to z czasem zniknie. Pamiętaj, że nie jesteś sama – szepnął Klaus do jej ucha, gdy ujrzał jej twarz we łzach. – Będę przy tobie, jeśli tego potrzebujesz. Dla ciebie zrobię wszystko.

Te krótkie słowa sprawiły, że jej stan się polepszył. Była wdzięczna, że mogła mieć w nim wsparcie, że był tam dla niej. Zrozumiała swoje uczucia do Niklausa.

Ceremonia się skończyła, wtedy podszedł Damon, który spojrzał niezręcznie na Klausa, a potem na blondynkę.

– Zostawię was samych, jakby co, jestem niedaleko – odparł mieszaniec, a kiedy miał już odejść, pocałował ją w czubek głowy, co sprawiło, że Caroline poczuła ciepło w swoim sercu. – Jeśli czegoś spróbujesz, wtedy cię zabiję, Salvatore.

– Nic mi nie będzie, Niklaus – odparła, pierwszy raz wymawiając jego pełne imię. Klaus na początku był zaskoczony, ale nie pokazał tego. Uśmiechnął się, a ona dostrzegła iskry szczęścia w jego oczach.

Klaus odszedł, a Damon zaczął mówić:

– Blondi, wyrazy współczucia. Naprawdę jest mi przykro. Twoja mama była moją przyjaciółką. Bardzo ją lubiłem, mimo że czasem doprowadzała mnie do szaleństwa, ale właśnie na tym polegała nasza przyjaźń. Ja mówiłem jakieś śmieszne gadki, a Liz miała ochotę strzelić mi kulką prosto w głowę. – Damon stanął przed blondynką, szczerze składając kondolencje. Liz była jego przyjaciółką, a ponowna śmierć była tak samo bolesna, jak poprzednia. Na szczęście, zanim umarła, mógł z nią porozmawiać. – Rozmawiałem z Liz, zanim odeszła. Powiedziała, żebyś się nie obwiniała, bo to nie twoja wina. Kazała ci przekazać, że cię kocha i jest dumna, że mogła mieć cię za córkę. Kazała mi przekazać ci list, który napisała dla ciebie – powiedział Salvatore, wręczając jej kopertę, którą dostał od Elizabeth. – Nie musisz się już martwić o Elenę. Wróciła do Mystic Falls.

Caroline zaskoczył fakt, że Elena postanowiła sobie odpuścić i wrócić do rodzinnego miasteczka. Twierdziła, że chce odzyskać swoją przyjaciółkę, a tak łatwo się poddała. Blondynka wiedziała, że jej próby były nic nieznaczące. Nie była na tyle głupia, żeby ponownie uwierzyć w słowa panny Gilbert.

– Nie wróciłeś z nią? – spytała Caroline, pamiętając czasy, kiedy Damon tak bardzo kochał sobowtóra, przynajmniej tak było pięć lat temu, gdy Forbes opuszczała Mystic Falls. Minęło trochę czasu, a blondynka już nie była wtajemniczona w życie jej starych przyjaciół.

– Nie, już nie jesteśmy razem. Zrozumiałem, że nasz związek przestał mieć znaczenie. To już nie było to samo. Zostanę w Nowym Orleanie, Stefan sobie beze mnie nie poradzi. Nie mów mu tego, ale dobrze mieć młodszego brata przy sobie. Mam nadzieję, że moja obecność nie będzie ci przeszkadzać – odparł, a następnie udał się do brata. Damon wybrał swojego brata ponad Elenę. To było już coś. 

Caroline pomyślała o słowach Damona, które do niej zaczęły docierać. Postanowiła w nie uwierzyć, nie musiała się o nic obwiniać. I jakiś sposób cieszyło ją, że może odzyskać przyjaciela, którym jest Damon. Mogła mu nawet wybaczyć. Szczerze powiedziawszy, brakowało jej jego sprośnych i nieodpowiednich komentarzy.

Caroline wpatrywała się w kopertę w swoich dłoniach, wciąż myśląc o matce. Nie zauważyła, gdy podeszła do niej Bonnie.

– Tak mi przykro z powodu twojej mamy, Caro –  oznajmiła Bonnie, gdy tylko podeszła do starej przyjaciółki. – Wiem, że już się nie przyjaźnimy. Chciałabym to naprawić, jeśli mi na to pozwolisz, a jak nie, to wrócę do Mystic Falls.

Blondynka przypomniała sobie o słowach Damona i o tym, że Elena wróciła do miasteczka. Sądziła, że Bonnie razem z nią pojechała, a jednak została w Nowym Orleanie.

– Damon powiedział, że Elena wróciła do Mystic Falls. Sądziłam, że pojechałaś z nią. W końcu Elena była twoją przyjaciółką. Dlaczego tutaj jesteś? – spytała Caroline z ciekawości. Bonnie i Elena były przyjaciółkami, a Caroline sądziła, że Bennett wybierze Gilbert na pierwszym miejscu. Gdy Caroline jeszcze przyjaźniła się z nimi, to Elena i Bonnie były bliżej ze sobą, niż z blondynką.

– Jestem tutaj dla ciebie, mimo że pewnie mnie tutaj nie chcesz, ale się przyjaźniłyśmy. Ciężko jest zapomnieć o przyjaźni, która trwała od najmłodszych lat. Przez pięć lat, gdy ciebie nie było, myślałam o tobie, zastanawiałam się, gdzie jesteś. Mogłam cię odnaleźć, ale uznałam, że potrzebujesz czasu. Jeśli byłabyś gotowa, wróciłabyś do Mystic Falls. – Bonnie przetarła ręce, gdy tylko próbowała wyjaśnić, ale to było trudne, kiedy nie wiedziała, jakich słów powinna użyć. – Elena się zmieniła, nigdy nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego. Chciałam wierzyć, że wciąż jest taka sama, ale zrozumiałam w Nowym Orleanie, że to nie Elena, którą znałyśmy. Życie wampira ją zmieniło. Myślałam, że ona tak samo, jak ja, chce cię odzyskać, ale ona dążyła do tego, żeby wszystko było po staremu. Nie mogła zrozumieć, że nic już nie mogło być takie same, że masz nowych ludzi, którzy cię otaczają. Na początku było mi ciężko się pogodzić, że Katherine i pierwotni stali dla ciebie bliscy, ale zdałam sobie sprawę, że jeśli chcę, żebyśmy znowu były przyjaciółkami, to musiałam pogodzić się z tym, że masz nowych ludzi, których kochasz. – Caroline zaskoczyła wypowiedź wiedźmy, ale ucieszyła się z tych krótkich słów. – Tęskniłam za tobą. Nie było dnia, żebym nie myślała o tobie. Co jakiś czas, sprawdzałam magią, czy żyjesz. Musiałam mieć pewność, że jesteś żywa.

Bonnie nie spodziewała się uścisku od blondynki i była zaskoczona, gdy wampirzyca objęła ją rękami, ale poczuła ulgę, że istniała szansa na odzyskanie przyjaciela.

– Bonnie, też tęskniłam za tobą. Cieszę się, że jesteś tutaj dla mnie – wyznała Caroline, gdy tylko oddaliła się od brunetki. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, który wiedźma odwzajemniła. – Może jest dla nas jeszcze nadzieja.

***

Skoro już za niedługo koniec tego opowiadania, to zaczęłam brać się za nowe. Powoli piszę, żeby mieć zapas. Mogę wam pokazać okładkę do nowego opowiadania.

*Opis*

Nigdy nie pokazywał swoich uczuć przed nikim. Ukrywał je w samotności, malując obrazy, które powodowały mu ból. Tęsknił za nią, codziennie o niej marzył, a jedynie mógł ją widzieć w swoich portretach. Zawsze ukrywał swoje malunki, które przedstawiały blondynkę. Nikomu ich nie pokazał, czekał aż ona pojawi się w Nowym Orleanie, ale nie spodziewał się, że tak szybko się to stanie. Kiedy Aurora odkrywa kolekcje Klausa, które przedstawiają Caroline, od razu wyrusza, żeby się pozbyć zagrożenia, jakim jest młoda wampirzyca.

        Na górze róże,

        Na dole fiołki.

        Zginie ta,

        Która serce Twe ma.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro