28.| Dobranoc, Caroline

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Caroline skierowała się do kuchni, gdzie zastała swoją najlepszą przyjaciółką i pierwotnego. Para całowała się w intymny sposób. Katherine siedziała na stole, a ręce Elijah'y były położone na jej pośladkach. Blondynka zaczerwieniła się, gdy tylko weszła w nieodpowiednim czasie. Nie chciała ujrzeć brunetki prawie uprawiającej seks z bratem Klausa.

– Przepraszam! – powiedziała zażenowana. Elijah szybko się uwolnił od Pierce, poprawiając krawat, ale to było na marne, gdy cały garnitur był w nieidealnym stanie. Spojrzał na Caroline i oboje nie wiedzieli, kto jest bardziej zawstydzony. Mężczyzna szybko wyszedł z pomieszczenia, mówiąc, że musi coś załatwić.

– Zawstydziłaś mi mężczyznę – powiedziała Kath, zeskakując z mebla. – Ledwo go namówiłam na seks gdzieś indziej niż sypialnia.

– Wybacz, Kath, przepraszam, że przerwałam, możecie kontynuować – odparła, wyciągając z lodówki dwie torebki krwi i wycofała się, podnosząc do góry ręce, jakby Katherine była zwierzęciem, które ma się na nią rzucić.

– Łatwo możesz powiedzieć, zawstydziłaś go. Nie zobaczę go aż do wieczora.

Caroline wyszła z kuchni, żeby wrócić do sypialni Klausa. Ostatnio spędzała tam dużo czasu. Miała własny pokój, ale lubiła z nim zasypiać i budzić. To było wspaniałe uczucie, gdy pierwsze co ujrzała, to on. Uwielbiała go oglądać, gdy spał. Wyglądał wtedy tak pogodnie, jakby nie miał tysiąc lat na karku. Jakby nigdy nie miał żadnych problemów. Kochała go, zakochała się w nim tak bardzo, że nawet nie wiedziała, kiedy to się zaczęło. To przyszło z czasem, a Caroline nie żałowała, że związała się z człowiekiem, którego bali się wszyscy, ale nie ona. Nigdy nie była nim przerażona, może na początku, ale potem go poznała i pokochała. Bardziej przerażały ją własne uczucia.

Dotarła do pomieszczenia, gdzie był pierwotny. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Miała na sobie tylko satynową koszulę nocną. Podeszła do łóżka, gdzie czekał na nią Klaus, uśmiechając się na jej widok.

– Chyba zawstydziłam Elijah'ę – powiedziała Caroline, gdy tylko podała krew partnerowi. Zaczęła pić swoją, spoglądając na hybrydę.

– Słyszałem, kochanie. – Zaśmiał się Niklaus. – Elijah unika wstydliwych sytuacji, dlatego możemy się go spodziewać dopiero wieczorem.

Usta Klausa wylądowały między jej szyją a obojczykiem. Caroline odchyliła głowę do tyłu, uwielbia, gdy tak ją całował. Mogłaby się zatracić jego pocałunkami przez wieczność, a nigdy nie miałaby dość. Ich mały moment przerwała poduszka, która wylądowała na jej głowie. Zaskoczona spojrzała na nowego towarzysza i jęknęła, widząc Katherine. Brunetka opierała rękę na biodrze, uważnie spoglądając na blondynkę, która nie była zadowolona.

– Skoro spłoszyłaś mi rozrywkę, idziemy na zakupy. Koniecznie potrzebuję nowych butów — powiedziała Kath, przez co Caroline zajęczała głośniej, odchylając głowę do tyłu. Nie chciała jeszcze wychodzić z łóżka.

– Zabiję cię za dziesięć sekund, jeśli nie opuścisz tego pokoju – warknął Klaus, ale Katherine go zignorowała, patrząc uważnie na blondynkę, kiedy w tle słychać było obliczanie mieszańca. Uciekała przed nim przez pięćset lat, teraz się go nie bała, a Katherine wiedziała, że Klaus nic jej nie może zrobić ze względu na Elijah'ę i Caroline.

– Dobrze, pójdę! – oznajmiła Forbes, podnosząc się z łóżka. Nie chciała też, żeby Klaus zamordował brunetkę, ale też podobał się jej dzień na zakupach. Katherine z zadowoleniem opuściła sypialnię, kierując się do salonu, gdzie miała zamiar poczekać na przyjaciółkę.

***

Caroline dołączyła do salonu, gdzie czekała Katherine i Rebekah. Pierwotna blondynka wstała, gdy tylko zauważyła wampirzycę. Mikaelson postanowiła dołączyć do dwóch dziewczyn, w końcu kochała zakupy tak bardzo, że mogłaby się z nimi ożenić.

– Wreszcie, myślałam, że umrę z nudów – powiedziała Bekah.

– Nawet gdybyś chciała, nie umrzesz – odparła brunetka, uśmiechając się wrednie.

Katherine była ubrana w czerwoną podkoszulkę, czarne dżinsy i jak zwykle szpilki, które były znakiem rozpoznawczym Pierce. Kochała swoje buty, zawsze musiała mieć z limitowanej edycji, można było powiedzieć, że miała do nich słabość. Lepiej się w nich poruszała niż w trampkach. Nienawidziła płaskiej podeszwy. Rebekah miała na sobie białą bluzkę, niebieskie spodnie i buty na koturnie, a Caroline włożyła żółtą sukienkę z kataną i sandałkami na koturnie.

Katherine, Rebekah i Caroline wyszły z domu, żeby udać się do sklepu z ubraniami. Stanęły w każdym butiku, zakupując wszystko, co wpadło im w oczy. W połowie swojej wyprawy dostała wiadomość od Klausa, pytając, czy będzie miała wolny wieczór dla niego. Wampirzyca przygryzła wargę, odpisując, że po zakupach jest cała jego. Teraz miała nowy cel; znaleźć sukienkę na randkę z Niklausem.

— Dziewczyny, muszę znaleźć sukienkę na randkę z Klausem — powiedziała Caroline, spoglądając na przyjaciółki.

— Znajdziemy ci taką kieckę, że Klaus będzie chciał ją rozerwać od razu — oznajmiła Katherine z złośliwym uśmiechem.

— Nie chciałam o tym słyszeć, on jest moim bratem — odparła Rebekah, marszcząc brwi z niesmakiem. 

— Nic się nie zmieniło ze Stefanem? — spytała Caroline, spoglądając na Rebekę, która tylko pokręciła głową. Od kilku dni pierwotną męczył wampir, w którym była zakochana. Nic nie wskazywało, że mógłby się ponownie zakochać w blondynce.

— On chyba już nie będzie czuł tego samego, co w latach dwudziestych. Myślę, że wciąż kocha Elenę.

— Nie wspominać o tym sobowtórze. Mam ochotę wymiotować, gdy słyszę to imię — wyznała Kath, udając chorobę, o której wspomniała. — Jedynie chcę słyszeć o jednym sobowtórze; Katherine Pierce.

Caroline się zaśmiała, obejmując przyjaciółkę ramieniem.

— Jesteś moim ulubionym sobowtórem, w sumie to jedynym, którego tak bardzo kocham.

— I tak ma pozostać — zagroziła rozbawiona Kath, wskazując palcem.

— Kocham was obie — wyznała Caroline, spoglądając na Rebekę z uśmiechem — a teraz poszukajmy mi sukienki. Muszę wyglądać zjawiskowo, jeśli chcę pozostać ostatnią miłością Klausa.

***

Caroline przyszykowała się w swoim pokoju. Ubrała na siebie czarną sukienkę z długimi rękawami z kółkami po boku jej figury, które pokazywały jej mleczne ciało. Ubranie sięgało do połowy ud, pokazując piękne długie nogi, na których miała szpilki w tym samym kolorze. Usta pomalowała na czerwono jak krew.

Wcześniej na swoim łóżku znalazła diamentowy naszyjnik, który bardzo jej się podobał. Klaus musiał to tam umieścić, gdy jej nie było. Katherine zapięła biżuterię na jej szyi.

— Jestem pewna, że jak cię zobaczy, to następną biżuterię, jaką ci da, będzie pierścionek zaręczynowy — powiedziała Rebekah, uśmiechając się zadowoleniem z wyglądu, który wszystkie trzy uzyskały. — Teraz idź, zanim mój brat się zniecierpliwi i odbierze cię z posiadłości — dodała, popychając dziewczynę w stronę drzwi.

Blondynka wyszła z pokoju, gdzie usłyszała gwizdy od Kola i Damona, którzy zalegali z kanapą i nadużywali z barku z alkoholem. Jedynie przewróciła oczami na ich dziecinadę, omijając ich, żeby wyjść z posiadłości. Skierowała się w stronę, gdzie Klaus na nią czekał. Nie mogła się doczekać, żeby zobaczyć, gdzie zabierze ją mieszaniec, ale wiedziała, że to będzie wyjątkowe. 

— Dobranoc, Caroline. — Usłyszała, zanim poczuła, że ktoś skręcił jej kark. Jej ciało wylądowało na chodniku, kiedy nad nią unosiła się pewna postać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro