30.| Wiedźmy to suki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Caroline otworzyła oczy i chcąc potrzeć od razu bolący kark, ale nie mogła, gdy jej ręce były uwiezione łańcuchami. Spanikowała, szybko dochodząc do siebie i zauważając, w jakiej była w sytuacji. Próbowała rozerwać liny, ale to było daremne, brakowało jej krwi i mogła stwierdzić, że podali jej do organizmu werbeny.

— Próbowałem, nie wyrwiesz ich. — Usłyszała obok siebie znajomy głos, więc podniosła głowę i zaskoczeniem ujrzała Elijah'ę. Skoro on nie mógł, to tym bardziej ona była bezsilna. — Czy wszystko w porządku?

Skupiła się na jego pytaniu, zanim powoli kiwnęła głową. Oprócz osłabienia przez werbenę i braku krwi, to nic jej nie było.

— Jestem w porządku, a ty?

— Nic mi nie jest.

Rozejrzała się po otoczeniu, wyglądało jak stara zaniedbana piwnicy, a Caroline przeszły dreszcze, gdy zauważyła trutkę dla gryzoni i mimo że była wampirem, szczury wciąż przyprawiały ją o mdłości. W jej oczy rzuciła się nieprzytomna dziewczyna, od razu zaczęła się martwić o Bonnie. Caroline chciała od razu sprawdzić, czy z Bonnie było okej, ale nie mogła przez uwięzienie.

— Bonnie! — krzyknęła zmartwiona Caroline. W ich sytuacji chciała jak najszybciej dotrzeć do przyjaciółki i upewnić się, że z czarownicą nic nie było złego. — Jak długo już tu jest? — zapytała, wracając spojrzeniem na brata Klausa.

— Kilka godzin, około trzech lub czterech — wyznał. Jako pierwotny, szybciej się regenerował, niż zwykły wampir, dlatego to on pierwszy się obudził. — Czy pamiętasz, co się wydarzyło?

— Nie bardzo. Byłam umówiona z Klausem, ale nigdy nie dotarłam na spotkanie, bo ktoś skręcił mi kark, zanim mogłam zauważyć, kto to był — odpowiedziała na pytanie. — Czy wiesz, kto stoi za tym wszystkim?

— Esther jest za wszystko odpowiedzialna.

Caroline sapnęła, słysząc imię pierwotnej wiedźmy. Ostatnim razem widziała ją w Mystic Falls, po tysiącach latach śmierci, obudziła się i próbowała zabić swoje dzieci, ale jej się to nie udało. Na szczęście szybko ją zabito, ale najwyraźniej kobieta nie lubiła się poddawać, jeśli chodziło na naprawianie swojego błędu.

***

— Dlaczego jeszcze nic nie masz?! — krzyknął Klaus, chodząc cały czas po pokoju, podczas gdy Freya wykonywała zaklęcie, żeby zlokalizować Caroline lub z któryś z zaginionych.

— Matka musiała rzucić zaklęcie maskujące — odpowiedziała blondynka, spoglądając na Niklausa, wcale nie wzruszona jego gniewem. Już zdążyła się przyzwyczaić do nastrojów brata.

— Czy nie możesz tego jakoś zdjąć? — zapytał Damon.

— Nie, tylko Esther może zdjąć zaklęcie, dobrowolnie lub ktoś zabija ją.

— W takim razie musimy ponownie zabić mamuśkę — odparł Kol, a w ręce trzymał kij bejsbolowy z ilościami krwi, których nie dało się wyczyścić. — Zagrajmy w bejsbol.

— Najpierw musimy wiedzieć, gdzie ta suka jest — wyznała Katherine, siedząc po turecku na kanapie i spoglądając na resztę mieszkańców i kilku wampirów, których brunetka nawet nie znała, ale nie obchodziło jej to za bardzo. Jeśli Klaus wpuścił ich do domu i dzielił się informacjami, które można użyć, to nie było się czym martwić. — Jeśli spadnie mojemu chłopakowi jeden włos z głowy, zabiję ją.

Mimo sytuacji Rebekah i Kol zachichotali.

— Lijah wpadłby na zawał, gdyby usłyszał, jak został nazwany tytułem dwudziestego pierwszego wieku — powiedziała Bekah ze złośliwym uśmiechem.

— Nazywałam go gorzej.

— Pewnie tatusiem. — Zachichotał Kol dla żartów, ale wkrótce jego uśmiech zniknął, kiedy Pierce oblizała językiem górną wargę i kciukiem wytarła.

— Raz lub dwa podczas...

— Zamknij się! Nie chcę tego słyszeć — krzyknęła Rebekah, ale było za późno, bo Katherine dopowiedziała słowo zaczynające się na s, a kończące eks.

— Jesteś bez wstydu — wyznała pierwotna blondynka. Nie mogła uwierzyć, że powoli zaczęła się zaprzyjaźniać z Katherine. Pragnęła mieć znowu przy sobie Caroline, która potrafiła wpływać na dobre zachowanie brunetki, ale nawet ona była bezsilna w niektórych sytuacjach. Sobowtór od zawsze była bezwstydna i mówiła wszystko, bez zastanowienia.

— Czy możecie przestać? — Klaus warknął, spoglądając na sobowtóra i rodzeństwo. W tej chwili zastanawiał się, dlaczego Esther nie mogła zabrać ze sobą Kola lub Rebeki, a zostawić Elijah'ę. Ta dwójka razem sprawiała, że miał ochotę wsadzić w nich sztylety, żeby w końcu mógłby być spokój. — Czy nie możesz złamać zaklęcia maskującego? — zwrócił się do Freyi ponownie.

— Będę próbować, ale to będzie trudne. Esther jest silną czarownicą.

— Czy nie jesteś od niej silniejsza? — zapytał Damon, marszcząc brwi. Jak dla niego, było bardzo silną czarownicą i doświadczył to na własnej osobie. Jej tętniaki mózgu mogłyby zabić, gdyby nie był wampirem. Nie chciał nigdy ich doświadczać, ale wiedział, że pewnie wiele razy się powtórzą. Czasem nie może się powstrzymać, ale zawsze warto było przeżywać ból.

— Ja i Esther jesteśmy na równi, tak można powiedzieć. To może być trudne, żeby złamać jej zaklęcie.

Po wypowiedzi Freya opuściła pokój i udała się do innego pomieszczenia, gdzie mogłaby mieć spokój.

— Zabiję matkę! — warknął Klaus, uderzając ręką o ścianę, robiąc już kolejną dziurę. Według Rebeki to była jedenasta, tak, liczyła.

***

Drzwi się otworzyły. Caroline zamrugała oczami, przyzwyczajając się do naturalne światła, niż stara żarówka, która dawała marne oświetlenie. W przejściu pojawiła się blondynka, którą każdy w pomieszczeniu znał.

— Widzę, że już nikt nie śpi — wyznała, zerkając na syna i dwie kobiety, które były przytomne. Bonnie się obudziła jakieś kilka minut wcześniej, wciąż ją bolała głowa i wszystkie inne części ciało. W tej chwili żałowała, że nie miała takich zdolności, jak wampiry do leczenia siebie.

— Czego chcesz matko? — Elijah przemówił, spoglądając na pierwotną wiedźmę. — Czy znowu przybyłaś, żeby zabić swoje dzieci?

— Och, Elijah, mój synu. — Podeszła do niego bliżej i dotknęła jego policzka. — Nie chcę śmierci moich dzieci, chcę tylko ich odkupienia.

— Odkupienia? — Caroline prychnęła.

— Wiele o tobie słyszałam i widziałam, Caroline. — Esther zwróciła się w jej stronę, a Caroline mimowolnie zadrżała na jej przenikliwe spojrzenie. — Jesteś pierwszą osobą, o którą Niklaus dba, ale to jeszcze nie sprawiło, że odkupił swoje winy.

— Co ty możesz wiedzieć o winach? Sama jesteś jego przykładem — wyznała wampirzyca. — Nie jesteś bogiem, żeby ustalać, kto zasłużył na odkupienie, a kto nie.

— Masz rację, nie jestem święta, ale chcę naprawić to, co zaczęłam.

— Natura straci równowagę, jeśli wampiry zniknął. One stały się jej częścią, a jako wiedźma powinnaś wiedzieć, że nic nie jest ważniejsze, niż natura i jej równowaga — oznajmiła Bonnie.

— Bądź spokojna, upewnię się, że zostawię naturę w równowadze — wyznała Esther.

— Co zamierzasz zrobić? — Caroline zapytała z przerażeniem. Uśmiech Esther nie wróżył nic dobrego.

— Kilka zaklęć — odpowiedziała kobieta Mikaelson. — Każdy tutaj jest ważnym punktem w moim planie. Potrzebuję krwi z linii Bennetta, żebym mogła zacząć. — Złapała za miskę, którą wcześniej przyniosła, a potem podeszła do brunetki i złapała ją za rękę. — Czy mogę? — Nie czekając na odpowiedź, przecięła jej dłoń, nie dbając nawet o to, czy rana będzie głęboko, czy nie. Bonnie syknęła z bólu.

— Co ty planujesz? — Elijah zapytał i nigdy nie spuścił oczu z matki.

— Porządek. — To było tylko jedno słowo, ale sprawiło, że wszyscy się wzdrygnęli.

Miskę z krwią postawiła na stole, gdzie było wiele różnych składników. Wrzuciła do nich kilka ziół, złoto, ziemię przodków, która była oznaką dla wszystkich czarownic, tojad, prawdziwe srebro i pazury wilków, które oznaczyły wilkołaków oraz werbena i pierścień światła, który oznaczał wampirów. Wzięła jeszcze krew Elijah'y, która wzmocniłaby siłę wampirów.

Caroline słuchała każdego słowa, ale nic nie mogła zrozumieć, ale po twarzy Elijah doszła do wniosku, że on wiedział, co Esther robiła i była zmartwiona, gdy widziała tam czyste przerażenie i horror.

— Potrzebujemy tylko jeszcze jednego — odparła po chwili Esther, a następnie chwyciła za nożyczki i podeszła do Caroline. Kobieta przykucnęła przy twarzy wampirzycy. — Nie bierz tego do siebie, słońce, ale jesteś moim priorytetem w moim planie.

— Idź do piekła! — Postanowiła przestać być damą przez jeden raz i opluła śliną w twarz matki pierwotnych. Ona jedynie się zaśmiała na jej zachowanie.

— Robię to tylko dla dobra was wszystkich — wyjaśniła Esther, a następnie chwyciła za kosmyki jasnych złotych włosów Caroline i je ucięła.

— Suka! — Forbes szarpnęła łańcuchami i pragnęła rozszarpać szyję kobiecie.

Esther wrzuciła włosy do miski, a następnie zakończyła rytuał.

***

Klaus pędził na cmentarz wampirzą szybkością. Minęła minuta, odkąd Freya powiedziała, że znalazła lokalizację. Przeszedł przez bramę, szukając wzrokiem jasnych włosów lub kogoś innego, kto będzie mógł go doprowadzić do Caroline. Jeszcze nigdy nie czuł takiego uczucia, które odbierało mu ostatni wdech w piersi, ale był zakochany w blondynce i nie chciał nic innego, niż żeby była bezpieczna. Jej bezpieczeństwo było ważniejsze niż jego ważne. Nigdy nie przypuszczałby, że martwiłby się o kogoś bardziej, niż o siebie, ale tak było. Caroline spowodowała, że ukryte jego czynności, zaczęły się pojawiać na wierzchu. Miał nikogo nie kochać, ale był szalenie zakochany w młodej wampirzy. Miał nigdy się o nikogo nie troszczyć więcej, niż o rodzinę, ale to robił i teraz był głupcem, który bezradnie przeszukiwał cmentarz. Wsłuchał się w otoczenie i usłyszał cichy jęk, który pochodził z ust Caroline. Szybko przemknął w kierunku, gdzie usłyszał i ujrzał złotowłosą na ziemi, a obok niej byli nieprzytomni Elijah i Bonnie, ale się nimi nie przejmował, bo wiedział, że na jego ogonie była reszta członków rodziny.

Upadł na ziemię obok dziewczyny i położył ją na swoich kolanach.

— Co ona ci zrobiła, słońce? — wyszeptał, dotykając jej włosów.

Chwilę później oczy Caroline się otworzyły.

— Esther nie żyje — wyszeptała.

***

Klaus krążył po salonie, czekając na nowe informacje. Jedynie co wiedział, że Esther nie żyła. Caroline i Elijah pili krew, uzupełniając swoją siłę, a Bonnie siedziała zmęczona w fotelu, przykryta fioletowym kocem.

— Czy ktoś może mi powiedzieć, co się wydarzyło? Dlaczego Esther nie żyje? — Nie to, że to mu nie odpowiadało, ale nagła śmierć matki była dziwna i chciał odpowiedzi.

— Suka przecięła moje włosy! — Caroline zasyczała, chwytając za widoczne ucięcie swoich loków.

— Wciąż wyglądasz pięknie, kochanie — powiedział Klaus, ale Caroline tego nie kupiła, ale postanowiła nic więcej nie mówić. — Dlaczego chciała twoje włosy?

— Nie wiem — odpowiedziała blondynka. — Powiedziała, że jestem priorytetem jej planów. Wzięła Bonnie krew, bo potrzebowała krwi z linii Bennettów i to rozumiem po historii, jaką mają Bennettowie, ale nie rozumiem, dlaczego potrzebowała moich pięknych włosów?

— Jedynie potrzebowała do połączenia — odpowiedział Elijah na pytanie Caroline. Wampirzyca rozszerzyła oczy.

— Połączenia? — zapytała niepewnie.

Kol pojawił się nagle w salonie z ponurą miną. Został wcześniej na cmentarzu, żeby sprawdzić otoczenie i inne istotne miejsca w Nowym Orleanie.

— Nasza matka poświęciła życie swoje i Aurorii, żeby przywrócić do żywych kogoś ?bardzo potężnego — wyjaśnił Kol. — Znalazłem ciało Aurorii. Nie żyje.

— Kogo do cholery przywróciła do żywych? — Klaus rzucił pół pustą szklankę z alkoholem o ścianę.

— Silas — rzekł Elijah, szokując wszystkich. — Esther oddała mu swoją siłę, jak i Aurorii, przez co stał się silniejszy. Matka potrzebowała krwi Bennetta, żeby móc go przywrócić, ale także użyła Caroline, żeby ją z nim połączyć, bo wiedziała, że ostatnie czego będziesz chciał, Niklaus, to śmierć Caroline, dlatego oboje się połączeni ze sobą. Poznała twoją słabość i ją użyła przeciwko tobie.

— O mój boże — szepnęła Caroline.

Oczy Klausa zrobiły się żółte.

— Niech złamią połączenie.

— Próbowanie złamania połączenia skończy się ze śmiercią Caroline — odpowiedziała Bonnie, a to spowodowało, że był bezradny. Nienawidził, gdy się tak czuł.

— Esther połączyła wszystkich pierwotnych z czarownicami i wilkołakami — odrzekł Elijah.

— Co to oznacza? — Caroline ostrożnie rozejrzała się po pomieszczeniu, a jej wzrok zatrzymał się na martwym spojrzeniu Klausa. — Klaus?

— To koniec nadprzyrodzonych — odpowiedział Niklaus.


***

jeszcze został epilog i koniec

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro