*1*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czarnowłosa kobieta o błękitnych oczach przed trzydziestką wyszła z szatni wieszając na ramie torbę z wyposażeniem sportowym. Przeszła na długi korytarz by dojść do recepcji. Pchnęła drzwi i znalazła się w obszernym holu obok recepcji. Skierowała się w stronę wyjścia z budynku po drodze zakładając kurtkę, którą trzymała w torbie.

-Amara poczekaj!- usłyszała za sobą męski głos i odwróciła się w jego stronę. Mężczyzna niewiele od niej starszy podbiegł do niej i uśmiechnął się.- Już myślałem że cie nie dogonię.- zaśmiał się radośnie na co ciemnowłosa odpowiedziała szczerym uśmiechem.

-O co chodzi Benny?

-W poniedziałek kończy ci się miesięczny pakiet treningowy, a jeszcze nic nie mówiłaś że chcesz go przedłużyć. Chcesz zrezygnować?

-Mam zamiar wybrać bardziej ekstremalny pakiet. Wiesz nauka posługiwania się białą bronią. Sama walka i strzelanie mi się trochę znudziło, potrzebuje czegoś nowego, czegoś co da więcej adrenaliny. 

-Czasami zastanawiam się czy wszystko czego potrzebujesz to adrenalina, ale spoko. Dam znać bratu, na pewno się ucieszy z kolejnego kandydata. On też to uwielbia, a jest szefem tego miejsca. I też ma bzika na punkcie broni. Zgaduje że skoro chcesz uczyć się nowych rzeczy to pewnie dokupisz sobie do swojej "tajnej" zbrojowni w domu kilka nowych zabawek.

-To wcale nie jest zbrojownia i tak masz racje, kupie jeszcze parę rzeczy.

-Wygląda to jakbyś szykowała się na apokalipsę, ale zaraz to przecież twoje niecodzienne hobby. Ale zmieniając temat, jest dziś piątkowy wieczór, wyjdźmy gdzieś na drinka czy coś innego. Co ty na to?- zapytał z nadzieją mężczyzna. Amara chwile milczała przypominając sobie czy ma na to czas.

-Dzisiaj nie mogę, muszę wcześniej się położyć. Jutro mam od rana dyżur w szpitalu. Z chęcią bym gdzieś poszła, ale sam wiesz że mam bardzo napięty grafik.

-Każdy kto cie zna to wie. Pół etatu w szpitalu i w specjalistycznej klinice chorób, ciągłe wyjazdy w delegacje, jeżdżenie po kraju na ekstremalne maratony i na surwiwal, chodzenie na strzelnice, treningi, odwiedzanie jako specjalny gość uniwersytetów medycznych i bla, bla, bla. Mógłbym godzinami wymieniać wszystkie twoje zajęcia. Tak myślę że przez to nie masz czasu na życie towarzyskie.

-Ej, mam przecież ciebie. I nic nie poradzę, takie mam właśnie życie i nie narzekam na nie. Ale mam wolny wieczór we wtorek, możemy gdzieś się wybrać, może być?

-Tak. Jeśli chcesz mógłbym cie odprowadzić do samochodu, jest już późny wieczór, ciemno i nigdy nie wiadomo co może się stać.

-Jestem dorosła i niby po co trenuje sztuki walki? Poradzę sobie.- ciemnowłosa wspięła się na palcach i pocałowała Benny'ego w policzek.- Do zobaczenia w poniedziałek.

-Oczywiście.- uśmiechnął się do niej po czym otworzył drzwi frontowe by Amara mogła wyjść.

Kobieta wyszła z budynku i poczuła chłodny powiew wiatru. Szczelniej przykryła się kurtkę i ruszyła w lewą stronę idąc chodnikiem by skręcić jeszcze raz w lewo i wejść w słabo oświetloną przez latanie alejkę, która prowadzi na tył za budynkiem gdzie znajduje się parking dla klientów. Amara przeszła przez dobrze znaną jej alejkę by podeszła do swojego samochodu na pustym prawie parkingu gdzie stał oprócz jej pojazdu samochód Benny'ego. Niebieskooka otworzyła  klapę bagażnika i włożyła do środka swoją torbę. W jej stronę zaczęła szybko ale cicho zbliżać się dość niska i chuderlawa postać w czarnej bluzie z kapturem na głowie i z scyzorykiem w dłoni. Kobieta zamknęła bagażnik i w odbiciu tylnej szyby samochodu zobaczyła tą postać, która znalazła się tuż za nią. Szybko odwróciła się i złapała za dłoń napastnika w której trzyma broń, a przedramieniem drugiej reki przycisnęła do szyi popychając tą osobę na samochód i tym całkowicie ją obezwładniając. Postać jęknęła gdy uderzyła mocno plecami o pojazd i upuściła scyzoryk. Amara zwinnie zdjęła kaptur napastnika i gdy zobaczyła jego twarz była bardzo zaskoczona.

-Proszę niech pani nie dzwoni na policje. Proszę, nie chce iść do wiezienia.- zaczął błagać z paniką i strachem w oczach ciemnowłosy chłopiec, który nie wygląda na więcej niż dwanaście lat. Kobieta zauważyła też że jest dość blady i wychudzony. Zmieszała się gdy chłopak jeszcze bardziej zaczął ją błagać i prawie się rozpłakał. Nie za bardzo wiedziała co zrobić, w końcu może tylko udaje, ale mimo to puściła go.

-Ucisz się.- rozkazała stanowczo, a chłopak momentalnie ucichł.- Jak ci na imię? 

-Nazywam się Jason Kent. Przepraszam za to, ale na prawdę musiałem. Proszę niech pani nie informuje policji. Obiecuje że więcej nie spróbuje tego robić.

Amara przyjrzała się dzieciakowi i miała duży mętlik w głowie. Powinna zabrać go na komendę, tak zrobiłby każdy, przecież popełnił przestępstwo, a przynajmniej próbował to zrobić. Ale niebieskooka zwróciła uwagę na spojrzenie tego dzieciaka. Niewinne i przerażone. Potarła skronie dłonią po czym zwróciła się do chłopca:

-Wsiadaj do samochodu.- rozkazała, a gdy zauważyła że on niepewnie patrzy na nią powtórzyła ale łagodniejszym tonem.- Wsiadaj, nic ci nie zrobię.

Jason niezbyt pewny poczynań kobiety posłusznie przed obawą jak ona może zareagować wsiadł na przednie siedzenie. Zanim Amara wsiadła do samochodu podniosła z ziemi scyzoryk chłopaka i schowała go do kieszeni kurtki. Usiadła za miejscu kierowcy i spojrzała w bok na Jason'a gdy wkładała kluczyki do stacyjki.

-Zabiorę cie do domu i porozmawiam z twoimi rodzicami. Gdzie mieszkasz?

-Nie proszę, nie chce wracać do domu, nie che go wiedzieć.- powiedział ze strachem i paniką.

-Spokojnie. Czemu nie chcesz wracać i do kogo?- zapytała łagodnie. Chłopiec spuścił głowę w dół i zanim odpowiedział minęła chwila ciszy.

-Mój ojciec, on pije, jest dupkiem i... - zaciął się, a głos mu się załamał od zbierających się łez.- on znęca się nade mną. Dlatego nie che wracać. Mama zmarła 4 lata temu i mieszkam tylko z ojcem, jest jedynym moim krewnym. Proszę daj mi wyjść, więcej już się nie zobaczymy. 

Amara poczuła jak coś ściska jej serce, sama słysząc coś takiego mogłaby się popłakać. Słyszała o przemocy w rodzinach i zawsze była temu przeciwko. Wiec jak bardzo obojętną i zgorzkniałą osobą byłaby gdyby nic z tym nie zrobiła. Może iść na policje z tym, ale to wiele by nie pomogło. Dobrze wiedziała jak oni zajmują się takimi sprawami, robią coś dopiero gdy stanie się tragedia.

-Nie mogę cie puścić samego, coś może ci się stać. Nie chcesz wrócić do domu wiec zabiorę cie do siebie, nie masz nic przeciwko?

-A nie pojedziesz na policje?- kobieta zaprzeczyła głową, a Jason poczuł się trochę pewniej.- Możemy jechać.

Ciemnowłosa odpaliła silnik i ruszyli z parkingu w stronę jej domu.

~~~~

Amara zatrzymała samochód na podjeździe, a gdy zgasiła silnik Jason szybko wysiadł z samochodu. Stanął w miejscu z szeroko otwartymi oczami przyglądając się domowi w jakim kobieta mieszka, pięknie ozdobionym podświetlanymi światłami i wybudowanym w nowoczesnym stylu. 

-Podoba ci się?- zapytała ciemnowłosa gdy wysiadła z samochodu i zabrała torbę z bagażnika. Chłopiec pomachał energicznie głową, że tak.

-Mieszkasz w willi. Wow, też  bym tak chciał.- powiedział z zachwytem. 

-Choć do środka bo się jeszcze przeziębisz.- położyła mu rękę na ramieniu.Chłopak zadrżał gdy powiał lekki wiaterek, a ma na sobie tylko cienką bluzę i to schodzoną już, ale to jedna z jego ubrań która jest jeszcze na niego dobra i nadaje się do chodzenia. Weszli na werandę, a Amara otworzyła dom. 

Wnętrze domu na Jason'ie zrobiło jeszcze większe wrażenie niż wygląd zewnętrzny budynku. Zaczął rozglądać się z zaciekawieniem. Amara zdjęła kurtkę i powiesiła ją na wieszak, a torbę odstawiła na podłogę pod ścianą. Rozejrzała się po holu i zauważyła że chłopak gdzieś zniknął.

-Jason?- zapytała głośno, po chwili z salonu wyłonił się z czarnym kotkiem w dłoniach.

-Masz kociaka, jest prześliczny. Szkoda że ja nie mogę mieć kota.- powiedział Jason głaszcząc czarną kuleczkę, która zaczęła mruczeć zadowolona z pieszczot.- Jak ma na imię?

-Właściwie to jeszcze jej nie nazwałam, mam ją od niedawna. Jeśli chcesz możesz nadać jej imię, ja nie mam pomysłu.

-Na prawdę? Super. Jakby cie tu nazwać kiciusiu.- Jason zastanowił się chwile.- Może Demolka, założę się że lubisz psocić.- kociak jedynie mruknął w odpowiedzi.- Chyba się jej podoba.

-Ciekawe imię i faktycznie do niej pasuje. Zbiła mi już trzy wazony, mała psotnica. 

-Czyli dobrze trafiłem.

-Może chcesz wziąść prysznic? Ja w tym czasie zrobię coś do jedzenia.

-Chętnie o ile jest ciepła woda, ale i tak nie mam ubrań na zmianę.- spuścił głowę w dół głaszcząc kotka. Amara zastanowiła się nad tym co powiedział bo wygląda na to jakby u niego w domu nie było wody, a przynajmniej tak zrozumiała. 

-Oczywiście że jest ciepła woda, nawet gorąca. A ubraniami się nie martw, znajdę ci coś na zmianę. Chodź pokaże ci łazienkę.

Ciemnowłosa poprowadziła go po schodach na piętro i wskazała drzwi od łazienki, a sama poszła do innego pokoju by znaleźć dla niego ubrania. Udało jej się znaleźć koszulkę i spodnie po jej byłym, który zostawił to u niej i nie był chętny by to odebrać. Uprała je bo myślała że je zabierze, ale tego nie zrobił. Wyszła na korytarz i udała się w stronę łazienki, której drzwi są lekko uchylone. Zajrzała do środka i zauważyła jak Jason stoi przed lustrem bez bluzy. Zobaczyła na jego ciele kilka sińców, niektóre wyglądają groźnie, i zauważyła nawet zadrapania na ramieniu. Jason zorientował się że mu przygląda się i szybko sięgnął po bluzę by ponownie ją założyć. Amara powstrzymała go przed tym i spojrzała na niego czule oraz współczująco.

-Nie masz się czego wstydzić, to twój ojciec powinien. Sprawdzę te siniaki, jestem lekarzem. Dobrze?- chłopak skinął głową. Kobieta jak najdelikatniej opatrzyła go i stwierdziła że to na szczęście nic poważnego.- Często cie bije?

-To zależy, jeżeli jestem w domu i nie ukryje się w swoim pokoju to bije mnie bez powodu. Wiec wole włóczyć się po mieście.

-Kiedy ostatnio jadłeś?- zapytała ze zmartwieniem, chłopak jest wychudzony, jest w kiepskim stanie.

-Dwa dni temu i właśnie dlatego chciałem cie napaść. Ojciec nie pracuje, a zasiłek który dostaje idzie na alkohol i opłaty za mieszkanie choć i tak odcięli nam już ciepłą wodę.

Amara po prostu zaniemówiła, ten dzieciak nie jadł od dwóch dni, jak można tak zostawić dziecko na pastwę losu i nawet nie zadbać o to by coś zjadł. Jego ojciec to chory zwyrodnialec. Kobieta położyła ubrania na półkę i otworzyła szafkę z której wyjęła ręcznik oraz nierozpakowaną z foli gąbkę.

-Tu masz ubrania, szampon jest tam,- wskazała półeczkę obok prysznica.- użyj który chcesz. Później upiorę twoje ubrania, a teraz się umyj. Gdy skończysz zejdź na dół, zjesz kolacje.

-Dziękuję, nikt jeszcze tyle dla mnie nie zrobił.- podszedł do ciemnowłosej i przytulił ją.- Dziękuję.

Uśmiechnęła się delikatnie do niego gdy ją puścił i wyszła z łazienki. 

Zeszła na dół i weszła do kuchni. Zajrzała najpierw do szafek, a później do lodówki i stwierdziła że usmaży bekon z jajkami, prosto i smacznie. 

Po dwudziestu minutach Jason skończył brać prysznic i wyszedł z łazienki w przydużych na niego ubraniach, poczuł się od razu lepiej. Zszedł po schodach i poczuł zapach smażonego bekonu. Uradowany wszedł do kuchni i podszedł do wysepki kuchennej przy której siedzi Amara.

-Pachnie świetnie.- usiadł na wysokim taboreciku przyglądając się przygotowanemu na talerzu jedzeniu.

-I tak też smakuje. Śmiało jedz, smacznego.

Jason'owi nie było trzeba drugi raz powtarzać. Obije zaczęli jeść posiłek.

-Jutro mam dyżur w szpitalu od rana.- zaczęła rozmowę Amara gdy skończyli jeść.- Nie będzie mnie do południa, a później na godzinę jadę do uniwersytetu. 

-Jeszcze się uczysz? Nie jesteś na to za stara? 

-Serio twoim zdaniem wyglądam staro? Nie mam jeszcze trzydziestki.

-Żartowałem.- uśmiechnął się niewinnie.- Wyglądasz jak osiemnastoletnia modelka bikini.- chłopak przekrzywił głowę w bok gdy Amara odsłoniła włosy i zobaczył bliznę na prawym boku jej szyi.- Czemu masz bliznę na szyi?

-Oh, miałam wypadek gdy byłam młodsza i mój dziadek jeszcze żył. Zabierał mnie na polowania do lasu, uczył mnie jak tropić. To było super. I pewnego razu gdy uczył mnie polować udało nam się natknąć na pięknego jelenia, był niezwykły. Podeszłam do niego dość blisko i wtedy inny myśliwy postrzelił go, a ja również oberwałam. Kula otarła się o moją szyje, jaka ja wtedy byłam przerażona, dziadek również. Ale i tak uważam to za dobre wypomnienie. I właśnie tak powstała ta blizna.

-Jest super, wyglądasz z nią jak prawdziwa twardzielka. 

-Dzięki. Wracając do tematu, wrócę po domu gdzieś około drugiej popołudniu. Możesz zostać jak długo chcesz i wolałabym byś został. Chciałabym ci jakoś pomóc, chce to zrobić.

-Dziękuję. Właściwie nie wiem jak się nazywasz.

-Racja, zapomniałam, jestem Amara.

- Miło mi cie poznać.

-Jest już późno. Chodź pokaże ci gdzie będziesz spał.

Poprowadziła go na piętro do wolnego pokoju, który przeznaczony jest dla gości. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro