*16*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Daryl przestał trzymać ciemnowłosą, ale wciąż stoi przy niej. Jason podbiegł do Amary i ją objął nie rozumiejąc co dokładnie się dzieje. Carl i Sophie też zaczęli trzymać się swoich mam coraz bardziej wystraszeni. Inni również zaczęli czuć rosnący stres całą tą sytuacją i czekali aż ktoś im coś w końcu wyjaśni.

-Kiedy zabraknie zasilania nastąpi odkażenie placówki.- zaczęła mówić Amara, jej towarzysze nadal nie bardzo rozumieli co to oznacza dlatego kontynuowała.- System wyłącza wszystko co pobiera prąd i jest zbędne oprócz komputerów. Gdy skończy się czas... całe to miejsce... -ciężko jej było dokończyć, a zwłaszcza że wszyscy tak na nią patrzyli. Że jej chłopiec trzyma ją tak blisko że czuje jak szybko bije mu serce.- przestanie istnieć.

-Że co?! Lori, spakuj rzeczy. Wynosimy się stąd natychmiast!

Wszyscy z paniką ruszyli w stronę wyjścia by uciec z tego przeklętego miejsca, ale drzwi zamknęły się zanim do nich dotarli. Nagle po pomieszczeniu rozniósł się głośny alarm i zostało już niecałe trzydzieści minut. Cofnęli się widząc że nie mają jak uciec.

-Ty chory skurwielu! Wypuść nas!- gdy Daryl'owi puściły nerwy rzucił się biegiem w stronę doktora, który zamknął ich tutaj. Ale zanim brązowowłosy dorwał go, Rick razem z Tdog'em oraz Glenn'em odciągnęli go zasłaniając mu dostęp do doktora.

-Przestań. Tym nic nie wskórasz. - rozkazał mu Rick. Kusznik żachnął, ale odpuścił i wycofał się by znaleźć coś czym mógłby rozwalić drzwi.- Jenner, otwórz drzwi. Natychmiast!

-To nie ma sensu. Wszystko na górze jest zamknięte, wyjścia ewakuacyjne też. Nie otworze ich, kontrolują je komputery. Mówiłem wam że gdy drzwi zostaną zamknięte to na amen i nie będzie odwrotu. BTDM, mają powstrzymać każdy organizm przed wydostaniem się z tego miejsca.

-BTDM-y?

-Vi, wyjaśnij.

Mechaniczny kobiecy głos zaczął wyjaśniać znacznie tego skrótu. Że jest to broń termobaryczna o dużej mocy powodująca fale uderzeniową nie większą niż broń jądrowa. Powoduje efekt podciśnienia, zapali tlen. Operacja wykonywana jest do niszczenia wielu organizmów na raz albo dużych budynków. Słuchali tego z coraz większym strachem i wieścią że zginą w tym miejscu. Carol tuliła mocno swoją córeczkę, Lori oraz Rick trzymali blisko swojego synka. Amara próbowała choć odrobinę uspokoić Jason'a głaszcząc go po plecach i obiecując że wszystko będzie dobrze. Ale jak taka sytuacja może zakończyć się dobrze? Nie chciała pokazać mu że się boi aby dodać mu otuchy. Daryl przyglądał się im, a ciemnowłosa czując jego spojrzenie na sobie zwróciła swój wzrok na niego. Patrzyli jedynie na siebie. Amara ledwo powstrzymywała łzy. Nie chciała takiej śmierci dla jej chłopca i dla reszty jej grupy też nie. Tu mieli zacząć na nowo, a to miejsce może okazać się być ich końcem.

-Śmierć będzie bezbolesna. Koniec zmartwień, smutku oraz żalu. Koniec wszystkiego. 

Shane oraz Daryl znaleźli broń w tym pomieszczeniu. Oboje chwycili za siekiery i zaczęli próbować przebić się przez drzwi z szaleńczą determinacją aby uratować pozostałych. Krzyczeli i prosili Jenner'a by otworzył drzwi, ale on powiedział że nie warto się wysilać. Wytrzymają nawet pociski rakietowe, a siekiery mogą je jedynie zarysować.

-Tak będzie lepiej dla was wszystkich. Na zewnątrz czeka was krótkie życie oraz bolesna i długa śmierć. Sami widzieliście skutki. Nie ma żadnej nadziei.

-Nieprawda.- Rick zwrócił się do Jenner'a.- Może nie tu i nie u ciebie, ale gdzieś indziej musi być.

-Wszystko przepadło, czego tu nie rozumiesz?- stwierdziła Andrea, która wygląda jakby pogodziła się z takim losem.

-To niesprawiedliwe, nie możesz nas tu więzić.- załkała Carol tuląc swoją córkę.

Shane miał już dość i chwycił za karabin. Podszedł do Jenner'a i wymierzył do niego każąc mu otworzyć wyjście albo odstrzeli mu głowę. Rick widząc szaleństwo w oczach przyjaciela zaczął go odciągać mówiąc, że jeśli go zabije to na pewno stąd nie wyjdą. Ale Shane zaczął strzelać w komputery aż w końcu Rick odebrał mu broń i uderzył go w twarz. To go otrząsnęło i trochę się uspokoił.

-Gdybyś nie miał nadziei to byś uciekł. A jednak zostałeś. Dlaczego?

-Nie dlatego że chciałem. Złożyłem obietnice mojej żonie. Była obiektem testowym nr 19. Błagała bym pracował jak najdłużej. To ja powinienem być na jej miejscu. Ona kierowała tym miejscem, ja tylko tu pracowałem. Była prawdziwym geniuszem, mogła coś z tym zrobić, mogła to rozwiązać. A ja? Jestem nikim.

Rick próbował przekonać Jenner'a. Mówił mu że chce szansy na dłuższe życie, szanse wyboru. Edwin w końcu ustąpił i zgodził się otworzyć im drzwi, ale wszystko na górze jest zamknięte i nic z tym nie może zrobić. Sami będą musieli rozwiązać ten problem.

Drzwi rozsunęły się, a oni mogli w końcu wydostać się z pomieszczenia. Zanim wyszli wzięli torby z bronią, które się tu znajdują. Zostało im niecałe trzynaście minut. Niestety nie wszyscy postanowili uciekać. Andrea i Jacqui postanowiły zostać, Dale również, nie chciał zostawiać Andrei tu samej, ostatkiem próbował namówić ją by zrezygnowała z tego pomysłu. Reszta niechętnie zostawiła ich i zaczęli uciekać. Przebiegali przez korytarz gdzie w pokojach przespali zeszłą noc. Jak najszybciej zabrali choć trochę swoich rzeczy. Amara chwyciła za swoją torbę, której na szczęście nie rozpakowała oraz łuk i dołączyła do reszty na korytażu.

Ile sił w nogach biegli schodami w górę ponieważ winda już nie działa. Wybiegli na hol, którym dostali się do tego budynku. Próbowali otworzyć główne drzwi, ale jak mówił Jenner nie da się tego zrobić. Daryl próbował siekierą rozbić szybę, ale nie dał rady. Tdog uderzał krzesłem, ale i to nie dało rezultatu. Nawet gdy Shane strzelał w szybę z karabinu, szkło nie chciało pęknąć. Czuli że chyba jednak nie uda im się wydostać, ale wtedy Carol wyciągnęła coś z torby, granat ręczny. Powiedziała że znalazła to w kieszeni munduru Ricka gdy uprała go w obozie. Rick wziął grant i podbiegł do szyby, reszta odsunęła się na bezpieczną odległość i położyła na ziemi. Zdetonował go i uciekł. Nastąpił huk, a szyba rozbiła się w drobny mak. Podnieśli się z ziemi i wybiegli na zewnątrz. Mężczyźni biegli przodem zabijając napotkanych na drodze sztywnych aby oczyścić drogę reszcie.

Przedostali się na ulice gdzie stoją ich samochody. Rozdzielili się i wsiedli do różnych maszyn. Amara i Jason weszli do kampera razem z Rick'em, Lori i ich synem, a także z Glenn'em. Rick usiadł za kierownice i już chciał przekręcić kluczyk by odjechać gdy Lori zwróciła uwagę że ktoś jeszcze wychodzi z budynku. To Dale i Andrea, zaczęli biec w ich stronę. Gdy wbiegli do środka nie było już czasu by ruszyć. Wszyscy padli na ziemie gdy rozniósł się oszałamiająco głośny huk wybuchu. Cały budynek eksplodował, a ogień pochłonął wszystko. Czarny dym zaczął unosić się do góry nad stojącymi w ogniu ruinami ośrodka.

Podnieśli się z podłogi kampera i spojrzeli przez szyby widząc całkowicie zniszczony budynek pogrążony w ogniu. Nadal wstrząśnięci zajęli wygodne miejsca, a Rick odpalił silnik. Ruszyli, a za nimi pozostali w samochodach.

Amara przytuliła Jason'a zapewniając go że wszystko jakoś się ułoży, musi się ułożyć. Tu nie mieli szansy, ale gdzieś na pewno ją znajdą. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro