*2*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Amara jednak nie poszła na dyżur do szpitala. Jej szefowa zadzwoniła zanim miała wstać do pracy i przekazała jej że dziś nie musi przychodzić bo mają nowego lekarza i teraz mogą ją trochę odciążyć od obowiązków. Jak dla niej był to wręcz cud, bardzo rzadko kiedykolwiek mogła po prostu nie iść do pracy, a dziś się jej to przytrafiło. 

Nie budziła Jason'a pozwoliła by chłopak spał tak długa jak będzie chciał i w tym czasie myślała jak mu pomóc. Nie wie za wiele na jego temat, gdy wstanie porozmawia z nim i dowie się czegoś więcej. Wolny czas przeznaczyła sobie na zwykły odpoczynek przy telewizorze, a na to pozwolić mogła sobie tylko okazyjnie i bardzo rzadko. Szczerze mówiąc mimo że ma aktywne zawodowo życie i udziela się w różnych akcjach czuje się samotna i taka prawda była że zawsze tak się czuła. Nigdy nie potrafiła odnaleźć się w śród ludzi, znaleźć przyjaciół, mieć chłopaka, a miała jedynie dwóch w całym swoim życiu i długo z nimi nie była. I dlatego wolała oddać się pracy. Nikt nie wierzył że zajdzie tak daleko, że osiągnie tyle życiowych sukcesów że dorobi się tyle w życiu bo jakim cudem pulchna i dziwna dziewczyna, która zawsze była nieśmiała może osiągnąć w życiu? A jednak osiągnęła dużo. Teraz nie ma powodu do kompleksów, jest piękna kobietą o świetnej figurze i nie robiła sobie żadnych operacji, wszystko zawdzięcza diecie, ćwiczeniom i ciężkiej pracy. Nawet jej rodzina nie spodziewała się tego i nawet nie wspierali jej gdy oznajmiła że idzie na studia medyczne. Byli pewni że wróci z podkulonym ogonem i przegraną wypisaną na jej twarzy. A jednak ich zaskoczyła, a gdy dowiedzieli się że była najlepszym studentem na uczelni i po skończeniu dostała niesamowitą prace od razu zdanie zmienili. Prosili, a raczej twierdzili że należą im się pieniądze za jej wychowanie. Nie przeszkadzało jej to, nie jest typem człowieka który się nie dzieli wręcz przeciwnie robi co może by pomóc potrzebującym. Myślała że w ten sposób rodzina będzie się nią interesować, ale gdy dawała im regularnie pieniądze i nie musieli się o nie upominać zaczęli ją mieć gdzieś. Nawet gdy zaprosiła ich na uroczysty bankiet gdzie miała dostać nagrodę za swoje osiągnięcia w pracy i nie tylko liczyła że będą, że będą cieszyć się tą wspaniała chwilą razem z nią. Ale miejsca przeznaczone specjalnie dla nich były puste gdy weszła na scenę by odebrać nagrodę. Zamiast się cieszyć chciała w tamtej chwili płakać z rozpaczy że nawet własna rodzina jej nie chce. Ale gdy spojrzała w bok uśmiechnęła się szeroko gdy zobaczyła siedzącego Benny'ego. Zaprosiła go mimo że wtedy niezbyt dobrze się znali, a jednak on przyjechał. Wiedziała że tego wieczoru pracował do późna bo miał problemy finansowe i potrzebował pieniędzy, a mimo to prawie obcy człowiek okazał się być bliższa niż własna rodzina. I wtedy coś zrozumiała, rodzina nie kończy się na krwi ale też nie zaczyna się na niej. Ale nadal daje swojej rodzinie pieniądze, nie próbuje już zdobyć ich uwagi jeśli nie chcą to ich sprawa, nie muszą tego robić.

Kotek wskoczył jej na kolana kończąc jej rozmyślenia. Dawno przestała podążać za akcją filmu, który oglądała. 

-Co tam Demolka, głodna jesteś?- pogłaskała kotka po główce, a ona mruknęła patrząc na nią.- To chyba oznacza tak.- podniosła kociaka i poszła z nim do kuchni. Postawiła ją na ziemie przy jej manerce i zajrzała do lodówki by wyjąć z niej zaszetke z kocim jedzeniem. Włożyła do manerki jedzenie, a kotek zaczął zajadać się.- Smakuje, hm?

-Cześć Amara.- kobieta uniosła głowę i spojrzała na próg wejścia do kuchni gdzie stanął Jason z lekkim uśmiechem.

-Hej, dobrze ci się spało?

-Tak, ten materac jest taki miękki. Nie miałaś iść do pracy.

-Szefowa zmieniła plany. Nie robiłam śniadania bo pomyślałam że możemy zjeść coś na mieście i przy okazji pójdziemy kupić ci jakieś nowe ubrania.

-To super, ale nie chce cie naciągać.

-Serio? Jeszcze wczoraj chciałeś mnie obrabować. Nie przyjmuje odmowy. Uprałam twoje ubrania i wyschły już wiec przebierz się i idziemy.

Amara wyszła z kuchni do salonu i zabrała z kanapy ubrania by dać je Jason'owi.

Bardzo miło spędzili ze sobą cały dzień. Amara dowiedziała się wiele o Jason'ie, chłopak uwielbia gdy komputerowe i chciałby kiedyś w przyszłości projektować i tworzyć nowe gry, to jego marzenie. I mimo że to chłopiec w większości cały czas mówił Amarze to nie przeszkadzało, podobało się jej że jest taki otwarty i radosny mimo tego co w życiu go spotkało. Ale i ona opowiedziała mu to i owo o sobie, a gdy usłyszałam o jej przygodach że brała udział a ekstremalnych maratonach, że nawet pływała w oceanie cały czas próbował ją namówić na opowiadanie jak najwięcej o tym co robiła. Amara od dawna nie czuła się tak, że ktoś tak bardzo był zainteresowany jej życiem i tak chętnie jej słuchał. Jeszcze bardziej ten dzieciak ją urzekł i wiedziała że zrobi wszystko by mu pomóc. 

~~~~

Minął weekend i początek tygodnia. Amara uznała że Jason może u niej mieszkać tak długo jak chce, nawet myślała nad zabraniem go od ojca na dobre, ale tego jeszcze mu nie mówiła. Najpierw musi skontaktować się z adwokatem i dowiedzieć się czy jest taka możliwość. Tak bardzo go polubiła, to wyjątkowy chłopiec. Amara nie bardzo chciała mieć dzieci, zawsze bała się że będzie okropną matką, że będzie jak jej rodzice. Ale patrząc na Jason'a czuła że chciałaby mieć takiego syna i może nawet dane będzie jej go przygarnąć bo on zasługuje na szczęście tak samo jak wiele innych dzieci, które spotkał podobny los.

-Tylko nie siedź do późna bo jutro masz szkołe.- powiedziała Amara gdy założyła kurtkę i spojrzała na Jason'a, który trzyma Demolke na rekach.

-Hej, nie możesz się tak rządzić.- powiedział z rozbawieniem.- Zachowujesz się jakbyś była moją mamą.

-A przeszkadza ci to?

- Nie, nawet chciałbym byś nią była. Swoją ledwo pamiętam. Czemu nie możesz mnie adoptować?- zapytał robiąc słodkie oczka szczeniaka.

-Nie mówię że nie mogę, ale to nie jest łatwe. I na prawde byś chciał.

-Tak i to bardzo.

-Jutro o tym porozmawiamy i też jutro pojedziemy po twoje rzeczy do mieszkania twojego ojca.

-Wolałbym zrobić to dzisiaj. Może sam bym tam poszedł i to zrobił?

Amara podeszła do niego i położyła mu dłonie na ramionach.

-Nie chce by stała ci się krzywda. Będzie bezpieczniej gdy pojedziemy razem i pamiętaj, znam rożne sztuki walki.

-Jak ninja.

-Bez przesadny. Wrócę późno. Jedzenie masz w lodówce, nie rozrabiaj tylko. 

-Obiecuje że będę grzeczny.

-Prawidłowa odpowiedź.- uśmiechnęła się i poczochrała Jason'owi włosy.

Odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi. Zanim zamknęła je za sobą pomachała do niego i wyszła.

 ~~~~

Amara zaparkowała na podjeździe przed swoim domem i zgasiła silnik. Tak dobrze bawiła się z Benny'm że nie zauważyła, że dochodzi już pierwsza nad ranem, a przecież jutro pracuje w klinice na nowo otwartym odziale chorób zakaźnych. Weszła do domu i powiesiła kurtkę, nie zauważyła by światła były zapalone i jest cicho wiec Jason śpi. Po cichu poszła na górę i zanim weszła do swojego pokoju zajrzała na wszelki wypadek do pokoju Jason'a. Zamarła w miejscu gdy otworzyła drzwi i zastała pokój pusty, nie ma go. Zaniepokojona zaczęła go nawoływać i zaczęła przeszukiwać inne pokoje, może gdzieś przysnął. Ale gdy sprawdziła cały dom, a przy tym zamachała się okropnie ustała w miejscu myśląc o najgorszym. Że Jason sam postanowił pojechać do mieszkania jego ojca po swoje rzeczy. Pędem ruszyła do drzwi nie zawracając sobie głowy zakładaniem kurtki. Wsiadła do samochodu i ruszyła w kierunku mieszkania. Po drodze próbowała dodzwonić się do Jason'a, ale włącza się poczta.

Z bijącym jak dzwon sercem zatrzymała się przed blokiem i pognała do środka jak najszybciej. Nie zwracała uwagi czy robi hałas. Zatrzymała się przed odpowiednimi drzwiami. Nacisnęła klamkę, są otwarte. Gdy weszła do środka poczuła smród alkoholu oraz usłyszała łomot, jakby ktoś o coś uderza, i czyjś płacz. Przeszła do saloniku, z którego ten dźwięk dochodzi. Gdy weszła tam zobaczyła coś okropnego. Jason leży z zakrwawioną twarzą na ziemi, a starszy facet, jego ojciec, nakłada go pięściami, chłopak próbuje chronić się rękoma, ale to nic nie pomaga. Amara poczuła furie i doskoczyła do faceta łapiąc go za ciuchy i odciągając od chłopaka. Mężczyzna był zaskoczony widząc ją i gdy chciał również ją zaatakować ona bez większego trudu bo widać że koleś jest napita znokautowała go. Facet upadł na ziemie nieprzytomny. Amara podbiegła i uklęknęła przy Jason'ie, który stracił przytomność. Zaczęła płakać widząc w jak kiepskim jest on stanie, ale mimo tylu emocji sprawdziła jego puls, oddycha ale dzieżko. Wyciągnęła telefon i zadzwoniła na numer alarmowy by wezwać pomoc. 

~~~~

Amara wstała z siedzenia na szpitalnym korytarzu gdy dwóch policjantów i kobieta od domu opieki razem z lekarzem wyszli z pokoju gdzie leży Jason. Ciemnowłosa podeszła do kobiety od domu opieki.

-I co teraz będzie z Jason'em?

-Jest pani jego rodziną?

-Nie, ale mieszkał u mnie kilka dni, zajmowałam się nim. Oprócz ojca nie ma innych bliskich.

-Rozumiem, nie powinnam mówić, ale to żaden sekret. Jego ojciec jest w areszcie, za próbę zabicia syna i to pod wpływem prawdopodobnie dostanie dożywocie dochodzi jeszcze znęcanie się oraz inne drobniejsze przestępstwa, których się dopuścił. Jason zostanie zabrany do domu opieki i tam będzie teraz mieszkał.

-Jest możliwość by tam nie trafił? 

-Jedynym wyjściem jest adopcja, inaczej się nie da.

-A jaka jest szansa bym mogła go adoptować?

-Pani?- ciemnowłosa przytaknęła, a kobieta chwile się zastanowiła.- Zwarzjąc na okoliczności myślę że jest duża szansa by mogła pani sprawować nad Jason'em pieczęć. Ojcu zostaną odebrane prawa rodzicielskie. Niestety nie mam w tej chwili dużo czasu, ale proszę tu moja wizytówka. Niech pani zadzwoni, a ja pomogę pani wszystko załatwić.

-Dziękuję.- wzięła do reki wizytówkę.

Amara pożegnała się z kobietą po czym weszła do sali gdzie leży Jason. Zasłoniła usta dłonią by nie wydać z siebie dźwięku rozpaczy gdy zobaczyła jak wygląda. Ma obandażowaną głowę i potłuczoną twarz. Zbliżyła się do jego łóżka.

-Nie płacz Amaro.- wychrypiał chłopak przyglądając się jej i próbował się do niej uśmiechnąć, ale boli go prawie wszystko i dlatego wyszedł mu grymas. Ciemnowłosa usiadła na krzesełku obok i delikatnie wzięła go za dłoń.

-Już więcej cie nie skrzywdzi, zgnije w wiezieniu za to co ci zrobił. 

-Przepraszam, że cie nie posłuchałem. Nie bądź zła.

-Nie jestem. Teraz ważne żebyś wyzdrowiał.

-Co teraz ze mną będzie? Kobieta, która była tu z policjantami mówiła że pójdę do domu opieki. Nie chce tam iść, chce zostać z tobą. Proszę.- zaczął się jąkać przez napływające mu do oczu łzy.

-Hej, spokojnie. Nie martw się niczym. Zostajesz ze mną.

-Na prawdę?

-Tak, będę się tobą opiekować. Będziemy rodziną i nie pozwolę cie nikomu więcej skrzywdzić, obiecuje. 

Amara uśmiechnęła się szczerze do Jason'a odganiając niesforne łzy, które zebrały się w kącikach jej oczu. Mimo że chłopak nie dał rady wysilić się na uśmiech to i tak ciemnowłosa mogła zobaczyć w jego oczach radość i nadzieje. Może i zna tego dzieciaka ledwo kilka dni, ale to wystarczyło by znalazł on miejsce w jej sercu. Będzie o niego dbać nade wszystko.

 Od teraz jest jej rodziną, a przecież rodzina nie kończy się na krwi i też nie zaczyna się od niej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro