*31*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Amara, dobrze się czujesz?- Gadriel pochylił się nad nią gdy wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą i podkuliła nogi pod podbródek owijając je mocno ramionami. Brakowało tylko by jak wariatka zaczęła się bujać w tył i przód. Wyglądała jak w transie. Słysząc zaniepokojony głos szarookiego ocknęła się z własnych myśli i wracając do siadu po turecku spojrzała na niego.

-Po prostu złe wspomnienie.- wyjaśniła krótko próbując wysilić się na lekki uśmiech i odgonić okropne wspomnienia kiedy to pierwszy raz w życiu kogoś zabiła i była świadkiem próby gwałtu.

-Chcesz o tym porozmawiać? 

-Nie.- powiedziała twardo. Następnie milczeli kilka następnych minut. Amara zwróciła uwagę na łydkę Diany, która była lekko skrzywiona jakby kość nie była równa.- Co ci się stało w nogę?

-Ja... złamałam ją sobie jakoś tydzień temu gdy uciekliśmy przed sztywnymi. Nadal mnie jeszcze boli.- wyjaśniła blondynka.

Amara wstała i podeszła do pary, którzy nie byli pewni co chce im zrobić.

-Spokojnie, chce pomóc. Jestem lekarzem.- wyjaśniła spokojnie gdy zauważyła ich obawy. Para spojrzała na Gadriel'a szukając u niego potwierdzenia czy to prawda. Przytaknął że tak i dodał że był świadkiem jak operowała pewnego chłopca.

Rogers ukucnęła przy blondynce.

-Mogę?- wskazała na nogę. Dziewczyna wyprostowała ją by ciemnowłosa mogła ją obejrzeć.- Źle się zrosła.- stwierdziła gdy zbadała kończynę. Czuła gdy dotykała nogi że jest nierówna.- Jeśli nic z tym nie zrobię będzie jeszcze gorzej. Całkowicie się jeszcze nie zrosła wiec większa szansa że nie zostaniesz kaleką.

-Co masz zamiar zrobić?- zapytał chłopak martwiąc się o zdrowie swojej ukochanej.

-Żebyś wróciła do dawnej formy musiałabym ponownie złamać kość i ją złożyć.

-Co?! Nie, zrobisz jej krzywdę.- oburzył się chłopak.

-Kurwa! Ogarnij się, już ledwo chodzi, a z czasem będzie jeszcze gorzej. Jestem lekarzem, wiem co robić.- zbeształa go przez co czarnowłosy zamilkł rozumiejąc że kobieta ma racje. Amara przetarła twarz dłonią aby uspokoić nerwy.- Chce jej pomóc, a nie zaszkodzić.- powiedziała spokojnie.

-Dobrze, zrób to.- powiedział lekko się jąkając Diana.

Amara poprosiła by Gadriel znalazł jej łom, obciążnik, metalowe krótkie i cienkie pręty, podporę oraz narzędzie do uchwytu. Nakazała by Diana położyła się półpłasko na podłodze. Wiktor usiadł za blondynką i objął ją od tyłu tak że oparta jest plecami o jego nogi. Ciemnowłosa podłożyła pod jej chorą nogę podporę, którą znalazł Gadriel i nadawała się by ją wykorzystać oraz obciążyła nogę obciążnikiem by była stabilnie. Szarooki za to trzymał drugą nogę dziewczyny by ta z bólu, który zaraz poczuje im się nie wyrwała. Włożyła nogę Diany w uchwyt przed miejscem gdzie kość źle się zrosła i wzięła do reki łom.

-Wiesz co robisz?- zapytał Wiktor, bał się tak samo jak Diana.

-Pierwszy raz będą robiła to przy pomocy narzędzi do naprawy pojazdów. trochę się denerwuje wiec nic nie mówcie, muszę się skupić i złamać kończynę w odpowiednim miejscu. Do tego nie mam żadnych środków do znieczulenia.

Amara wiedziała co robić, ale ciężko jest w takich warunkach zrobić to bez żadnej pomyłki. Diana dostała pasek od Gadriel'a by zacisnęła go miedzy zębami. Musi być cicho by nie narobić dodatkowego hałasu. Uderzenia i odgłosy sztywnych zaczęły już słabnąć.

Ciemnowłosa odetchnęła głęboko i mocno trzymając łom przygotowała się do złamania nogi. Musiała to zrobić jak najszybciej i najlepiej za pierwszym razem.

-Gotowa?- zapytała, a blondynka skinęła niepewnie głową. Amara zamachnęła się i jak najmocniej uderzyła.

Diana zaciskając pasek w zębach stłumiła krzyki i zaczęła płakać. Ból był okropny i nie do zniesienia przez co po chwili straciła przytomność. Amara nie musiała drugi raz uderzać bo udało jej się złamać nogę od razu i w dobrym miejscu.

-Co jej jest?- zapytał z paniką Wiktor. I zrobił się blady gdy spojrzał na nogę swojej dziewczyny.

-Zemdlała. To dobrze, teraz w spokoju mogę złożyć jej nogę.

Amara złożyła nogę Dianie. Wykorzystała pręty by usztywnić i zabezpieczyć kończynę by nie przestawiła się kość.

-Po trzech tygodniach będzie mogła zdjąć usztywnienie, ale lepiej by przez kolejne dwa tygodnie nie nadwyrężała nogi.- powiedziała ciemnowłosa siedząc pod ścianą razem z Gadriel'em gdy było już po wszystkich, a Wiktor trzyma teraz w objęciach nadal nie przytomną Dianę. Wyjaśniła mu jeszcze jak wyglądają rośliny, które mogą pomóc jego dziewczynie i co z nimi zrobić.

Kolejną godzinę przesiedzieli w ciszy.

-Może weźmiemy ich na farmę?- szepnęła Amara do Gadriel'a by tamta dwójka jej nie słyszała. Diana kilka minut temu ocknęła się.

-Wątpię by Hershel był zadowolony. Gdy wy się pojawiliście i zamieszkaliście u nas też nie był tym za bardzo zachwycony.- powiedział szeptem.

-To co z nimi zrobimy?

-Mają domek w lesie. Zabierzemy ich tam i zostawimy.- szepnął.

-Zmieniając temat, jest tu wejście na dach?- zapytała normalnym tonem.

-Tak, a po co chcesz wiedzieć?

-Pokaż to.

Gadriel zaprowadził Amare do innego pomieszczenia i wskazał drabinę przy ścianie prowadzącą na dach. Kobieta wspięła się na nią i weszła na dach. Kucając i będąc nisko pochylona zbliżyła się do krawędzi i sprawdziła ilu sztywnych jest jeszcze wokół budynku. Do wejścia nie dobijał się już żaden, ale trochę dalej kręciło się kilku. Reszta łaziła wokół sklepu albo po drodze. Ich samochód stoi blisko warsztatu wiec jeśli wyjdą przez wyjście z klapą będą mogli pobiec bezpośrednio do samochodu, a ona będzie mogła oczyścić im drogę do pojazdu.

Ciemnowłosa wróciła na dół i powiedziała reszcie o swoim pomyśle. Parę chwil później Wiktor trzymając Dianę na rekach i Amara stojąc przed nimi trzymała maczetę w dłoni, Gadriel kucał by otworzyć klapę. Po chwili otworzył wyjście. Amara ruszyła przodem po kolei zabijając sztywnych, którzy napatoczyli się im na drodze. Gadriel pomógł położyć Dianę na tylnym siedzeniu po czym skoczył za kierownice. Gdy wszyscy byli już w jeep'ie odpalił silnik i ruszył starając się ominąć sztywnych na drodze.

Gdy odjechali na bezpieczną odległość Gadriel zatrzymał samochód na poboczu i razem z Amarą spojrzeli na parę siedzącą z tyłu.

-Nie możecie jechać z nami.- powiedział Gadriel będąc szczerym, ale stanowczym.

-Rozumiemy. I tak wystarczająco nam pomogliście.- stwierdził Wiktor.- Ale możecie chociaż zabrać nas do naszej chatki w lesie?- zapytał z nadzieją.

-Tak, możemy to zrobić.- odpowiedziała mu Amara.

Wiktor pokierował ich gdzie mają skręcić by podjechać jak najbliżej ich schronienia. W połowie drogi musieli zostawić samochód i iść na piechotę. Gdy dotarli już na miejsce zobaczyli uroczą chatkę wokół której postawiony jest płotek z ostrymi drewnianymi kijami oraz z boku jest mały ogródeczek. Para podziękowała im za pomoc, zaproponowali by zostali na trochę by mogli im się odwdzięczyć, ale oni nie chcieli. Musieli wracać i tak już zbyt długo ich nie ma, a jeszcze mają przed sobą prawie godzinę drogi do domu.

Amara i Gadriel wrócili do samochodu. Szarooki wykręcił i ruszyli w drogę powrotną.

Oboje milczeli i ta cisza była nie przyjemna. Amara pamiętała co Gadriel chciał zrobić, a przyjemnej wyglądało to tak. Mężczyzna wiedział że źle zrobił wiec podjął próbę by ją przeprosić.

-Przepraszam za tamto w warsztacie. Nie wiem co sobie wtedy myślałem. Dobrze że specjalnie zrzuciłaś mi tą rurę na nogę.

-Zasłużyłeś.- burknęła nie patrząc na niego. Zerknął na nią na chwile z winą wypisaną na twarzy.

-Wiem, przepraszam jeszcze raz... Chce powiedzieć że podobasz mi się. Nie chciałem cie urazić.

-W porządku, masz wybaczone.- powiedziała gdy przez chwile milczała i spojrzała na niego.

-Serio?

-Tak. Wiem że jestem piękna i ciężko mi się oprzeć.- powiedziała próbując być poważna i udając divę, ale po chwili parsknęła rozbawiona. Gadriel też zaśmiał się.

-Wiec jest miedzy nami dobrze?

-Tak.

~~~~

Gdy dojechali na farmę zauważyli że wszyscy zebrali się na dworze przed domem. Zarówno grupa Amary jak i bliscy Gadriel'a. Szarooki zatrzymał jeep'a obok domu po czym oboje wysiedli. Nie było ich prawie sześć godziny.

Jason pobiegł do ciemnowłosej i objął ją mocno. Wszyscy się o nich martwili i już planowali ruszyć ich szukać, ale przyjechali w samą porę wiec nie musieli. Oboje dostali krótkie reprymendy ponieważ tylko Dale oraz Jason wiedzieli o ich wyprawie. Matka Gadriel'a była zła i zrozpaczona że mogła stracić syna. Za to Amarze dostało się zarówno jak od Jason'a, od Ricka który powiedział że skoro są grupą muszą sobie wszystko mówić, nawet Shane go w tym poparł, w skrócie to każdy z jej grupy coś od siebie dodał, nawet Daryl który opuścił już pokój. Właściwie w jego przypadku to były w większości karcące i surowe spojrzenia oraz to że nazwał ją lekkomyślną i głupią oraz że gdyby nie wróciła co stałoby się z Jason'em? Amara z pokorą słuchała tego wszystkiego później razem z Gadriel'em opowiedzieli im co ich opóźniło oczywiście pomijając sytuacje która zaszła miedzy nimi. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro