*40*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To był krzyk Dale'a. Amara widziała jak Daryl biegnie jako pierwszy w kierunku krzyku starszego mężczyzny, a za nim pozostali. Ciemnowłosa też ruszyła za nimi. Gdy dotarła zobaczyła jak Daryl zabija sztywnego, który zaatakował Dale'a, a gdy spojrzała na starszego mężczyznę leżącego na ziemi zobaczyła w jak tragicznym jest stanie. Ma rozdarty brzuch, a jego jelita są na wierzchu. Ciemnowłosa klęknęła przy nim pierwszy raz nie mając pojęcia co zrobić. Nie potrafiła już mu pomóc. Jest w tragicznym stanie i nie da się go już uratować, a na pewno nie w takich warunkach. 

-Nie dam rady mu pomóc.- powiedziała z żalem ciemnowłosa do grupy patrząc z przepraszającym wyrazem na twarz Dale'a, która wykrzywiona jest w agonii. Starszy mężczyzna złapał ją za dłoń ściskając i nieznacznie kiwając głową, a Amara zamachała głową w sprzeciwie czując że ma zaszklone oczy. Nie ma już dla niego ratunku, jedyne co można teraz zrobić to skrócić jego męki. I właśnie prosił ją by to zrobiła, ale nie chciała i nie potrafiła. 

-Nie jesteś morderczynią.- wyszeptał z trudem przełykając ślinę, że ledwo co go usłyszała. Widziała w jego oczach... zrozumienie? Czyżby nie uważał ją jednak za potwora gdy przyznała mu się że kogoś zabiła? Chyba tak, a przynajmniej Amara tak wywnioskowała.  

-Zróbcie coś, pomóżcie mu.- błagała Andrea przyglądając się Dale'owi z rozpaczą i roniąc słone łzy. Rick wyjął broń i wycelował nią w głowę Dale, ale nie dał rady pociągnąć za spust. Daryl wziął pistolet od niego i zbliżył się do Dale. Amara wstała z klęczek puszczając dłoń mężczyzny i cofnęła się do tyłu. 

Daryl wycelował pistoletem do leżącego Dale, który posłał mu uspokajający uśmiech, dając mu pozwolenie na zakończenie jego udręki.

-Przepraszam bracie.- powiedział ze smutkiem kusznik po czym pociągnął za spust i padł strzał.

Następnego dnia grupa pochowała Dale w miejscu obok gdzie spoczywa Sophie i uroczyście go pożegnali. Jako że Dale nie chciał aby zabili tego dzieciaka, Randall'a, zadecydowali że jednak tego nie zrobią. A będą go trzymać w stodole dopóki nie wymyślą co z nim zrobić. 

Hershel ostatecznie zgodził się aby zostali na farmie i pozwolił im zamieszkać w jego domu, z wyjątkiem Shane'a, którego zachowanie mu się nie podoba i nie chce tego człowieka w swoim pobliżu. Wiec zaczęli zbierać swoje rzeczy aby móc przenieść je do domu.

Amara wyszła na zewnątrz aby nabrać świeżego powietrza. Poszła za dom by mieć trochę świętego spokoju i pomyśleć. A o czym mogła? To co powiedział jej Dale przed śmiercią Nie jesteś morderczynią. Myślała nad tym. Czy aby na pewno Dale miał racje mówiąc tak? Przekroczyła granice i nie czuła potrzeby aby się cofnąć. Kiedyś jeszcze na pewno natknie się na ludzi, którzy będą chcieli jej wszystko zabrać albo będą zagrażać jej grupie. I nie pozwoli im aby coś zrobili jej bliskim, nawet jeśli znowu będzie musiała zabić. Ale jednego się obawiała, że będzie jej to przychodzić z łatwością i nie będzie miała trudności by to zrobić. A przecież gdzieś w okolicy grasuje niebezpieczna grupa Randall'a, a nie ma zamiaru pozwolić im by cokolwiek im zabrali. Jeśli będzie trzeba, zabije ich.

Wyciągnęła szybko broń i gwałtownie odwróciła się gdy usłyszała jak ktoś po cichu zachodzi ją od tyłu. Wycelowała i zobaczyła Gadriel'a.

-To tylko ja.- uniósł ręce w geście poddania.

-Powiedziałabym, że aż ty.- opuściła broń i schowała ją do kabury.

-Jak twoja ręka?- zerknął na jej lekko zsiniaczone kostki na dłoni.

-Na pewno lepiej niż z twoim nosem.- odpowiedziała wrednie widząc że ma fioletowego sińca na nosie.- Chyba powiedziałam ci, że nie chce więcej cie widzieć, ani tym bardziej rozmawiać.

-Wiem, ale chciałem przeprosić za swoje zachowanie. Nie powinienem był mówić takich rzeczy. Byłem palantem.

-I to parszywym.

-Przyznaje to. Chciałbym abyśmy zaczęli od nowa.

-Nie wiem czy to możliwe.- spojrzała na niego mrużąc oczy. Coś jej mówiło by nie wierzyć w to co mówi i nie ufać jemu przyjacielskiemu uśmiechowi, który zawitał na jego twarzy.

-Nie chcę abyśmy byli wrogami. Jest przecież koniec świata, nie wiadomo jak długo będziemy żyć. Lubie cie. A może gdy zaczniemy jeszcze raz jakoś się nam ułoży i nam wyjdzie.

-Chyba cie pojebało.- warknęła na niego, na co jemu uśmiech zniknął z twarzy. Miał nadzieje ją przekonać, ale nie wyszło. Nie sądziła że on może być tak głupim chamem i że mógł pomyśleć że po tym co powiedział da mu szanse. Co on sobie myślał że przeprosiny wszystko naprawią i że wskoczy z nim do łóżka? Niebyła nim zainteresowana i nigdy nie będzie. A to że świat się zawalił nie oznacza że będzie pieprzyć się z pierwszym lepszym, który się trafi.- Nie próbuj mi tu mydlić oczu. Najlepiej odejdź zanim jeszcze raz cie uderzę. 

Amara chciała ominąć go i odejść, ale złapał ją mocno za ramie i zatrzymał. Ciemnowłosa spojrzała na niego marszcząc gniewnie brwi i nos. 

-Puść mnie.- rozkazała chłodnym i stanowczym tonem posyłając mu ostrzegawcze spojrzenie. Ale blondyn nie odpowiedział tylko na nią patrzył i nawet trochę mocniej ją ścisnął. Ciemnowłosej przyspieszył puls. Skoro po dobroci nie chce tego zrobić to będzie żałował. 

-Zostaw ją!

Czyjś nagły krzyk sprawił że oboje spojrzeli w kierunku skąd on dobiegał. Gdy tam spojrzeli Daryl rzucił się na Gadriel'a powalając go na ziemie, a blondyn puścił Amare. Brązowowłosy próbował go przytrzymać, ale zaczął się z nim szarpać i uderzył go w twarz. Kusznik nie był mu dłużny i oddał podwójnie. Ale Daryl długo nad nim nie górował tłukąc go pięściami ponieważ Gadriel'owi udało się go zepchnąć i tym razem to on przycisnął go do ziemi zadając mu ciosy. Amara chwyciła blondyna za ramie aby ten nie uderzył brązowowłosego, ale odepchnął ją, a ona upadła na ziemie. Nie miała szans samej ich rozdzielić zanim któryś zatłucze drugiego do nieprzytomności a w gorszym wypadku stłucze na śmierć wiec podniosła się i zaczęła nawoływać pomocy. 

Nie mogła patrzeć jak Gadriel nadal bije Daryl'a choć ten też starał się aby jak najmocniej przywalić blondynowi i zepchnąć go z siebie. Rzuciła się na plecy Gadriel'a i złapała go od tyłu za szyje. Zaczęła zaciskać ramieniem aby go poddusić by puścił brązowowłosego. W tej samej chwili przybiegli inni zaalarmowani krzykami. Rick, Shane, Glenn oraz Tdog szybko zareagowali aby zakończyć bójkę. Glenn odciągnął Amare, a reszta zajęła się Gadriel'em wręcz odrywając go i odrzucając w inną stronę. Daryl wstał i chciał ruszyć w stronę blondyna, który chciał zrobić to samo, ale inni stanęli im na drodze odciągając ich w inne strony. 

-Co tu się dzieje? - zapytał Hershel podchodząc do zbiegowiska razem z Maggie. 

-Zapytaj tego skurwiela.- żachnął nadal rozjuszony i nie mogący ustać w miejscu Daryl i wskazał z wściekłością na Gadriel'a, który otarł rękawem zakrwawioną twarz. Zarówno on jak i brązowowłosy doznali obrażeń na twarzy. Dixon był tak cholernie wściekły, że rozszarpałby blondyna na strzępy gołymi rękoma. Widział jak ją całuje, jak obrywa od niej w twarz za coś co powiedział. A dzisiaj zauważył jak poszedł za nią i był pewny że nic dobrego z tego nie wyniknie. I tak było. Nie chciał jej puścić wiec musiał coś zrobić. Wściekłość tak w nim wzrosła, że nic nie myśląc rzucił się na niego. Nie pozwoliłby aby zrobił jej krzywdę.

Ale Gadriel nic nie odpowiedział tylko machnął ręką, a gdy jego matka podbiegła aby sprawdzić w jakim jest stanie odepchnął ją i po prostu odszedł. 

Amara spojrzała na Daryl'a z podziwem i wdzięcznością. Stanął w jej obronie choć nie musiał, a przez nią oberwało mu się. Ciemnowłosa nie zwracając uwagi na innych podeszła do niego i go po prostu przytuliła. Brązowowłosy zesztywniał zaskoczony jej gestem, ale mimo widowi dość nieporadnie odwzajemnił uścisk. 

Gdy grupa nalegała aby wyjaśnili dlaczego doszło do bójki Amara niechętnie chciała przyznać że to w pewnym sensie przez nią, ale Daryl widząc że kobieta nie bardzo chce wyjaśnić pozostałym czemu się tak stało. Wyprzedził ją i powiedział że po prostu on i Gadriel się nie polubili co spowodowało że wyszła miedzy nimi mało istotna sprzeczka przez co doszło do bójki. Co z tego że inni jakoś specjalnie nie byli przekonani do tego co powiedział, ale skoro on tak mówił to przyjęli to i nie drążyli więcej tematu. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro