TERAŹNIEJSZOŚĆ: C.D..JASNE GÓRY.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

I tak z uśmiechem na twarzy, za spokojem i satysfakcją. Izis odpłyneła w świat baśni, w krainę Morfreusza, w krainę snów.
Już, nie bała się ujrzeć, czarnych oczu. Czekała z utęsknieniem, gdy w końcu ujrzy, czarnego wilka w swej orginalnej postaci. Lecz jego wizerunek się jej nie pojawił. Bo Black nie spał tej nocy, wyszedł na taras, koło swego pokoju. Wpatrywał się w księżyc i gwiazdy, i myślał głośno.

BLACK
"Nie wiem, do kogo mówię. Nie znam Ciebie istoto, lecz twe oczy szkarłatne, sąbliskie memu sercu. Czuję że się zbliżasz. Czuję, że to, na Ciebie czekam. I boję się, bo coś przeczócie moje , podpowiada mi, że ty również się boisz , tego spotkania. Lecz nie bój się mnie, nie zrobie Tobie krzywdy. Ja nie jestem zły, poprostu się pogubiłem".

Izis wyrwana ze snu, słuchała w swej głowie, wyznania Blacka. Zastanawiała się, czy on się wystraszy, gdy mu odpowie. Lecz nic nie zaszkodzi spróbować.

"Trudno kiedy mnie, się wystraszy. Ale odpowiedzieć muszę, tak pięknie się tłumaczy."

IZIS
"Mówisz do mnie , więc nie zostaniesz bez odpowiedzi. Dobrze czujesz , że się zbliżam, i spotkania boję się. Twe oczy , również są bliskie memu sercu. Jestem nie daleko, więc siedż w tym samym miejscu i czekaj. Kończę i ty kończ, połż się spać wreście Black. Słuchaj Maji oraz Kevina, mimo iż Maja to Beta w stadzie. To jest twoją siostrą rodzoną. A to silniejsza więź, niż ci się zdaje. Kevin zaś jest jednym z nas. Również Wilkiem Alfa, a tak wogóle to moja rodzina. Teraz marsz do łóżka i nie siedz na tarasie, pod kołdre bo się , przeziębisz i będziesz chory".

BLACK
"Skąd wiesz, gdzie stoję. Szpiegujesz mnie? Ale masz słuszność, muszę położyć się. Jestem już zmęczony i padam na pysk".

IZIS
"Słodkich snów Tobie wilczku życzę, we śnie wejć w głąb siebie, przypomnij sobie kim ty jesteś i co je znacze dla ciebie. A odpowiadając natwepytanie. To ciebienie szpieguję tak jak ty w bwrze".

I już nikt się,nie odezwał, nie zakłucał ciszy.
O brzasku Izis zaczeła, swą wędrówkę dalej . Szybciej zaczeła wspinaczkę, i mogła przypłacić to swym życiem. Gdy łapiąc za , wilgotną skałe, poślizgneła się. W momęcie gdy miała spaść,złapało ją dwoje ludzi za ręce. Był to Gabriel i Flora, dobrzy łowcy, którzy czekali na Izis.

GABRIEL
-Jak dobrze, znów Ciebie widzieć Izis.

IZIS
-Czejść Gab. Skąd wiedziałeś że, to ja?

GABRIEL
-Twoje oczy szkarłatne , Ciebie zgubiły, no i odrosty. Czekaliśmy na Ciebie, zmienialiśmy obozy, bo Tornax z Magnusem , nas ścigali. A ty,jak się dostałaś w te strony?

IZIS
-Przeszłam, przez Przeklęty Las . Więc idziecie teraz ze mną, do Tonego i AISZY?

FLORA
-Jak nasza obecność, będzie mile widziana.

IZIS
-Oczywiście Flor. Bardzo jestem rada, że w dalszą podróż nie będę sama. A gdzie wasi rodzice,nigdzie ich nie widze.

Flora
-Zgineli. Bronili bram naszego miasteczka i życiem swym za to zapłacili. Kazali nam uciekać, i ciebie odnaleść. Więc całą naszą gromadą, jesteśmy do twej dyspozycji. Co powiesz to zrobimy.

Izis
- Okej . Więc po pierwsze: Odpocznijmy
Po drugie : przeżyjmy i nie dajmy się wytropić.
Po trzecie i ważniejsze.: nie jestem waszą królową, szefową,przy przywódczynią. Nie słuchajcie mnie , bo zawarliśmy sojusz . Róbcie to na co macie ochote, co rozum wam podpowiada. Nawet gdyby to było szalone. Jesteśmy braćmi w czasie wojny, sprzymieżeńcami , a nie jesteście poimi podwładnymi.

I tak od teraz, czterdziestu jeden ludzi wędrowało ,przez JASNE GÓRY. Zczego czterdziestka to łowcy dobrzy a jedna to ona Izis szkarłatnooka. Chowali się nocami w grotach,między skałami. Tam czuli się bezpieczni, mili pewność że nic im nie grozi.

Mijały dni za dniami, udało im się przejść, niebespieczne terytorjum. Były potknięcia w między czasie, no ale kto ichnie ma.
Jeszcze tylko dwa dni, do spotkania z Blackiem. Dwa dni do poznania swych , biologicznych rodziców, AISZY I TONEGO.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro