TERAŹNIEJSZOŚĆ: DOM, RODZINA. I TEN PRZEZNACZONY MĘŻCZYZNA.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Łowcy z Izis przeszli Góry, promem dużą wodę, zwaną " GŁĘBIĄ ROZPACZY" pokonali. Ziemię pod nogami całowali, gdy jużbyli na stałym lądzie.

Flora
- I co teraz?
Izis nasza sojuszniczko, co mamy robić, wtym czasie. Kiedy ty , pójdziesz do niego.

Izis
-Proszę Floro, o to adres. Tam będziecie bezpieczni, tam się za trzy dni spotkamy. Idżcie, ja powiadomię o waszym przybyciu, będą na was czekali.

DOM I RODZINA.

IZIS
"Dziadku to ja , twa wnuczka. Jestem w drodze do Blacka, a w waszą stronę. Moi sojusznicy idą. Przekaż Tonemu, by przyjął ich godnie, powiedż mu że ja go, o to proszę".

ROWAN
"Moja kruszynka, o oczkach czerwonych. Jak ja żem się martwił. Dobrze, przekażę zaraz twoją prośbę. Kiedy będziesz w domu?
Matki o mało , wścieklizny nie dostają".

IZIS
"Za trzy dni, będę na miejscu. Najpierw muszę, dojść do wyznaczonego celu. Dom nie jest tym miejscem, a stado tak. Doniego mnie ciągnie, od tylu lat. Więc wybacz mi dziadku, moja rodzino. Że najpierw , pójdę do stada mojego i odzyskam na nowo mego wybranego".

ROWAN
"Nie mam , ci tego zazłe. Odzyskaj tego którego straciłaś, abyście całą trójką , wypełnili swoje przeznaczenie".

IZIS
"Dziękuję dziadku".

Dziewczyna, podążała jeszcze chwilę, aż trafiła pod piękny dziki las. Gdy chciała wejść, przekroczyć granice tego lasu. Ktoś pomieszał jej szyki. Staną przed nią ,z wysoko uniesiaoną głową i tak jej żeknął.

Black
-Do tego lasu, ludzie mają zakaz wstępu. Gdy przekroczysz chociażby milimetr to zginiesz.

Izis nic sobie nie robiła z gróźb jego. Nie widziała że to Black stoi przed nią, bo głowe miała spuszczoną nisko. Lecz wyczóła jego.

Izis
- Nie strasz mnie Wilczku, nie szczekaj i nie warcz na mni. Ni boję się ciebie, i nie przestraszą mnie twe słowa, ni ton surowy.

Black
-Kim jesteś?
Dziwna istoto, nie jesteś nadnaturalna, nie czuję u ciebie niczego . Może jesteś Łowczynią, ale pytanie mam inne.
Po co chcesz przejść , moim lasem?

Izis
-Ty jesteś ,Alfą silnym , jednym z trzech Alf z przepowiedni. I mnie nie wyczówasz to...to dziwne. Nie ważne kim jestem. A odpowiedz na twe pytanie brzmi. Chcę przejść przez te strony, bo za lasem jest mój dom ukochany. Ma rodzina tam czeka , więc z łaski swojej wypełnij , me dwie prośby. A jak przekonam się, żeś godny, zdradzę tobie to kim jestem.

Black
-Więc, niech tak będzie. Dziwna niezrozumiała kobieto. Jakie za tem są twe prośby?

Izis
-Pierwsza to taka, byś nie wspomniał nikomu, o naszym spotkaniu i doprowadził mnie do granic wschodnich. A druga, to byś po drodze, nie patrał mi w oczy.

Black
-Dobra. Chodz ze mną.

Szli tak we dwoje, przez dziki, lecz piękny za razem. Szli ramie w ramie jakby na bój maszerowali. Chłodem i naturą się zachwycali. Gdy kres ich wędrówki miną, gdy doszli do granic wschodnich. Przyszła pora na pożegnanie.

Black
-Czy teraz jestem godny, twoim zdaniem. Byś wyznała mi , kim jesteś i skąd pochodzisz?

Izis
-Jest takie prawo wilcze w każdym stadzie. Że każdemu samcowi Alfa, samica jest pisana.
Jest legenda i przeznaczenie, że trzy Alfy w jednym dniu zrodzone, pokonają zło i pokój zapanuje.
Ty Black jesteś jedną z trzech Alf, Kevin mój kuzyn drugą....- w tym momęcie Izi podniosła głowę, patrząc wprost w oczy bruneta-...a ja, jestem trzecią alfą. Jestem pisana tobie, przeznaczenie i los nasz wspólny się krzyżuje. Ja jestem twą , samicą alfa. Przyszłam do ciebie, przyszłam po roku tułaczki do swego stada. Więc mnie przyjmij do swego domu, mój samco Alfa, m9j wpojony, przeznaczoy, mój ukochany.

Black patrząc w szkarłatne oczy, zamarł, nie wiedział co powiedzieć. Nie wiedział jak zareagować, gdyż znał te oczy, znał ich barwę na pamięć, to one go nawiedzały w czasie nocy. Lecz przełamał to zaskoczenie i przemówił cicho , jakby mówił do siebie.

Black
-To ty, to na ciebie czekałem. To ciebie , w głowie słyszałem. Wybacz za to, co zrobię teraz. Ale we mnie coś się gotuje, muszę złożyć pocałunek na twych ustach.

Izis
-Jak musisz to, zrób to Black nie zwlekaj. Może w tedy urok elfickiej królowej minie.

Czarny Alfa,, pochylił się nad szkarłatnooką dziewczyną. Złożył namiętny pocałunek, na jej wargi. Oczy zamkną, i się przeraził bo pod zamkniętymi powiekami , nawiedziły go migawki wspomnień. W tym momencie, urok prysł Belindy. W tym momencie Black oderwał się od swej wybranki.

Black
-Wybacz mi Izis, wybacz za to com Tobie zrobiłem. Nie chciałem, twej krzywdy, nie chciałem bólu twego. Kocham cię dziewczyno. Teraz już nic nie stanie na drodze do naszego szczęścia. Jesteś u siebie w domu, jesteś ze swym stadem. Chodz poznasz swą całą watahe.

I tak oto po rocznej wędrówce, dotarła do celu i zasiadzie na swym miejscu. Wraz z Blackiem poszli do domu, poznała Izis człąków swej wilczej nowej rodziny.

Black
-To Taj a to moja siostra Maja , tam cała reszta siedzi i ogląda. Jak chcesz to ich przywołam.

Izis
-Nie Black. Ich poznam potem, teraz bliżej chcę poznać twoją siostrę. Witaj Maju , dziękuję tobie. Że wskazałaś mi krótszą i szybszą drogę.

Maja
-Ni...ie..nie ma za co?
Szczeże to przez Taja, miałam wyżuty sumienia że ciebie tam posłałam. Wybacz mi moja Alfo.

Izis
-Niczego nie będę Tobie wybaczała, bo nie ma czego. Jestem w stadzie Alfą to jest faktem, ale w skórze ludzkiej , to jestem tylko czerwono włosą dziewczyną. A ty siostrą mojego chłopaka, nie żyjemy w jednym świecie. Dzielimy je na zwierzęcy i ludzki, bo tacy właśnie jesteśmy.

Maja
-No ..coś . Ty? Nie gniewasz się na mnie, nie zmusisz do pracy ciężkiej.

Izis
-Nie głuptasie. Do niczego ciebie nie zmuszę, ciszy mnie że mężczyzna mi przeznaczony, miał kogoś kto o niego dbał i się martwił.

Dziewczyny wyszły do kuchni pod ręke , a Black stał z Tajem w miejscu jakby zamurowany.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro