IZIS.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wytrwać w postanowieniach swych , jest ciężko i trzeba mieć silną wole, by wytrwać w nich do samego końca. Tak samo musiała wytrwać , czerwonowłosa.

Dzień powrotu się zbliżał z dnia na dzień, nie mogła się doczekać , lecz bała się tak naprawde, że nie da rady pokonać , Kaja Mrocznego.

PRZYJACIEL
-Czy coś się stało?

IZIS
-Nie, chociaż... Tak. Tęsknie za bliskimi doczekać się nie mogę kiedy będę z nimi. Ale mam pewne obawy, boję się troche. Że nie zdołam zatrzymać wuja, przed mordem.

PRZYJACIEL
-Izi, nie masz czego się przejmować. Przecież sama nie stawisz mu czoła, będą z tobą inni. Masz sprzymieżeńców którzy czekają niecierpliwie na twoje przybycie.

IZIS
-Nie wiem skąd możesz to wiedzieć , lecz dziękuje tobie że przy mnie jesteś. Czasami czuję jakby nas coś łączyło, jakbyśmy byli rodziną. Mimo iż ,nie jesteśmy spokrewnieni ze sobą. Czy mogłabym traktować ciebie w ten sposób?

PRZYJACIEL
-Oczywiście, pozwalam ci na to.

Dziewczyna ucieszyła się z tego . Przytuliła się w ramiona starszego przyjaciela.

WSPOMNIENIA IZIS

Lato spędzone z rodzicami i Heder, nie zostaną zapomniane przez szkarłatno oką dziewczyne. Pamiętała każde słowo, każdy gest to tak bardzo boli.

Wyjechali na Florydę i zabrali przyjaciółkę .
-Dziewczyny my idziemy na basen, wy macie czas wolny. Więc możecie troche poszaleć, tylko nie za bardzo. Izi jeszcze z tatą, nie chcemy być dziadkami. Jesteśmy tacy piękni i młodzi.

Cała czwórka wybuchła śmiechem. Dziewczyny zapewniały że nie będą za bardzo szalały. Zaplanowały na dzień cały , takie sobie krótkie plany. Zakupy , zwiedzanie okolicy, obiad z rodzicami, powylegiwanie się na plaży, a na koniec jakieś balety.

-Boże Heder, zmiłuj się . Ile można chodzić po sklepach, no chodzmy już spowrotem do hotelu. Chcem jeszcze pochodzić po skałkach , które tobie pokazywałam . Przyjechaliśmy na miesiąc a ty wyjedziesz z tą z większą ilością walizek.

-Jestes wredna, sama mogłabyś sobie coś kupić. A nie marudzisz.

-Kupie , na bazarku którego mijaliśmy. Jest tam taki piękny wisior z czarnym wilkiem, chciałabym go kupić.

-To chodz, ale wisisz mi sorbet malinowy.

Izis uśmiechneła się pod nosem, i powiedziała że rozumie swoją przyjaciółkę , co do niej mówi.

Lecz głowe Izis co innego zapszątało, to co przed oczami jej się pokazało. Oczy czarne niczym najciemniejsza noc, od tamtego momentu nie opuszczały ją.

POWRÓT DO ŻECZYWISTOŚCI

Po oczach dziewczy łzy spływały gorzkie, na wspomnienie przyjaciółki i rodziny. Jak może istnieć bez wiedzy co z nimi, jak może spać spokojnie nocami, wiedząc cco zbliża się do niej.
Właśnie to nie spała nocami, czówała nad snami , nad zamkniętymi oczami. Rozmawiała w myślach z Kevinem, który wykożystywał czar czarownicy, by skontaktować się z Izis. Opowiedział kuzynce, o bliskich i przyjaciołach, jak jej dwie matki wraz z elfaką i łowczynią wypytywali. Jak Tony się wypytywał, jak Black zmizerniał czekając na nią .

"Kev kuzynie drogi, niedługo przekrocze wasze progi. Za trzy miesiące już będę z wami. Musimy stawić czoła wszystkim naszym wrogom. Ale wiec że się trochę boję, nie o siebie lecz o wasze narody, o rasy i sprzymieżeńców. Lecz wiem że tego nie dam rady ominąć, muszę stawić czoła sama sobie".

"Iz , nie obawiaj się niczego, wszyscy czekamy na powrót wspaniałej dziewczyny. Lecz muszę ciebie ostrzec i tobie przypomnieć, że mój ojciec pilnuje sam osobiście wschodnich granic. Uważaj na siebie ma kochana kuzyneczko, musisz się zmienić z wyglądu zewnętrznego."

"Dziękuję tobie Kevinie za ostrzeżenie i słowa otuchy, dotre do was cała , zdrowa i żywa. A powiedz mi jak Heder się trzyba , brakuje mi jej strasznie.
Tak wogóle dlaczego jeszcze nie śpisz, a wykożystujsz czar wiedzmy na nocne rozmowy ze mną. Jak się skączy wtedy gdy będzie potrzebny. Połuż się, odpocznij . Niedługo dotrzemy z moim przyjacielem, to was poznam ze sobą , napewno się polubicie."

"Nie śpie bo się martwie, z Heder wszystko dobrze , chłopak ją podtrzymuje na duchu, twoja jedna mama rozmawia i przebywa z drugą. Tony zawar przymie z Blackiem i uratowali Bazyla, jakoś nam się nam powodzi. Wuj a twój ojciec , przyją mnie do siebie, użyczył mi azylu i gościny."

Po kilku godzinnej rozmowie, zaczeło świtać po mału. Izis przemyślała słowa Kevina, i postanowiła zafarbować włosy, i kupić szkła kontaktowe, włosy wiązać w warkocza czego nie znosi, bo woli gdy wiatr pieści sobą jej włosy, porywając ze sobą na boki i górę. Musiała kupić nowe ubrania, by być nierozpoznawalna. Gdyż z każdym dniem , każdym jej krokiem w strone domu , czar wiedzmy znikał. Więcej istot nadnaturalnych ją wyczówało. Dostrzegali ją lepiej , lecz nie wiedzieli kim jest bo wcześniej jej nie widzieli.

Dwa miesiące mineły jak z bicza strzelił, nie zdążyła wspomniec co robiła, a tu jeszcze tyle drogi ją czeka.

WRZESIEŃ

Pewnego wrześniowego ponurego dnia, gdy przechodzili przez niewielkie miasteczko, zdziwiło ich ogromnie gdy nie ngli żadnej żywej duszy. A usłyszeli tylko pomruki, trzepoczące firanki umazane zaschnięta iętą już krwią.

IZIS
- co się tutaj stało, gdzie mieszkańcy . Ani żywej duszy.

- Nie wiem dziecinko , sam jestem zdziwiony, chodzmy. Coś mi tu nie pasuje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro