III

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

2 lipiec 1914

Serbia nigdy nie lubił ludzi. Ani krajów. W sumie miał dość duże ego, ale przez to że nigdy nikomu nie ufał. Każdego unikał. Cichy i dziwny. Posiadał tylko jedno oko. Swoje pierwsze oko stracił w poprzednim roku, przez pewną... Okoliczność. (Podpowiedź : kłótnia podczas spotkania rodzinnego.) Jego czerwone włosy były zawsze uczesane. Nawet elegancki miał styl.

Jego siostra, Jugosławia w ogóle inna.

Była zawsze ubrana, jak gospodyni, jednak wyróżniał się jej niebieski, długo warkocz. Brązowy fartuch wisiał na nią. Za duże okulary co chwilę jej spadały. I musiała je poprawiać, co często kobiecie denerwowało. Jak mówiła, "im głodniejszy kraj, tym bardziej jest zły na samego siebie". To ona zawsze gotowała różne ciasta na różne narady państwowe. To ona robiła śniadanie, obiad, kolację, Serbiakowi. Zachowywała się dla gości jak stereotypowa babcia — Goście często z przesłodzeniem wychodzili z domu.

Rodzina Bałkańska była i wciąż jest skomplikowana. Często na spotkaniach rodzinnych wszyscy się ze sobą mylili. I kłócili. I zabijali się nawzajem. W końcu, wiek temu, rodzina zdecydowała że niech każdy mówił ze sobą per. siostra czy brat. To rozwiązało trochę problemów.

Królestwo Serbii, nawet swojej rodzinie zbytnio nie lubił. Nazywał ją "grupą szaleńców". Miał swoje powody...

–Czyli zechcesz mi powiedzieć, że jakiś wariat, zastrzelił arcyksięcia Austro-Węgier, i te państwo myśli, że to twoja wina?! To przecież jakiś żart!

Syknęła zirytowana Juga. Jej brat tylko westchnął. Był przyzwyczajony do jej... charakteru...?

–Powinnieś w końcu jej się przeciwstawić!

Fuknęła go siostra. On bez słowa przypatrywał w najbliższe okno. Jugosławia co chwilę coś doniego mówiła, ale Serbia ją ignorował. Oczywiście nie zauważyła. 

"Dlaczego każdy członek mojej rodziny musi być taki denerwujący... I do tego posiadać duże ego? W sumie ja też jestem trochę egoistyczny... Ale nie aż tak jak oni."

Powiedział do siebie w myślach.

–Przypominam, że musisz znaleźć także żonę.

Mężczyzna od razu odwrócił wzrok od okna. Jego siostra przerwała swój długi monolog. To nie oni się odezwali.

Księstwo Albanii stał w kącie. Zawsze bywał cichy. W sumie był czarną owcą Bałkanów. Każdy o nim zapominał. Ale nie Serb.

Czerwonowłosy zawsze na jego widok nieświadomy, uśmiechał się. Czuł w sercu takie... Takie przyjemne ciepło... Które rozchodziło po całym ciele.

–Serbia?

Jednooki przestał się gapić na nowego gościa. Juga, zauważając swojego zawstydzonego brata, od razu spróbowała go uratować z dziwnej sytuacji.

–Przepraszam za Serbiaka – Uśmiechnęła się "przepraszająco" do przybyłego. – Ma dość trudną sytuację w swoim rządzie. Wiesz, polityczne sprawy, które dziewczęta nie mogą rozmawiać.

Albania machnął ręką z uśmiechem na twarzy.

–Wiem o co ci chodzi. Cesarstwo Niemieckie co chwilę mnie denerwuje. Uczepił się do mnie i mówił coś o... Jak ona miała na imię? – Zastanowił się na chwilę. – A! Austro-Węgry! – Zwrócił się do Serbi. – To ona cię irytuje?

Kiwnął głową nieśmiało. Dlaczego w jego obecności czuł się taki nieśmiały? Dlaczego czuł się... Niekomfortowo?... I tak było mu mi-

–Serb, o czym ty teraz myślisz? O niebieskich migdałach? – Spojrzał na kobietę zabójczym wzrokiem. – A może o jakiejś dziewczynie?~

–Przymknij się.

Nowo przybyły mężczyzna, nerwowo zaczął bawić się swoim złotym naszyjnikem. Zawsze go nosił, to była jedyna pamiątka po zmarłych rodzicach. Nie lubił kłótni, normalnie zawsze bez pożegnania wychodził wtedy z pomieszczenia, lecz był przecież ich gościem. Co miał robić?

Natomiast rodzeństwo zaczęło swoją kłótnię. I zaczęli nawzajem się obrażać.

–Brzydka dziewucha.

–Kurdupel.

–To nie ja jestem tutaj najniższy.

Mruknął.

Zaczęli rzucać przekleństwami.

Natomiast Albania stętknął w duchu i zatkał palcami swoje uszy. Zaczął błagać Boga o koniec kłótni.

Po killku minutach, nareszcie Jugosławia wyszła z pokoju z zaścisniętymy zębami.

–Dlaczego ona musi mnie denerwować...

Wymrarotał pod nosem jednooki.

Albańczyk tylko smutno uśmiechnął się do Serbi.

Bałkanin doświadczył lekkich rumieńców na jego uśmiech. Po jego plecach przebiegły przyjemne dreszcze. Po chwili odwzajemnił uśmiech.

Przynajmniej poprawił się jego dzień.

***

Francja jednak nie miała takiego dużego szczęścia, jak poprzedni bohater. Co chwilę coś jej przeszkadzało. Albo tam lokaj przez przypadek pobrudził dywan rozlanym winem. Albo okazało się, że wojna wisi w powietrzu i tylko czas pokaże, czy nareszcie będzie ta wojna, czy nie. I najgorsze : herbaciarz przyszedł do niej.

Wielka Brytania, był nawet okej. Gdyby nie to, że on... Po prostu swoją obecnością wkurzał innych. Niestety taki się urodził. Swoich granatowych włosów nie lubił, więc często nosił cylinder, aby je zakrywać. Kobiecie najbardziej nurtowało jego czerwone oczy. Były kompletnie w kolorze krwi.

–France – Podniósł swoją herbatę. Która wciąż była gorąca. – Masz poważne problemy.

Prychnęła.

–Teraz to widzisz? Będziemy musieli poinformować Beneluks. Belgia jest słaby. Holandia chyba by wytrzymał, ale najgorzej będzie miała Luksemburg. Ta dziewczyna jest wrażliwa na problemy ludzkie, więc spróbuje coś zrobić. I przy tym coś zepsuje, jak zawsze.

Brytyjczyk wzruszył ramionami. I powiedział:

–Trzeba teraz czekać. Nic nie możemy zrobić, nasi władcy muszą poradzić – Nabrał łyka swego ulubionego napoju. – My tylko pilnujemy, aby żadne państwo nie zginęło. Wtedy ta wojna zamieni się w chaos.

Dobrze wiedziała, co teraz powie.

–Jak twoje napolońskie bitwy, co nie?...

Trzykolorowa wstała z krzesła. Nie była zadowolona.

–Weź przestań ruszać ten temat – Syknęła. I dodała po chwili. – Twoje imperium też kiedyś upadnie. Widziałeś co się stało z USA. Moje dzieci też kiedyś uwolnią od twojej włady.

Czerwonooki zaśmiał się cicho.

–Australia i Nowa Zelandia są mi posłuczne jak małe baranki. Tak samo jest z Kanadą. A Ame po prostu urodził się czarną owcą. Która nikogo nie słucha.

Kiedy skończył, poczuł ból w prawym policzku. Ona go uderzyła. Chwycił ją mocno za ramię.

–Masz szczęście, że za drzwiami jest twoja ochrona – Jego wzrok przystanął przy jej dwukolorowych oczach. Chciał je kiedyś wydłubać. Są za piękne na taką egoistyczną istotę życia. – Nigdy nie będziemy prywatnie sojucznikami.

Zaścisnął mocno.

–Puść mnie, ty debilu!

Puścił ją. Od razu wyszła z pomieszczenia.

–Przypominam, że to twój dom, nie mój!

Wykrzyknął za nią. Wróciła po kilku sekundach z grymasem. Spotkała swojego wroga z szyderczym uśmieszkiem.

–To nie jest śmieszne.

–Ale dla mnie jest.

Francja ledwo powstrzymywała od kłótni. To byłoby najgorzej. Pokłócić się z największym sojucznikiem politycznym.

Dlaczego ona musiała mieć takiego pecha?...




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#wojna