Wiersz 10 (Duncan)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bijący chłód metalu przeszył moje ciało na wskroś.
Spojrzałem w jej błyszczące oczy.
Obiecała mi pomóc i zawsze była w trudnych chwilach.
Raz się poprawiło, krótko po tym zniknęła.
Tęskniłem za jej ramionami, choć przyjaciel odradzał.
Niby zimna, ale taka kojąca.
Minęły dwa lata jak się znów pojawiła.
Już nie chciałem do niej wracać, ale...
Tylko ona potrafiła uleczyć mój ból.
Przy niej czułem się lepiej.
Jednak to bez niej byłem silny, teraz jestem słaby.
Wiem, że ona szybko nie odejdzie.
Zbyt wiele problemów mam.
Nie opuści mnie.
Będzie koić mój ból...
Miałem być silny, by nie pozwolić jej wrócić.
Znów przegrałem.
Spojrzałem na szkarłat powoli ściekający...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro