"Wypijmy kawę"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Księżyc wyglądał tak pięknie nie jeden raz.
Moje serce gubi rytm jakby przestraszone.
Wiemy, odwrót jest niemożliwy, nie powiemy nie.
Twoja twarz jest zbyt blisko, oczy zbyt piękne.
Skóra pod palcami pali niczym zapalniczki płomień.
Powiedz mi, wyszepcz wprost do ucha słodkie słowa,
kto jest panem twojego serca, dlaczego tu jesteś?
Nie chcę słyszeć o nikim innym w twoim życiu.
Moje imię należy do ciebie, w zamian żądam twoich ust,
kiedy się budzę, kiedy zasypiam, kiedy odchodzimy.
Możesz wracać do swojej Lili, ale ja jestem czerwoną  Różą.
Moje kolce wokół nadgarstków twych i paznokcie tak ostre.
Za każdym razem scałowuję rany jakie masz na plecach.
Różane usta tak blisko twoich, szum krwi w uszach.
Nie zabraniam ci być aniołem i tak doskonale wiemy,
że do tego bezczelnego piekła wrócisz jak co wieczór.
By utopić swoje smutki w objęciach słodkiego zapomnienia.
Szkło, po którym stąpamy będzie musiało kiedyś pęknąć.
Nie martw się teraz o to, spadnę tylko ja, więc nie przestawaj.
Po wszystkim wrócisz do niej, zostawiając mnie w zupełnej ciszy
z kieliszkiem wina w drżącej dłoni, będę cichuteńko szlochać.
Tak będzie, lecz głos rozsądku zagłuszają twoje westchnienia i szepty.
Nie ma co żałować zbyt wcześnie, niech utonę w satynowej pościeli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro