10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wciąż oszołomiona Lara patrzyła tępo na ubierającego się Nicka. Co się przed chwilą stało, do cholery? 

- Kochanie, pospiesz się - warknął Nick - będę czekał u siebie w gabinecie - po czym zniknął za tajemniczymi drzwiami.

Lara mogła go zignorować, tylko po co? Była ciekawa, kto z watahy jej brata przyjechał. Zapewne dowiedział się, że została porwana i zażąda, żeby ją odesłano na północ. Tylko czy w tej sytuacji powinna się zgadzać? Potrząsnęła głową i szybko podbiegła do szafy, skąd wyciągnęła pierwszą lepszą rzecz. Sukienka, cholera. Ale miała już czasu, nawet nie założyła stanika. Dobrze, że chociaż majtki miała na tyłku. Przeciągnęła niebieską bawełnianą sukienkę przez głowę, obciągnęła materiał, który sięgał prawie do ziemi, i włożyła na stopy pierwsze lepsze z brzegu baleriny. Po czym przejrzała się w lustrze. Jęknęła na widok swoich włosów. Wyglądały jakby przed chwilą uprawiała seks. W sumie prawie to robiła. Ogarnęła je ręką i ruszyła do gabinetu Alfy. Zapukała cicho i weszła, usłyszawszy "proszę". Nick był sam, ale na jej widok wstał od biurka i podszedł do niej.

- Ślicznie wyglądasz, kochanie.

- Przestaniesz mnie tak nazywać? - Fuknęła.

- Nie, a teraz chodź - pociągnął ją do wyjście i na schody. - Pójdziemy do głównego domu, tam czeka na nas wysłannik twojego brata. 

- Ciekawego kogo przysłał? - Cicho mruknęła, ale brunet i tak usłyszał, jednak tego nie skomentował.

Zaraz przy wejściu były boczne drzwi, prowadzące z ich prywatnej części do tej ogólnej. Długim i mrocznym korytarzem ruszyli przed siebie. Nick mocno trzymał swoja mate za dłoń. Chciał jej dodać otuchy, jednak ona nie wyglądała jakby jej potrzebowała. Na końcu skręcili w lewo i weszli do obszernego salonu, gdzie było mnóstwo zmiennych. Ich zapachy mieszały się, lecz Lara wyczuła ten jeden, był tak wyraźny, że jej wilczyca zaskomlała radośnie.

- Rick - wyszeptała, a po chwili ujrzała brata we własnej osobie.

- Lara! - Wykrzyknął i ruszył szybkim krokiem w jej kierunki.

W Nicku obudziły się instynkty posiadacza i jaskiniowcy. Jednym płynnym ruchem schował za siebie swoją samicę i wydał ostrzegawcze warknięcie. Nieważne, że ten koleś był tylko jej bratem, chciał mu ją zabrać, a to się nigdy nie stanie. Była jego.

- Co, do kurwy?! To moja siostra! - Ryknął Rick.

- Stój tam gdzie stoisz - warknął Nick, a brat Lary zrobił jeszcze dwa kroki i zatrzymał się.

- Lara?

Dziewczyna wyłoniła się zza potężnej sylwetki Alfy i spojrzała na swojego brata. Cieszyła się z jego widoku, ale była też nieziemsko wkurwiona. Rozpierała ją furia, bo ten idiota ją sprzedał. I to komu? Kolesiowi, który udawał jej mate. 

- Cześć - rzuciła oschle.

- Nic ci nie jest? Nie zrobił ci krzywdy. - Z piersi Nicka wyrwała się znowu ostrzegawcze warczenie, ale stał opanowany. Słynął z opanowania.

- A czy wyglądam, jakby mi się coś stało? - Sarknęła i przeszła do ataku- Powiedz mi, czy wiedziałeś, że Chris Blachthorn nie jest moim mate? Znasz w ogóle tego całego Chrisa? - Na te słowa po pomieszczeniu przeszły złowrogie pomruki. - Odpowiadaj! 

- Nie tym tonem Laro - odezwał się  chłodno jej brat.

- Wiedziałeś - zaśmiała się rozgoryczona. - Dlaczego? Dlaczego chciałeś mnie mu sprzedać? Kim ty, kurwa, jesteś, żeby decydować o czyimś życiu i śmierci?

- Jestem Alfą i wrócisz ze mną - syknął.

- Nie wydaje mi się - odezwał się w końcu Nick. Nie odda swojej kobiety, nawet za cenę walki z jej bratem.

- Chuj mnie obchodzi, co ci się wydaje i co masz do powiedzenia! On - wycelował palcem w Larę - wraca ze mną!

- Pierdol się! - Ryknęła Lara. - Nienawidzę cię, ciebie i matki. Jezu, ona o wszystkim wiedziała i pozwoliła na takie coś. Jesteście bandą hipokrytów. I tak dla twojej wiadomości, zostaję tutaj.

Nick przytulił do siebie Larę i ucałował ją w skroń. Była jego i pokazała wszystkim, do kogo należała. Rozpierała go duma.

- Nie! - Rick ryknął, aż bolały uszy. - Nie zabierzesz jej ty dzikusie.

- Dzikus nazywa się Nick Blackthorn - wycedził do tego sukinsyna, zwanego bratem Lary. - Mówi ci to coś? - Zapytał kpiąco.

Rick pobladł i zrobił krok w tył. Pokręcił głową, po czym jego oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej.

- Ale... ale ty nie żyjesz - wydukał.

- Jak widać, żyję i mam się dobrze - zaśmiał się nieprzyjemnie, aż dreszcze przeszedł po plecach Lary. A Rick pobladł jeszcze bardziej na następne słowa Alfy - i przy okazji jestem mate twojej siostry.

- Muszę się czegoś napić - powiedział skołowany Rick i opadał na stojącą obok sofę. Spojrzał na swoją siostrę i Nicka, a w jego oczach można było dostrzec poczucie winy. - Gdybym wiedział, gdybym wiedział, ale nie wiedziałem. Kurwa mać! 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro