31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Na pewno dasz sobie radę? - Zapytał z troską Nick swojego młodszego brata.

- Tak, przeżyłem piekło, więc na pewno dam sobie radę. Nie martw się, te tereny pozostaną w naszym władaniu dopóki żyję - powiedział rzeczowo Brok.

- Skoro tak, to przywództwo należy do ciebie - poklepał młodego po ramieniu - i nie zapomnij odwiedzić nas, kiedy Lara urodzi. Mój syn będzie musiał poznać swojego wujka.

- A skąd wiesz, że będziesz mieć syna? 

- Przeczucie - uśmiechnął się Nick.

- Taa, żebyś się nie zdziwił - zachichotał pod nosem. - Ale gdzie Lara? Chciałabym się z nią pożegnać.

- Tutaj jestem - odezwała się bruneta wchodząca z kubełkiem lodów, a wzrok braci powędrował właśnie do nich. - No co? Nie patrzcie tak na mnie. Jestem głodna.

- Ciążowe zachcianki? - Zaśmiał się Brok.

- Mhy - wymruczała z łyżką w ustach, po czym podała je Nickowi i przytuliła Broka. - Będzie mi ciebie brakować. Jesteś moim ukochanym drugim bratem.

- Mi ciebie też i uważaj na te małe czorty - wyszeptał jej do ucha. 

Lara odsunęła się od niego z wyrazem totalnie zszokowania. Jednak mina wyszczerzonego w uśmiechu Broka była jednoznaczna. 

- Och - tylko tyle była w stanie powiedzieć.

- Co jest? - Zapytał zaciekawiony jej partner.

- Nic - mrugnęła do Broka, a Nickowi posłała promienny uśmiech. - Kocham cię.

- Ja ciebie też - wymruczał, trzymając ją blisko siebie.

- Dobra, jedźcie do domu i tak możecie się pieprzyć ile wlezie. Nie róbcie tego na moich oczach. - Wszyscy zaśmiali się i pokręcili głową.

Wiele godzin później kilka czarnych terenowych auta przemierzało drogę z północy na wschód, gdzie było terytorium Dzikich. Nick osobiście prowadził auta i co jakiś czas zerkał na śpiącą Larę, którą uśpił szum silnika uśpił. Westchnął zadowolony. Niczego więcej nie chciał od życia. Miał już wszystko, chociaż przyszło mu i jego rodzinie zapłacić bardzo wysoką cenę. Ale teraz wszystko był na swoim miejscu. Szkoda, że rodzice nie dożyli tej chwili, kiedy znalazła swoją bratnią duszę i spodziewali się swojego pierwszego potomka - pomyślał z żalem. 

- Daleko jeszcze? - Wymamrotała jeszcze na wpół śpiąca Lara.

- Już niedaleko maleńka, śpij jeszcze.

- Mmm - mruknęła i zapadła ponownie w sen.

Po niespełna godzinie  byli na miejscu. Nick zgasił silnik, wysiadł i szybko okrążył samochód, otwierając drzwi od strony pasażera. Odpiął Larze pasy i delikatnie wyciągnął ją z auta, żeby zanieść ją do ich domu.

- Jesteśmy?

- Tak - musnął jej czoło ustami i skierował swoje kroku do domu.

Dziwna cisza panująca dookoła była podejrzana. Lecz kiedy wkroczył do budynku, uderzył go zapach krwi. Zaciągnął się powietrzem, a z jego piersi wydobył się warkot. Lara spięła się, kiedy została postawiona na ziemi, po czym schowana za ciało Nicka. Ktoś włączył światło, a ich oczom ukazało się istne pobojowisko. Wszystko było zniszczone, jakby przeszło tędy tornado. Lecz nie to przykuło ich uwagę, lecz ciało leżąca na wznak z wbitym noże i przyczepioną kartką.

- Pilnuje jej za cenę własnego życia - warknął Nick do swojego zastępcy.

- Tak.

Nick podszedł do leżącej osoby i zdał sobie sprawę, że był to jeden z nich. Omega, która była odpowiedzialna za bezpieczeństwo, a teraz facet leżał z wbitym noże w klatce piersiowej. Pochylił się i zbadał go. Jeszcze oddychał, ledwo bo  ledwo, ale żył.

- Wezwać lekarza - ryknął  - Lara podeszła do Omegi i sięgnęła po umazaną kartkę papieru. Poderwała ją i przeczytała.

- To tylko początek. Zapłacicie wszystko, co zrobiliście. Zemsta należy do mnie.

- Kurwa, co to za gówno? Zemsta a niby za co, do cholery? Ten ktoś już nie żyje, ale jeszcze o tym nie wie.

- Wydaje mi się - odezwała się cicho Lara - że jednak ktoś ma do nas o coś uraz. I być może to ma związek ze śmiercią Chrisa.

- A niby kto był na tyle głupi, że nas zaatakował?

- Ta sama osoba co torturowała wraz z nim Broka. Ta kobieta, którą puściłam - zazgrzytała zębami Lara i poczuła gorycz - i która zapłaci głową za to co zrobiła twojemu bratu oraz naszym ludziom. Ona jest moją - warknęła groźnie.

- Ja pierdolę! - Nick obrócił się do stojących za nimi swoimi ludźmi i warknął - przeszukać dom. Patrole przez całą dobę i na całej długości murów. Ten kto to zrobił zapłaci nam za to! Ruszać się i nie miejcie litości dla nikogo.

- Tak jest, już bierzemy się do pracy - odezwał się Beta.

Po kilku chwilach pojawił się lekarza, który był uwięziony wraz z innymi. Popatrzył na Omegę i przystąpił do dzieła, lecz okazało się, że przybył zbyt późno. Mężczyzna zmarł, a w oczach Lary pojawiły się łzy. Nick był nieziemsko wkurwiony, ale musiał się uspokoić ze względu na swoją kobietę. Przygarnął ją do swojej piersi i mocno przytulił.

- Cii, kochanie - szeptał - jestem przy tobie. Przy mnie jesteś bezpieczna. Nie pozwolę, żeby stała wam się jakaś krzywda.

- Wiem - wychrypiała i podjęła decyzję. Miała mu jeszcze nic nie mówić, ale być może później będzie za późno. - Nick?

- Tak? Co jest maleńka? Źle się czujesz? - Popatrzył w jej szare oczy pełne łez.

- Brok powiedział, że rosną we mnie dwie kruszynki. - Oczy Nicka rozszerzyły się, po czym odsunął od siebie Larę na długość ramienia i spojrzał na jej brzuszek. Przełknął.

- Dwa? Czyli, że ...

- Tak, bliźnięta - uśmiechnęła się niepewnie, lecz okrzyk radości jej partnera rozwiał wszelkie wątpliwości.

- Kocham was - porwał ją w ramiona i okręcił się z nią. - Kurwa, kocham was.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro