Rozdział 8 Historia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

owari no seraph - opening

– Talia –

Odsłoniłam oczy i ujrzałam otaczającą mnie łąkę. Czy świat zawsze był tak piękny? Uniosłam dłoń do góry. W tym miejscu jest tak ciepło i jasno... W żadnym stopniu nie przypomina tego, co wcześniej widziałam. Czyżby wojna ludzi i wilkołaków była tylko kłamstwem? Maria... Czy ona w ogóle istnieje? Nie wiem, ale ten świat jest taki... inny. Podniosłam się, siadając. Wokół mnie znajdowała się trawa pełna kwiatów, lecz niedaleko można było dostrzec też jakieś domy. Złapałam się za głowę. Nie mam żadnych wspomnień związanych z tym miejscem, lecz moje serce mówi mi, że to właśnie tutaj tak naprawdę należę. Wyrwałam trochę trawy, po czym uniosłam dłoń do góry i otworzyłam ją. Wiatr poniósł ze sobą roślinę, a ja przypatrywałam się temu.

– A więc wreszcie zaczęłaś się budzić... – szepnął jakiś głos, a ja od razu odwróciłam się w jego stronę.

Niedaleko mnie stał mężczyzna ubrany w dziwny frak. Wyglądał bardzo dostojnie, a z jego twarzy nie można było niczego odczytać. Z nadludzką prędkością znalazł się obok mnie, po czym ukląkł. Uniosłam wyżej brwi. Dlaczego tak się zachowuje? Czy wilkołak nie powinnam gardzić ludźmi? – ze względu na szybkość z jaką się poruszał, uznałam, że jest on wilkiem.

– Moja pani, wybacz, że nie skontaktowałem się z tobą szybciej – poprosił. – Ale twoja matka zabroniła nam tego, do momentu aż nie zaczniesz się przebudzać – dodał pośpiesznie.

To co powiedział, sprawiło, że jeszcze bardziej nie rozumiałam zaistniałej sytuacji. Z jakiego powodu nazwał mnie panią, a po drugie o co chodzi z tym „przebudzeniem"? Pokręciłam głową. To zapewne tylko jakiś głupi sen, którym nie powinnam się w ogóle przejmować. Ech... Nigdy bym nie przypuszczała, że wymyślę coś takiego.

– Jestem nienormalna... – mruknęłam pod nosem, a mężczyzna zdzielił się po twarzy. Nim zdążył wykonać kolejne uderzenie, złapałam go za dłoń. – Co ty wyrabiasz?! – huknęłam. On chyba jest psychicznie chory! – zresztą tak samo jak ja.

– Sprawiłem, że jej wysokość, źle o sobie pomyślała – oznajmił, a ja przekręciłam oczami. Nawet jeśli to tylko sen, to nie chcę by się bił.

– Nie zrobiłeś niczego złego... – burknęłam. – Jeśli możesz to wyjaśnij, o co chodzi z tym całym „przebudzeniem" – rzuciłam od niechcenia.

Mężczyzna zamrugał parę razy i spojrzał w dół.

– Ty... Niczego jeszcze sobie nie przypomniałaś? – spytał zaskoczony.

Westchnęłam.

– A co takiego powinnam sobie przypomnieć?

Cała ta sytuacja była iście irytująca. Dalej nie wiedziałam czy jest to sen czy też rzeczywistość. Wszystko wydawało się zbyt prawdziwe jak na jawę, ale i jednocześnie zbyt dziwnie, by mogło okazać się prawdą.

– A więc jest jeszcze za wcześnie... – wyszeptał jakby sam do siebie. – Na razie powie ci tylko jedno, twojej siostrze nic nie jest, a twe włosy będą dowodem twojego istnienia – oznajmił szybko. Skąd on może wiedzieć, że Marii nic nie jest? – Nie daj się jednak zwieść mężczyźnie, którego nazywają Wilczym Królem. Mimo wszystko jest on twoim wrogiem, moja pani... – szepnął, po czym znikł. Zamrugałam parę razy, lecz po nieznajomym nie było nawet śladu.

Wstałam ze swojego miejsca i rozejrzałam się. Wokół mnie nie było niczego oprócz trawy, kwiatów i domów. Nie widziałam nigdzie żadnego człowieka ani istoty mu podobnej. To było bardzo dziwne. Ten facet zachowywał się tak, jakbym była kimś ważnym. Pff... Nie ma innej możliwości. To musi być sen. Za chwilę się obudzę i wrócę do tej szarej rzeczywistości. Znów przyjdzie mi się zmierzyć z wilkołakami, chyba, że... A co jeśli ich przywódca mnie zabił, a to jest świat zmarłych? Nie... To mało prawdopodobne. Choć, czy na pewnie mogę być tego taka pewna?

Niespodziewanie zerwał się wiatr, a moje włosy się potargały. Przeklęłam pod nosem, próbując je w jakiś sposób ogarnąć. W momencie, kiedy moje spojrzenie natrafiło na końcówki loków, miałam wrażenie, że cały świat się zatrzymał. Końcówki były białe jak śnieg. Od razu przypomniałam sobie słowa tego mężczyzny. Czy to o tym mówił, kiedy wspominał, że moje włosy będą dowodem mego istnienia? Ale co to jest?! Przecież z tymi białymi końcami wyglądam jak dziwoląg! Nie żebym przejmowała się swoim wyglądem, no ale nie chciałabym, by Maria się mnie przestraszyła. Pokręciłam głową. Nawet nie wiem czy ją jeszcze kiedyś zobaczę, a mimo to, w dalszym ciągu o niej myślę... Jestem żałosna.

– Mylisz się, córko. Nie jesteś żałosna, po prostu trochę się pogubiłaś... – rzekł jakiś kobiecy głos.

Podskoczyłam zaskoczona, a chwilę później niecały metr przede mną pojawiła się kobieta o białych włosach. Zlustrowałam ją wzrokiem, po czym zmarszczyłam brwi.

– Dlaczego nazwałaś mnie swoją córką? – spytałam, puszczając między uszy resztę jej wypowiedzi.

Nie lubiłam, kiedy ktoś nazywał się moim rodzicem. W tej kwestii byłam bardzo drażliwa. Nawet Marii nigdy bym nie pozwoliła na to, by uważała się za moją matkę. Próbowała już raz tego i skończyło się na tym, że nie odzywałam się do niej przez cały tydzień.

– Ponieważ to ja cię urodziłam, wiele lat temu – wyznała, a ja przechyliłam głowę. Kłamie, nie ma innej opcji. – Opowiem ci coś. Kiedyś, kiedy świat był całkiem inny. Nie było na nim nic, oprócz mroku i chłodu. Jednak w pewnego dnia pojawiła się niespotykana trójka. Każda z tych istot potrafiła, co innego i całkiem inaczej wyglądała. Jedna z nich potrafiła zmieniać się w ogromnego wilka, druga miała czerwone oczy i długie kły, trzecia natomiast była najbardziej zwyczajna. Nie wyróżniała się niczym konkretnym, poza tym, że posiadała najwięcej dobroci. Ta trojka przyczyniła się do stworzenia naszego świata. Nazwano ich Pierwotnymi, ojcami trzech ras. Wilkołak stworzył lasy, rośliny i sprowadził ze sobą zwierzynę, wampir przyzwał księżyc, słońce, chmury i pory roku. Na dodatek stworzył także parę zwierząt. Człowiek natomiast użył swojej wiedzy i ulepił z niczego sobie podobnych. Pozostali Pierwotni użyli jego pobratymców do stworzenia swoich towarzyszy, przez co narazili się na gniew Człowieka. Spór zagęszczał się, a wszystkie rasy szukały sposobów na uśmiercenie swoich przeciwników. Z ludźmi nie było problemu, lecz wilkołakami i wampirami już tak. To właśnie kłótnia ojców, dała początek wojną – zakończyła, podchodząc do mnie i łapiąc za dłoń. – Ale nie ważne, co by się zrobiło i tak spory zawszę będą istnieć. Na dodatek to tylko historia, której prawdomówności nikt nie może potwierdzić... – wyszeptała, a jej ciało stawało się jakby przezroczyste. – Czekam na twoje przebudzenie, droga córko... – oznajmiła, składając na moim czole pocałunek.

Miałam zamiar już jej to wygarnąć, lecz poczułam się bardzo senna.

CDN

I co sądzicie? Kolejny już jutro! ;)

(Data opublikowano tego rozdziału: 20.09.17r)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro