Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez resztę drogi nikt z nas się nie odzywał. Szłam za nim powłócząc nogami i objęłam się rękami. Starałam się nie myśleć i tym, co się wydarzyło, ale marnie mi to wychodziło... Chciałam tylko wrócić do domu, wziąć gorącą kąpiel i położyć się do łóżka by przespać dwa dni...
Spojrzał przez ramię, a następnie zwolnił trochę zrównując ze mną krok
- Wszystko ok Ashley? - spytał z troską.
Kiwnęłam głową. Patrzyłam przed siebie gdzieś w dal chcąc wyjść z tego przeklętego lasu
- Jakoś nie widzę by było ok - westchnął - Może ci pomogę, co?
Pokręciłam głową. Szłam dalej, ale nogi mi tak drżały, że ledwo mogłam nimi ruszyć
- Właśnie widzę jak jest dobrze - odwrócił się plecami - Złap mnie za szyję
- Po co..?
- Po prostu złap
Zrobiłam to o, co prosił. Nim się zorientowałam byłam niesiona na plecach
- Co ty wyrabiasz Zack..?
- Niosę cię do domu. Sama nie dasz rady iść. Jesteś zbyt zmęczona
- Ale...
- Żadnych ale. Po prostu nic nie mów ok?
Zamilkłam. Patrząc na drogę przed nami ponad jego ramieniem, zaczynałam powoli zasypiać
- Ej nie zasypiaj mi tu. Kto otworzy drzwi?
Otworzyłam oczy. Staliśmy pod moim domem. Nie wiedziałam skąd wie gdzie mieszkam, ale nie miałam siły pytać. Wyciągnęłam z kieszeni klucz i otworzyłam drzwi
- Może wejdziesz...? Nikogo nie ma w domu...
- Nie, dzięki. Będę leciał. Uważaj na siebie i nie chodź lasami sama, ok?
- Ok... Dzięki jeszcze raz...
- Trzymaj się. Do zobaczenia w szkole
Odszedł. Stałam w otwartych drzwiach jeszcze chwilę i patrzyłam na jego oddalającą się sylwetką. Zamknęłam drzwi na klucz. Nawet nie miałam ochoty nic jeść tylko poszłam na górę do pokoju. Rzuciłam torbę w kąt, kładąc się na łóżku. Spojrzałam w sufit. Nim się zorientowałam kilka łez mi poszło. Chwilę później płakałam. Tak po prostu... Pozwoliłam by te emocje ze mnie uleciały. Płacz i zmęczenie dniem sprawiły, że zasnęłam wtulając w poduszkę

*3 godziny później*

Zerwałam się szybko oddychając. Śniło mi się, że mnie napadły te same typy, w tym samym lesie, co dziś... Tylko w śnie Zack'a zakatowali na moich oczach, a nade mną się znęcali, po czym zostawili bym skonała obok niego. Siedziałam na łóżku z głową na rękach i starałam się uspokoić. Przez kilka dni nie miałam żadnych koszmarów i było ok to teraz będę mieć z nimi sny...
Czemu mam takiego pecha...?

Ten rozdział jest krótszy, ponieważ chciałam się wyrobić w dziennym przedziale rozdziałów, jakie pisze. Jutro może wcześniej się zabiorę do pisania i może się uda 3 napisać i nadrobię. Dobra idę spać. Dobranoc wilczki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro