Rozdział 23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Leżąc już w łóżku w piżamie, moje myśli wciąż krążyły wokół Zack'a. W końcu po godzinie przewracania się z boku na bok udało mi się zasnąć

Biegne przez las ile sił w nogach. Moje płuca domagają się odpoczynku, ale ja się nie zatrzymywałam tylko biegłam przed siebie. Zatrzymałam się na chwilę opierając się rękami o kolana. Łapczywie łapałam powietrze. W pewnej chwili za sobą usłyszałam wycie. Rzuciłam się znowu do ucieczki. Biegłam na oślep. W końcu w oddali zauważyłam swój dom. Przyspieszyłam. Dopadłam do drzwi szarpiąc za klamkę. Drzwi ani drgnęły. Szarpnęłam nimi mocno aż się otworzyły. W środku niestety czekała mnie niemiła niespodzianka. Na środku stał czarny, niczym noc wilk o żółtych oczach. Stał przygotowany do ataku i warczał odsłaniając zęby. Cofnęłam się w tył nie spuszczając oka z niego. Wilk to dziki pies, a do psa nie wolno stawać plecami bo może zaatakować... Nie wykonując gwałtownych ruchów, cofałam się bardziej do tyłu. W pewnej chwili poczuła, że uderzyłam o coś plecami. Podnoszę głowę do góry. Za mną stoi bestia na dwóch łapach. Oczy lśnią wręcz szkarłatem, a z pyska kapie ślina pomieszana z krwią. Otwieram usta, ale żaden dźwięk nie wydobywa się z nich. Nim odzyskuje władze nad własnym ciałem, jest już za późno... Bestia łapie mnie swoimi szczękami za szyję i je zaciska. Czuje jak leci mi coś ciepłego i lepkiego i orientuje się, że to moja krew... Przed oczami robi mi się ciemno. Zanim odpływam, słyszę wściekły oraz władczy głos ZOSTAW JĄ
Bestia zamiast mnie puścić, wzmacniła uścisk i jakby się zaśmiała. Zaczynam się dławić krwią. Przymykam oczy czekając na śmierć. Nim jednak się to dzieje, bestia zostaje odpchnięta ode mnie. Leżę w kałuży krwi patrząc na sufit. Obracam głowę w bok i widzę jak walczą ze sobą dwa potwory - jeden na dwóch łapach, drugi na czerech. Ryczą na sobie co chwilę i atakują. Wyglądało jakby ta na czterech broniła mnie... Zaklaszlałam. Z każdą chwilą kałuża była większa. W pewnej chwili znikają mi z pola widzenia. Nagle z krzaków wydobywa się przerażający ryk i skomlenie po czym zaległa cisza. W końcu z krzaków wyszła już tylko jedna z bestii. Zobaczyłam, że to ta na czterech. Jej futro pokryte było szkarłatną cieczą. Kiedy spogląda na mnie, w jej oczach widzę strach. Podbiega do mnie. Nie bój się... zaraz cię zabiorę do szpitala i tam ci pomogą... Zanim odpływam, słyszę drżący głos. Kiedy zaczynam odpływać w ciemność, ostatnią rzeczą jaką widzę, są brązowe, wręcz bursztynowe oczy. Potem jest tylko nicość...

Jest po 8, a ja dopiero zamieszczam rozdział... Przez całe dnie pisze jeden rozdział... Dawniej pisałam po 3-4, a teraz...? Eh... Może jutro jak będzie ładnie i o ile będzie łapał zasięg netu, wezmę taba i będę pisać na zewnątrz na świeżym powietrzu. Kto wie... może to mi pomoże „odblokować" się... Zobaczę czy będzie mi się chciało iść na zewnątrz... Spróbuję jeszcze napisać drugi, ale w razie czegoś to... dobranoc wilczki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro