C.D. R.6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


 Stanęła by rozglądnąć się, za swoimi członkami watahy. Gdy w oddalonym kącie, dostrzegła koleżankę Miki, samą dziewczynę i jakiego chłopaka. Wysokiego, dobrze zbudowanego i krzyczącego jak i szarpiącego, wyrywającą się dziewczynę. Ale nikt nie reagował, więc nowo przybyła podeszła do nich i stanęła, na wprost szarpiącej się dwójki, z zaciśniętymi dłońmi.

Chłopak

-A ty, tu czego?! Wypier...

 Any, nie otwierała ust, nawet na sekundę. Tylko złapała, chłopaka za koszulkę i przycisnęła go do ściany. Unosząc lekko na wyciągniętych i wyprostowanych rękach, bo jej wzrost który wynosił 182 cm, na to pozwalał. W okół na korytarzu, zapadła cisza, nawet zamarły oddechy.

Chłopak

- Co, ty...Już po tobie "maleńka".

Naket

- Ej, laska! Co ty, wyprawiasz? Puść go, natychmiast. Głucha jesteś...dziwolągu?

 Chłopak, trzymany przez Any, raptem poczuł się zlękniony. Gdy ujrzał, w oczach dziewczyny płomienie gniewu. Ale to, co stało się chwile później, słowa jakie padły z jej ust, i z tonem pewnym i stanowczym. Wszystkich przyprawił o dreszcze.

Any

- Naket. Jeśli nie chcesz wojny, w najbliższym czasie, to trzymaj swoje...zapchlone kundle, z dala od moich dziewczyn- puściła uścisk, a chłopak bez równowagi, runął na ziemię. A, Any pochyliła się ku niemu, patrząc prosto w oczy, powiedziała- A ty, zbliż się chociaż na metr, do kogoś z MOJEGO stada, a obiecuję Ci, że stracisz możliwość przemiany. Powyrywam ci te łapy, przy samej dupie.JASNE!!!

Naket

- A kim, ty do cholery jesteś? By grozić mi, i moim członkom stada?

Any

- Szybko, zapominasz...O, starych przyjaciółkach, z dzieciństwa Naki. NAZYWAM SIĘ, ANY STANFORD. JESTEM ALFĄ "MGLISTYCH KŁÓW''. I, niecne uczynki, które będziecie robić mojej rodzinie czy członkom sfory, będzie karane...prze ze mnie, osobiście. Dość panoszenia się, ''Mrocznych wilków'' po szkole. Naket, twoja wataha...nie uczęszcza tu sama. Więc jako Alfa, powinieneś, wiedzieć by przestrzegać praw wilków. i gówno mnie obchodzi, że twoja matka, jest tu dyrektorką. 

Nauczyciel(Sony)

- Panienko. Alfo, Any chodźmy do pani dyrektor. Wzywa ciebie do siebie...

Naket

- I, widzisz Any.- powiedział to sarkastycznym tonem- Prędzej ty...zagościsz, u mojej matki niż ja, czy Samuel.

Sony

- Niestety...Pan, i pański kolega również, oraz panienka Mika.

 Any podeszła do wystraszonej dziewczyny, objęła ją ramieniem i zapewniła iż będzie wszystko dobrze i by, się nie bała. Przywódczyni ze swoją samicą, szły posłusznie za nauczycielem. Gdy znaleźli się w sekretariacie, w oczy Any ukazała się, jej stara nauczycielka samoobrony, ze stada wuja. Gdy kobieta, zobaczyła dziewczynę, w oczach stanęły jej łzy.

Any

-Matilda ! 

Matilda

- Boże, moja ''różyczka''! Cholera jasna, dziewczyno. Co się, z tobą działo? Gdzieś ty, była?

Any

-A...to tu, to tam. Ale naj częściej to...w Bułgarii u ciotki.

Dyrektorka

-Witam młodzieży, zapraszam do siebie.- Kobieta wskazała dłonią, wnętrze pomieszczenia.

 Kiedy wszyscy, zaszczycili swoją obecnością, gabinet dyrektorki. Zajęli wyznaczone przez nią miejsca, do spoczynku. Rozmowę zaczął jej syn.

Naket

- Matko, po co my tu? Skoro, to Ona zaczęła i rzuciła się na Samuela.

Anabella

- DOŚĆ!!! Naket, udzieliłam ci głosu?

Nakrt

-Nie. Ale jestem, twoim Alfą...

Anabella

- Teraz, jesteś wyłącznie moim synem. Szkoła, leży na gruncie neutralnym. Chodżą t, inne wilki z innych watah. Uczą tu, nauczyciele ze wszystkich czterech stad. A że, wybrali mnie na dyrektorkę, to zaszczyt. Żaden inny uczeń, nie zachowywałby się tak jak ty. Co się z tobą dzieje u licha? Widziałam zajście, na monitorach i wiem że, to nie wina Any. Broniła swojego członka stada. Po za tym, miło Ciebie widzieć Any, wydoroślałaś i wyładniałaś od ostatniego czasu, gdy ciebie widziałam.

Any

- Panią, również miło widzieć. Przy okazji, iż widzę Panią teraz, mama prosiła bym przekazała, iż ma Pani zaproszenie na dzisiejszy podwieczorek.

Anabella

- Dziękuję za informację. Teraz przejdźmy, do sedna sprawy. Miko, podejdź do mnie, i pokaż...swoje obrażenia. Od kiedy Samuel, robi tobie krzywdę i...

Any

- Mika, nie bój się, ja tutaj jestem, nic ten pchlarz tobie nie zrobi.

Samuel

-Nawet, się nie waż...suko!

 Mika zatrzęsła się ze słów i groźnego tonu chłopaka. Naket, gromił go wzrokiem. Dyrektorka, była zdruzgotana, natomiast Alfa ''Mglistych kłów'', w szybkim tempie znalazła się koło Samuela, i dość iż strzeliła chłopakowi z zaciśniętej pięści w twarz na drugi dzień, na pewno wyskoczy mu śliwka. To usiadła na leżącego chłopaka i okładała go pięściami. Przywódca chłopaka, chciał podskoczyć i zdjąć dziewczynę, ale został powstrzymany przez dyrektorkę.

C.D.N..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro