R.11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Na wstępie muszę was powiadomić że wróciłam. Postaram się dodawać nowe rozdziały 2 razy w tygodniu ale nie obiecuje. A teraz by nie przeciągać mojej paplaniny, zapraszam chętnych na rozdziały.

 W poprzednim rozdziale.

   Any

- Uwierz Zenit, zmieniłam się i to dużo. Ale również, coś z dawnej mnie zostało i to najgorsze bo tego nie mogę wytępić.

....................................................................

Dziadek

- Proszę o wybaczenie, za zachowanie mojego syna. Odkąd został przywódcą, zaczęło mu odbijać...

Any

- Nie odpowiada Pan za zachowanie, swojego pierworodnego. Jest dorosłym człowiekiem i wilkiem. Ma swój rozum, który potrafi odróżnić, co jest dobre a co nie. Jeżeli zachowywał się tak, a nie inaczej, to ma nie równo pod sufitem. A za chorobę umysłową nie mogę, Pana winić. Nie podpowiadał mu Pan, ani nie kazał nachodzić i znieważać moją Lunę i mnie. To była jego decyzja, nie pańska. Dlatego zwołałam ''sąd'', bo tylko w ten sposób, nie osądzę go sama. A, panowie będą mogli wydać wyrok osobiście. Szanuję  prawa Alf i po to ten zjazd.

Xelon

- Po tylu latach, znowu zbieramy się w tym miejscu.

Any

- Proszę, o to pana sypialnia. Mam nadzieję że spodoba się panu. Za pół godziny jest kolacja. Niestety by ją zjeść, trzeba będzie wyjść do stołówki. I jeżeli, nie mają Panowi nic przeciwko, to zjemy razem z moim stadem. Niestety muszą panowie zrozumieć, rodzina ponad wszystko. I nic, nie zakuci mi wieczoru w gronie bliskich.

Wszyscy Panowie

- Oczywiście.

    Kiedy Alfa ''Mglistych Kłów'' odprowadziła wszystkich do ich tymczasowych pokoi, mogła oddalić się do siebie. Po szybkiej kąpieli, ubrała się w spodnie dresowe i bokserkę, uczesała niedbałego koka i pognała na stołówkę, pomóc kucharką.

Any

- Hejka, jestem! Co, dzisiaj na kolację?

Kucharka

- Nie, nie.nie! Tylko nie ty, łobuziaro.

Any

- A, właśnie że ja. Już biorę się za, nakrywanie do stołów. Aha...

Kucharka

- Już...włączam, włączam.

   Po tym, co powiedziała kobieta, z głośników rozległy się dźwięki muzyki. Any w tym czasie, wyjęła z szafy z rogu, trzy ogromne, brzoskwiniowe obrusy. Zaczęła je, jeden po drugim rozkładać, a gdy brała się za ostatni...nieoczekiwanie do pomocy przyszły jej, najmłodsze wilczki. Śmiechów i wygłupów nie było końca, lekka i miła beztroska. Która została przerwana przez śmiechy i oklaski przybyłych gości. Natychmiast Any znieruchomiała.

Xelon

- Gdybym nie widział tego, na własne oczy nigdy, bym nie uwierzył. Dawno temu, widziałem...również Alfę, ze sforą rozbrykanych szczeniaków. Był nim twój, pradziadek...również taki...postrzelony, szalony i żwawy.

Zenit

- Jak mówiłem, nic się nie zmieniłaś.

Any

- Zapraszam Panów, tutaj jest dla was miejsce. Posiłek zaraz zostanie podany.

   Po zajęciu miejsca i zebraniu się wszystkich z watahy '' Mglistych Kłów''. Any, poszła do kuchni i zaczęła znosić posiłek, pomagały jej w tym nastoletnie wilki i kilkoro starszych osobników, w tym Luna, Ria i Beta. Wszystkiemu, d samego początku przyglądał się Alfa ''Mrocznych Wilków''. Od samego początku, nie odezwał się ani słowem. Ale zaczęło go to, pomału denerwować, czuł się pominięty. Bo dlaczego wilczyca,  przywitała się uściskiem z Zenitem, pokłonem ze starszymi a, na niego nawet nie spojrzała. Nie rozumiał tego.  

Naket

- Any, może przestała byś się wygłupiać i usiadłabyś z nami. W końcu, jesteśmy twoimi gośćmi. Wydaje mi się że nie okazujesz mi, nam szacunku.

    Gdy Xelon, Leon, Zenit i Romer z Rią i Luną, usłyszały słowa chłopaka, zwróciły się w jego stronę i po  kowali głowami. Ale Any, uśmiechnęła się i odezwała się nie patrząc na chłopaka.

Any

- Drogi Alfo ''Mrocznych Wilków'', boli cie że...nie zwracam na ciebie uwagi i czujesz się pominięty? Bardzo mi z tego powodu NIE PRZYKRO. Jesteś Naket...dziecinny wiesz. To ty, okazujesz brak szacunku innym. Ale czegoż można się spodziewać, skoro nie masz szacunku, sam do siebie. Czy osobiste moje,  powiadomienie ciebie Alfo, na zebranie ''Sądu pięciu'' jest brakiem szacunku? Nie. To może, teraz okazuję tobie brak szacunku. Po przez podawanie przy kolacji? A, no tak, zapomniałam Panu hrabiemu, trzeba jedzenie...podawać pod pysk.

Naket

- Nie patrzysz na mnie, nie przywitałaś się. Jesteś do mnie negatywnie nastawiona.

Any

- Wybacz...że jesteś osoba na którą, nie mam ochoty patrzeć. Bo nie ma na co, nie jesteś jakiejś bombowej urody i sorry, ale gacie przez twój wygląd, mi nie spadną. Nie martw się, twój wygląd dupy nie urywa. A teraz, przepraszam twoje wielce wybujałe ego, ale mam GOŚCI Z DALEKA i muszę ich obsłużyć. Ty jesteś...moim sąsiadem NIESTETY, i będziemy jeszcze się widywać nad ''Strumieniem Prawdy''. Więc z łaski swojej, Nie rób dymu Naket. Nie szukaj wroga tam, gdzie go nie ma.

   Leon pod nosem, zaśmiał się  z utartego nosa, młodego jeszcze Alfy. Xelon, był zszokowany postawą młodego przywódcy. Zenit zaś, patrzał pobłażliwie na znajomego i pokiwał głową. Zaś pozostali, machnęli na ten incydent tylko ręką. Po posiłku, o dziwo wszyscy zostali by po sobie posprzątać. Nawet Xelon, dziadek Zenita i Leon odnieśli naczynia na których jedli. Przy wyjściu na zewnątrz czekała na nich Alfa, terytoriów na których się znajdywali. Any wpatrywała się, w rozgwieżdżone niebo,które przed pełnią księżyca wyglądało pięknie.

Any

- Możemy już zacząć naradę, drodzy Panowie. Jutro pełnia, nie chciałabym was tutaj przetrzymywać. Wiem jak, wilki reagują w taką noc. Nie panują nad sobą ci, którzy nie maja partnerów. Nie chcę dopuścić, by komuś w tą jedną noc, stała się krzywda. Zapraszam najpierw do Alfy ''Szarych Wilków'', opowie wam swoją wersję. A, później przejdziemy, do mojego gabinetu, powiem swoja wersję. Jutro w południe zapadnie werdykt, z Panów stron. Ja już podjęłam decyzję,  i...nie zmienię zdania. Przepraszam Pana i ciebie Zenicie, ale ja nie zmieniam, swoich postanowień.

Dziadek

-A, jaką decyzje podjęłaś?

Any

- Banicja i napiętnowanie, znamieniem ''splugawienia''. Myślę że...to odpowiednia kara. Ale ja, nie będę wpływać na waszą decyzję.

  Gdy osiemnastoletnia przywódczyni, watahy wilków, prowadziła sędziów do więzienia. Alfa ''Mrocznych Wilków'' przyglądał się bacznie dziewczynie. Szła pewnym stanowczym krokiem, lecz powoli nie pośpieszając, ani zwalniając. Kiedy cała piątka stanęła, przed niewielkim budynkiem. Any porozmawiała z chłopakiem, który robił za strażnika. Chłopak przytaknął głową, i podszedł do drzwi, od kluczyć je.

Leon

-A ty, nie idziesz Any?

Any

- Ja, tu poczekam. Ten Alfa, czeka na wasz osąd nie mój. I to wy, musicie go wysłuchać i osądzić. Ja, poczekam tutaj, nie daleko...by nie naruszać prywatności.Chociaż tyle, mogę teraz zrobić, by godnie był osądzony.

   Wuj dziewczyny jak i pozostali mężczyźni kiwnęli głowami w zrozumieniu. Odwrócili się do niewiasty plecami, i weszli do wnętrza. Gdzie przetrzymywany był alfa ''Szarych Wilków''.

C.D.N....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro