R.15.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

RENEGACI

[ W słowniku wyrazów obcych, znaczenie jest takie:

     Osoba wyrzwkająca się swoich dotychczasowych przekonań, ideałów, przechodząca na stronę przeciwnika; zdrajca, odstępca].

Moje znaczenie

( Osoba wyrzekająca się przekonań i ideałów, despotycznych władców, Alf, istot rządzących nie zgodnych z prawami pracy dawnych; banita, wygnaniec.

   Który nie przystosawia się do nie prawych i godnych miana władców...)

  Od Autorki.

   To tak krótko wprowadzenie, abyście mniej więcej wiedzieli, o co mi chodzi, moje spostrzerzenia. Możliwe że inaczej się to nazywa, ale ja właśnie tak ich spostrzegam.

A teraz, wracamy do lektury.

******************************

W samą porę , przybyli renegaci. Wtedy gdy potrzebowali inni ich pomocy. Pokłon po tym wszystkim, jednej Alfie złożyli. Renegaci tylko jednej przywódczyni, hołd i szacunek okazali. Mimo iż, z dystansem na innych przywódców spoglądali, to wolę wilczycy uszanowali. Po wyroku i jego wykonaniu, wszyscy z polany zaczęli odchodzić. Wszyscy, oprócz garstki ludzi, wilków, istot różnych. Na otwartej przestrzeni w koło ogniska, pozostało 5 Alf, renegaci, beta stada i Luna.

Camelia
- No więc...co teraz, córko?

Any
- Ty matko jako Luna i ty Romer, mój Beto...odprowadzicie nowo przybyłych, do ich pokoi. Zapoznajcie się z nimi, ale na samym początku na karmcie, pewnie po podróży są głodni. A my, drodzy panowie i ty Nathanielu wraz z Noemi. Pozwólcie za mną do gabinetu, musimy omówić kwestie waszego przybycia. Zdążyłam zauważyć iż, nie jeden osobnik z tutaj zebranych jest zdziwiony, a niżeli zszokowany.

Nathaniel
- Oczywiście, moja Alfo, wiesz że za tobą, wskoczyłbym w ogień.

Any
- Wiem mój bracie, ja za tobą również. Panowie pozwolą, za mną. Noemi czy mogłabyś, ugasić...

Noemi
- Tak jasne Alfo, bez problemu.  Ogniu gaśnij, dzięki za pomoc...w rytuale i obrzędzie. Teraz zgaś się i odpoczywaj. Bądź gotów gdy będę ciebie wzywać.

  Ogień na słowa czarownicy, zaczął się wypalać. Aż po pożodze gorąca, nie została ani iskierka malutka.

  Gdy wszyscy już zajęli swoje miejsca, a " Sąd Pięciu" wykonał swoje zadanie. Wszyscy wyznaczeni, znaleźli się w gabinecie Any.

Any
- Przejdę od razu do sprawy. Renegaci od dziś, nie są Renegatami bez władcy. Teraz to...są moi ludzie, moja rodzina i należą do mojej Watahy. Za każdy ich wyskok, czy złe zachowanie. Ja Alfa "Mglistych Kłów", przywódczyni stada, biorę pełną odpowiedzialność. Każdy z tych istot, nieistotne czy to wilkołak, czarownica, Elf czy kto inny...od teraz i od zawsze na wieki, to mój brat i siostra.

Leon
- Ale Any, dlaczego? Dlaczego, nie powiedziałaś o tym wcześniej. Wiesz jakie będzie zamieszanie, gdy inne stada się o tym dowiedzą. Będą się bali, że tworzysz jakąś armię...nie żebym miał coś do tego...no ale co inni powiedzą?

Any
- Oj wujku, nie obchodzą mnie inni...niech gadają. Zawdzięczam ten ludziom, bardzo dużo. Zawdzięczam im...swoje życie.

Zenit
- Jak to, życie?

Nathaniel
- Kiedy Any, była za granicą jeden z wil...

Any
- Nie muszą, wiedzieć wszystkiego. Natanielu ważne że zawdzięczam wam życie. Tak to już dawno, nie było by mnie wśród braci i sióstr moich. Również od nich, nauczyłam się wiele. Tak samo, poznałam ich ideały kierujemy się tymi samymi przekonaniami...iż wszystkie istoty oraz stworzenia, które żyją to rodzina. Że żyjąc zgodnie z innymi i prawami pradawnych, tak naprawdę żyjemy w zgodzie z samym sobą. Czy któryś z obecnych przywódców, ma mi za złe...że wzięłam pod swoje skrzydła renegatów...że biorę za nich pełną odpowiedzialność i dałam im dom ?

Xelon
- Nie. Ja nie jestem przeciwko. Dziadek, byłby z ciebie dumny.

Naket
- Jak na razie, powstrzymam się od głosu. Zobaczymy czy nie będą stwarzali kłopotów, mimo iż uważam...że popełniasz błąd Any.

Any
- Akurat z twoim zdaniem, najmniej się liczę, wiesz Naket.

Leon
- Nie mam zastrzeżeń. Pamiętaj dziecino, że zawsze możesz na mnie liczyć, jesteśmy przecież rodziną. A kto, jak nie krewny pomoże.

Zenit
- Może to i...pochopną decyzja, ale szanuję twoje zdanie. Zawsze trzeba dać drugą szansę, ty ją właśnie dałaś renegatom. Każdy z nas tutaj obecny, powinien brać z ciebie przykład.

Dziadek Zenita
- Ja...nie mam nic do powiedzenia. Jestem wilkiem starej daty...teraz pozwalam na władzę młodych osobników. Obyście tylko...tu zwracam się do waszej trójki. Tak, nie patrzcie się tak na mnie, Naket, Zenit i ty droga Any...nie popełniajcie błędów swoich ojców, rządzicie godnie.

  Kiedy wszyscy, wydali swoje opinie na temat renegatów. poszli do swoich tymczasowych kwater. A w gabinecie, zostali tylko Any, Nathaniel i Noemi.

Nathaniel
- Dlaczego, nie pozwoliłaś mi... bym powiedział, co się zdarzyło?

Any
- To, nie ich sprawa. Poza tym...to było dawno, prawie już o tym zapomniałam, nie roztrząsajmy tego...już minęło.

Noemi
- Dobrze wiemy że, tak nie jest...ty do tej pory, mniewasz koszmary. Wiesz o tym że, one nie minął dopóki, dopóty nie znajdziemy winowajcy...tego co ci zrobił. Ale nasza Alfo, czy ty w ogóle komuś o tym powiedziałaś?

Any
- Tak...

Noemi
- Nie chodzi mi o...twoją ciotkę. Pytam czy, powiedziałaś komuś z tąd...nie powiedziałaś, prawda? Nawet, nie musisz odpowiadać...

Any
- Zostawmy ten temat...wrócimy do niego, kiedy indziej. A teraz, rozgośćcie się, w końcu jesteście w domu. Noemi, twój pokój jest na drugim piętrze, przedostatnie drzwi na prawo. Zaś twoje Nathanielu, przedostatnie na lewo. Wybaczcie mi, iż was nie odprowadzę, ale muszę jeszcze skończyć z papierami. Jutro... druga noc pełni, i wasza noc... jutrzejszej nocy staniecie się pełnoprawnymi członkami Watahy "Mglistych Kłów".

Noemi
- Zrozumiałe, to ja...żegnam się i lecę do siebie. Cholera!

Any
- Co? Czy coś, się stało?

Noemi
- No tak...jak mam lecieć, bez miotły.

  Po słowach czarownicy, w gabinecie zapadła cisza, ale zaraz została przerwana, przez wybuch śmiechu trzech osób się tam znajdujących. Mimo swojej ciężkiej i przykryj przyszłości. Czarownica była, osobą pogodną i zabawną zawsze znalazła sposób na to, by rozładować najbardziej gęste powietrze w otoczeniu.

Any
- A może?...Nie to głupie.

Noemi
- No mów...

Any
- Pożyczę ci długopis i jakoś na nim odlecisz?

Noemi
- Jasne...bo mój zadek, się na nim zmieści...to dobry wyrób, nie chcę by przez przypadek wkład wyleciał. Wolę, wymyśloną fruzie, mimo iż to miotła i kij wbiję mi się, tam gdzie nie trzeba...to tył, jest super z pióropuszem...leceeeeeę. Dobrej nocy życzę.

Any
- Pa i na wzajem.

Nathaniel
- Z nią...nigdy nie będzie, nam nudno.

Any
- Z wami wszystkimi, czuję się teraz jak...w prawdziwym domu. Nath...

Nathaniel
- Tak?

Any
- Czy ty...kiedyś powiesz jej, co czujesz. Widzę jak na nią patrzysz, każdy to widzi.

Nathaniel
- A czy ty, moja droga...spojrzysz mu kiedyś w oczy?

Any
- Może kiedyś...ale teraz, nie mówimy o mnie Nath.

Nathaniel
- Wiesz Any...ja chyba, pójdę już do siebie. Jestem strasznie zmęczony, po podróży i tym wszystkim.

Any
- Tak, tak jasne. Tak sobie mów, uciekasz od rozmowy...jak zawsze z resztą.

Nathaniel
- Ja od rozmowy, ty od przeznaczonego.

Any
- Tylko że...moja historia, nie może skończyć się happy endem. A twoja owszem.

Nathaniel
- Bo się boisz. Gdzie jest, ta silna odważna, dziewczyna którą poznałem. Nawet po tym, co zrobił ci, tamten wilk...potrafiłaś stanąć na nogi i brnąć dalej. A teraz, uciekasz od szczęścia.

Any
- Nathanielu, proszę przestań. To nie temat na dzisiaj. Jutro zadzwonię, do dyrektorki i powiadomię o waszym przybyciu...oraz o tym iż, będziemy w szkole w środę.

Nathaniel
-  Zgoda. Aha, nie było jak zapytać. Po co właściwie, był ten obrzęd. Co się stało?

Any
-  Jutro ci wszystko wyjaśnię. Teraz, zmykaj spać niesforny dzieciaku, bo mamusia się ze złości i da klapa w dupsko.

Nathaniel
- O, cholerą jasna, to spadam. Wolę nie narazić się mamie.

  Kiedy mężczyzna wyszedł z gabinetu i zamknął za sobą drzwi. Alfa oparła się, o oparcie fotela i przymknęła oczy, by dać sobie chwilę na głębszy oddech. Minęły zaledwie 3 minuty, jak otworzyła na oścież zwierciadła duszy i zabrała się za papiery, które jeszcze dziś chciała skończyć. Nad stosem, niejasnych dla niej umów, siedziała już dobre 3,5 godziny. W końcu zrezygnowana, odłożyła wszystko na posegregowane kubki, zgłosiła lampkę i poszła do siebie. Wykąpała się i przebrała w piżamę, cały dzień był męczący, każde dzisiejsze wydarzenie i wypruło ją z sił,  ledwo przyłożyła głowę do poduszki a już zasnęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro