R.28.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

3/4

Głos
- Zabrać wszystkich!

GłosII
- Ale przywódco, tu nie ma tej Alfy...

Głos
- Nie obchodzi mnie to! Kazałem zabrać wszystkich, więc wszystkich. A jak jej tu nie ma, to wyciągniemy to z nich siłą, gdzie jest. Wiecie doskonale, co się stanie...jak ta mała, zacznie swoje rządy...nie będzie faryfy ulgowej dla nikogo.bpowybija wszystkich, któży nie przystaną do niej.

Any
  " Nie bójcie się i nie mówcie im, że to ja jestem Alfą. Nie pozwole was skrzywdzić, ani zranić...to wam obiecuje".

Leon
  " Masz moje słowo. A jak zapytają, gdzie jedziemy?"

Any
  " Prawde, że do Alfy Wichrowych wzgórz, na uroczystość którą orgnizuje, ale nie wiemy, z jakiego tytułu",

GłosII
- PANIE, tu jest tylko jedna dziewczyna...reszta to same samce.

Głos
- To pewnie ona, przyprowadzić tu wszystkich.

Mrok i ciemność przykryły otoczenie. W oddali tylko, widać było jak płonie ogień z ogniska, a w jego cieniu migały rozłożone namioty. Zgraja wilkołaków, ciągła za sobą związanych i zakneblowanych podróżnych. Wszyscy w jednym miejscu, byli usadowieni. Na środku placu namiotowego, blisko ogniska i żarnika, na którym żażył się ogień i grzał metalowy pręt.

Nathaniel
- Czego chcecie? Kim jesteście!

Głos
- Cicho bądź! Czego chcemy? Kim jesteśmy?

  Z cienia, wyłonił się mężczyzna, wilkołak. Dość oszpecony, w starszym wilku.

Głos
- Chemy zabić waszą Alfę...Alfę" Mglistych kłów". A jesteśmy, wilkami które nie godzą się...na wprowadzenie nowego prawa, które będzie dość oszczędne w możliwiwościach. Nie pozwolimy by wiara pradawnych, przetrwała...te stare zabobony raz na zawsze, znikną za stronnic historii.

  Mężczyzna, podniusł głowę do góry, by powąchać powietrze, ale nie wyczół zapachu Alfy, lecz same Bety, Omegi, Delty i Gammy.

Głos
- Gdzie, wasza Alfa!

Any
- Pan wybaczy, ale...my nie mamy Alfy...jak Pan nie zauważył, jesteśmy...RENEGETAMI.

  Po wypowiedzianych słowach dziewczyny, ze wsząt nastała głucha cisza. Każdy wpatrywał się, z szeroko otwartymi oczami.

GłosII
-  Renegatami? Przecierz oni...wy...

Any
- Jak na razie, jesteśmy spokojni, ale to tylko pozory...cisza przed burzą...więc dla waszego dobra, radziłabym...puścic nas wolno. Bo znając o nas historię, nie wyjdziecie stąd bez szwanku.

Głos
- DOŚĆ!!! Zamknij się, nie mądre dziewucho. Renegaci to, banda debili, nie boję się was. Przyprowadzić ją, zaraz wyśpiewacie wszystko. Pokarze wam, na przykładzie pewnej wilczycy, jak kończą ci...którzy z nami nie współpracują.

  Z jednego, z namiotów wyłoniło się dwóch męzczyzn, któży ciągneli za soba, kobietę jak worek ziemniaków. Odrazu wilczycy, podniosło sie ciśnienie. Mimo iz nie należała, owa dziewczyna do stada Any. Przywódczyni " Mglistych kłów", nie chciala by coś, jej sie stało.

Głos
- Zaraz będziecie swiadkami, jak kończą niewierni. Wszyscy ci, któży się sprzeciwiają. Żućcie ją tutaj, wy dwaj trzymajcie ją.

  Dwóch podporządkowanych, sługusów trzymali dziewczynę, ktora klęczala i wpatrywała się w oczy Alfy. Nie potrafiła w zadumie przestać wpatrywać się w wilczycę.

Głos
- Podać, żelastwo! Chłopaki i Panie...troche będzie śmierdziało.

  Gdy mężczyzna przejął, podane przez kogoś rozgrzane, żażące się żelastwo. Ze wsząt było słychać szelest, tupot odnóży...a ogień w ognisku, zaczął szaleńczy taniec. Unosił się i opadał, trzeszczał i syczał. Ale najbardziej dziwiło nieznajomych, że płomienie zaczęły zestępowac z okręgu, i tak jakby gęsiego, kierowały się w strone pojmanych.

Głos II
- Co to?! Co tu, się dzieje?! Przywódco?!

  Ogień tańcąc, szedł ku Alfie, wiatr ze wsząt się zebrał, dość spory. Błyskawice i grzmoty zaczęły swój koncert, w akompaniamęcie deszczu i wody, niespokojnej w pobliskim jeziorze. Ziemia pod stopami drgać zaczęła, i pękać wokół pojmanych, krąg tworzyła na około.

GłosII
- To nie jest normalne. Co się dzieje...

   Dziewczyna
- "  Tylko jedna, jest potęrzna...i panuje nad każdym żywiołem....tylko jedna, potrafi z nimi zatańczyć...nią jest Alfa, wilczyca która panuje nad E.N.A.T-em... Tylko jedna, wilczyca potrafi oszukać zuchwałych...a jest nią...DZIEWCZYNA PRZED NAMI".

  Oczy nieznanych, zostały zwrócone ku niej. A płomienie, które kroczyły do stóp jej, zaczeły otaczać, spętanych wilków na około. Po śladzie, który zrobiła pękająca ziemia.

Any
- E.N.A.T pomóż swoim braciom i siostrom. Pomóż tym, któży byli twoim katem...pomóż tym, któży nie wierzą w prawa pradawnych...pomóż mnie, mój ochroniarzu.

  Z każdej strony, zwierzęta nadciągały. Każdy z oprawców, klęczał i prosił o łaskę. Lecz ona stała, nie wzruszona błaganiem, stała a w oczach jej, tańczył piekielny ogień.

GłosII
- Błagam o litość...o wielka Alfo nad alfami...my, zwykłe pionki, w błąd nas wprowadził ten...na tamten.

Any
- Każde stwożenie, czy żywa istota...ma swój rozum i głowe. Każdy potrafi odróżnic zło od dobra, i wybrać swoją drogę. Dlaczego to mnie...pradawni wybrali...ja wiem. A czy, wy wiecie? Czy pamiętacie jacy byli? Czy wiecie że to Oni, naszych krewnych...pierwsze czarownice, wampiry, elfy, zmiennokształtnych, wilki stworzyli. A wy, co? Chcecie ukarać, skrzywdzić życie...dziewczynę...wilczyco-czarownice która nie chce z wami, współpracować i wydać swoich. Jak wam...wilkokrwistym istotom nie wstyd. Jesteście dominującym gatunkiem i to wy, powinniście utrzymywać porządek i dawać innym przykład. A nie, traktować innych jak...KARTY PRZETARGOWE.

C.D.N.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro