R.9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

MILENIUM WCZEŚNIEJ

POWSTANIE '' SĄDU PIĘCIU''.

  Przez wieczne zatargi, waśnie, nieporozumienia i wojny. Przez niezapanowanie nad rozjuszonymi, nieprzystosowanymi do życia w stadach, wilkami. Przez zbuntowane jednostki i chaos, który panował w świecie wilków. Każdy przedstawiciel, innych ras, które zamieszkiwały ziemię. Wystąpił z nalegającą petycją, wręcz nakazem utworzenia...''Sądu Pięciu''. Do pięciu, najbardziej wpływowych i potężnych władców, Alf stad, watah licznych. Zostały wysłane ponaglenia, nakazy by utworzyli ''sąd', który zajmie się, sprawami wewnętrznymi w rasie wilczej. Pierwsza taka depesza, dotarła do watahy ''Wichrowych Wzgórz''. Wtenczas, panował watahą, srogi ale sprawiedliwy Alfa Betoryn.

    '' Ubolewamy nad tym iż, zmuszeni zostaliśmy do, wtrącenia się w sprawy rasy wilczej. My, czyli przedstawiciele, pozostałych ras...nakazujemy powołać "Sąd Pięciu''. Wybraliśmy ciebie, drogi czcigodny Betorynie. Ponieważ jako jeden z nie licznych, godnie i sprawiedliwie władasz swoją watahą. Nawet do nas, niestety doszły wieści, o chaosie jaki panuje w waszej rasie. Zdarzały się również, nie liczne potyczki z innymi rasami. Nie chcielibyśmy, wszczynać wojny rasowej, a niestety...jeżeli nie zapanujecie nad swoimi, pobratymcami, będziemy musieli..wywołać wojnę rasową. Zastrzegam iż wtedy, polegnie wielu naszych jak i, waszych braci.''

 Z poważaniem i z wielkim szacunkiem.

Tenebre przedstawicielka zmiennokształtnych.

     Druga, trzecia i czwarta depesza były podobne. Również trafiły do, potężnych i sprawiedliwych Alf. Ale największym zaskoczeniem była, ostatnia piąta depesza. Która trafiła do najmniej licznej watahy. Alfa był sprawiedliwy i zawsze stosował się z, pradawnymi zasadami. Każdego, swojego podopiecznego, traktował jak swoje dziecko, którego nie miał przez, połowę swojego życia. Ponieważ Luna, z niewiadomych przyczyn, nie mogła powić upragnionego potomstwa, ale tylko do czasu. Bo w najgorszych czasach, gdy trwały liczne zatargi, wtargnięcia. Luna, była przy nadziei. Jakie było wielkie zdziwienie i szczęście, na wieść o potomstwie Alfy i Luny. Niewyobrażalna siła i szczęście, wpływała na całą sforę. Wtedy nawet nowiny, o nadchodzącej wojnie, nie stwarzały lęku, na twarzach lęku. Ale, wspomnijmy jeszcze najpierw, do kogo dotarły, wcześniejsze depesze.

Druga do watahy '' Szarych Wilków'', którymi przewodził Alfa Pepinii.

Trzecia do watahy ''Starotypowych'', którymi przewodził Alfa Ilon.

Czwarta zaś, to Alfy Zetona, '' Mrocznych Wilków''.

  A ostatnia do najmniej niespodziewanej watahy, ''Mglistych Kłów''. Alfa tej watahy, był Wenox.

  To On, po znalezieniu swej mate, stworzył watahę która ceniła pradawne, metody i po szacunek do otoczenia, w którym się znajduje oraz osób, które je otacza. Ta wataha, składała się głównie z rozbitków, renegatów. Którzy nie uważali, nad sobą przywódcy ''tyrana''. Przywódcy który, nie myślał o dobru ogółu, ale o swoim własnym. Zaś Wenox, był uczciwym trochę bardziej naiwny i ufny, ale tylko dla tych którzy byli w jego watasze. Potrafił kochać, ale i karać za przewinienia, nie raz stawał w obronie, swojego członka stada, gdy ten został zaatakowany.

POSIEDZENIE SĄDU PIĘCIU

  Z czterech stron odległych krain. Przed nocą w pełni, gdy tarcza księżyca świeci, swoim pełnym blaskiem i wzywa wilczy zew do życia. Odbył się zjazd, pięciu Alf. Wszyscy postanowili się zebrać, na terenie jednej z watah, która była ośrodkiem i punktem scalenia. Tą watahą, była sfora ''Mglistych Kłów''. To te ziemie, były ośrodkiem, to wokół niej. Na odległych ziemiach, swoje kwatery miały, pozostałe stada. Pierwszy na miejsce przybył, z odległej krainy Alfa Betoryn. Drugi zaś Ilon, Trzeci Zeton a czwarty Pepinii. A piąty Alfa od początku był na miejscu. 

Pepinii

- I zostało nam, czekać w tym plugawym miejscu, na piątego Alfę. Ile już można, wytrzymać z tymi buntownikami, renegatami?

Betoryn

- Czcigodny Pepinii, czyżby nie doszły ciebie nowiny? To aż, wszak nie wiarygodne. Nie musimy czekać na piątego Alfę, ponieważ, znajdujemy się na jego terenie. Wenox jest może Alfą, nie najpotężniejszym ale nie potępionym. To że dowodzi, renegatami tylko świadczy o jego potędze. Bo nam pozostałym, nie udało się okiełznać buntowniczych jednostek. To nie jest miejsce plugawe, młody przywódco. A miejsce, gdzie łączą się dwie epoki...pradawne wierzenia z teraźniejszym prawem.

Ilon

- Poza tym, moi drodzy Panowie. Nie zebraliśmy się tutaj, z powodu by obgadywać przywódcę tych ziem, i osobników tego terytorium. Zebraliśmy się tutaj, tylko dla tego, by uniknąć wojny rasowe. Zapanować nad chaosem który zapanował w naszej rasie.

Zeton

- Ależ to głupota. Co my możemy poradzić, na ten chaos. Każdy z nas, pilnuje swojego terenu, swej watahy i nic do tej pory, nie zakuca u nas spokoju.

Wenox

- Witam Czcigodne Alfy. Masz racje Zetonie...Nic nie za kuca, u was spokoju. Ale, co was mogą obchodzić inni? Co was, mogą obchodzić zwykli ludzie, albo na przykład inne istnienia? Najlepiej, wracajcie skąd przybyliście.Nic tu, po was, jeżeli macie takie nastawienie. Może i nie jestem, potężnym Alfa, i mój teren, nie obiega w tysiąc kilometrów czy hektarów. Ale żyje z każdym istnieniem i prawem natury w zgodzie. Zabijam kiedy muszę, i bronię swoich, kiedy należy. My tutaj żyjemy w zgodzie z prawami pradawnych.

Betoryn

- Proszę wybacz jemu, Wenoxe ten wybuch. Masz rację i za to, właśnie szanuję  ciebie. Bo ty jedyny z nas, tutaj utrzymujesz watahę, zgodnie z zasadami pradawnymi. I tylko ty, możesz nas poprowadzić.

Wenox

- Naprawdę...zszokowały mnie twoje słowa. Jestem tobie, za nie wdzięczny. Ale co ja mogę? Jestem tylko, marnym Alfą mojej watahy, z małym ''plugawym'' terytorium.

Pepinii

- Ale jak...Prze-przec-przecież, ciebie tutaj nie było. Naprawdę mi jest przykro, nie powinienem, z góry osądzać i mówić takich słów. Osobiście, gdybym usłyszał takie słowa, na pewno zareagowałbym źle.

   Narada trwała do późnych godzin. Mimo iż każdy padał ze zmęczenia, nikt jednak nie narzekał. Nikt nie wypominał, braku odpoczynku. Ale mimo to, Wenox widział zmarnowanie i zmęczenie, na twarzach swoich gości. 

Wenox

- Przerwijcie, moi drodzy Panowie, na dziś starczy. Już po zmroku, jakiż byłby ze mnie gospodarz gdybym, zmuszał was do ciągłego wysiłku umysłowego. Jutro też jest dzień, nie zmienimy świata, w jeden wieczór. A trzeba, zapanować nad tym wszystkim. Przy zmęczeniu, nie wymyślimy niczego sensownego, a za tem, zapraszam serdecznie do rozgoszczenia się  i odpoczynku w przydzielonych sypialniach.

   Kiedy wszyscy, zgodnie poderwali się z miejsc, do gabinetu ktoś zapukał.

Wenox

- To, na pewno ktoś z mojego stada. Wezwałem osobę, która was odprowadzi do waszych sypialni.

Betoryn

- A ty Wenoxie, nie idziesz odpocząć?

Wenox

- To, jeszcze nie pora na mnie. Ja jeszcze, muszę obejść teren. Nie mogę, narażać swoich członków sfory, na jaki kol wiek nie pokój.

Betoryn

- Więc za tem, pozwól iż tobie potowarzyszę.

Wenox

- Jeżeli, czujesz się na siłach, na nocny spacer. Będę zaszczycony tym, iż mi potowarzyszysz.

  I tak oto, zacieśnił się pakt, między watahą Betoryna a Wenoxa. Nie potrzebna była umowa na papierze. Nie potrzebne były, braterskie więzy krwi po przemieszanie krwi, przy zbędnym rytuale. Wystarczył jeden gest, słowo czy skinienie głowy, by drugi Alfa zrozumiał się bez słów z drugim Alfa. 

  Dwie Alfy, przemierzały teren "Mglistych Kłów''. Wenox, przeprowadzał rozmowę ze  swoimi strażnikami, którzy w tym czasie zamieniali się na warty. Gdy minęli już trzy punkty strażnicze i kierowali się w stronę, czwartego, mijali stare jezioro, strumień. Przystanęli koło niego, a Wenox wpatrywał się w taflę, nie poruszającej się wody.

Betoryn

- Ona, zawsze taka spokojna?

Wenox

- Odkąd pamiętam, to tak. Zawsze spokojna, bez zafalowań, niczym niezmącona. Czasami, przychodzę tu i przesiaduję, godzinami. Wpatruję się w jej tafle, ale jedynie co, zdałem zarejestrować to, to że nawet przyroda, nie potrafi jej zmącić.

Betoryn

- Co, chcesz przez to powiedzieć?

Wenox

- Ani deszcz, ani grad, mróz czy śnieg. Nic jej nie rusza, cały czas tak stoi i jest niewzruszona.

Betoryn

- Przecież, to jest...nie pojmuje tego.

Wenox

- Gdy deszcz pada, prosto na taflę, krople...one się odbijają jakby, od lustra. Grad, nawet nie za kuca spokoju jej powierzchni. Mróz nie zmienia, jej w lód, a śnieg, topnieje gdy tylko spotka się, z powłoką jeziora. To wszak dziw wielki. Tak to wygląda, jakby ten strumień...żądził się, swoim prawem. I mimo iż na świecie, czy w naszej rasie, panuje nie porządek, ono stoi nie wzruszone.  Chciałbym, choć raz jeden jedyny raz, usłyszeć szum z tej wody.

   Po godzinie, dwie Alfy wróciły do domu głównego, Rozeszły się w dwie różne strony. Betoryn podążył do swojej sypialni, a Wenox do swojej, gdzie czekała na niego jego mate z potomstwem.

SNY...KTÓRE WZYWAJĄ...

   W środku mroku, gdy wszędzie panowała cisza i spokój. Każdy poświęcił się i spoczął w objęciach Morfeusza, by oddalić się w krainę miłych i przyjemnych dla duszy snów. Pięć Alf, nie mogło powiedzieć, tego samego i pochwalić się spokojnym spoczynkiem. Ponieważ, każdy z osobna miał sen...sen który wzywał. Radził i przepowiadał, co w najbliższym czasie los przynosi.

GŁOSY ( nie jednej osoby, nie tak że tłumu. lecz ciche i spokojne wyraźne i zrozumiałe)

    '' Drogi wsze się splatają...czas chaosu, też się kończy...podejdź popatrz, co nadchodzi...w nasze zwierciadło skieruj swe oczy. '' Strumień Prawdy'' Cię oświeci...zobaczysz także przyszły los swych dzieci...damy rady, które możesz wykorzystać...by zapanować nad tym, czego nie ogarniasz rozumem. Zbierzcie się w  piątkę...tu przy tej wodzie...Jutrzejszej nocy, przyjdziemy wam o pomocy...Teraz zbudź się Alfo, bo ranek nastał, nic juz cie tu nie czeka, to sen...więc czas wstawać, do życia realnego''.

    '' Znak potępienia, znak banity...wszystko zatrzyma. Tylko ustal, kto go otrzyma''.

    '' Krew przelana, za nie swego brata...pakty...ugody...to waszych krewnych czeka. Dzięki Wenoxowi...wam przybywamy z poradą. Nikt...tak jak On, nie wie co...to dobro, życie, ból, cierpienie, radość... Żyje z godnością i czcią w sercu dla nas...On przyjął nie licznych i po sto razy więcej czekają na to...by ktoś otworzył przed nimi, drzwi do tego oto tutaj raju''.

   '' My pradawni, przeklęci, zapomnieni, umarli...niczym świętość...tera tylko pamięć jednego z wilków. Przez szacunek jednego z was, przez  hołd wilka...spotkamy się z wami. Lecz pamiętajcie, to ostatnia taka szansa, drugiej nie będziecie mieli.  Teraz, musimy siły nabrać, bo po spotkaniu, na wieczność znikniemy''.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro