15. Point_Nemo - ,,Strzępki"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Recenzja napisana przez 

Autor książki: Point_Nemo

Tytuł: Strzępki

Tematyka: Thriller

Status: Zakończone

Liczba rozdziałów: 13

Myślę, że warto byłoby zastanowić się nad tym pytaniem: Czy przeszłość jest jedynie widokiem, który obserwuje się za szybą czasu?

Przeszłość to przeszłość. Możemy do niej wracać – myślami, wspomnieniami – ale nigdy nie zdołamy jej zmienić. Zdaje się, że faktycznie nasza przeszłość odgrodzona jest od nas czymś w rodzaju szyby – szyby czasu, która z każdą chwilą staje się coraz grubsza odbierając nam dostęp do dalekich wspomnień.

Wiele osób uważa, że powinno się koncentrować, na aspektach dnia dzisiejszego, ale czy życie, którym czasem żyjemy nie jest iluzją? Wyobrażeniem tego, jakie to życie mogłoby być?

Tę recenzję poświęcę opowiadaniu Strzępki autorstwa Point_Nero. Najkrócej rzecz ujmując, cała historia skupia się głównie na dwóch bohaterach – policjancie Barkerze oraz mężczyźnie z fobią społeczną, Mat'cie Insky'm. W opisie opowiadania zawarto jeszcze dwa pytania, którymi posłużyłam się przy konstrukcji wstępu. Nawiązując już do opisu, myślę, że jest on poprawnie skonstruowany. Przedstawia: Kto? Dlaczego? Co stoi na przeszkodzie bohaterom do osiągnięcia celu? A nawet zawarto w nim element wyjaśnienia, jak dalej potoczy się akcja. Oczywiście w bardzo skondensowany sposób. W opisie wspomniano także, że praca została napisana na konkurs, na który się nie dostała. Jeśli poprzez to mamy zrozumieć, że praca jest zła i nie da się jej czytać, to jesteśmy w błędzie. Dopatrzyłam się w tej pracy naprawdę fajnego pomysłu i po dopracowaniu go, może wyjść z tego coś naprawdę wartościowego i oryginalnego (mało jest takich opowiadań na Watt).

Przechodząc dalej, na samym początku, czyli w rozdziale 0, zostaje przedstawiony pewien wycinek akcji – mężczyzna zostaje postrzelony przez żołnierza. Następnie jego ciało odnajduje mały chłopiec, jak się okazuje jego własny syn. Akcja w tym rozdziale jest bardzo skumulowana i fragmentaryczna. Krótkie zdania i mało opisów wprowadzają pewnego rodzaju dynamikę wydarzeń. Oczywiście te opisy można by było bardziej rozwinąć, ale nie uważam tego za konieczne. Jest to swoisty wstęp, coś w rodzaju dosyć tajemniczego prologu, bowiem nie wiemy, kim był mężczyzna i jego syn.

W kolejnych rozdziałach obserwujemy już sylwetki dwóch wcześniej wymienionych bohaterów. Pierwszy zostaje przedstawiony Joe Barker, policjant, który uczęszcza na wizyty do psychologa, ponieważ chce uzyskać zaświadczenie, mogące pomóc mu w uzyskaniu dostępu do broni. Na przestrzeni tych kilkunastu rozdziałów obserwujemy portret psychologiczny pana Barkera – z pozoru silny i zdecydowany mężczyzna. Łatwo przychodzi mu opanowywanie emocji. Lecz wewnątrz jest całkowicie rozbity. Zdaje się, że nie docenia własnej wartości i nie zależy mu na życiu, które wiedzie. Uważa, że nie może być szczęśliwy, dlatego nienawidzi każdy przejaw szczęścia u innych ludzi. Podchodzi do świata z obojętnością i w tym momencie można zastanawiać się, dlaczego tak jest? Co skłoniło mężczyznę do takich przemyśleń i zachowania. Jeszcze w trakcie czytania przez głowę przemknęła mi taka myśl, że może pan Barker jest tym chłopcem, którego ojciec został zamordowany? Może ma potrzebę posiada broni nie tylko ze względu na swój status, ale także chęć bezpieczeństwa, lub zemsty? Myślę, że te pytania możemy pozostawić jako otwarte.

Kolejnym bohaterem jest Mat Insky. Człowiek z wieloma problemami, a wszystkie one wywodzą się od jednej, nieprzyjemnej przypadłości – fobii społecznej. Mat był człowiekiem, który wcześniej miał wszystko – dom, rodzinę, nawet pracę. Zresztą parał się wieloma zawodami, lecz nigdzie nie mógł zagrzać miejsca. Nieustannie wydawało mu się, że ludzie go nie chcą, że pragną jego krzywdy, dlatego Mat wolał się od nich odizolować. Tym sposobem stał się bezdomnym i alkoholikiem. Nawet pomimo tego, że Mat sam sprowadził na siebie to nieszczęście, wydaje się, że w pewnym stopniu zrozumiał on, że było to złe, dlatego zaczął szukać pomocy u psychologa – głównie kierowała nim chęć pozyskania kolejnej pracy.

Choć bohaterowie znacząco się od siebie różnili, zapałali do siebie przyjaźnią. Zdawało się, że właśnie tego potrzebowali – poznać człowieka, na którym będzie im zależało. Losy dwójki bohaterów są dosyć ciekawe i zaskakujące – szczególnie zakończenie opowiadania, dlatego wszystkich zainteresowanych odsyłam do niego.

Teraz chciałabym wypunktować wszystkie te elementy, które zasługują na zauważenie oraz te, które można by było jeszcze dopracować. Zacznę od strony językowej. Bardzo spodobały mi się metafory i porównania – czasem były naprawdę zabawne i oddające prawdziwy klimat opowiadania. Niezwykle ważnymi stały się też wtrącenia odautorskie – wyjaśniające i edukacyjne, jak chociażby te odnoszące się do zachowania podczas wypadków. Zauważyłam też pewną analogię między okładką, a sposobem kreacji bohaterów i świata przedstawionego. W tekście było wspomniane o pikselach. Pomyślałam sobie, że te kolorowe prostokąty (strzępki) tworzące okładkę, są właśnie czymś w rodzaju takich pikseli tworzących świat. Wydaje się, że głównym zamysłem tej historii było pokazanie, że człowiek może mieć różne problemy (niejednokrotnie sam je sobie stwarza), lecz rozmowa, czy pomoc ze strony innych ludzi może być dla takiej osoby zbawienna. Opowiadanie zostało także zaopatrzone w rozdział wyjaśniający, który zawiera wszystkie najważniejsze informacje.

Czas przejść do następnej części wskazującej niedociągnięcia. Tych na przestrzeni tekstu trochę się pojawiło, ale nie jest to powód do załamywanie się, ponieważ są to takie błędy, które można łatwo i szybko poprawić. Zacznę znowu od warstwy językowej: Mieszanie czasów. Nie pojawiało się ono zbyt często, ale jednak. Dobrze jest na samym początku ustalić sobie, w jakim czasie chcielibyśmy napisać opowiadanie – czy będzie to czas przeszły, czy teraźniejszy. Zapisać to sobie na jakiejś karteczce i trzymać w pobliżu. Absolutnie nie jest błędem, kiedy na przykład wtrącamy jakieś przemyślenia, czy wydarzenia z przeszłości do teraźniejszej akcji, jednak jeśli całe opowiadanie utrzymujemy w czasie przeszłym, to tak powinno pozostać. Ten błąd niestety zaburzył trochę perspektywę narratora (pojawiały się dodatkowe dopowiedzenia ze strony narratora. Były one podawane w czasie teraźniejszym, ale lepiej by brzmiało gdyby były podawane w przeszłym, tak jak cała fabuła). W tekście pojawiały się też złe łączniki, literówki, przymiotniki z nie pisane rozłącznie i duplikacja słów.

W opowiadaniu bardzo zaskoczyły mnie dwa momenty – może nie są to błędy, ale fajnie by było zastanowić się jeszcze nad tymi fragmentami. Przemyśleć je, czy aby na pewno tak powinna potoczyć się akcja. Rozumiem też, że opowiadanie miało być skrótową wersją wydarzeń, a nie epopeją. :D Pierwszym z nich jest wizyta pana Barkera u pani psycholog. Liczyłam na to, że kobieta faktycznie przeprowadzi z nim jakiś poważny wywiad. Tymczasem okazało się, że bohaterowie wymienili ze sobą raptem kilka zdań, a następnie zakończyli rozmowę. Nie mam żadnego doświadczenia w takich tematach, ale wydaje mi się, że wizyty u psychologa, zwłaszcza jeśli ubiegamy się o coś takiego jak pozwolenie na broń, nie wyglądają w taki skondensowany sposób. Z drugiej strony być może było to zamierzone działanie – żeby tak skrócić akcję – wówczas dobrze będzie dopisać (jeśli za bardzo się nie znamy na takich sprawach), że przez jakiś tam czas rozmawiali na taki i taki temat, aż wreszcie wybiła jakaś tam godzina i zakończyli rozmowę. Biorę też inną opcję pod wzgląd, ze pan Barker po prostu nie chciał się otworzyć przed kobietą, dlatego ich rozmowa trwała tak krótko. Kolejny – nieco groteskowy moment – to ten, w którym Mat w bardzo szybkim czasie obdarza zaufaniem panią psycholog. Znów rozumiem tę skrótowość akcji, ale wyszło to trochę karykaturalnie. Osoby, które mają fobię społeczną, raczej tak łatwo nie przyzwyczajają się do ludzi, nawet do specjalistów. Można by było zaznaczyć, że rozmawiał z nią, ale z większą rezerwą, jakimiś kotłującymi się w jego głowie obawami? Odpowiadał bardzo zdawkowo?

Dla mnie chyba największe zaskoczenie wzbudziło rozwiązanie całej akcji. Naprawdę nie spodziewałam się czegoś podobnego. Sądziłam, że będzie to następna historia o zwyczajnej przyjaźni i spotkaniu, a tu proszę – takie zakończenie. Oczywiście ten element zaliczam do jak najbardziej udanych, z tym, że tutaj również można zadać sobie kilka pytań i na nie odpowiedzieć np.: Dlaczego akurat główni bohaterowie zostali wytypowani? (nie będę zdradzać do czego), dlaczego pani doktor była w to zamieszana? O co dokładnie chodziło? Trochę mi tego zabrakło. Myślę, że takie wyjaśnienia na koniec byłyby niezwykłą kwintesencją całego opowiadania i na pewno znacznie bardziej by je uatrakcyjniły. Końcowe pytanie o ,,typ" totalnie, za przeproszeniem, rozwaliło mój mózg – takie zakończenie otwarte, również bardzo dobry zabieg.

Na sam koniec, nie wiem, czy miałam jakieś omamy wzrokowe, ale odniosłam wrażenie, że nie było rozdziału 6. Po 5 nastąpiła 7. Mam pytanie, czy to było celowe? Miało za zadanie zmylić czytelnika, żeby poczuł się zdezorientowany jak bohaterowie?

Lubię takie opowiadania, na podstawie których mogę wysnuwać teorie spiskowe. Czytając Strzępki całkiem dobrze się bawiłam. Opowiadanie jest krótkie i przystępne, na pewno niemęczące. Czy mogłabym je polecić? Tak. Podstawą jest przejrzenie tekstu pod kątem wytypowanych przeze mnie błędów, dopisanie paru informacji i myślę, że historia zyskałaby całkiem nowe i ciekawe oblicze. To już końcówka moich rozważań. Na podsumowanie chciałabym życzyć jeszcze weny i pomyślności przy tworzeniu następnych dzieł.

Pozdrawiam/y

IngiS20/WATAHA_

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro