Opieka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mike znów zaczął odpływać

     – Michael? – usiłowałam go dobudzić – Michael!

     – Młoda, ogarnij się... Nic mu nie będzie... – odparł Murray

     – Akurat tobie, najmniej ufam... – mruknęłam

W końcu Murray sobie poszedł... Ale zanim zostawił mnie i Megan z półprzytomnym Michael'em, dał nam kilka różnych fiolek z opisami, co w nich było i jak to dawkować... Ok, ponoć przeciwbólowe...

Kiedy Michael się ocknął, popatrzył nas nas błagalnym wzrokiem...

     – Dajcie mi coś, bo boli jak wszyscy diabli! – wycedził przez zęby.

Sięgnęłam po wszystko co zostawił nam Murray i po sprawdzeniu dawkowania, dałam mu to, żeby chociaż trochę mu ulżyć...

W końcu ta rana na jego nodze zaczęła się goić...

27.01.1984

     – Dziewczyny, wychodzę! – krzyknął stojąc w drzwiach...

     – Kiedy wreszcie skończycie to nagrywać? To tylko kilkuminutowa reklama do TV...

     – Wiesz przecież, jaki jestem... Wszystko musi być idealnie, bo inaczej...

     – Wiem... Ale Michael, wróć chociaż raz do domu o normalnej porze... Bo znowu będziesz miał tryliard nieodebranych połączeń od nas... – stwierdziłam... Tamtej nocy nie wrócił. Dzwoniłyśmy i dzwoniłyśmy, ale bez skutku. Dopiero następnego dnia zadzwonił...

     M: Ash, dzwonię, bo chcę was przeprosić...

     A: Za co, Michael?

    M: Że od was nie odbierałem... Nie mogłem rozmawiać i tyle... Nie wiem kiedy wrócę, ale jak znam życie, to zaraz dowiesz się mediów, co się stało

     A: A nie możesz mi powiedzieć, Mike?

     M: Mogę, ale najpierw usiądź

     A: Już siedzę. Mów

     M: Powiedzmy, że miałem mały wypadek

     A: Jaki?!

     M: Pamiętasz te stare reflektory na planie reklamy?

     A: Tak...

     M: Jeden z nich wybuchł i podpalił mi włosy...

     A: Jak to?! Nic Ci nie jest?

     M: Póki jadę na morfinie, to ciężko powiedzieć...

     A: Kiedy wrócisz?

     M: Postaram się jak najszybciej... Ale wrócę...

     A: Wiesz, że morfina uzależnia?

     M: Wiem... Nie bój się... Mnie to nie uzależni

Potem rozmawialiśmy o jakiś głupotach... Aż w końcu, kilka dni później, Michael wrócił. Przytuliłam się do niego i zaczęłam płakać
     – Ash, nie płacz... Proszę... – szepnął wyraźnie próbując ukryć, że sam się za chwilę popłacze....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro