Wilk
Jestem Ashlin i opowiem wam co mnie spotkało. Może się wam to wydać niemożliwe, ale stało na prawdę. Tak więc, posłuchajcie:
Pewnego dnia wyjechałam z przyjaciółmi pod namiot. Nagle w środku nocy rozległ się przeraźliwy hałas. Wyszłam z namiotu sprawdzić, co to było. Przeraziłam się. Przed namiotem stał niedźwiedź. Zaczął na mnie warczeć. Strach mnie sparaliżował. Nagle, z nikąd, pomiędzy mnie, a niedźwiedzia wbiegł wilk. Zaczął warczeć i ujadać na niedźwiedzia. Niedźwiedź uciekł, bo ten wilk, był równie ogromny jak on. Wilk spojrzał na mnie. Chciałam się rzucić w ucieczkę, ale w jego oczach coś było. Wilk zaczął zachowywać się jak pies, czym nie bardzo rozbawił. Położył się na ziemi i ruchem głowy wskazał swój grzbiet. Podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego grzbiecie
– Mogę? – zapytałam. Wilk, zupełnie jak człowiek kiwnął głową na "Tak". Wspięłam się więc na jego grzbiet i przytuliłam się do jego szyi – Dziękuję – szepnęłam.
Wilk podniósł się i puścił pędem przez las. Zniósł mnie na swoim grzbiecie aż nad urwisko. Tak znów się położył, dając mi zejść. Spojrzałam na księżyc. Była pełnia. Wilk stanął na brzegu urwiska i zaczął wyć do księżyca. Po chwili wycie zmieniło się w śpiew. Bardzo piękny chłopięcy śpiew. Wilk zaczął zamieniać się w człowieka. Po chwili stał przede mną chłopak, mniej-więcej w moim wieku, czyli około 17 lat
– Nie chciałem cię przestraszyć – szepnął
– Nie przestraszyłeś... Skąd ja cię znam?
– Z tamtąd – wskazał połyskujące na horyzoncie światła wesołego miasteczka
– Co znaczy "z tamtąd"? – wskazałam to samo miejsce
– Księżyc, park rozrywki, wieczne dziecko. Mówi Ci to coś? – usiadł na brzegu urwiska
– Trochę, ale nadal nie wiem skąd cię znam
– Ile twoim zdaniem mam lat? Tak z wyglądu
– Niewiem. Coś około 17
– To się mylisz... O 7 lat
– Znaczy masz 24 lata?
– Tak. Teraz prościej skojarzyć skąd mnie znasz?
– Masz 24 lata, czyli urodziłeś się w 1958 roku...
– Tak. Słowo klucz świeci na niebie
– Księżyc?
– Tak
– Mam 2 cechy. 1958 rok i księżyc, ale co to ma do siebie, nie wiem
– Krok
– Co krok?
– Księżycowy
– Co?
– Rok urodzenia, mój
– 1958
– Kto się wtedy urodził?
– Madonna, Prince, Michelle Pfeiffer, Michael Jackson...
– Stop – przerwał mi
– Czemu?
– Powtórz tylko facetów, których wymieniłaś
– Prince i Michael Jackson
– Co ci wskazałem?
– Park rozrywki?
– Bingo. A teraz, jaki pierwszy, przychodzi ci na myśl w Hollywood i okolicach?
– Never... Czekaj... Ty... – zaczęłam się jąkać
– Tak. To ja
– Dasz skończyć?
– Tak
– Neverland... Czy ty jesteś... Znaczy tak mi się wydaje... Księżycowy krok, park rozrywki, wieczne dziecko, 1958 i słodki chłopięcy głos...
– Więc co ci się wydaje?
– Że Cię kojarzę, bo twoja twarz jest prawie wszędzie
– I dobrze myślisz. Jest prawie wszędzie. Jakieś inne słowo klucz?
– Dreszczowiec
– Tak...księżycowy krok i dreszczowiec. Czyli?
– Czyli wisisz u mnie na ścianie
– Czyli kto ja jestem?
– A ty nadal swoje... Michael, ogarnij się i daj autograf
– W końcu ktoś normalny, kto mi się nie rzuci na szyję
– Mi starcza autograf
– Już cię lubię
– Czemu byłeś wilkiem?
– Bo jestem wilkołakiem i tyle
– A myślałam, że nie istnieją
– Ja też... Dopóki jeden nie uratował mi życia
– Jak ty mi?
– Tak... Ale teraz i ty musisz się nim stać...
– To znaczy?
– To – odparł i ugryzł mnie w szyję
– Wszystkiego bym się po tobie spodziewała, ale nie tego, że jesteś wilkołakiem...
– Uwierz mi, że mogę powiedzieć to samo...
– Ashlin! – usłyszeliśmy moich przyjaciół
– Znikam – szepnął i znów zamienił się w wilka, a po chwili zniknął w zaroślach
– Ashlin, czemu tu siedzisz? – podeszła do mnie moja BFF, Claudia
– Popatrz tam – wskazałam lunapark na horyzoncie – Wiesz co tam jest?
– Jakieś wesołe miasteczko? – zapytał Carl, jej brat bliźniak
– Jeszcze jaki... – uśmiechnęłam się
– No jaki? – zapytała
– Kraina Piotrusia... – odparłam
– Czyli? – zapytały jednocześnie bliźniaki
– Nibylandia... W sumie to fajny ten Piotruś Pan, tylko gdzie Dzwoneczek...
– Ashlin? Ty się dobrze czujesz? – zapytał Alex, nasz przyjaciel, który z nami pojechał
Spojrzałam w las. Zauważyłam posturę Michaela. Pokazał mi okejkę
– Ashlin? – powturzył Alex – Ashlin w porządku?
– W jak najlepszym – odparłam
– Czekaj... Ale ta Nibylandia tam – Claudia wskazała światła na horyzoncie – to niby Neverland tego pedofila Jacksona?
– On jest niewinny! – krzyknęłam i zerwałam się na równe nogi. Nie wiem co we mnie wystąpiło, ale złapałam ją za gardło uniosła kilka centymetrów nad ziemię – Przyznaj, że jest niewinny! – krzyknęłam jedną ręką dalej ją trzymając, a drugą odpychając co chwilę Carla. Po chwili dotarło do mnie, co robię. Odstawiłam ją na ziemię – Ja... Ja niewiem czemu to to zrobiłam... Przepraszam...
– Ciebie trzeba wysłać do psychiatryka – stwierdził Alex...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro