Więzienie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się w całkowicie białym pokoju

     – Gdzie ja jestem? – zapytałam na głos

     – Witaj w psychiatryku – odpowiedziała dziewczyna z sąsiedniego łóżka – za co cię wsadzili?

     – Nie wiem. Zasnęłam w namiocie, a obudziłam się tutaj

     – Mnie wsadzili, bo nie wierzą w to co mówię

     – Olśnisz mnie? – przesiadłam się na jej łóżko

     – Jasne... Gdyby jakaś dziewczyna ci powiedziała, że zaatakował ją niedźwiedź, uwierzyłabyś?

     – Tak

     – A gdyby kontynuując powiedziała, że obronił ją wilk?

     – Tak

     – I że ten wilk potem przybrał ludzką postać?

     – Wiesz... Dziwne, bo ostatniej nocy mi przytrafiło się to samo... Jakiego człowieka?

     – Króla Popu

     – Witaj w klubie... Musimy stąd uciec, bo inaczej zwariujemy od tych wariatów

     – Masz rację... Jestem Megan Malek – wyciągnęła rękę w moim kierunku

     – Ashlin Cansas – odparłam i ścisnęłam jej dłoń

     – Oknem nie zwiejemy, ale Jackson nam może pomóc wyjść drzwiami

     – Niby jak?

     – Jak to jak? Wątpisz w jego kreatywność?

     – Skąd on może wiedzieć, że tu jesteśmy?

Do sali wszedł lekarz
     – Pani Malek i pani Cansas. Macie gościa. Zapraszam na dół

Zeszłyśmy z eskortą. W tej ich sali spotkań czekał na nas... Michael... O dziwo zostawili nas z nim sam na sam

      – Przepraszam, że przeze mnie was tu zamknęli – powiedział patrząc w blat stolika

     – Gdybym wiedziała za co tu siedzę, to może... – Położyłam dłoń na jego dłoni

     – Próbowałaś, podobno, zabić trzy osoby – wtrąciła Megan

     – Ash wsadzili Alex z Carlem, a ciebie Megan? – zapytał

     – Stara – odparła

     – Uwolnię was... Postaram się

     – Mogę się zamienić w wilka i uciec... Albo ty nas zabierz...

     – Uwolnię was i zabiorę do siebie. Zabiorę, żebyście znów nie cierpiały przeze mnie – wstał i obszedł stół. Podszedł do nas i nas przytulił – oddam wam wolność, którą wam zabrali przeze mnie... Zamieszkacie u mnie?

     – Zawsze – odparła Megan

     – A ty, Ash? – zapytał

     – Ponoś próbowałam zabić swoich przyjaciół, a tego kompletnie nie pamiętam. Nadal chcesz mnie w swoim domu? – odparłam, tempo patrząc w ścianę przed sobą – Chcesz w swoim domu potencjalnego mordercy?

     – Ja się nie boję. Zamykam drzwi od sypialni na noc, więc nic by mi nie było... A ty się nie boisz spać pod jednym dachem ze mną? – zrobił zeza

     – Nie... Ciebie się nie boję... Czekaj... Jak to próbowałam zabić trzy osoby?

     – Claudię, Carla i Alexa... Ona wylądowała w szpitalu, a oni cię tu wsadzili..

     – Widziałeś to?

     – Niestety...

     – To czemu mnie nie powstrzymałeś?

     – Im nie ufam. Dziękuję, że mnie broniłaś – pocałował mnie w czoło – Ale przesadziłaś, że omal nie zabiłaś Claudii, za to, jak mnie nazwała... Byłem u niej dzisiaj...

     – I co?

     – Jest w śpiączce... Ale zrobię wszystko, żeby z tego wyszła... Nie wiem ile jeszcze czasu to potrwa, ale z tego wyjdzie... Słowo...

***

Następnego dnia, gdy się obudziłam, zorientowałam się, że zakuli mnie w ten kaftan i na ironię przypięli do ściany. Obok siedziała Megan

     – Czemu tu jesteśmy? – zapytałam

     – Znaleźli tego wilka... Znaleźli Michaela... Złapali go gdy był wilkiem i przywieźli tutaj, żeby go zastrzelić na naszych oczach... – odparła przez łzy

W sali rozległ się głośny dźwięk i pasy naszych kaftanów póściły. Do sali dwóch lekarzy wepchało klatkę na kółkach, w której siedział ten biedny Michael, chociaż oni nawet tego nie wiedzieli, bo chwilowo był wilkiem...

     – Może to – jeden z lekarzy wyjął pistolet – pokaże wam, że to było tylko w waszej głowie...

Drugi z nich otworzył klatkę i wyszarpał wilka. Dopiero zauważyłam, że musiał wpaść w pułapkę kłusowników, bo od tych wnyk, miał ranę na tylnej łapie. Ten z bronią wycelował w niego...

     – Nie! – krzyknęłyśmy jednocześnie i rzuciłyśmy się wilkowi na szyję. Lekarze nic sobie z tego nie robili. Już mieli go postrzelić... Zacisnęłam oczy i zaczęłam płakać. W pewnej chwili poczułam na ramieniu jego rękę. Michael znów był człowiekiem. Miny lekarzy były bezcenne...

     – Jako wilki, damy radę stąd uciec? – szepnęłam

     – Teoretycznie tak... – odparł

Zamieniliśmy się w wilki i zaczęliśmy uciekać. Ledwie wbiegliśmy na teren Neverland, a usłyszałam za sobą jęk... Odwróciłam się i zrozumiałam. Michael, już jako człowiek, siedział na ziemi opierając się o mur i trzymał się za kostkę... Jeszcze jako wilk pobiegłam do niego

     – Nie pobiegnę... Nie ma szans... – powiedział.

Ruchem głowy wskazałam swój grzbiet (przypomnę, że nadal byłam wilkiem)

     – Mogę? – zapytał

Skinęłam głową

     – Dziękuję – odparł...

Dotarliśmy do budynku. Michael znów stanął na ziemi, a ja wróciłam do ludzkiej postaci...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro