Wolność

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dotarliśmy do budynku. Michael znów stanął na ziemi, a ja wróciłam do ludzkiej postaci...

       – Dziękuję – szepnął i otworzył drzwi. Chciał wejść, ale rana na nodze nie pozwalała mu zrobić kroku. Oparł się ręką o framugę drzwi – Nie pójdę...

Ja i Megan wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia. Pomogłyśmy mu dojść do jego sypialni, chociaż ciężko było, szczególnie na schodach. Kiedy usiadł na łóżku, ściągnął but i skarpetkę. Spojrzałam na ranę

     – Jak tyś wpadł w tą pułapkę? – zapytała Megan

     – Nie mam pojęcia... – odparł.

Nie słuchałam co mówili potem. Obserwowałam krew kapiącą na ziemię i liczyłam jej krople

     – Michael, wszystko dobrze? – dopiero pytanie Megan wyrwało mnie z zamyślenia po 1984 kroplach, które naliczyłam

     – Nie jestem pewien... – odparł, po czym prawie stracił przytomność

     – Zadzwońmy do Murray'a albo Rowe – zasugerowałam

     – Dzwońcie do Murray'a... Do każdego, byle nie do Rowe – odparł Michael... Było widać, że powstrzymuje łzy

     – Jak coś, to nie wstrzymuj łez... My się nie wygadamy... – odparła Megan

     – Dzięki... Póki wytrzymam nie będę płakał, ale potem wodospad gwarantowany

     – Michael, nie martw się... Będzie dobrze – przytuliłam się do niego. Oparł głowę na moim ramieniu, a jego czarne loki zawisły w bezruchu...

     – Dziękuję... Dziękuję, że tu jesteście ze mną... – wyszeptał. Sięgnął do kieszeni i wyjął telefon – Megan, zadzwoń do Murray'a... Ciebie zna, a ja nie jestem w stanie z nim gadać

     – Jasne – wzięła od niego telefon

     – Mike, ty płaczesz? – zapytałam słysząc, że ewidentnie płacze

     – Nie... Zupełnie nie – podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. Miał oczy czerwone od płaczu, a po jego policzkach płynęły łzy

     – Michael, nie płacz... Znaczy płacz... Znaczy... Jak Ci to pomoże, to płacz... W każdym razie, będzie dobrze... Murray przyjedzie, ogarnie twoją ranę i wszystko będzie super...

     – Mam nadzieję.... – położył się na plecach, a ręce położył po głowę – Mam nadzieję

     – Murray będzie za 10 minut – poinformowała nas Megan...

     – Słabo mi... – szepnął Michael i omal nie stracił przytomności.

Pomogłyśmy mu usiąść i usiłowałyśmy zagadać, żeby nie odleciał...

Murray wpadł do sypialni Michaela...
     – Dziewczyny, pomożecie mi – zakomunikował nam

     – Jasne. Co mamy robić? – zapytała Megan podchodząc do lekarza

     – Podwiń mu nogawkę – odparł Murray

Megan robiła jej kazał Murray...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro