Wolf who fell in love with little red hood

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zapewne każdy z was zna historię czerwonego kapturka, nieprawdaż? Bo jak można nie znać opowieści chorej na umyśle dziewczynki, która nie umie odróżnić swojej babci od włochatego wilka? Chyba to jedyna wersja tej historii...

A gdybym powiedział wam, że tak naprawdę ta opowieść nie była prawdziwa? Że znam jej inną wersję? Mniej... głupią? I być może nawet bardziej ciekawą? Dramatyczną? Wciągającą? Tak, to prawda. A niby skąd wiem, co się wtedy wydarzyło? Cóż... można powiedzieć, że byłem częścią tej historii.

🐺🐺🐺

Dzień był wtedy idealny. Słońce świeciło jasno, naokoło rosły leśne kwiaty, a niewysoki chłopiec w czerwonym kapturze szedł sobie spokojnie dróżką do domku swojej babci, którą miał zamiar odwiedzić. W niesionym koszyku znajdował się upieczony przez jego rodzicielkę kurczak. Chłopak miał za zadanie dostarczyć jedzenie babci, która od pewnego czasu leży w łóżku ze złamaną nogą. Starsza kobieta zawsze była nieco nieogarnięta i szalona, co podczas tańca z ojcem kowala poskutkowało gipsem na nodze. Jednak mimo jej szaleńczości rodzina ją uwielbiała.

Wróćmy do chłopca.

Miał on na imię Hinata Shouyou. Z punktu widzenia matki, zawsze porównywano go do swojej babci. Nie tylko ze względu na wygląd, ale i także na charakter. Prawie całe miasteczko znało "ten duet, który zniszczył beczkę ogórków ogrodnika". Mógłbym o tym opowiedzieć, ale nie jest to ważne w tej opowieści.

Włosy Hinaty (jak jego babci i siostry) miały rdzawy kolor pomarańczy. Jego przyjaciele prawie na każdym kroku mówili na niego krewetka, bo był mały i wyglądem ją przypominał (głównie przez włosy). Był bardzo wesołym chłopakiem, który nienawidził się poddawać. Specjalnie nawet poprosił babcię, aby uszyła mu czerwoną pelerynkę z kapturem, na znak swojej zawziętości. Co prawda po tym każdy w miasteczku nazywał go dziewczyną, ale mu to w ogóle nie przeszkadzało.

Las był duży i starsi ludzie mówili często, że jedna chwila nieuwagi i można było się w nim zgubić. Oczywistym było, że rudowłosy ich nie słuchał, więc nic dziwnym, że po kilku minutach zboczył z drogi i zupełnie nie wiedział dokąd ma teraz iść. A jako iż jego orientacja w terenie nie przekraczała nawet normy, nie wiedział również którędy przyszedł. Ze strachem i smutkiem usiadł na kamieniu, na którym porastał mech.

Wokół co chwilę słyszał dźwięki, które jego zdaniem wydawały się okropne. Samo pohukiwanie sowy sprawiało u niego palapitacje serca. A gdy do tego dołączył dźwięk łamanych gałęzi, strach stał się większy. I zgadnijcie, co wtedy czuł, kiedy z pewnych zarośli zaczął widzieć parę świecących, granatowych oczu?

- Kim jesteś? - odezwał się głos z krzaków, a Hinata podskoczył na kamieniu ze zdenerwowania.

- T-t-to n-nie ważne ki-kim! Ważne kim t-ty jesteś! - w tamtej chwili umysł nastolatka włączył u siebie czerwoną lampkę, oznajmiającą zagrożenie.

- Lepiej żebyś nie wiedział kim jestem. Ludzie zazwyczaj się mnie boją.

- Boją? Czyli... nie jesteś człowiekiem?

- Teoretycznie nie.

- Jak to? - rozmawiając z gałkami ocznymi w krzakach, powoli przestał rozumieć jakiekolwiek słowa, przez co zapomniał o swoim lęku.

- Głupi jesteś, czy co?

Hinata ze złości nadmał policzki i w skupieniu zastanawiał się co mógłby odpowiedzieć. Niestety nim się spostrzegł, ślepia zniknęły z jego pola widzenia.

- E-ej! Gdzie jesteś?

- Zależy gdzie chcesz, żebym był - ślepia pojawiły się teraz na przeciwległym krzaku, co zdezorientowało Shouyou.

- Jak ty to robisz?! Szybki jesteś!

- Czy to... pochwała? - oczy na moment wydały się niskiemu chłopakowi intrygujące, więc podszedł bliżej.

- Chyba tak... - chłopak w czerwonym zdjął swój kaptur, ukazując ślepiom w krzakach jego lekko zarumienioną twarz. - Ja... jak się nazywasz?

- Kageyama Tobio - co dziwne, tajemnicze ślepia ani trochę nie wyrażały niechęci do krewetki, mimo, że poznali się w tak niezręcznej sytuacji.

- Ja jestem Hinata Shouyou - szeroki uśmiech wpłynął na usta nastolatka, na co oczy nieznajomego ponownie zaczęły błyszczeć i przyciągać uśmiechającego się. - Wiesz może... jak wrócić na ścieżkę?

- Zgubiłeś się?

- Tak... - wstydem mu było się do tego przyznać, a jednak jakoś dał radę.

- Może mógłbym ci pomóc...

- Naprawdę?! - oczy rudowłosego zaświeciły niczym gwiazdy.

- Jeśli dasz mi trochę jedzenia.

Granatowe tęczówki skierowały się na trzymany przez Hinatę koszyk, a jemu to się nie spodobało i schował go za plecami. Mógłbym śmiało przyznać, że Kageyama był tym faktem zawiedziony, a Hinata zły. Bo w końcu ktoś chce mu odebrać pysznego kurczaka jego mamy.

- Zgoda... - w jego głosie pojawiło się małe zawahanie, które ostrzegało go, że Kageyama mógł go oszukać i zabrać dla siebie całe jedzenie.

- Świetnie. Jak wyjdę z krzaków, masz się nie przestraszyć - wtedy Tobio wstał, a Hinata znieruchomiał.

Przed rudowłosym pojawiła się ludzko-wilcza postać. Włosy miał czarne, niczym noc, a na ich górze umieszczona była para uszu. Miał on wystające z ust małe kiełki i gęsty, czarny ogon z tyłu ciała. Oprócz tego, paznokcie u rąk były lekko zaostrzone. Nosił on również ludzkie ubranie. Zwykły podkoszulek i spodenki do kolan.

- Wilk... - Tobio był od niego wyższy co najmniej o 18 centymetrów i do tego wyglądał strasznie. Dlatego niższy cofnął się kilka kroków do tyłu.

- Boisz się. To chyba po naszej umowie...

- Wyglądasz jak człowiek... A mimo to jesteś też wilkiem...

- A co? Spodziewałeś się jelonka?

- No... nie, ale... nie wydajesz się straszny, tylko... uroczy - Shouyou spojrzał w oczy wilkowi, a ten dał mu pstryczka w czoło.

- Nie jestem uroczy! I lepiej to sobie zapamiętaj, bo następnym razem nie będę taki miły!

- O-oczywiście...

- Więc, na co czekasz? Idziemy! - wilk ruszył przodem, zostawiając Hinatę z tyłu.

Tak naprawdę, to nigdy w lesie obok miasta nie mieszkał żaden wilk. Zazwyczaj myśliwi mówili, że są tam zwierzęta takie jak lisy, jelenie, kaczki, czy niedźwiedzie i dziki. Sam nawet zapuszczałem się tam za młodu, w poszukiwaniu wilków. Nigdy żadnego nie znalazłem.

- Jesteśmy - oznajmił Tobio.

- Ale... przecież przeszliśmy niecałe cztery metry...!

- Właśnie. Dlatego zastanawiałem się czemu jesteś taki naiwny - na twarzy wyższego pojawiło się rozbawienie. - A teraz moja nagroda.

Gdy wilk otrzymał posiłek w postaci dwóch bułek z mięsem i kawałka kurczaka, w mgnieniu oka pobiegł w głąb lasu. Hinata tylko wrócił na drogę do domku babci.

🐺🐺🐺

Hinata Zawsze był ciekawski. Cokolwiek poznał, już na następny dzień ruszał ku nowemu, aby lepiej to zbadać. Dlatego po obiedzie poszedł do lasu. Nie wiedziałem, czy wtedy miał wymówkę, żeby iść do babci i po drodze do lasu, czy zwyczajnie miał ochotę na spacer. Ale na pewno znów chciał zobaczyć Tobio.

Co chwilę rudowłosy następował na gałązki, które łamały się pod jego ciężarem. Z każdym krokiem miał większe wrażenie, że zaraz na pewno znajdzie to, czego szukał. Po chwili drogę zagrodziła mu sarna, jedząca trawę. Chciał jak najszybciej odejść, zostawiając zwierzę w spokoju, ale przez pomyłkę nastąpił na gałąź. Zwierzę uciekło, a chłopak zastanawiał się co dalej.

Nie musiał długo czekać, gdyż z chwilą, gdy sarna uciekła, naskoczył na niego Kageyama z mordem w oczach. Przyszpilił mu ręce i nogi do ziemi, zaczynając niebezpiecznie warczeć.

- Ty głupi kapturze, przez ciebie uciekł mi obiad! - krzyknął mu w twarz, sprawiając u niego lekki strach.

- Chciałeś zjeść tego jelonka?!

- Po pierwsze: sarnę! Po drugie: to, to samo, jakbyś jadł kurczaki!

- Surowego?!

- A masz przy sobie ogień?!

Kłócili się jak małżeństwo. To właśnie było najzabawniejsze. Oboje mogą skoczyć sobie do gardeł, aby przynajmniej jeden z nich miał rację.

- Dlatego właśnie przyniosłem ci resztki z obiadu! - rudowłosy zaczął się wiercić, żeby trochę uwolnić się z mocnego uścisku.

- W koszyku? - zapytał, patrząc na leżący nieopodal przedmiot.

- Tak. Jedz powoli i ostrożnie...

Kageyama już nie słuchał, tylko rzucił się na wiklinowy koszyk i łapczywie zaczął jeść jego zawartość.

- To się nazywa wilczy apetyt - zażartował rudowłosy.

- Co to jest? - czarnowłosy trzymał w ręce jeden z owoców.

- Jabłko - odpowiedział Hinata.

- Jadalne?

- Sam się przekonaj - brązowooki uśmiechnął się do wilka, a ten zaczął obwąchiwać owoc.

Jabłka zazwyczaj miały lekko słodki aromat, ale to akurat nie posiadało żadnego. Tobio nie mógł dokładnie go obwąchać. Poddał się i ugryzł kawałek.

- Słodkie - Tobio przeżywał owoc powoli, żeby nacieszyć się nim dłużej.

- Jesz je pierwszy raz?

- Nie wiem.

Niższy usiadł koło wilka i wpatrywał się w jego ogon, uszy, kły i wszystko inne. Zaczął dostrzegać w nim wiele podobieństw do siebie.

- Tobio, zawsze tu mieszkałeś? - zapytał Shouyou.

- Nie nazywaj mnie Tobio. Nie zawsze.

- Więc gdzie?

- Co cię to? - Kageyama wyrzucił ogryzek za siebie i wytarł sok z ust o swoją koszulkę.

- Chcę się z tobą zaprzyjaźnić! - Hinata uśmiechnął się do wyższego i bardziej go rozzłościł.

- Ze mną? Przecież jestem wilkiem...

- I co z tego? Straszy nie jesteś, a gdybyś chciał, zjadłbyś mnie dawno.

- Nigdy nie powiedziałem, że Cię nie zjem...

- Ej! - Kageyama został uderzony w ramię. - Więc odpowiesz mi?

- Dobra. Uciekłem myśliwym.

- Kiedy?

- Jakieś cztery miesiące temu...

- Nie bałeś się? Tak całkiem sam...

- Czy ty uważasz mnie za dziecko? - Tobio zrobił podirytowaną minę.

- Chyba jesteś w tym samym wieku, co ja, prawda?

- Nawet jeśli, to jako wilk jestem dorosły. Czyli jestem bardziej dojrzalszy od ciebie.

- Czyli... niepotrzebnie przynosiłem ci jedzenie, skoro sam mogłeś coś upolować?

- To przez ciebie uciekł mi ten jeleń!

- A to nie była sarna? - wilk kolejny raz wściekł się i tym razem powstrzymał się od uderzenia rudowłosego. Powoli działał mu na nerwy. - A tak przy okazji, to czy możesz być wilkiem w pierwotnej postaci?

- Czyli?

- No, czy możesz być zwierzęciem z łapami i pyskiem?

- Nie powiem ci - odrzekł czarnowłosy, zjadając ostatni kawałek kurczaka.

- Więc sam się przekonam - mniejszy zerwał kwiatek rosnący nieopodal, który powodował nadmierne kichanie.

- Co ty...? - kwiatek został przystawiony do nosa wilka, co spowodowało falę kichania. Ponadto, podczas kichania zamieniał się w średniego, czarnego wilka. Jego pierwotną postać.

- Ha! Wiedziałem! - Hinata wstał.

- Cholera...! - przed rudowłosym stał Kageyama w postaci wilczej i niespokojnie chodził naokoło.

- Wyglądasz uroczo!

- Zamknij się! Zdajesz sobie sprawę co zrobiłeś?! - czarne zwierzę powoli podchodziło do nastolatka i zaczynało cicho warczeć.

- Niezbyt... - cofając się, Shouyou natrafił plecami na drzewo.

- Nie umiem jeszcze panować nad zmianą tej postaci! Jest to trudne i pochłania dużo energii!

- Czyli zostaniesz tak na zawsze?

- Tak! Istnieje duże prawdopodobieństwo, że mogę bardziej zdziczeć!

- Czyli...?

- Przy następnym spotkaniu możesz nie przeżyć.

Rudowłosy wstrzymał na chwilę oddech i spojrzał w granatowe tęczówki wilka. Widział w nich odrobinę dzikości.

- N-na pewno coś da się zrobić! - Hinata szukał wzrokiem odpowiedzi na te kłopoty.

- Mówiłem! Nie panuje nad przemianami!

- Zawsze jest jakieś wyjście!

- Z tego akurat nie ma! Weźmiesz za to odpowiedzialność! - wilk naskoczył na nastolatka i ponownie zaczął warczeć.

Brązowe oczy napotkały na swojej drodze patyk. Bez namysłu chłopak chwycił go i rzucił jak najdalej. Ciężar z jego ciała zniknął, więc spojrzał na Kageyamę, który gonił za rzuconym patykiem. Dalej w formie wilka.

- Jesteś zupełnie jak pies! - krzyknął, kiedy czarny wilk położył mu patyk przed nogami. - Myślisz, że mogę Cię oswoić?

- Wątpię.

- Na pewno? - Hinata zaczął drapać zwierzę za uchem, na co zareagowało machaniem ogona. - Widzę, że Ci się to podoba.

- Wcale nie!

- Twój ogon mówi za ciebie. To co, będziesz mój? Będziemy dla siebie jak rodzina.

- Rodzina...? - zapytał zdziwiony wilk, jakby było to nowo poznane stwierdzenie.

- Wiesz czym jest rodzina, prawda...?

- Nie...

Hinata ze wzruszeniem uklęknął przy Kageyamie i ze łzami w oczach przytulił go. Tobio nie wiedząc co zrobić, położył swoją łapę na jego plecy. Łzy rudowłosego spływały mu na futro, przez co robiło się ono mokre i sklejało się.

- Jesteś sam...? Tak całkowicie...?

- No... - po tej odpowiedzi Shouyou powalił wilka na plecy i bardziej się rozpłakał.

- Obiecuję ci, Tobio, że zostanę z tobą na zawsze!

Rudy nastolatek poczuł na swoich plecach rękę, więc od razu podniósł wzrok i spojrzał w oczy wilko-człowieka.

- Okej, ale czy mógłbyś ze mnie zejść? Mój ogon jest zbyt blisko ziemi... I nie mów mi Tobio.

- Ja-jasne!

Kiedy Hinata zszedł z Kageyamy, łzy dalej skapywały mu po policzkach i nie mógł ich powstrzymać. Dopiero kiedy Tobio położył rękę na jego głowę i uśmiechnął się szczerze, dotarło do niego, że wilk tak naprawdę się śmieje.

🐺🐺🐺

Wieczór tego dnia nastał szybko, co wykorzystał pewien przystojny myśliwy z innego miasta. Wszedł do baru, gdzie usiadł do jednego z wolnych stolików i zdjął kaptur z głowy. Zwróciło to uwagę barmana, więc podszedł on do nieznajomego.

- Wydaje mi się, że widzę tu pana pierwszy raz? - zapytał, opierając się plecami o ścianę blisko stolika.

- Bo tak jest. Przybyłem tu dosłownie chwilę temu. - odpowiedział.

- Coś pana tu sprowadza, Panie...?

- Oikawa Toru. Tak, szukam po lasach dzikich zwierząt. Teraz padło na wilki.

- Kuro Tetsuro - czarnowłosy podał Oikawie dłoń, a ten od razu ją uścisnął. - Niestety muszę pana zasmucić, bowiem w tych lasach wilków nie ma. Mamy za to dużo jeleni i dzików.

- Nie ważne, czy są, czy nie ma. Natura każe mi szukać bez końca.

- Cóż, mogę ci jedynie życzyć szczęścia - Tetsuro odszedł od ściany i wyjął z kieszeni notes. - Życzy pan sobie coś do jedzenia?

- Poproszę dziczyznę. I cydr jabłkowy.

- Już przynoszę.

Barman zniknął z oczu Oikawy, a ten zaczął rozglądać się po lokalu. Było w nim więcej mężczyzn, niż kobiet. Większość z nich to były kelnerki. Jedna z nich dziwnie na niego patrzyła. On postanowił to zignorować.

🐺🐺🐺

Nowy dzień okazał się weselszy, niż Hinata zakładał. Rano przywitała go mama, robiąc jego ulubione naleśniki z truskawkami. Dlatego postanowił, że podzieli się tymi pysznościami z Kageyamą. Myślał, że mu także zasmakują.

Chodząc po mieście , nawet zwierzęta wąchały zapach naleśników w koszyku, który unosił się w powietrzu. Hinata jednak starał się dotrzeć do lasu jak najszybciej, aby nie dać naleśników dla tych zwierząt. W tym momencie wydawały się one słodkie i aż same prosiły się, aby je nakarmić.

W pewnym momencie wpadł na kogoś i upadł na ziemię. Zamiast martwić się o siebie, sprawdził koszyk, czy ten jest cały (nie omijając tego, co było w środku).

- Nic ci nie jest, dziewczynko? - przed swoją twarzą zobaczył rękę, z której pomocą wstał.

- Jestem chłopakiem! - krzyknął w twarz mężczyźnie przed sobą i zdjął swój kaptur.

- O, faktycznie. Wybacz, mój błąd - nieznajomy podrapał się po karku, a na jego ustach pojawił się uśmiech. Hinata musiał przyznać, że wyglądał wspaniale, niczym król. - Jestem Oikawa Toru, a ty?

- Hinata Shouyou - odpowiedział rudowłosy z małą niechęcią, a Oikawa ponownie podał mu rękę.

- Wiesz, że wyglądasz jak dziewczyna? - zażartował brązowowłosy. Hinata podniósł z ziemi swój koszyk i ruszył w dalszą drogę do lasu. - E-ej, tylko żartowałem!

Shouyou w odpowiedzi tylko prychnął i szedł dalej. Co najgorsze, ten przystojny Oikawa zaczął iść za rudowłosym. Nie dość, że go to wkurzało, to w drugim stopniu również niepokoiło. W końcu, gdyby poszedłby z nim w to samo miejsce, napotkałby Kageyamę. A dla mniejszego wydawało się, że Toru nie dochowałby tajemnicy o wilko-człowieku. Szczególnie, że miał na plecach strzelbę.

- Przestań za mną chodzić! - czerwony kaptur odwrócił się do starszego i sprawił tym, że się zatrzymał.

- Zrobiłbym to, gdybym nie szedł w tę samą stronę.

- Czyli...?

- No, do lasu. Idziesz tam, prawda? - na słowo "las", serce Hinaty zabiło nierównym rytmem, przez co zapomniał za co był wściekły na Oikawę.

- Tak jakby... tyle, że ja... idę do... babci! - to był pierwszy raz, kiedy Hinata skłamał. Jednak w obronie Kageyamy, zrobiłby wszystko.

- Więc nic się nie stanie, jeśli pójdziemy razem?

- No... raczej nie.

Sam muszę to przyznać, ale gdy szli obok siebie, od rudowłosego z daleka biło wrogością do Oikawy. Oczywiście wtedy on tego nie zauważył.

Kiedy dotarli do dróżki leśnej, brązowowłosy odszedł w las, a niższy chwilę odczekał i także poszedł w las. Jakkolwiek by to nie brzmiało...

Po jakimś czasie Tobio sam go znalazł. A właściwie wpadł na niego, gdy gonił za królikiem. Mina czarnowłosego wyrażała więcej, niż każde inne słowo. Na szczęście, kiedy wilk poczuł słodki zapach w nozdrzach, zapomniał o świecie i rzucił się na naleśniki w koszyku.

- Skąd bierzesz te cudne pyszności? - zapytał Kageyama, biorąc kolejny kęs słodkiego naleśnika.

- Moja mama zrobiła je na śniadanie. Smakują ci?

- Jeszcze się pytasz? Przy tym jakiś jeleń, czy sarna jest niczym! Podziękuj ode mnie tej kobiecie.

- No nie wiem, czy ucieszyłaby się z podziękowań wilka...

Wilk wciąż zajadał przepyszne naleśniki, a kiedy skończył, zajrzał ponownie do koszyka, aby sprawdzić, czy nie zostało jeszcze trochę naleśników. Zastał tam tylko dużą i długą pelerynę.

- Do czego to?

- Och... bo zastanawiałem się, czy... nie chciałbyś zobaczyć miasta? - w tamtym momencie Tobio ze zdziwienia aż upuścił z rąk trzymany materiał i lekko otworzył usta. Najwyraźniej dalej nie rozumiał wypowiedzianych przez Hinatę słów.

- Myślisz, że to się uda?

- Jeśli zakryjesz ogon i uszy płaszczem...

- To byłoby trudne... - wilk położył się na trawę i patrzył na niebo i konary drzew. - Ale wykonalne...

- Więc chciałbyś?! - rudowłosy pochylił się nad Kageyamą, na co ten odsunął jego twarz od swojej na bezpieczną odległość.

- To jest ryzykowne. A co jeśli ktoś zobaczy, że jestem wilkiem?

- Już o to się nie martw! Dopilnuję, żeby niczego nie było widać! - entuzjazm Shouyou był bardzo zaraźliwy, co niezbyt odpowiadało Kageyamie.

- Płaszcz to nie wszystko, wiesz? Poza tym, kto by mnie nie skojarzył z wilkiem?

- Uwierz mi, mogę ci wymienić wiele osób, które by cię nie rozpoznały.

- Naprawdę? - wilkowi ciężko było uwierzyć w słowa Hinaty, bo przecież nikt nie mógł być tak głupi.

- Gdybyś poznał moich przyjaciół, zobaczyłbyś, że na świecie istnieją idioci.

- Wolę nie. A co jeśli zarażę się tym idiotyzmem? - Hinata w pewnym momencie zaczął się śmiać, a Tobio po chwili także uczynił to samo.

- W takim razie, skoro masz pojawić się w mieście, muszę cię bardziej przygotować.

- Co to znaczy?

- Idziemy do mojego domu! - krzycząc to, wstał, złapał Kageyamę za nadgarstek i zaczął z nim biec w stronę miasta.

Po pewnym czasie dotarli do mostu, który oddzielał las os miasta. Wilk początkowo nie chciał przechodzić na drugą stronę rzeki, jednak gdy Hinata zaproponował mu jeszcze jedną porcję naleśników jego mamy, z rozmachem ruszył przed siebie. Nastolatek aż musiał odciągać od głównej drogi.

Dom rudowłosego znajdował się niemalże na obrzeżach miasta. Był on zwyczajny. Za płotem rosło wiele kwiatów, przeważnie róże i stokrotki. Na drzwiach wisiała tabliczka z nazwiskiem, a naokoło były narysowane kolorowe kwiatki i gwiazdki. Tobio domyślił się, że musiało je rysować dziecko.

Kiedy Hinata otworzył drzwi, wilk od razu wbiegł wgłąb mieszkania, nie interesując się nawet, czy ktoś jest w mieszkaniu. Na jego szczęście, w pokojach nikogo nie było.

- Gdzie reszta twojej rodziny? - czarnowłosy przyglądał się zdjęciu na jednej z półek i z apetytem jadł kolejny tego dnia naleśnik. Hinata za to szukał po szafkach odpowiednich ubrań dla wilka.

- Nie wiem. Może pojechały do sąsiedniego miasta do lekarza... - wokół nastolatka było mnóstwo ubrań, ale większość z nich to były sukienki.

- Po co?

- Moja siostra często choruje. Pewnie znów wyskoczyła jej wysypka, czy coś takiego... - czerwony kaptur podszedł do jednych drzwi. Spróbował je otworzyć, ale nie udało mu się. Dlatego z niewiadomych dla Kageyamy przyczyn, zaczął kręcić korbką od pozytywki.

- Z każdą chwilą wszystko staje się dziwniejsze... - wilk podszedł do Hinaty, który dalej kręcił pozytywką. - Za cholerę nie wiem co robisz.

- Poczekaj chwilę... - korbka została jeszcze kilka razy kręcona, po czym wyjęła się, a na jej końcu był klucz. Hinata włożył klucz do zamka i otworzył drzwi przed nim.

Gdy pierwszy krok ze strony Hinaty został postawiony za framugę, Tobio aż zmurowało i nie mógł się ruszać. Dopiero później poszedł w ślady przyjaciela. Pokój był raczej ciemny. Było w nim małżeńskie łóżko, okno, które było zasłonięte i szafa na ubrania. Tak jak wyższy się spodziewał, rudowłosy szukał w niej ubrań.

- Kogo to pokój?

- Moich rodziców - Hinata nałożył na głowę Kageyamy jakiś kapelusz. Po uznaniu, że mu nie pasuje, schował go spowrotem do szafy.

- To czemu był zamknięty?

- Nie wiem. Mama zazwyczaj śpi u siostry.

- A co z twoim ojcem?

- Nie wiem. Jeszcze nie wrócił - kolejny kapelusz, tym razem idealny, wylądował na głowie Tobia.

Kageyama był może dzikim zwierzęciem i nie rozumiał w większości zachowań ludzi, ale to na pewno umiał zrozumieć. Zdjął z głowy kapelusz, nałożył na głowę Hinaty i, żeby nie widział jego twarzy, objął od tyłu. Dla rudowłosego był to pewnego rodzaju szok. Nie spodziewał się, że otrzyma od wilka odrobinę czułości. Jednak spodobało mu się to. Kageyamie również, bo po pewnym czasie zaczął machać ogonem.

Nim Hinata wybrał odpowiednie ubrania dla czarnowłosego, minęło popołudnie. W tym czasie rodzina nastolatka nie wróciła, co było mu nawet na rękę, bo w spokoju mógł zamknąć pokój rodziców.

Tobio miał na głowie kapelusz, który pasował na niego idealnie i ten sam płaszcz z koszyka. Uszy i ogon jakoś udało się zakryć, ale gorzej było z pazurami. Co jak co, ale wilk nie zamierzał nosić rękawiczek w połowie wiosny. W dodatku, ich dotyk sprawiał, że wilka szczypała skóra.

Było gorąco. A skoro Kageyama miał na sobie dodatkowe ubrania, było mu gorącej. Ledwo co wytrzymywał. Oczywiście Hinata jakoś mu pomagał, ale nie wychodziło mu to dobrze. Na szczęście ludzie ani trochę nie zwracali na wachlujących się nawzajem nastolatków.

Tobio patrzył na wszystko z zaciekawieniem. Wiele rzeczy było kolorowe i przyciągało zwierzę zapachami. A kiedy zobaczył znajomy kształt, przystanął przy stoisku że zdziwioną miną.

Kageyama poznał już jabłka. Ich budowę, smak, kolor, odrobinę zapachu... Więc nie spodziewał się, że zobaczy złote jabłka na patykach. Było to dla niego nowe i nieznane. Nie mógł oderwać od nich wzroku i coraz bardziej przyciągały go swoim wyglądem.

- Chcesz jedno? - usłyszał w trakcie wpatrywania się w stragan.

- Mogę?

- Po to tu stoją.

Niższy podszedł bliżej stoiska, aby po chwili wrócić z dwoma złotymi jabłkami na patykach. Hinata podarował mu jedno, a sam zaczął jeść drugie. Kageyama także poszedł w ślady przyjaciela i ugryzł kawałek.

Owoc był jeszcze słodszy, niż czarnowłosy zakładał. Smak ten rozpływał mu się w ustach i pozostawiał na języku niezapomniane przeżycie. Ugryzł drugi raz. Chciał cieszyć się nim dłużej, ale po jeszcze kilku kęsach, owoc zniknął. Nie żałował, że tak szybko zjadł owoc. Zdążył się nim nacieszyć.

Przez resztę dnia chodzili tylko po mieście. Tobio był już znudzony ciągłym patrzeniem na domy i w pewnym momencie chciał po prostu położyć się na ziemi i zasnąć. Shouyou ledwo go od tego powstrzymał. Dlatego rudowłosy zaprowadził go do jeziora. Na około było wielkie pole, na którym rosło mnóstwo kwiatów. Nie było już tak gorąco i to dało wilkowi ulgę.

Dzień chylił się ku końcowi. Czerwony kaptur musiał wracać do domu, a wilk postanowił go odprowadzić. Światło w domu niższego się paliło, co oznaczało, że rodzina Hinaty wróciła. Shouyou nie chciał wchodzić od frontu, dlatego z małą pomocą Kageyamy wszedł do swojego pokoju przez okno. Czuł się jak przestępca, gdy tak zrobił.

- Na pewno dasz radę wrócić do lasu? - zapytał rudowłosy, wychylając się przez okno. Twarz wilka miał niemal przed sobą.

- Jestem dorosły i nic mi się nie stanie!

- Skoro tak mówisz - na twarzy nastolatka pojawił się szczery uśmiech, który bardzo spodobał się wyższemu.

- Słuchaj... Dzięki... za dzisiaj i w ogóle... - na twarzy Kageyamy pojawił się ledwie zauważalny, ale Hinata doskonale je zobaczył.

- Nie ma za co.

Czarnowłosy w pewnym momencie przysunął się bliżej okna, aby obdarować usta niższego pocałunkiem. Dla niego było to tak samo nagłe i niespodziewane, że nie zdążył oddać do końca pocałunku, więc wilk się odsunął i miał zamiar odejść.

Nastolatek był w szoku. Miał kompletnie pusto w głowie i tylko patrzył jak Kageyama odsuwa się od okna. A on chciał więcej. Znów chciał poczuć jego miękkie wargi na swoich. Dlatego w ostatniej chwili przyciągnął go do siebie za koszulkę i pocałował go.

Tym razem pocałunek był lepszy. Wydawał się teraz pełen uczuć. Obojgu się on podobał. A szczególnie Kageyamie, który zaczął machać ogonem. W końcu jednak musieli się od siebie odsunąć.

Wilk poszedł w swoją stronę, a Hinata machał mu na pożegnanie, dopóki ten nie zniknął z jego pola widzenia. Potem nastolatek przebrał się do spania i przy otwartym oknie zasnął z uśmiechem na twarzy.

🐺🐺🐺

Rano Hinata poczuł jak coś się do niego przytula. Myśląc, że to jego siostra, odwrócił się w stronę przeciwną od ściany i przytulił do siebie ciało. Co dziwne, było ono zbyt duże, jak na kilkuletnią dziewczynkę. Powoli otworzył oczy i zobaczył przed sobą twarz Kageyamy, który spał wygodnie pod pościelą.

- Co ty tu robisz?! - krzyk rudowłosego obudził Tobio ze snu, dlatego ten zaczął powoli siadać. Przeciągnął się, ziewnął i zwrócił swój wzrok na przyjaciela.

- W lesie widziałem człowieka ze strzelbą, więc wróciłem tutaj...

- Ale czemu wlazłeś mi do łóżka?!

- Bo chciałem... - wilk odrobinę się zarumienił, a niższy od razu przypomniał sobie ostatnią noc i także spalił buraka.

- A co jeśli moja mama cię zobaczy?!

- Zamknąłem drzwi.

- Och, dobrze - Kageyama po tej odpowiedzi znowu położył się spać. Hinata tylko patrzył się, jak jego klatka piersiowa unosi się i opada.

Tak naprawdę, to rudowłosy zastanawiał się, dlaczego wczorajszej nocy oboje odważyli się na tak śmiały krok. Wciąż nie znali się wystarczająco dobrze, lecz mimo to, Hinata nie miał nic przeciwko.

- Hej, Tobio... nie chciałbyś pójść nad jezioro?

- Po co? - wilk nie okazywał entuzjazmu. Zamiast tego, bardziej przykrył się pościelą.

- Dla zabawy. Moglibyśmy popływać, czy coś...

- Nie umiem.

- Ale możesz się nauczyć - Hinata z całych sił starał się przekonać Tobio do tego pomysłu, bo naprawdę miał ochotę na wspólne pływanie.

Kageyama w odpowiedzi tylko prychnął i schował się cały pod pościelą. Mniejszy w odwecie zaczął zwalać go z łóżka, dopóki ten nie zleciał na dół. A potem obaj leżeli na podłodze, śmiejąc się donośnie.

- Kochanie, wszystko dobrze? Słyszałam jak coś upada - do drzwi zapukała pani Hinata. Shouyou i Tobio zastygli i nie mieli odwagi się odezwać.

- Nie, nie! Wszystko jest dobrze!

- Dobrze więc. Jadę z Natsu do babci, bądź grzeczny - chwilę potem oboje usłyszeli tupanie i zamykanie się drzwi.

Wilk został przekonany, że reszta domowników opuściła dom, dlatego już po chwili przyszpilił nadgarstki rudzielca do podłogi i z wściekłością wymalowaną na twarzy, zwisał nad nim. Dla mniejszego było to swego rodzaju zawstydzające. Świadomość, że Kageyama jest aktualnie nad nim, sprawiała, że rumienił się, przybierając kolor buraka.

- Nie zwalaj mnie nigdy z łóżka - czarnowłosy powiedział to takim tonem, jakby miał zaraz go zaatakować.

- J-jasne... - na początku zabrzmiało to, jakby Tobio go po prostu ostrzegał. Dopiero później pomyślał o tym tak, jakby mówił, że dalej zamierza spać w jego łóżku. A Hinata na to nie pozwoli. - To co z tym jeziorem?

- Ja nie idę.

- Ale...

- Shouyou! - w pewnym momencie ktoś zaczął walić w drzwi, co przestraszyło Kageyamę. Rudowłosy za to, uznał to jako szansę. - Idziemy nad jezioro! Chcesz z nami?

- Jasne! Poczekaj chwilę!

- Okej!

- Przepraszam bardzo - Kageyama, który nadal zwisał nad Shouyou wyglądał, jakby nie był zadowolony, że ktoś raczył przyjść do mieszkania. - Nie zamierzasz chyba mnie tu zostawić?

- Nie. Dlatego idziesz ze mną.

- Żartujesz, tak?

- Mówię całkowicie poważnie - rudzielec jakoś oswobodził się z uścisku wilka i wziął z podłogi rzucone wczorajszego dnia ubrania maskujące uszy i ogon Tobio.

- Nie zamierzam znów tego zakładać.

- Moja mama pewnie zrobiła coś dobrego na śniadanie. Mógłbym się z tobą podzielić...

- Dobra! Założę te szmaty! - krzyknął czarnowłosy, ubierając na głowę wczorajszy kapelusz.

Kiedy Kageyama był już odpowiednio zamaskowany, oboje wyszli z domu, gdzie stało 8 chłopaków. Wszyscy uśmiechali się miło, ale tylko jeden ignorował wszystkich i czytał książkę.

- Hej, Hinata! Kim jest twój kolega? - najniższy z całej grupy wskazał na Tobio, który ze zdziwienia odsunął się od chłopaka, myśląc, że ten chce mu coś zrobić.

- To Kageyama! Pójdzie z nami nad jezioro, zgoda?

- Ależ oczywiście. Nie mamy nic przeciwko - tym razem odezwał się szarowłosy chłopak, stojący kilka metrów dalej od Kageyamy.

- Co wyście robili w zamkniętym domu? Sami? - zapytał chłopak czytający książkę.

- Leżeliśmy na podłodze i... - czarnowłosy nie dokończył, gdyż Shouyou zatkał mu usta ręką.

- Nic takiego nie robiliśmy!

Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a potem całą dziesiątka poszła dalej, ale tylko wilk i czerwony kaptur szli na końcu, oddaleni od całej grupy. Między nimi była cisza. Żaden z nich nie miał odwagi się odezwać. Nawet kiedy chłopaki z przodu śmiali się i opowiadali żarty, oni milczeli.  

- Tobio...

- Hm?

- Czy... ty mnie lubisz? - Hinata nie mógł uwierzyć, że zapytał zapytał o coś tak zawstydzającego. Ciągle odwracał wzrok od wyższego, dlatego nie mógł zobaczyć, czy ten zastanawia się nad odpowiedzią.

- Można tak powiedzieć...

Obaj byli zawstydzeni. Obaj dobrze nie wiedzieli, co może oznaczać szybsze bicie ich serc, ale jedno musieli doskonale wiedzieć. I być może tu wyda się głupie lub pozbawione sensu, ktoś na pewno na nich patrzył. Niekoniecznie mogli to być koledzy Hinaty Hinaty z przodu.

🐺🐺🐺

Padł strzał. A później następny i następny. Echo wystrzałów rozchodziło się po całym lesie i nawet mimo, że to bardziej rozpraszało zwierzęta, myśliwy wciąż strzelał.

Szukał. Co prawda w nocy niewiele mógł zobaczyć, lecz on wciąż próbował.

Szedł za znalezionymi śladami. Były świeże i zestawione z nieuwagą. Przypominały one wilka, a to znaczyło, że zwierzę musiało tu gdzieś być. Poszedł dalej i znalazł go.

Siedział przy jednym z drzew i rył łapę w ziemi, jakby koniecznie chciał coś znaleźć. To była idealna okazja.

Przystojny mężczyzna namierzył strzelbę w wilka. Przeładowania amunicję i czekał www ciszy, mając palce na spuście.

Zwierzę jakby wyczuło zagrożenie i szybko odbiegło, przez co myśliwy zgubił je z oczu. Jednak teraz miał pewność, że jutro może mu się udać je złapać. Odszedł w kierunku miasta z uśmiechem pełnym pogardy.

🐺🐺🐺

Następnego dnia Hinata nie miał zamiaru wstawać wcześniej. Planował sobie spać przynajmniej do popołudnia. Wczorajszy dzień tak bardzo go wymęczył, że kiedy wrócił do domu, od razu zasnął. Dlatego gdy rano obudziła go mama, rudowłosy  ie miał ochoty już spać.

Z nudów postanowił pójść do Kageyamy. Zapewne nawet wilk nie miał co robić w tak upalny dzień, więc czemu by nie spędzić go razem w miłym towarzystwie?

Idąc przez miasto, Shouyou pierwszy raz widział jakoby każdy z mieszkańców rozmawiał na jakiś ciekawy temat. Nie lubił kiedy straszenie kobiety rozmawiały głośno w jego towarzystwie, ale nawet on był ciekawy tymi rozmowami.

- Słyszałaś te huki w nocy? - odezwała się jedną z nich.

- Ano słyszałam. Później nawet chciałam zobaczyć co tam się działo.

- I co? Zobaczyłaś coś?

- A i owszem. Pamiętasz tego młodzieńca, który kilka dni temu przybył do miasta?

- Ach, tak. Oikawa-kun, racja? - Hinacie zdawało się, że jeszcze niedawno słyszał to nazwisko. Nie mógł jednak przypomnieć sobie go doskonale.

- Spotkałam go na ulicy i opowiedział mi, że znalazł w naszym lesie wilka.

Nastolatek zamarł. Nie mógł uwierzyć, że ktoś mógł znaleźć kryjówkę Tobio. Ze zdenerwowaniem słuchał dalej.

- Mówił, że dzisiaj na pewno go dopadnie. Już kiedy wschodziło słońce, widziałam jak szedł do lasu.

Shouyou przestał myśleć. W tej chwili liczyło się dla niego to, żeby on pierwszy znalazł Kageyamę, zanim zrobi go myśliwy. Wiec najszybciej jak umiał, pobiegł w stronę lasu.

Czerwony kaptur sprawdzał tyle miejsc, ile przyszło mu do głowy. Nie znał się za bardzo w orientacji terenowej i nawet teraz nie wiedział, gdzie jest. Bez większego namysłu wziął głęboki wdech i zaczął krzyczeć imię wilka. Ten pojawił się chwilę potem.

- Tobio! - rudowłosy podbiegł do wilka i uważnie patrzył na to, czy nic poważnego mu się nie stało.

- Czemu tak krzyczysz? Stało się coś?

- Musisz uciekać! On tu zaraz będzie!

- Kto będzie?

- Myśliwy! - Tobio zaskoczyły słowa mniejszego. Jednak opuszczając poprzedni dom, wiedział jak to się skończy. - Jeśli cię znajdzie, będzie chciał cię zabić!

- Nie mogę Cię zostawić...

- Nie! Musisz uciekać! Gdzieś, gdzie będziesz bezpieczny!

- A pomyślałeś jak będę się czuł, kiedy nie będziesz obok?! - Kageyama był zły, a Hinata chciał płakać. Oboje mieli zupełnie inny tok myślenia.

- Ja... - nie dokończył, gdyż usłyszał strzał. Zaraz potem wilk trzymał się za lekko krwawiące ucho.

To była zaledwie chwila, gdy zaczęli uciekać. Chcieli być po prostu jak najdalej od zagrożenia, a ucieczka była konieczna. Nie patrzyli nawet, czy myśliwy za nimi goni. Po prostu uciekali. Zatrzymali się dopiero, kiedy uznali, że są odpowiednio daleko.

- Proszę, Tobio. Dla twojego dobra, uciekaj.

- Ale... ja nie chcę. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie... - czarnowłosy złapał Hinatę za ręce i po raz pierwszy spojrzał na niego łagodnym wzrokiem.

- Ja też... Ale musisz uciekać. Proszę...

Kageyama już na nic nie czekał. Przybliżył swoją twarz do tej Hinaty i pocałował go. Ich pocałunek był krótki, bo przestraszyły ich szmery w krzakach.

- Kiedyś wrócę.

I odszedł. Tak po prostu. Zniknął za drzewami, a Hinata patrzył na ten krajobraz. Później się rozpłakał.

- Jesteś dzielny - usłyszał za swoimi plecami, czując dotyk na swoim ramieniu.

- Wiem to - odpowiedział, wycierając mokre od łez policzki i oczy.

🐺🐺🐺

Po tym wszystkim Hinata każdego dnia wierzył, że kiedyś jeszcze spotka Tobio. Myśliwy za to opuścił miasto i przestał polować. Historia miłości tej dwójki zainspirowała go do napisania jej na papierze. Ludziom jednak nie spodobała się ta wersja, więc zmienili ją na bardziej bajkową i pojebaną.

Odwzorowując tą historię, sam czułem się, jakbym to ja był głównym bohaterem. Niestety, moją rolą był myśliwy. Zniszczyłem całkowicie tą historię. Ja, Oikawa Toru. Jednak dowiedziałem się czegoś ważnego.

Nawet wilk jest w stanie kogoś pokochać.

______

Z racji iż mamy KageHina Day, postanowiłam napisać tą historię. Szczerze, nie wiem czy ktoś wymyślił podobną, ale sama wymyśliłam wszystko. Dlatego proszę, bądźcie po prostu wyrozumiali wobec mnie i cieszcie się tą opowieścią.

Jest to mój najdłuższy one-shot, bo bez tych napisów końcowych, jest 5339 słów. Postarałam się ^^

Do zobaczenia, Yogurciki! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro