13. Don't Panic

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Noc była jeszcze młoda, kiedy Louis został sam z Harrym. Pieprzonym Harrym, który ubrał dzisiaj tę cudowną koszulkę, która ślicznie odsłania jego obojczyki i bardzo obcisłe spodnie, podkreślające kształt nóg. Louis zastanawiał się, czy on to zrobił specjalnie, żeby kusić wszystkich wokół. Postanowił nie pozwolić mu na to, dlatego cały czas siedział koło niego.

Louis wcale nie chciał go upić. Myślał, że Harry po jednym czy dwóch drinkach będzie trochę wstawiony i może zacznie się więcej żartować, rozluźni się, potańczy. Może nawet zacząłby podrywać jakąś pijana dziewczynę?

Ale nie, bo kurwa Harry Styles, musiał z każdym drinkiem być coraz bliżej Louisa i częściej go dotykać.

To nie było tak, że Harry ordynarnie go macał. Nie, on raczej przypadkowo stykał ich kolana albo w czasie rozmowy dotykał jego ramienia.

I Louis też wcale nie chciał się upijać, on po prostu towarzyszył Harry'emu w piciu. No i podawał mu te dziwne, słodkie, kolorowe gówno, które tak mu smakowało. A on po każdym pieprzonym łyku musiał tak ślicznie oblizywać swoje usta, wprawiając Louisa w zakłopotanie. Pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy, że wygląda to seksownie i na niego działa.

Stop.

Louisowi nie podoba się Harry, po prostu jest trochę pijany i nie wie co mówi albo myśli.

Dobra, bardzo pijany.

I Louis do teraz nie wie, jak to się stało, że wylądowali w samochodzie mamy Harry'ego.

Nikt najprawdopodobniej nie zauważył, że wyszli. Harry rozbawiony po prostu oznajmił, że muszą wyjść, bo chce mu coś pokazać. Louis był zbyt zmęczony, żeby przeciwstawić się temu słodkiemu chłopcu, który poprowadził go za rękę do samochodu.

Teraz siedział na tylnym siedzeniu, a Harry szukał czegoś w schowku. Louis miał nadzieję, że to pistolet, bo nie miał pojęcia jak wytłumaczy się jutro wszystkim z tego, że siedział sam z pijanym chłopakiem w samochodzie.

Harry po chwili krzyknął uradowany i włączył odtwarzacz. Louis spojrzał się na niego zszokowany. Czy on potrzebuje nastrojowej muzyki?

– Pamiętasz jak na naszym pierwszym spotkaniu powiedziałeś, że nie lubisz Coldplay? – zapytał, zanim Louis cokolwiek powiedział. – Przypomniało mi się, że mam płytę w samochodzie!

– I przyprowadziłeś mnie tutaj, żeby posłuchać muzyki? – spytał zdziwiony, a Harry z entuzjazmem kiwnął głową. No cóż, poczuł się rozczarowany.

Znaczy, poczuł się rozczarowany, że będą słuchać Coldplay.

Harry usiadł koło niego na tylnym siedzeniu i muzyka zaczęła lecieć. Louis próbował się dokładnie wsłuchać. Oczywiście, nie sądził, że nagle po tylu latach spodoba mu się ten zespół.

Harry z podekscytowaniem szczeniaka patrzył na Louisa tymi pięknymi, lekko zamglonymi oczami, czekając na jego reakcję. I cóż, może to zasługa alkoholu, może okoliczności, ale pierwsza piosenka spodobała mu się. Uśmiechnął się do Harry'ego, który szepnął tylko:

Żyjemy w pięknym świecie.

Tak, żyjemy. *

Zaśmiali się. Piosenka wydawała się być dobra, chociaż Louis odbierał ją za lekko sarkastyczną. Taka już jego natura, nie bierze życia optymistycznie.

Słuchali spokojnie następnych utworów, które również mu się podobały. Miały w sobie coś, co krzyczało „Harry Styles" i każda piosenka mu się z nim kojarzyła. 

Słuchali w milczeniu, jednak to nie było krępujące. Jakoś przy Harrym cisza nigdy nie była nieprzyjemna, a raczej naturalna. Bo on się po prostu nie odzywał jeśli nie musiał, nie szukał na siłę tematów, nie mówił o pogodzie. Chociaż była dzisiaj ładna noc i Louis pewnie by o tym wspomniał, gdyby był z kimś innym. Jednak przy Stylesie nie czuł takiej potrzeby. 

– Lou... – chłopak spojrzał na Harry'ego, delikatnie się uśmiechając. – Czy oprócz pytania, które teraz zadaję, mogę cię o coś zapytać?

– Co? – przez chwilę analizował, co chłopak właśnie powiedział. No cóż, inteligentne zagrania, pijany panie Styles. – Tak, jasne.

– Ale obiecaj, że nie będziesz się śmiał – mówiąc to, patrzył się nerwowo na swoje kolana.

– Tego nie mogę zrobić – muzyka wciąż leciała w tle.

– Och, to przepraszam... – wyjąkał.

– Jezu, Harry! – przewrócił oczami. – Pytaj, bo teraz to jestem ciekawy. – Brunet milczał, co chwilę przygryzając wargę. – Czy to jest związane z seksem?

– Słucham? – spojrzał na Louisa i zmarszczył brwi. – Nie, no coś ty, ja...

– Nie musisz się wstydzić, jestem doświadczony. Dojrzałem do tego stopnia, że słowo penis mnie już nie śmieszy, więc mów śmiało. – kąciki ust młodszego podniosły się, gdy usłyszał słowo penis. Słodki, niewinny, pijany Harry.

– Ale to wcale nie jest... – wciąż nie patrzył na Louisa. Alkohol dał mu trochę odwagi, ale chyba nie wystarczająco dużo. – Bo... zastanawiam się...

– Harry, błagam się – jęknął. – Nie przedłużaj, tylko mów wprost.

– Czy robienie malinek boli? – powiedział bardzo szybko i cicho, jakby bał się, że ktoś oprócz Louisa może usłyszeć. – Znaczy, czy jak ktoś ci to robi, to... czy jest nieprzyjemne... bo wygląda jak siniak i...

– Harry... – Szatyn przerwał jego wypowiedź, bo czuł, że chłopak zaczyna się w tym gubić. – Jesteś inteligentny, jak myślisz, czy gdyby to bolało, to ludzie tak z chęcią by to robili? No właśnie.

– Czyli nie boli?

– Wręcz przeciwnie, jest nawet przyjemne – chłopak podniósł swój wzrok. – No wiesz, jeśli ma być to początek czegoś więcej.

– Czegoś więcej?

– Harry, masz szesnaście lat, nie sześć. Chyba wiesz, co to znaczy coś więcej – zaśmiali się, a na policzkach młodszego chłopaka pojawiły się rumieńce. Louis pomyślał, że Harry wygląda słodko z rumieńcami, ale zaraz mentalnie się spoliczkował. – Swoja drogą, czemu pytasz? Jakaś laska chciała ci zrobić malinkę, a ty uciekłeś?

– Nie –  najwyraźniej nie zrozumiał żartu Tomlinsona i wyglądał na zdegustowanego. – Kate coś mówiła.

– Chodzi o Liama i Zayna?– wtrącił się. – Odkąd ze sobą kręcą, Zayne ma różne interesujące ślady. Swoje podrapane plecy ostatnio zwalił na kota, którego nie ma, ciekawe co teraz wymyśli.

– Czy to jest trudne? – zapytał po chwili milczenia.

– Boisz się, że nie umiesz? – Louis usiadł bliżej Harry'ego, delikatnie chwycił go za brodę i podniósł do góry, żeby chłopak na niego spojrzał. – Uspokoję cię. To nie jest nic trudnego i na pewno ci się spodoba.

Harry uśmiechnął się, ale spuścił wzrok. Tomlinson dopiero teraz zauważył, że jego ręka z brody, przesunęła się na szyję. Czuł pod placami ciepłą, wyjątkowo gładką skórę. Pogładził ją delikatnie i zauważył, ze Styles się wzdrygnął.

Louis, co ty wyrabiasz? – skarcił się w myślach.

Jednak coś sprawiło, że nie mógł przestać i odsunąć się od niego. W tym momencie Harry ponownie spojrzał się na niego. Tonął w zieleni jego oczu i powiedział coś, czego powinien żałować:

– Nauczę cię robić malinki – przygryzł wargę, gdy dotarł do niego sens jego własnych słów. Co on właśnie zrobił? Alkohol, pieprzony alkohol.

– Ale jak? – chłopak wyglądał na przerażonego, jednak można było zauważyć cień uśmiechu.

– Ty mnie cały czas czegoś uczysz, teraz kolej na mnie – wzruszył ramionami. – Pokaże ci jak to się robi, więc kiedy już spotkasz tę właściwą osobę, nie będziesz się denerwował. To co?

– Em, okej.

– Dobra – Louis strzelił sobie mentalnie z liścia, za to co teraz robi. Kolejny raz. – Więc najpierw pokaże ci to na tobie.

– Na mnie – raczej stwierdził niż zapytał Harry. Starszy chłopak poczuł przypływ ekscytacji na myśl, że będzie mógł dotknąć swoimi ustami jego skóry.

Robisz to tylko dlatego, bo chcesz mu pomóc, upomniał się.

– Usiądź wygodnie i... w sumie nie musisz nic robić – Louis położył mu rękę na kolanie.– Nie denerwuj się, stary – poradził. Nie wiedział czy to pomogło, jednak postanowił zacząć. – To nie jest trudne, po prostu robisz dzióbek, przykładasz do skóry i ssiesz.

Zbliżył się do chłopaka i czekał na jego pozwolenie. Harry chyba nie wiedział co ma zrobić, dlatego po prostu patrzył przed siebie.

Tomlinson przyssał się do szyi chłopaka. Pachniał bardzo subtelnie, lekko cytrusowo. Louis stanowczo zbyt długo to robił, ale nie potrafił się oderwać. W końcu usłyszał cichutki jęk Harry'ego i odsunął się od jego szyi.

– Ja przepraszam,  Lou – wyszeptał. Miał rumieńce na twarzy i lekko rozchylone usta.

– Spokojnie, to normalne – spojrzał się na czerwony ślad na szyi chłopaka. – I tym sposobem, masz piękną malinkę. Nie bolało, prawda?

– Nie. Czy ja mógłbym też spróbować? – starszy skinął głową. Nigdy nie wyobrażał sobie, że jakiś chłopak będzie mu robił malinkę, ale pocieszał się tym, że tylko go tego uczy. No i że jest pijany.

– Więc dzióbek – zaśmiał się, gdy Harry złożył tak swoje usta. Wyglądał słodko. – I zaczynaj.

Gdy usta Harry'ego dotknęły jego szyi przeszyły go dreszcze. Przygryzł wargę, żeby nie wydać żadnego odgłosu i ciesząc się, że nikt go teraz nie widzi. Już na początku czuł, że Styles niezbyt mocno ssie, a raczej go całuje, nie chciał mu przerwać. To mu po prostu sprawiło przyjemność.

Harry odsunął się od niego i posmutniał.

– Chyba nie potrafię – starł ślinę z szyi Louisa.– Tylko cię pośliniłem.

–Nic się nie stało. Musisz po prostu to mocniej... ssać – zaśmiał się, z tego jak to zabrzmiało. – Pokażę ci jeszcze raz, dobrze?

Szatyn starał się zachować spokój. Nie mógł pokazać, że mu się to podoba. Tym razem zaczął robić mu malinkę na obojczyku. Czuł, jak włosy Harry'ego delikatnie go łaskoczą, dlatego przytrzymał je dłonią. Słyszał jak chłopak pomrukuję. Pomrukuje? Dlaczego to jest tak cholernie podniecające?

Chciał już się odsunąć, ale w ostatniej chwili zdecydował się go delikatnie pocałować. Zauważył, że Harry ma wyjątkowo wrażliwą szyję, dlatego nie zdziwił się, gdy usłyszał kolejny cichutki jęk.

–bNie przepraszaj – ubiegł go.– I o to kolejna, śliczna malinka!

– Ta była lepsza – bo cię pocałowałem, Styles.

– Teraz wiesz o co chodzi? – pokiwał głową zadowolony.– Mam dla ciebie jeszcze jedną radę: możesz najpierw trochę poślinić to miejsce, będzie łatwiej.

– Poślinić? – zdziwił się.

– Znaczy, nie splunąć czy coś. Raczej pocałować, żeby, no wiesz, było mokro – speszył się trochę. W sumie to nie był pewien czy to zadziała, ale chciał, żeby Styles pocałował go w szyję. Był ciekawy jak to zrobi.

– Chyba rozumiem.

Harry zbliżył się do Louisa i poruszył ustami, przy jego szyi. Poczuł dreszcze na całym ciele. Młodszy chłopak trochę zbyt się wczuł w „ślinienie" tego miejsca, ale on nie miał zamiaru mu przerywać. Rozkoszował się każdą chwila, bo wiedział, że to jedyna taka okazja. Przecież już nigdy więcej nie będzie go całował.

Chłopak wziął się za robienie malinki. Ssał dużo mocniej niż poprzednio, więc Louis był pewien, że tym razem zostawi ślad na jego skórze. Harry złapał go za biodro i lekko przyciągnął do siebie. Omójkurwaboże. Dlaczego to jest takie cudowne?

Louis nie miał pojęcia co w niego wstąpiło, ale gdy zobaczył malinki na jego ciele i tak cudownie odsłonięte obojczyki, uznał, że posunął się bardzo daleko. Wręcz za daleko.

Ale co stanowiło przeszkodę, żeby posunąć się jeszcze dalej?

Harry nie wiedział co go podkusiło, żeby przyciągnąć Louisa do siebie. Po prostu w pewnym momencie poczuł, że musi to zrobić. Po chwili jednak zorientował się, że to co robi jest niewłaściwe. Louis chciał mu pomóc, a on to wykorzystuję. To kompletnie nie  w stylu Stylesa.

Ale szatyn po prostu tak na niego działał i chłopak dostał nagłego przypływu odwagi.

Odsunął się od szyi jego i napawał się widokiem malinki. Ta mu naprawdę wyszła ładnie.

– Spójrz, udało się!

– Jesteś bardziej pojętnym uczniem – zaśmiał się. Założył Harry'emu włosy za ucho i pochylił się do niego. Ten szepnął tylko cicho „Lou".

Był bardzo blisko. Na tyle, że mógł dokładnie wyczuć zapach alkoholu i jego perfum. Z jakiegoś powodu podobało mu się to połączenie. Jego zmysły się wyczuliły, słyszał nawet bicie swojego serca. Patrzył się w przepiękne oczy Louisa i miał wrażenie, że są jeszcze bardziej niebieskie niż zawsze.

Wiedział, że obaj są bardzo pijani i obaj będą strasznie tego wszystkiego żałować. Ale była noc, muzyka dotrzymywała im cały czas towarzystwa, płyta leciała już drugi raz i Harry czuł się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

Ale chwilę później był jeszcze szczęśliwszy, mimo że jego serce stanęło.

Bo kilka sekund po tym jak  Chris Martin zapytał się, czy nie przeszedł go dreszcz**, Harry poczuł, że właśnie przez cały jego świat przeleciało tornado.

Bo Louis Tomlinson go pocałował.

W momencie kiedy ich usta się ze sobą zetknęły, Harry umarł. Był pewien, że to nie dzieje się naprawdę. Przez kilka sekund żaden z nich się nie poruszył i po prostu stykali się ustami. Szczerze Styles nie wiedział co robić, dlatego czekał na ruch Louisa. Ten, na szczęście, szybko przejął dowodzenie. Delikatnie poruszył ustami, a Harry próbował iść jego śladem. Nie był pewien czy robił to dobrze, naśladował ruchy Louisa. Straszy chłopak musiał poczuć się w miarę pewnie, ponieważ położył dłoń na jego szyi Harry'ego. I to było jedno z najlepszych uczuć, jakich doznał w całym swoim życiu. Louis gładził go po karku, sprawiając, że chłopak drżał. Styles zaś położył rękę na jego piersi. Poczuł ciepło, które ogrzewało jego wiecznie zimne dłonie.

Serce Harry'ego już dawno stanęło, ale to Louisa biło jak oszalałe. Miał wrażenie, że zaraz wyskoczy chłopakowi z piersi. Przez chwilę pomyślał, że może to się już stało i obaj umarli.

Louis polizał dolna wargę Harry'ego, a ten otworzył szerzej usta. Nie wiedział czemu, po prostu czuł, że o to mu chodziło. Poczuł jak ich języki się ze sobą stykają i jęknął. Przed chwilą myślał, że dłoń Louisa na jego szyi jest cudowna, ale to było piękniejsze.

Chłopak pewnie położy drugą rękę na wystającym biodrze Harry'ego, pocierając tam kciukiem. Wszystko było tak naturalne, idealnie ze sobą współgrało. Pomyślał, że mógłby napisać poemat o tym jak bardzo jego usta są piękne i jak bardzo pasują do jego własnych. Chociaż Harry nie pisze wierszy, ale dla Louisa mógłby zrobić wyjątek.

Harry nie wiedział jak długo to wszystko trwało. Może kilka sekund, może wieczność. Dla niego świat się zatrzymał. Wszystko co działo się wokół, straciło swój sens w momencie, gdy Louis Tomlinson dotknął jego ust.

Tak, zapewne zginął i jest w swoim własnym raju.

Bo dla Harry'ego niebo ma błękitne oczy i cudowny uśmiech.

*Coldplay – Don't Panic

**Chodzi dokładnie o słowa Don't you Shiver? Z piosenki Coldplay – Shiver


*************


Jest to mój, jak na razie, ulubiony rozdział.

Wstawiam go jeszcze raz, bo były jakieś problemy.

Dziękuję @chatsaim za zbetowanie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro