16. Wish You Were Here

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podczas, gdy przyjaciele Louisa jedli babeczki i pili herbatę, on był w drodze do swojej dziewczyny. Lubił ją. Była ładna, popularna w swojej szkole, a co najważniejsze mając dziewczynę nikt nie będzie myślał, że Louis jest gejem.

Nie żeby miał coś do homoseksualistów. Przecież dwójka jego kumpli była w związku i jemu w ogóle to nie przeszkadzało. Wręcz cieszył się z ich szczęścia. I może trochę, gdzieś w głębi serca czuł się zazdrosny, że Zayn i Liam mieli siebie i nie przejmowali się opinią innych.

Wszedł do jej mieszkania, gdzie czekała już na niego w łóżku. Mruknął tylko jakieś przywitanie. Szybko się rozebrał i zaczął ją całować. Nie było to szczególnie przyjemne, ale też nie czuł się z tym źle. Właściwie to nie czuł nic. Żadnych dreszczy, robił wszystko mechanicznie. Jakby miał pracę do zrobienia, którą po prostu musi wykonać. Po wszystkim wstał i chciał się ubrać, gdy Briana powiedziała, żeby został jeszcze, a on zgodził się.

Zawsze się zgadzał, gdyby nie zostawał, dziewczyna mogłaby się obrazić. Chociaż niezbyt mu na niej zależało,to on po prostu czułby się jak męska dziwka.

Pomyślał, że Kate może mieć trochę racji: myśli tylko o sobie, nie o uczuciach innych.

Usiedli na sofie, gdzie dziewczyna zaczęła mówić. Nienawidził tego momentu. Ona nigdy nie miała nic ciekawego do powiedzenia. Mówiła mu o szkole, o tym jak nie lubi do niej chodzić i nauczyciele są denerwujący, obgadywała swoje przyjaciółki. Louis po prostu siedział obok niej, oglądając telewizję i jej potakiwał.

Przypomniał sobie, że nigdy z Harrym nie oglądał telewizji. Słuchali muzyki, uczyli się, czytali książki, rozmawiali. Jednak nie było dnia, w którym bezmyślnie wpatrywali się w ekran.

Jego dziewczyna słuchała okropnej muzyki, nie uczyła się, nie czytała. Ich rozmowa polegała na tym, ze ona mówiła coś, co nie interesowało Louisa. W przeciwieństwie do Harry'ego, nie potrafiła słuchać.

– ...i ta mała kujonka nie dała mi odpisać i oblałam! Szmata, zniszczę jej życie w tej budzie.

– Gdybyś się uczyła, to byś zdała – wzruszył ramionami.

– Mam ciekawsze zajęcia.

Przypomniał sobie rozmowę z Harrym:

Więc, „Don't Just Be Another Brick In The Wall" – powiedział patrząc, na karteczkę samoprzylepna na tablicy korkowe Harry'ego.– Aluzja do Pink Floyd?

Ta piosenka motywuje mnie do nauki.

Czy to nie jest właśnie de-motywujące? – położyli się obok siebie na łóżku, a brunet uśmiechnął się na dźwięk tego pytania.

Lubię się uczyć, ale lubię też samodzielnie myśleć – wzruszył ramionami. – Nie chcę być kolejnym, szarym człowiekiem.

Nie jesteś, Harry – chłopak uśmiechnął się.

Ty też nie, Lou. Zadziwiłeś mnie, wiesz? Myślałem, że jesteś narcystycznym dupkiem, ale okazało się, że jesteś zupełnie inny.

W ciągu całego wieczoru, Louis nie odezwał się kolejny raz do Briany. Nie czuł takiej potrzeby. Właściwie to nawet nie wiedział, co mówi dziewczyna.

Gdy skończył się jeden z programów po prostu wyszedł, wcześniej bez emocji, całując ją w policzek.

Wrócił do domu i wziął długi prysznic. Czuł się okropnie, chciał zmyć z siebie jej zapach i dotyk.

Poszedł do pokoju i usiadł na łóżku ze zdjęciem w ręce. Niczego bardziej nie żałował niż tego wieczoru. Bo tak, Louis uważał to za największy błąd swojego życia.

Gdyby nie to, wszystko potoczyło by się inaczej. Może nawet nie byłby z Brianą, żeby zabić wyrzuty sumienia. Z przemyśleń wyrwał go dźwięk sms:

Od Kate:

Louis, proszę przyjdź jutro o 18 do TS, chcę pogadać

Och, czyżby Kate chciała go przeprosić? Może i zachowywał się jak chuj, ale nikt nie ma prawa go tak nazywać.

Do Kate:

Ok.

Tak jakoś wyszło, że zasnął cały czas trzymając zdjęcie.

Harry siedział zestresowany w Tenerife Sea. Dzisiaj było wyjątkowo mało ludzi.

Czekał na resztę swoich przyjaciół, bo jak zwykle przyszedł wcześniej. Pił właśnie kawę, kiedy poczuł jak silna dłoń łapię go od tyłu za ramię. Odwrócił się i otworzył szerzej oczy. Tego się nie spodziewał.

– Hej Harry! – chłopak kątem oka spojrzał na Kate, która pokazała mu kciuk w górę. Uśmiechnął się.

– Cześć Luke, miło mi cię poznać – podali sobie dłoń. – Więc jesteś bratem Kate?

– Tak. Dużo mi o tobie opowiadała – zaśmiał się. Harry przyglądał się swojemu rozmówcy. Był od niego sporo starszy, mniej więcej jego wzrostu i niewątpliwie przystojny. – Nie dziwię się, że spodobałeś się mojej siostrze, od zawsze lubiła wysokich mężczyzn.

– W sumie to jeszcze rosnę – uśmiechnął się nieśmiało. Nie był pewien czy Kat powiedziała ile Harry ma lat.

– Skoro jesteśmy sami, to możemy porozmawiać! – powiedział radośnie. – Zamówię tylko coś do picia.

Luke był naprawdę bardzo miły, do tego sprawiał wrażenie inteligentnego. Chwilę później przyszedł Niall, Liam i Zayn. Luke przedstawił się wszystkim. Kate właśnie skończyła zmianę, przyniosła wszystkim filiżanki z kawą i dosiadła się do nich.

– Harry, skarbie, usiądź koło Luke'a, dobrze? – poprosiła, a chłopak wykonał jej polecenie. Wybrali dzisiaj trochę większy stolik.

– Jesteśmy już w komplecie? – spytał mężczyzna, nieznaczenie przybliżając się do Harry'ego. Zrobił to bardzo naturalnie, ale chłopak zarumienił się. Luke uśmiechnął się do niego i puścił oczko, a on zawstydził się jeszcze bardziej.

– Czekamy jeszcze na jedną osobę – powiedziała dziewczyna, patrząc na zegarek. – Spóźnia się już piętnaście minut!

– Spokojnie, Kitty, znasz go przecież – uspokoił ją Niall, gładząc po placach. Liam trzymał dłoń na kolanie Zayna, a Harry poczuł się dziwnie samotny.

Louis przyszedł lekko spóźniony na spotkanie z Kate. Zaraz zauważył swoich znajomych przy stoliku z jakimś starszym mężczyzną. Podszedł do nich i przywitał się.

– Siadaj – poleciła dziewczyna. – Poznaj mojego brata Luke'a, Luke to jest Louis.

Podali sobie dłoń. Mężczyzna miał silny uścisk, ale przyjaźnie się uśmiechał.

Jednak coś sprawiło, że Tomlinson nie poczuł do niego sympatii.

– Spóźniłeś się trochę, więc reszta już została wtajemniczona – powiedziała dziewczyna, gdy zajął już miejsce. – Zbliża się przerwa świąteczna i chciałabym spędzić ją z przyjaciółmi. A przez przyjaciół rozumiem również ciebie, nieważne jakim dupkiem jesteś, okej?

– Też cię kocham – mruknął. Cały czas kątem oka obserwował Luke'a, który znajdował się niebezpiecznie blisko Harry'ego.

– Mój brat ma domek w górach i powiedział, że nie ma problemu i możemy w nim spędzić trochę czasu. Z tego co słyszałam, od dwudziestego pierwszego grudnia macie przerwę w szkole, więc moglibyśmy tam pojechać i wrócić jeszcze przed Bożym Narodzeniem do domu.

– Dzień wcześniej mam urodziny – powiedział.

– Wiemy przecież – wtrącił się Zayn. – Wigilię spędzisz z rodziną albo z Brianą, czy inną wywłoką – dodał, a Louis go zignorował.

– Słuchaj, jeśli nie chcesz to nie będziemy cię zmuszać – dodał Liam.

– Luke też będzie? – spytał Louis.

– Chciałbym, ale praca... – jęknął niezadowolony. – Domek jest cudowny, niestety nie ma tam zasięgu.

Louis spojrzał się na wszystkich lekko zszokowany. Zrobili to specjalnie, żeby nie mógł pisać z Brianą. W sumie to z chęcią by od niej odpoczął.

– To świetny pomysł, wchodzę w to – złapał wzrok Harry'ego, który szybko się odwrócił.

– No to genialnie – ucieszył się Luke. – Przy okazji, Harry, chciałbym z tobą później porozmawiać, jest kilka rzeczy do ogarnięcia w domku. Dasz mi swój numer?

Chłopak pokiwał głową i wziął telefon od mężczyzny.

– Czemu akurat on ma ci pomagać? – spytał się Louis. Wcale nie czuł się zazdrosny, on naprawdę był ciekawy, czemu akurat od niego potrzebuje pomocy.

– Tomlinson! – Kate posłała mu mordercze spojrzenie.

– Nie, to dobrze, ze pytasz – Luke wciąż szeroko się uśmiechał, jego powieka nawet nie drgnęła. – Jak wiesz, domek jest w górach, ale na dość dużym odludziu. Lubię po prostu ciszę i spokój. Do miasta jest daleko, a musicie być przygotowani na wszystko. Harry pomoże mi obliczyć ile jedzenia i tym podobnych rzeczy będziecie potrzebowali. Jest dobry z matematyki, a poza tym ma chyba z was najwięcej czasu, prawda?

Louis zastanowił się przez chwilę. Wypowiedź Luke'a miała sens, jednak chłopakowi wydawało się to dziwne. Czy on był po prostu irracjonalnie zazdrosny o Harry'ego.

– Zamawiamy coś jeszcze? Chyba jestem głodna – wtrąciła Kat, a Niall ucieszył się na myśl o jedzeniu.

– Ja stawiam! – oznajmił Luke, wstając.

– Luke, już wystarczająco dużo dla nas robisz – Liam uśmiechnął się do niego serdecznie.

– Przyjaciele Kate są moimi przyjaciółmi. Uważajcie, bo wrogowie również – puścił oczko i wszyscy, oprócz Louisa, zaśmiali się. – Więc może weźmiemy ciasto, co?

– Szarlotkę – pisnęła Kate i każdy zamówił po kawałku ciasta.

– Niall, o której wracasz? – Harry jako jedyny z nich nie miał prawa jazdy. Ostatnio Niall, który długo wzbraniał się przed samochodami, zrobił prawko, żeby móc częściej spotykać się z Katy.

Louis po raz pierwszy od dawna usłyszał głos Harry'ego. Zauważył, że już dawno się razem nie uczyli. Teraz do niego dotarło jak piękny jest jego głos.

– Zostaję dzisiaj na noc u Kitty.

– No racja, piątek – Harry westchnął i spojrzał na zegarek. – Robi się już późno, muszę wracać.

– Zostań, proszę – najstarszy przytrzymał go za dłoń, a Louis miał wrażenie, że Harry się zarumienił. – Mogę cię później odwieźć.

– Nie kłopocz się Luke, też przyjechałem samochodem. – warknął Louis.

– To naprawdę nie kłopot – odpowiedział.

– Louis, możesz odwieźć Liama, to Zayn pojedzie od razu do domu – powiedział Harry. No tak, Zayn i Liam pewnie przyjechali razem.

Louis był niezbyt rozmowny przez resztę spotkania. Wyciszył telefon, żeby nie słyszeć dźwięków przychodzących wiadomości. Obserwował jak wszyscy dobrze się bawią. Ręka Liama cały czas była na kolanie Zayna, Niall obejmował Kate, a Harry i Luke siedzieli irytująco blisko siebie. Czasami widział, że młodszy chłopak na niego zerka, ale zaraz odwracał wzrok z powrotem na Luke'a. Mężczyzna potrafił bez problemu rozbawić towarzystwo. Opowiadał zabawne żarty, ciekawe historię, a Harry był w niego wpatrzony jak obrazek. Nawet parę razy wtrącił coś. Wymawiał imię Luke'a tak cudownie miękko.

Louis doszedł do wniosku, że Harry ostatni raz nazwał go „Lou" w tak samo piękny sposób, wtedy w samochodzie. Szepnął to chwilę przed ich pocałunkiem.

Harry pewnie chciał zapomnieć. Albo już to zrobił? Wyglądał na szczęśliwego. Nawet pogratulował mu nowego związku i jako jedyny nie powiedział nic niemiłego o Brianie.

A teraz ten słodki chłopak w loczkach rozmawiał z tym jakieś dziesięć lat starszym od niego mężczyzną. I Louis nie powinien być zazdrosny. Nie miał nawet takiego prawa i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. To on odsunął się od Harry'ego, znalazł sobie dziewczynę.

Teraz powinien cieszyć się, że jego przyjaciel jest uśmiechnięty, bo w końcu rzadko się to zdarza.

Ale jakoś, kurwa, nie potrafił.

Było już późno, kiedy zaczęli się zbierać do domów. Niall wyszedł z Kate, Zayn pojechał sam, Luke zabrał Harry'ego, a Louis wsiadł do samochodu z Liamem.

Usiadł za kierownicą, a jego przyjaciel bez słowa zajrzał do schowka w poszukiwaniu płyt. Zanim Louis zdążył zareagować, wziął kilka z nich i z poważną miną spytał się:

– Skąd masz te płyty?

– Kupiłem – skupił wzrok na drodze. – Po prostu polubiłem Coldplay, okej?

– Odkąd Harry ci włączył to po tej imprezie, hm? – Payne wyglądał na zdenerwowanego. Skąd on o tym wiedział.

– Tak jakoś wyszło – nie mógł po sobie dać poznać, że kłamię.

– To może ja włączę „Parachutes" – Liam posłał mu złośliwy uśmiech.

– Może jednak nie, znudziła mi się trochę – trzymał kierownicę jedną ręką, drugą zaś wyciągnął inną płytę i włożył do odtwarzacza. – A rush of blond to the head będzie lepsza.

–Tobie chyba odcięło dopływ krwi do głowy* – parsknął Liam, a muzyka zaczęła lecieć. – Ty o wszystkim pamiętasz, idioto!

– Nie wiem o czym mówisz – odpowiedział, podczas gdy jego przyjaciel przewinął kilka piosenek.

– Czemu mnie okłamałeś? – zapytał, jednak przyjaciel wciąż nie odpowiadał, bo usłyszał utwór, który włączył Payne. Zrobił to specjalnie.

Honey you are a rock,
Upon which I stand.
And I come here to talk,
I hope you understand. **

– Pojebało cię – szepnął, a Liam uśmiechnął się tylko.

The green eyes, yeah the spotlight, shines upon you
And how could, anybody, deny you?

Louis starał się zachować spokój, jednak słuchając tej piosenki, nie potrafił. Liam musiał ją znać, tak samo jak wiedział o sytuacji między nim a Harrym. Przecież „Green Eyes" idealnie wpasowało się w chwilę i Louis czuł, że mówi mu co ma zrobić. Czemu pieprzony Chris Martin jak zawsze ma rację?

– Louis, musisz z nim porozmawiać – oznajmił Liam, kilka minut po tym, po tym jak skończyła się piosenka. Szatyn dopiero teraz to zauważył, głos przyjaciela przywrócił go do rzeczywistości.

– Mam dziewczynę.

– Której nie kochasz i proszę cię, nawet nie zaprzeczaj – Tomlinson nawet nie chciał, wiedział, że Liam miał rację. – Wyjaśnij z Harrym wszystko, jeszcze przed naszym wyjazdem.

– Czemu tak ci na tym zależy? – spytał bez emocji.

–Bo nie chcę tracić Harry'ego... ani ciebie, znowu – przyjechali na swoja ulicę. – Jeszcze mi za to podziękujesz.

Liam wyszedł, a Louis jeszcze siedział tego kilka minut w samochodzie. Nie chciał wracać do domu, miał jeszcze coś do zrobienia. Zapalił silnik i odjechał.

*„A rush of blood to the head" znaczy „Napływ krwi do mózgu", wiecie, taki żarcik Liama ha ha

**Coldplay – Green eyes

*********

Informacja z ostatniej chwili- moja polonistka dowiedziała się, że piszę książkę i teraz chce je przeczytać, jak jej delikatnie powiedzieć, że to gejowskie ff z wątkami erotycznymi XDD

Dziękuję Chatsaim za zbetowanie <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro