17. Too good

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry wsiadł do samochodu Luke'a. Był bardzo duży, miał osiem miejsc. Domyślił się, że pewnie nim pojadą do domku w górach. Chłopak podał mu adres, a on wpisał go na GPS-ie.

Luke włączył radio, a z głośników popłynęła cicha muzyka klasyczna.

– „Sinfonietta" – powiedział, a Harry pokiwał głową. Kojarzył skądś ten utwór, jednak tytuł nie mówił mu zbyt wiele. – Podekscytowany na wyjazd?

– Jeszcze jak! – Luke uśmiechnął się do niego. – Moja mama jest trochę zdenerwowana, że jedziemy tam sami, ale się zgodziła.

– W razie czego mogę z nią porozmawiać – powiedział spokojnie. – Może to ją uspokoi.

– Właściwie, to po co był ci mój numer? – spytał po chwili Harry. – Wolałem się nie dopytywać przy wszystkich, ale chyba nie chcesz mojej pomocy

– Bystry jesteś – puścił mu oczko. – Po prostu uznałem, że może mi się kiedyś przydać. Nie jesteś zły?

Harry pokiwał przecząco głową.

– To jak duży jest ten domek? – zaciekawił się chłopak, który czuł się niezręcznie, milcząc przy Luke'u.

– Zależy co rozumiesz przez duży – spojrzał na niego, nie przestając się uśmiechać. – Są w sumie cztery pokoje, oczywiście kuchnia i dwie łazienki. Kupiłem go kilka lat temu i spędzałem weekendy z byłym już chłopakiem.

– Chłopakiem? – powtórzył Harry.

– Tak, jestem biseksualny. Kate nic ci nie mówiła? – zaprzeczył ruchem głowy. – Nie przeszkadza ci to?

– Nie, właściwie to... – przygryzł wargę – ...ja jestem gejem.

Czekał na reakcję mężczyzny, a te kilka sekund bardzo mu się dłużyło.

– Louis to twój były? – zapytał nagle.

– Dlaczego tak myślisz? – to pytanie zdziwiło Harry'ego.

– Obserwował cię cały wieczór i wyglądał na zazdrosnego – posłał mu przyjacielski uśmiech, a chłopak analizował jego słowa. Rzeczywiście, zachowanie Louisa dzisiaj było dziwne. Do tego ani razu nie wyciągnął telefonu. – Ale podziwiam cię, ja nie potrafiłbym normalnie spotykać się ze swoim ex.

– Louis woli dziewczyny. Przyjaźnimy się tylko – wyjąkał w końcu.

– Nie chcę nic mówić, ale przyjaciele nie patrzą się na siebie  w ten sposób.

– W jaki sposób?

– Jak gdyby byli dla siebie całym światem – zobaczył chyba, że Harry poczuł się niekomfortowo, wiec zmienił temat. – W każdym razie, domek jest naprawdę bardzo ładny. Można spędzić naprawdę przyjemne wieczory przy kominku, popijając coś ciepłego. Zasięg jest dość słaby, ale za to mam dość dużą kolekcję filmów, płyt i książek, więc nie będzie wam się nudzić.

– To bardzo miło z twojej strony, że udostępniasz nam ten domek.

– Nie ma problemu i tak go nie używam – westchnął. – Nie mam ostatnio czasu praca, praca, praca.

– Czemu nie wynajmiesz go komuś?

– Wiesz, nie potrzebuję dodatkowych pieniędzy, a mam z nim dużo dobrych wspomnień – rozmarzył się. – Czułbym się dziwnie, gdyby mieszkał tam ktoś obcy.

Harry nie odpowiedział, chociaż rozumiał o co chodzi Luke'owi. Miał dziwne wrażenie, że czuje to samo co on, że obaj mają w jakiś stopniu złamane serce. Mimo uśmiechu mężczyzny, młodszy widział, że jego oczy są smutne. Po prostu wyczuwał od niego bijącą samotność.

– Luke, mogę cię o coś spytać? – blondyn pokiwał głową. – Kochasz go jeszcze?

– Nie wiem, Harry – powiedział po zastanowieniu. – Naprawdę nie wiem co do niego teraz czuję, byliśmy razem, rozstaliśmy się, ale teraz... to trudne do określenia.

– Wyglądasz na samotnego.

– Dzięki za szczerość, dzieciaku – Harry dopiero teraz zorientował się co powiedział i wyszeptał „przepraszam". – Nie no, masz rację. Jestem samotny. Z tą różnicą, że jakby to ująć? Brak mi miłości, ale niekoniecznie musi ona pochodzić od niego.

– Dziękuję za podwiezienie – powiedział, gdy dojechali pod jego dom. – Miłej nocy.

– Wzajemnie – chłopak otworzył drzwi. – Mam nadzieję, że nikt nie złamie ci serca.

– Nie można złamać, czegoś co jest już złamane.

– Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz – uśmiechnął się smutno. – I na pewno nie naprawi cię ten, kto cię zepsuł.

Harry wszedł do pokoju, rozmyślając nas słowami Luke'a. Miał nadzieję, że mężczyzna nie miał racji. Pragnął Louisa, mimo tego wszystkiego co ten mu zrobił. Wlał wodę do wanny, miał ochotę na długą kąpiel z bąbelkami. Wziął jakąś książkę i telefon, żeby posłuchać muzyki.

Siedział w wannie, rozkoszując się otaczającym go ciepłem. Czuł, że cały stres, wszelkie problemy przestały go dotyczyć. Nie przejmował się niczym. Za niedługo przerwa świąteczna, spędzi cudowny czas z przyjaciółmi i rodziną.

Wziął telefon i zobaczył, że na ich grupowej konwersacji ma dużo wiadomości:

Wspaniali marynarze i majtek Louis na statku kapitana Eda:

Zayn zmienił kolor konwersacji na: różowy

Liam: ŚNIEEEEEEEEG

Liam: PAAAAADAAAAAAAA

Kate: Mam okna, dzięki

Niall: Czyli jutro ozdabiamy restaurację, tak Ed? :D

Zayn: Ed?

Kate: ED?

Liam: ED??

Ed: możemy ozdobić

Liam: to jutro rano wbijemy

Niall: co rozumiecie przez rano???

Zayn: idk, 12? XD

Liam: 12 będzie spoko

Kate: oki, wstaniemy z Niallem <3

Niall: btw, gdzie Larry??????

Kate: *marzy* ruchają się!!1!111

Liam: nie, wracałem przecież z Lou :((

Zayn: a Harry pewnie śpi XD

Kate: Cicho Ziam!!!!!!!!  WIDZIELIŚCIE JAK SIĘ DZISIAJ NA SIEBIE PATRZYLI? JA WAM MÓWIĘ, TEGO STATKU NIE MOŻNA ZATOPIĆ

Niall: zawsze można spalić...

Zayn: (wysłano zdjęcie) jeden jest już niezatapialny ;)

Kate: OMUJBOSZE, JAK SIĘ ODDYCHA?

Niall: Mogę ci pomóc

Kate: Za ten tekst to co najwyżej możesz się udławić :*

Harry: jeeesteeeem

Kate: Gdzie byłeś??? hmmmmmmm????

Niall: Czemu tak późno?

Kate: masz szlaban!!!!

Harry: jestem w wannie

Kate: Okej... sam czy z Louisem?

Harry: sam

Kate: to nadal masz szlaban

Liam:  Harry, może być o 12?

Harry: Wyrobię się

Liam: Napiszę jeszcze do Louisa

Harry zablokował telefon. Był ciekawy gdzie jest teraz Louis, jakiś głos z tyłu głowy mówił mu, że spędza czas z Brianą.

Woda robiła się już chłodna, dlatego wyszedł z wanny. Ubrał się i poszedł do łóżka.

Ostatnią jego myślą przed snem było to, że przyjaciele nie patrzą się na siebie  w ten sposób.

Ω

Zayn czuł, jak Liam trzyma go za biodra, gdy stał na drabinie, rozwieszając lampki. Prawdę mówiąc, czuł się stabilnie i jego chłopak wcale nie musiał go podtrzymywać, ale nie skarżył się.

– Wszystko dobrze, skarbie? – spytał, gdy Zayn odchylił się trochę i popatrzył na okno.

– Tak, zastanawiam się nad koncepcją – zaśmiał się i wrócił do wieszania lampek.

Wczoraj w nocy spadł śnieg. W tym roku później niż zawsze, bo już za niedługo miała się zacząć przerwa świąteczna. Zayn nie mógł już się tego doczekać. Spędzi całe trzy dni ze swoim chłopakiem i przyjaciółmi! W głowie już planował wszystko, co będą robić. Przerażało go trochę to, że domek znajduję się na odludziu, Luke jednak zapewnił ich, że są bezpieczni.

Skończył rozwieszać lampki i próbował zejść, ale Liam wziął go na ręce i przeniósł na ziemię. Odkąd jego chłopak zaczął ćwiczyć, stał się silniejszy i pokazywał to na każdym kroku, podnosząc bruneta w różnych sytuacjach. Nawet publicznie. Czuł się wtedy jak księżniczka i to wcale nie było upokarzające.

– Chłopaki, mam propozycję, nie do odrzucenia. – oznajmiła Kate. – Ale szybko, póki nie ma Tomlinsona.

– Chodzi o jego urodziny? – zapytał Liam.

– Tak, a dokładniej o prezent –wszyscy teraz patrzyli się na nią uważnie. – Mam genialny pomysł co mu dać...

– Nie Kitty, nie obwiążemy Harry'ego wstążką – mruknął Niall.

– Och, żartowałam wtedy przecież!

Dziewczyna przewróciła oczami i wzięła laptopa, a wszyscy do niej podeszli.

– Naprawdę Kate? – zaśmiał się Zayn, po czym szepnął coś do niej. – Już chyba lepiej z tą wstążką...

– Mówię wam, że mu się podoba. To co składamy się i kupujemy? – wszyscy jednak przystali na jej propozycję i od razu wyłożyli odpowiednią sumę. – Pojadę po to dzisiaj z Niallem.

Ω

Zayn rozejrzał się po lokalu. Czuć było już magię świąt i po raz kolejny pożałował, że nie zrobili tego wcześniej. Niall i Kate kładli jakieś ozdoby na stoliki, śmiejąc się przy tym. W środku nie było nikogo oprócz nich, bo Ed specjalnie zamknął na dzisiaj restaurację.

– Harry, ta piosenka w ogóle nie jest świąteczna! – Ed dyskutował z nim, gdy tworzyli razem zimowo-świąteczną playlistę.

– Bardziej niż „Famous Blue Raincoat". – mruknął znad laptopa.

– Jak śmiesz? – oburzył się. –  It's four in the morning, the end of December. –wyrecytował z pamięci.

– Eddie, to, że w tekście jest nazwa zimowego miesiąca, nie znaczy, że to dobra piosenka na ten czas – wtrąciła się Kate. – Przy Cohenie wszyscy będą płakać!

– Harry, masz okropny gust – westchnął Ed i w tej samej chwili do lokalu wszedł Louis.

– Muszę zaprzeczyć! – zaśmiał się i przytulił zdziwioną dziewczynę. – Harry słucha genialnej muzyki!

– Co ćpałeś bananie? – Zayn zwrócił się do przyjaciela, który był w wyjątkowo dobrym humorze. – Czyżby zamiast śniegu padała kokaina?

– Cicho bądź, kapciu – uśmiechnął się serdecznie, po czym rozejrzał się po lokalu. – Jak tutaj pięknie! Przepraszam, że się spóźniłem, ale...

– Louis, zawsze spóźniasz się kwadrans – wtrącił się Liam, spoglądając na zegarek. – A teraz spóźniłeś się podwójnie. –  zaśmiał się.

– Dobra, powiedzcie mi lepiej, co mam robić.

– Skoro tak ci się podoba gust Harry'ego, to zrób z nim tę playlistę. – Ed odsunął się od laptopa. – Ja mam kilka spraw do załatwienia na mieście.

Zostawił ich samych w Tenerife Sea. Zaynowi zrobiło się miło na myśl o tym, że Harry i Louis będą mieli okazję porozmawiać.


******

Omujbosze, czemu Louis jest taki szczęśliwy?

Mam nadzieję, że jesteście zainteresowani i będziecie czekać na kolejny rozdział <3

Nie wiem o co chodzi z tymi omegami, Chatsaim betowała xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro