22. If You Ever Want To Be In Love

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Louis powoli otworzył oczy i zobaczył, że Harry'ego nie ma przy nim. Poczuł nieprzyjemne zimno i szybko wstał. Uznał, że nie lubi budzić się bez niego. Wszedł do kuchni i nalał sobie szklankę wody. Popijając, obserwował zimowy krajobraz przez okno. Zastanawiał się nad tym, co wczoraj powiedział mu Harry. Też bał się, że wszystko się zmieni, gdy stąd wyjadą. To miejsce chroniło ich przed wszystkim, przed obrzydzonymi spojrzeniami ludzi, przed ich opiniami. Byli tutaj sobą i mogli być szczęśliwi. Louis nie wiedział, jak powiedzieć mamie o Harrym. Z siostrami będzie dużo łatwiej, do Lottie najchętniej zadzwoniłby nawet teraz. Ale był jeszcze jeden problem, nie chciał, żeby ludzie z jego otoczenia wiedzieli o tym związku.

Kochał Harry'ego, ale to co robili wydawało mu się złe, niewłaściwe. Bał się, że nikt tego nie zaakceptuje. Może i związek jego przyjaciół przeszedł bez większego echa, ale to co innego. Koledzy z drużyny od dawna podejrzewali Zayna o biseksualizm, a Liam od zawsze miał opinie innych gdzieś i dodatkowo wspierał środowiska LGBT. Poza tym, przecież Louis był stuprocentowym mężczyzną, od zawsze lubił tylko kobiety. Ale nagle pewnego dnia w jego życiu pojawił się Harry i wszystko, co kiedyś myślał, po prostu runęło.

Poza tym, jego mama nigdy nie zaakceptowałaby, że jej syn ma chłopaka. Była wierząca i mimo, że nie praktykowała, miała konserwatywne poglądy. Podobnie było z dziadkami, którzy wręcz nienawidzili homoseksualistów.

– Lou, już wstałeś? – usłyszał miękki głos Harry'ego. Odwrócił się i zobaczył, że jest już ubrany.

– Czemu mnie nie obudziłeś? – zirytował się. Wolałby wstać razem z chłopakiem, dać mu leniwy pocałunek na dzień dobry i po prostu cieszyć się ciepłem jego ciała.

– Wczoraj trochę wypiłeś – wzruszył ramionami. – Spakowałem cię.

– Dziękuję – podszedł do niego i musnął ustami jego policzek. – Nie lubię budzić się bez ciebie.

Harry uśmiechnął się nieśmiało. Wciąż był tym samym słodkim, chodź już nie tak niewinnym chłopcem. Louis wciąż przed oczami wyraz jego twarzy, kiedy robił mu dobrze.

– Ja też nie – powiedział w końcu, tuląc się do szyi starszego chłopaka. Szatyn pogłaskał go po lokach, napawając się ich miękkością.

– Weź ze mną prysznic – wymruczał i był pewien, że policzki Harry'ego były całe czerwone.

– Macie moje pozwolenie! – usłyszeli damski głos. Odwrócili się gwałtownie, zobaczyli Kate i Nialla siedzących przy stole.

– Długo tutaj jesteście? – spytał Louis, przewracając oczami. Zawsze przychodzili w najmniej odpowiednim momencie. Nie miał pojęcia, jak mógł ich wcześniej nie zauważyć, ale najwyraźniej byli mistrzami w skradaniu się. Albo po prostu Harry skutecznie odwrócił jego uwagę.

– Dostatecznie, by słyszeć twoja propozycję – Niall podszedł do lodówki. – Tylko się pospieszcie, bo Luke jest już niedaleko.

– Muszę jeszcze coś dopakować – mruknął zmieszany brunet. – Zostawiłem ci na łóżku czyste ubrania.

Louis obserwował jak chłopak zaczyna nerwowo sprzątać kuchnie, nie patrząc na nikogo. Niezbyt rozumiał o co chodziło Harry'emu. Przecież widział go już nago, a on tak bardzo zawstydził się na myśl o wspólnym prysznicu.

Poszedł na górę i rzeczywiście leżały tam przyszykowane dla niego ubrania na wyjazd. Uśmiechnął się na myśl o tym, jak Harry o niego dba. Wszedł pod prysznic i puścił letnią wodę.

W ciągu tych dni zdarzyło się bardzo dużo. Louis niczego nie żałował, ale po prostu bał się, że wszystko się zmieni. Był szczęśliwy, że on i Harry nareszcie zrozumieli, co między nimi jest. Uświadomił sobie, że nigdy nie byli przyjaciółmi, tylko kimś więcej. Szatyn był zadowolony z tego wyjazdu, bo pomógł mu ułożyć swoje myśli.

Szybko się ubrał i zszedł na dół, Luke zdążył już przyjechać. Wszyscy siedzieli przy stole, a walizki były już w salonie. Louis podszedł do Harry'ego i przeczesał palcami jego włosy, patrząc na Luke'a ze złośliwym uśmiechem. Blondyn wyglądał na niewzruszonego.

– Możemy już jechać? – spytał mężczyzna, wciąż uśmiechając się promiennie. Louis był naprawdę pod wrażeniem tego, jak udawał, że go to nie interesuje.

Ubrali się i poszli do samochodu. Kate z zapałem opowiadała Luke'owi o tym co robili. Wprawdzie pominęła niektóre szczegóły, ale Luke był zadowolony, że jego siostra i przyjaciele dobrze się bawili. Louis był ciekawy, czy jej brat wie, o jej związku z Niallem i czy to akceptuje. Tak naprawdę Luke wydawał się być miłym kolesiem, ale szatyn nie mógł się do niego przekonać.

Luke najpierw odwiózł jego i Liama, co wcale nie podobało się Tomlinsonowi, bo to oznaczało mniej spędzonego czasu z Harrym. Ze smutkiem pożegnał się z chłopakiem.

– Zobaczymy się w święta – oznajmił mu, wychodząc z samochodu. Zrobił to specjalnie na tyle głośno, żeby usłyszał to Luke.

Blondyn podrzucił Kate i Niall do restauracji. Mężczyzna zaproponował Harry'emu, żeby ten usiadł obok niego. Chłopak czuł się lekko zmęczony i nie chciał sprzeczać się z Lukiem. Miał ochotę jak najszybciej znaleźć się w domu. Mężczyzna cały czas uśmiechał się do niego serdecznie.

– Podobało ci się? – spytał, a Harry skinął głową. Na myśl o czasie spędzonym z Louisem, kąciki jego ust się podniosły.

– Wiesz co, nie miałeś racji – powiedział nagle, a Luke spojrzał się na niego, marszcząc brwi. – Powiedziałeś, że osoba która złamała mi serce, nie może go naprawić.

– Louis – szepnął i przez ułamek sekundy uśmiech zniknął z jego twarzy, ale za chwilę na nią powrócił. – Nie będę udawał, że popieram twój pomysł, ale byłbym głupi, każąc ci przestać w to brnąć, prawda?

Resztę drogi spędzili w milczeniu. W końcu zatrzymali się pod domem Harry'ego. Chłopak chciał wyjść z samochodu, ale Luke zablokował drzwi. Spojrzał na niego zdziwiony. Mężczyzna delikatnie dotknął kolana Harry'ego i zaczął jechać dłonią coraz wyżej. Brunet siedział sparaliżowany, nie mógł się ruszyć. Nie wiedział, co ma zrobić. Gdy Louis go tak dotykał, czuł się cudownie, teraz jednak by przerażony.

– Luke, mówiłem ci, że ja i Louis... – nie skończył. Nie byli razem, ale chłopak nie chciał nikogo innego.

– On cię nie kocha – wyszeptał w jego ucho, a Harry'ego przeszedł dreszcz. Nie był to jednak ten przyjemny dreszcz, który otrzymywał za każdym razem, gdy Louis mówił coś sprośnego. Teraz się bał. – Złamał ci już raz serce, zrobi to kolejny.

– Nie mów tak – w jego oczach pojawiły się łzy. Luke wypowiadał na głos wszystkie obawy, które kłębiły się w umyśle szesnastolatka. Z całej siły starał się nie wybuchnąć płaczem.

– Myślisz, że jeśli kilka razy cię pocałował albo powiedział czułe słówko, to od razu będziecie razem na zawsze? – zaśmiał się, gdy Harry odsunął jego dłoń. Luke był blisko niego, doskonale czuł jego zapach. – Bądź grzecznym chłopcem i pojedź do mnie. Zaopiekuję się tobą.

– Luke, kocham Louisa – znowu próbował otworzyć drzwi . – Jest moim szczęściem.

– Pokażę ci, co to prawdziwe szczęście, skarbie – jego dłoń znajdowała się już niebezpiecznie blisko krocza Harry'ego i mimo że chłopak ją odpychał, szybko wracała. – Nie pożałujesz. Louis nie jest ciebie wart. To tylko nastolatek, który jeszcze nie wie, czego chcę od życia, dlatego próbuje, raz z dziewczyną, raz z chłopakiem. Dla niego to tylko zabawa.

– Nie prawda – zaprzeczył, ale powoli zaczynał sam w to wątpić.

– Przecież on niedawno miał dziewczynę – wycedził. – Nagle z nią zerwał, tak?

– Luke, otwórz te drzwi – Harry odepchnął go gwałtownie od siebie i po raz kolejny próbował otworzyć drzwi.

– Przyjdziesz jeszcze do mnie i powiesz, że masz dziurę w sercu i czy mogę to naprawić – powiedział i otworzył drzwi. – A ja z chęcią to zrobię.

Harry jak najszybciej wszedł do domu. Jak mógł się domyślić, był w nim sam. Próbował ułożyć w głowie, to co właśnie zaszło między nim a Lukiem. Lubił go, ale nie w taki sposób. Usłyszał dzwonek do drzwi, odtworzył je i zobaczył mężczyznę. Wystraszył się i próbował szybko je zamknąć, ale ten zablokował je nogą.

– Zapomniałeś walizki – chłopak ze strachu nawet nie zwrócił na to uwagi.

– Dziękuję – mruknął, nie patrząc na niego. Luke położył bagaż u progu drzwi.

– Harry tak strasznie cię przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło – powiedział wyraźnie skruszony. – Martwiłem się, bo przypominasz mi mnie kilka lat temu.

Brunet podniósł wzrok. Luke wyglądał na zasmuconego, a chłopak pomyślał, że zbyt gwałtownie zareagował. Miał wyrzuty sumienia, bo być może źle ocenił mężczyznę.

– Wejdziesz? – spytał. Nie był do końca przekonany, ale czuł, że muszą sobie coś wyjaśnić.

– Z chęcią – Luke uśmiechnął się i kiwnął głową. Młodszy zrobił im kawę i usiedli w salonie. – Ładny dom.

– Dziękuję, moja mama jest architektem – odpowiedział. – Luke, w czym ci przypominam dawnego siebie?

– W wielu rzeczach – Harry przygryzł wargę, czekając aż mężczyzna będzie mówił dalej.

Od zawsze byłem pewien, że nie lubię dziewczyn. Nie potrafiłem sobie nawet wyobrazić bycie w związku z kobietą. Jednak przez wiele lat jedyną osobą, która o tym wiedziała, była Kate. Dopiero jako nastolatek odważyłem jej się powiedzieć. Nie chodziło o to, że się wstydziłem, ja po prostu... byłem dość nieśmiały. Nie patrz tak na mnie, nie od zawsze jestem duszą towarzystwa. Większość swojego czasu spędzałem w domu, opiekując się przyrodnią siostrą. Spędzaliśmy razem dużo czasu, wychowywał nas mój ojciec i mama Kate. Oboje byli wiecznie zapracowani, więc czasami ja pełniłem rolę obojga rodziców dla Kate. Ona jest moim całkowitym przeciwieństwem. Od zawsze przyciągała ludzi, uwielbiała z nimi rozmawiać.

Byłem w ostatniej klasie liceum, kiedy to Katy chciała zapisać się na kółko muzyczno – aktorskie. Jednym z nauczycieli był tam Michael. Był trochę ode mnie straszy, studiował wokalistykę i dorabiał, ucząc dzieci. Przystojny chłopak z kilkoma tatuażami i pięknym uśmiechem. Nawet nie pomyślałem, że mógłby się mną zainteresować. Byłem tylko przeciętnym nastolatkiem i nie miałem na tyle odwagi, żeby chociaż zagadać.

Skończyłem szkołę z bardzo dobrymi wynikami, a Kate zrezygnowała z kursu. W czasie studiów zacząłem pracować w barze. Miałem nocną zmianę, było tylko kilka osób, którzy pijani opowiadali mi historie swojego życia. Lubiłem ich słuchać. Wtedy zobaczyłem jak do baru wchodzi on. Mój Michael którego nie widziałem od kilku miesięcy. Wciąż wyglądał tak samo dobrze. Ku mojemu szczęściu, zagadał do mnie, a po kilku drinkach zaczął się zwierzać.

Powiedział mi, że od zawsze mu się podobałem. Wiesz, jaki był to dla mnie szok? Może i postąpiłem źle, ale przespałem się z nim wtedy. Byłem w nim cholernie zakochany. Planowałem naszą wspólną przyszłość, on jako wspaniały wokalista, ja jako jego inspiracja. Brzmi beznadziejnie nie? Ale co mogę poradzić, miałem dziewiętnaście lat i wierzyłem w miłość aż po grób.

Zabawne, że zaledwie dwa tygodnie później Michael mnie zostawił. Nie odzywał się przez kolejne kilka miesięcy. Dowiedziałem się, że ma dziewczynę i podobno jest z nią szczęśliwy.

Wiesz co, strasznie mnie to zmieniło. Postanowiłem nie przejmować się nim. Spotykałem się z ludźmi, miałem kilka przelotnych romansów. Skończyłem studia i zacząłem pracować w radio. Miałem trochę mniej czasu dla Kate, ale chyba dobrze to zniosła. Wyrosła na naprawdę piękną, mądrą i zdolną dziewczynę.

Nie wiedziała o tym, że przespałem się z jej byłym nauczycielem. Nie powiedziałem jej, bo była jeszcze dzieckiem. Gdy miała iść do ostatniej klasy liceum, urządziliśmy małe przyjęcie. Kate zaprosiła najbliższych przyjaciół i ważne dla niej osoby. Nie wtrącałem się co do gości, dlatego możesz sobie wyobrazić, jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem tam Michaela.

Myślałem, że mi przeszło. Przez długi czas stąpałem twardo na ziemi, a potem zobaczyłem ten uśmiech i nogi się pode mną ugięły. On wciąż był dla mnie idealny.

Wybaczyłem mu wszystko, bo go kochałem. Zaczęliśmy się spotykać, a Kate była z tego powodu najszczęśliwszą osobą na ziemi. Michael zamieszkał u mnie, pomagałem mu finansowo. Był początkującym muzykiem ze świetnym głosem. Dzięki mnie kilka wytwórni poprosiło go o współpracę, byłem z niego tak cholernie dumny. Był dla mnie wszystkim.

Problem był taki, że podczas, gdy ja chciałem całemu światu ogłosić, jak bardzo go kocham, on ukrywał nasz związek. Żeby móc się nim nacieszyć, kupiłem nawet domek w górach. Tam mogliśmy być w pełni sobą, to miejsce było naszym schronem

Byliśmy szczęśliwi. Przynajmniej ja byłem, ale najwyraźniej mu nie wystarczałem. Zdradził mnie, a ja znowu mu wybaczyłem. Tak strasznie go kochałem.

Został zaproszony wraz z osobą towarzyszącą na ślub swojej kuzynki. Miałem nadzieję, że pojedzie tam ze mną. Kupiłem garnitur, prezent i bilety lotnicze. Kilka dni przed wyjazdem dowiedziałem się, że jedzie na niego ze swoją przyjaciółką. Próbowałem go zrozumieć, być może bał się reakcji rodziny. Znowu mu wybaczyłem i życzyłem miłej zabawy.

Kilka tygodni po tym ślubie siedzieliśmy w kawiarni. Zachowywaliśmy się raczej jak dwójka kumpli, niż para, ale ja po prostu chciałem być blisko niego. Wtedy też weszła tam kobieta, która z pięściami rzuciła się na Michaela. Gdy ją od niego odciągnąłem, powiedziała, że jej chłopak zdradził ją z moim ukochanym. Tak, to stało się po tamtym ślubie.

Harry zdążył już wypić swoją kawę i z zaciekawieniem wysłuchiwał historii Luke'a. Mężczyzna mówił spokojnie, starał się ukrywać emocje, jednak Harry widział, że jest to dla niego trudne.

– Jak zareagowałeś? – spytał się brunet.

– Przyzwyczaiłem się już do jego zdrad, ale dziewczyna powiedziała coś jeszcze:

Mówiłam jej, że Michael wyrucha każdego faceta, ale ona broniła go, że się zmienił.

– Czyli jego kuzynka wiedziała? – zdziwił się chłopak.

– Cała rodzina wiedziała o jego orientacji. On chciał mnie wykorzystać, nigdy nic do mnie nie czuł. – Harry przytulił Luke'a, czując, że ma łzy w oczach. Bardzo przeżył opowieść mężczyzny. – Kochałem go, cholera, czasem myślę, że wciąż go kocham. Myślę, że gdyby tylko mnie poprosił, to ja bym do niego wrócił, wiesz? I nie chcę, żeby ciebie spotkało to samo. Jesteś młody, przystojny, inteligentny. Możesz mieć każdego, jestem pewny, że nawet Obama padłby ci do stóp.

Brunet parsknął w ramię blondyna.

– Zasługujesz na kogoś lepszego, Luke – mruknął. – Przepraszam, że zasmarkałem ci koszulkę i dziękuję, że mi o tym opowiedziałeś.

Usłyszeli, że ktoś wchodzi do domu. Mama Harry'ego weszła do środka z Gemmą.

– Patrz kto przyjechał! – wykrzyknęła dziewczyna, po czym spojrzała zszokowana na mężczyznę, siedzącego obok jej brata.

– Gemma! – z ekscytacją podbiegł do siostry. Bardzo długo się nie widzieli i chłopak stęsknił się za nią.

– Dzień dobry – powiedziała mama Harry'ego, patrząc się na niego podejrzliwie.

– Dzień dobry, Luke Hemmo – uścisnął jej dłoń.

– Ach, to pan – odetchnęła z ulgą. – Anne Cox. To moja córka, Gemma.

– Hej – powiedziała, gdy mężczyzna podał jej dłoń.

– Muszę już iść, miło było poznać – zwrócił się do kobiet i uśmiechnął się promiennie. – Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie zadzwonić. – dodał, a Harry kiwnął głową.

Anne odprowadziła go do drzwi i wróciła do dzieci, które przytulały się do siebie.

– Całkiem przystojny ten Luke – powiedziała niby od niechcenia, brunet nie odpowiedział.

Chłopak uwolnił się z uścisku siostry i przyjrzał jej się dokładnie. Niezbyt zmieniła się od tych kilku miesięcy, jedynie swoje ciemne włosy rozjaśniła przy końcach na blond.

– Tęskniłem za tobą – przyznał.

– Ja bardziej, młody – pogłaskała go po lokach, podobnie jak robiła to jego mama. Chyba miały w genach poprawianie jego włosów. – Włosy ci urosły.

– Mógłby je obciąć – wtrąciła kobieta, idąc w stronę kuchni.

– Mnie się podobają – szepnęła Gemma, puszczając oczko. – Pójdę się rozpakować i potem zabieram cię gdzieś, okej?

Kiwnął głową i obydwoje weszli na górę z walizkami. Harry wrzucił brudne ubrania do kosza na pranie i poszedł do starego pokoju Gemmy. Dziewczyna położyła się na swoim łóżku, tuląc się do pościeli.

– Nieźle ci idzie to rozpakowywanie się – zażartował i pisnął, gdy dostał poduszką w pierś.

– Tęskniłam za moim łóżkiem – wstała i zaczęła się rozpakowywać. – Ale i tak kocham Stany, nawet jeśli wolę spać tutaj.

Marzeniem jego siostry było od zawsze zwiedzenie USA. Dostała stypendium w Stanford w Kalifornii i była najszczęśliwszą osobą na świecie. Niestety, przez to widywała się z rodziną trzy razy w roku. Rozmawiał z siostrą dosyć często, chociaż w ciągu ostatniego miesiąca ich kontakt trochę się urwał. Gemma musiała uczyć się do egzaminów, a Harry nie chciał obarczać jej swoimi problemami.

Mówił jej dość dużo o swoich nowych przyjaciołach i dziewczyna była zachwycona, że jej brat znalazł sobie jakieś towarzystwo. Gemma uwielbiała Liama i Nialla, więc automatycznie polubiła Zayna i Kate. Czuła, że są dobrymi ludźmi. Za to była uprzedzona do Louisa, po tym co zrobił Harry'emu. Chłopak opowiedział jej o tym incydencie w samochodzie, a Gemma tak zdenerwowała się na Tomlinsona, że obiecała przywalić mu twarz, gdy go spotka.

No cóż, chyba będzie musiała zmienić plany.

– Kim jest ten cały Luke? – spytała, wkładając ubrania do szafy.

– Brat Kate, ma domek w górach, gdzie spędziliśmy kilka dni – powiedział z łazienki, układając na półce jej kosmetyki. – Znaczy, jego tam nie było, tylko zawiózł nas tam.

– To dobrze, jest stary – zaśmiała się. – Kto jechał? Wszyscy?

– Ja, Liam, Zayn, Kate, Niall i Louis, wszyscy – ułożył jej bieliznę w szafce. – Pogodziłem się z Louisem.

Przez chwilę panowała cisza. Harry przygryzł wargę, czekając na odpowiedź siostry. Bał się, że nie spodoba jej się to, ale chciał, żeby Gemma go polubiła.

– Więc znowu jesteście przyjaciółmi? – mocno zaakcentowała ostatnie słowo, a brunet tylko mruknął coś niezrozumiałego. – Harry Edwardzie Styles, odpowiesz na moje pytanie pełnym zdaniem? – spojrzała na niego podejrzliwie, a chłopak przełknął głośno ślinę.

– Może jesteśmy czymś więcej niż przyjaciółmi – powiedział nieśmiało, a jego policzki zapłonęły.

– Czyli...

– Nie jesteśmy parą – przerwał jej.

– Rozumiem, więc jesteście teraz super najlepszymi przyjaciółmi na całym wielkim świecie. Uroczo! – powiedziała z udawanym entuzjazmem.

– Boże Gemma...

– Chodziło mi o seks, durniu – klepnęła go w ramię, sugestywnie poruszając brwiami

– Gemma! – pisnął i jeszcze bardziej się zarumienił. – Nie robiliśmy tego.

– Masz szesnaście lat, Harry – przewróciła oczami i uśmiechnęła się lekko na myśl, że jej brat boi się powiedzieć na głos „seks". – To w takim razie co robiliście?

– Dlaczego sądzisz, że musieliśmy cokolwiek takiego robić? – spuścił wzrok i obserwował swoje dłonie. Było mu bardzo niezręcznie, nie chciał z nią rozmawiać o tym wszystkim.

– Chcę się upewnić, że nie będę ciocią, Jezu, to takie dziwne? – przewróciła teatralnie oczami. – Poza tym, w przeciwieństwie do Luke'a, nie jestem aż taka stara i wiem, co robią nastolatki bez opieki. – usiadła koło niego na podłodze i objęła go. – Ale nie musisz mi nic mówić, mam jedynie nadzieję, że niczego nie żałujesz.

Pokręcił głową, uśmiechają się do niej. Cieszył się, że siostra nie każe mu o tym opowiadać. Był zbyt zażenowany całą ta sytuacją. Szybko zmienili temat, rozmawiając o studiach i znajomych dziewczyny. Buzia jej się nie zamykała, ale Harry uwielbiał słuchać.

– Gem, chcesz może gdzieś pojechać? – spytał, gdy skończyła się rozpakowywać.

– Jasne, przecież miałam cię gdzieś porwać. Co powiesz na centrum handlowe? – kiwnął głową. – Pożyczę samochód od mamy!

Szybko się ubrali, Anne bez sprzeciwu dała im kluczyki i chwilę później byli już w drodze. Początkowo Gemma musiała przyzwyczaić się do kierownicy po prawej stronie, w końcu przez kilka miesięcy prowadziła samochód w Stanach.

– Naprawdę? – spytał, gdy siostra wyciągnęła z torebki płytę Boney M.

– Kierowca wybiera muzykę – odpowiedziała i po chwili usłyszeli piosenki z lat 70. – Pójdziesz ze mną do jednego sklepu, muszę coś sprawdzić.

Harry wiedział, że jadąc do centrum handlowego, nie pójdą tylko do kawiarni. Gemma, jak większość dziewczyn, kochała zakupy. Był jednak szczęśliwy, że może spędzić z nią dzięki temu więcej czasu.

Gdy parkowała samochód zadzwonił jej telefon.

– Hej Matty, jak tam? – odebrała. Harry domyślił się, że rozmawia ze swoim przyjacielem ze studiów. Matty pochodził z Wielkiej Brytanii i podobnie jak ona, uczył się w USA dzięki stypendium. Gemma bardzo często o nim opowiadała i brunet miał wrażenie, że chłopak jej się podoba. – O mój boże, to świetnie! Ja właśnie jestem z Harrym na zakupach. Wiesz jak mu włosy urosły? Wyślę ci później zdjęcie!

– Gem, zimno mi – młodszy mruknął niezadowolony, bo na parkingu było naprawdę chłodno, a on zostawił kurtkę w samochodzie.

– Dobra Matty, muszę kończyć, mój braciszek robi się niecierpliwy – kiwała głową, jakby chłopak mógł ją zobaczyć. – Granatowa albo czerwona, ewentualnie bordowa, wiem. Kocham cię, pa!

– Tak właściwie, to gdzie jest teraz Matty? – spytał Harry, gdy weszli już do środka.

– W Brighton, przyjechał na święta do rodziny – wzruszyła ramionami. – Chyba spędzę z nim Sylwestra.

– Super, myślałem, że wolisz być wtedy ze swoim ukochanym bratem – udał obrażonego. Wiedział, że jego siostra pewnie pójdzie na jakąś imprezę.

– Muszę po prostu dopilnować, żeby Matty kogoś pocałował.

– Na przykład ciebie?

– Poza tym, on ma domek na plaży! Wiesz jak kocham takie klimaty – zignorowała go.

– Rozumiem – zaśmiał się.

– To najpierw kawa czy zakupy? – zmieniła temat.

– Miejmy już z głowy te zakupy – uśmiechnął się do niej. – W końcu to jeden sklep.

Szybko pożałował tej decyzji.

Jego siostra nie poprzestała na jednym sklepie i już od ponad godziny wybierali sukienkę na imprezę, która miała się odbyć w lutym. Gemma szła na nią z Mattym i chciała wyglądać perfekcyjnie. Harry ledwo co za nią nadążał, niosąc za nią rzeczy do przymierzalni. Dziewczyna mierzyła kolejne sukienki, a w każdej kolejnej wyglądała coraz lepiej, przez co podjęcie decyzji było niemożliwe.

– Weź tę, wyglądasz w niej perfekcyjnie, Matt będzie zachwycony! – oznajmił, patrząc na siostrę ubraną w czerwoną sukienkę przed kolano. – Możemy już iść?

– Powinieneś lubić zakupy! – wykrzyknęła, przebierając się z powrotem w swoje ubrania.

– To tylko stereotyp – mruknął zirytowany. – Nogi mnie bolą.

– Zajrzę do jeszcze jednego sklepu – wyszła z przymierzalni. – Idź coś zjeść, dołączę do ciebie później.

Nie trzeba mu było dwa razy powtarzać, pożegnał się z siostrą i wyszedł ze sklepu. Nie był specjalnie głodny, ale nie mógł już dłużej wytrzymać wśród tych wszystkich kolorowych, cekinowych szmatek.

Po drodze zaszedł jeszcze do sklepu z płytami, żeby kupić coś Louisowi. W środku było duży tłum, co nie powinno go dziwić, ze względu na to, że zostało już tylko kilka dni do świąt.

Od razu podszedł to działu z płytami U2. Chciał dać szatynowi coś, co będzie mu się z nim kojarzyło, a to było najlepsze rozwiązanie. Na szczęście kolejka nie było strasznie długa i szybko udało mu się skończyć te zakupy.

Poszedł jeszcze do stoiska, gdzie pakowano prezenty. Wprawdzie mógłby to zrobić sam, ale w domu pewnie mama zmusi go do ozdabiania wszystkich paczek i po tym wszystkim będzie nawet kichał brokatem.

– Dzień dobry, jestem Lucy, w czym mogę służyć? – powiedziała ruda dziewczyna, ubrana w różowy sweterek. Była nieco starsza od Harry'ego i uśmiechała się promiennie.

– Dzień dobry, chciałbym zapakować prezent – oznajmił i położył płytę na ladzie.

– Harry! – usłyszał za sobą znajomy głoś i odwrócił się. Pani Bloom stała za nim z kilkoma reklamówkami w rękach. – Co tam u ciebie?

– Dobrze – powiedział niepewnie, nie wiedział o czym rozmawiać ze swoją nauczycielką. – A u pani?

– Ten prezent to dla kogo? – wtrąciła się dziewczyna, trzymając płytę Harry'ego. – Ktoś z rodziny, czy może dziewczyna?

– Coś bliżej sympatii, nie jesteśmy parą oficjalnie – odpowiedział i technicznie nikogo nie okłamał. Rudowłosa zaczęła pakować prezent, wyciągając mnóstwo wstążek i kolorowy papier.

– Tak, mój narzeczony czeka w samochodzie – powiedziała pani Bloom. – Jesteś sam?

– Z siostrą.

– Och! Gemma wróciła? – ucieszyła się, kiedyś uczyła dziewczynę. – Pozdrów ją ode mnie.

– Mam podpisać ten prezent? – Lucy pokazała chłopakowi ślicznie zapakowaną płytę. – Jak ona ma na imię?

– Lou – odpowiedział, a pani Bloom spojrzała na niego zdziwiona.

– Skrót od Louise? – dopytywała się.

– Po prostu Lou, w porządku? – poprosił, a dziewczyna kiwnęła głową i po chwili oddała mu pakunek. Zapłacił i chciał iść do kawiarni, ale jego nauczycielka go zatrzymała.

– Zawiodłeś mnie Harry – oznajmiła. – Miałam nadzieję, że powiesz swojej ulubionej nauczycielce, że ty i Louis jesteście razem. W końcu to moja zasługa.

– Nie jesteśmy...

– Harry, Harry, Harry – przewróciła oczami. – Muszę lecieć, ale porozmawiamy sobie w szkole. Wesołych świąt.

– Wzajemnie – mruknął tylko.

Poszedł do kawiarni, gdzie zamówił zwykłą kawę. Czekał na siostrę, obserwując w międzyczasie ludzi. Wszyscy spieszyli się, robili zakupy świąteczne, kupowali prezenty. Harry jednak zupełnie nie czuł magii świąt. W jego rodzinie Boże Narodzenie nigdy nie było hucznie obchodzone. Nie miał z tym problemu, nawet lubił to, że spędzają je w trójkę. Powoli pił kawę, czytając darmową gazetę, którą wziął ze stoiska. Przerwał mu dźwięk wiadomości.

,m3����H


******

Rozdział miał być dopiero jutro/pojutrze, ale  mam supi humor i dużo osób mnie poganiało xx

A ja powinnam się uczyć do egzaminów :/

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro