23. Brain Damage

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Louis zaraz po przyjeździe poszedł spać. Był wykończony, nawet się z nikim nie przywitał, a tym bardziej się nie rozpakował. Gdy wreszcie się obudził był już ranek dnia następnego. Wziął długą kąpiel i włożył ubrania do pralki. Wciąż czuł się senny.

Zszedł na dół, krzycząc głośno „Dzień dobry rodzinko!". Najmłodsze siostry szybko do niego podbiegły, rzucając się na szyję.

–Stęskniłam się za tobą – objęła go Lottie, całując w policzek –Ale mógłbyś się ogolić.

Dopiero teraz zorientował się, że od kilku dni tego nie robił, więc miał na twarzy lekki zarost.

–Ja też się stęskniłem, ale wytrzymałem bez telefonu!– pochwalił się. Siostra często uważała, że jest od niego uzależniony.

–Miałeś inne zajęcia – puściła oczko, a szatyn tylko uśmiechnął się i próbował wejść do jadalni – Louis, czekaj.

Nie posłuchał jej i po chwili zobaczył Fizzy i mamę, rozmawiające z jakimś mężczyzną. Obie wyglądały na bardzo szczęśliwe i rozbawione.

–Och, jest i Louis!– wstał i podał mu dłoń. Spojrzał się na niego zdziwiony. Mężczyzna był od niego wyższy, miał lekko siwe włosy i z jakiegoś powodu mu się nie spodobał, wydawał się być dziwny – Jestem Charles Lemaire.

–Super, a co robisz w moim domu?– spojrzał niepewnie na mamę, która skarciła go wzrokiem. Kobieta wstała i podeszła do Charlesa, który objął ją ramieniem.

– Ja i Charlie spotykamy się – oznajmiła, a Louis musiał się powstrzymać, by nie wybuchnąć śmiechem – Przyjechał przedwczoraj i spędzi z nami święta.

–Absurd. Jakiś obcy koleś był u nas w domu przez dwa dni, a ty mnie nawet nie powiadomiłaś?– prychnął – Jak długo się spotykacie?

–Kilka tygodni – odpowiedział Charles, mocniej obejmując kobietę.

–I spędza u nas święta?– nie dowierzał. Jego mama bardzo dbała, żeby Boże Narodzenie spędzali w rodzinnym gronie. W ten czas nie pozwalała mu nawet zapraszać przyjaciół, a teraz przyprowadziła jakiegoś obcego mężczyznę.

–Nie – Louis poczuł ulgę – To my jedziemy do niego na święta.

–No ciebie chyba naprawdę popierdoliło!– zaśmiał się.

–Charles jest dla mnie bardzo ważny i chcę z nim spędzić święta – zignorowała przekleństwo chłopaka.

–Znasz go kilka tygodni – wtrąciła się Lottie, której mężczyzna najwyraźniej też nie przypadł do gustu.

– Gdzie on w ogóle mieszka?– spytał po chwili Louis, patrzą z pogardą na mężczyznę, który chciał zniszczyć ich święta.

–W Paryżu!– powiedziała z radością Fizzy – Nareszcie podszkolę swój francuski!

–Kilka kilometrów od Paryża, tak właściwie – dodał Charles, uśmiechając się do dziewczynki, podczas gdy szatyn posłał siostrze mordercze spojrzenie. Wiedział, że odkąd zaczęła uczyć się francuskiego chciała zwiedzić ten kraj.

–Czekaj, wy nie żartujecie?– upewnił się po chwili.

–Louis, chodź ze mną na chwilę do kuchni – westchnęła Jay – Chcę z tobą porozmawiać

–Zajebiście – mruknął Louis, ale posłuchał jej polecenia. Był wkurzony. Nie mógł uwierzyć, że jego mama naprawdę podjęła tę decyzję. Zrozumiałby, gdyby zrobiła to wcześniej, pozwoliła im się poznać, ale ona po prostu, bez żadnych konsultacji, postanowiła spędzić u niego święta. Może to była błahostka, ale Louis przeżył już kilku partnerów swojej mamy. Musiał też przyznać, że kobieta nie miała szczęścia w miłości.

Weszli do kuchni, a Louis oparł się o lodówkę, spoglądając na swoją mamę.

–Więc?

–Co więc? Zachowujesz się jak małe dziecko! –kobieta podniosła swój głos – Charles jest dla mnie ważny, a ty mógłbyś zachować się dojrzalej.

– Och, ja ma się zachowywać dojrzalej?– prychnął – To ty zachowujesz się jak nastolatka.

–Nie pomyślałeś, że może mam dość bycia samej? – w oczach miała łzy – Nareszcie poznałam kogoś, na kim mi zależy, z kim chcę ułożyć sobie życie!

–Mówiłaś to samo o Billym, Brianie, Lucasie, Masonie, Samuelu, Timie i Dylanie – zaczął wymieniać byłych partnerów matki, coraz bardziej podnosząc głos – Poza tym, tak ci na nim zależy, ale przedstawiłaś go dopiero teraz – powiedział z przekąsem.

–Przedstawiłam go dopiero teraz, bo chciałam mieć pewność, że to wypali. Nie tak jak ostatnio – w jej głosie słychać było smutek – Louis, zrób to dla mnie. To tylko kilka dni, na nowy rok będziemy już w domu – podeszła do syna i przytuliła go – Poza tym, Paryż, miasto zakochanych. Może poznasz tam kogoś, dzięki komu zapomnisz o Brianie?

Louis zaśmiał się głośno. Już dawno zapomniał o byłej dziewczynie, odkąd zerwali nie myślał o ich związku. Miał gdzieś co teraz robi, liczył się dla niego Harry. Poczuł, że za nim tęskni, mimo, że pożegnali się wczoraj po południu.

–Dzięki, że spytałaś, jak było w górach – odsunął się z jej uścisku.

–Louis. – szepnęła smutno.

– Idę na górę.

– Jutro o ósmej masz być gotowy, wyjeżdżamy.

Nie dopowiedział, bez słowa wyminął siostry i poszedł na górę. Położył się na łóżku i wziął swój telefon. Od razu wszedł na ich grupową konwersację, żeby powiadomić o wszystkim przyjaciół.

Piraci z Karaibów i kapitan Ed Sparrow:

Louis: Zgadnijcie kogo właśnie poznałem

(wyświetlone przez Harry)

Louis: Kolejnego faceta mojej mamy ;-)))

Harry: nie wiedziałem, że Twoja mama kogoś ma

Louis: Ja też nie, dowiedziałem się przed chwilą.

Harry: Mam nadzieję, że jest z nim szczęśliwa

Louis: Chuj mnie to, pewnie niedługo zerwą.

Louis: Ona chce z nim spędzić pierdolone święta!

Harry: Przykro mi, naprawdę. Zawsze możesz zostać u mnie :) Z siostrami, jeśli chcesz

Louis: Chciałbym, Lottie też go nie lubi. Tylko, że jedziemy do niego, DO PIERDOLONEGO PARYŻA

Harry: Czekaj, co? Do Paryża, tego we Francji?

Louis: A jest inny?

Harry: Nie ma... Ale nie martw się, Paryż to podobno piękne miasto

Louis: Ale ja nie chcę tam z nim jechać

Harry: Lou, baw się tam dobrze. Spróbuj chociaż zaakceptować tego gościa, może wcale nie jest taki zły

Louis: Dzięki Harry

Zayn: Więc nie zobaczymy się w święta?

Louis: Niestety. Kupię wam coś ładnego, w tym pieprzonym Paryżu.

Zayn: Żeby ciebie ktoś tam nie pieprzył ;) x

(Louis usunął użytkownika Zayn Malik z konwersacji)

(Harry dodał użytkownika Zayn Malik do konwersacji)

Zayn: Żartowałem, bananie. Harry'ego przecież tam nie będzie XDD

(Louis usunął użytkownika Zayn Malik z konwersacji)

(Harry dodał użytkownika Zayn Malik do konwersacji)

Zayn: Na Allaha, nie chcesz pieprzyć Harry'ego??

(Harry usunął użytkownika Zayn Malik z konwersacji)

(Harry dodał użytkownika Zayn Malik do konwersacji)

Harry: Przepraszam, przypadek :)

Zayn: Dobra, rozumiem, już się zamykam

Louis usłyszał pukanie do drzwi. Zignorował to, ale ktoś ponownie zapukał, więc postanowił się odezwać:

–Proszę!– do pokoju wszedł Charles i dopiero teraz szatyn przyjrzał mu się uważnie. Miał na sobie koszulę i sweter, co Louis uznał, za bardzo dziwne i miał ochotę się roześmiać – Czego chcesz?

–Możemy porozmawiać?

–Ta, chwila – wziął telefon i napisał przyjaciołom, że za chwilę wróci – O czym chcesz rozmawiać?

–Dzieciaku, wiem, że to dla ciebie trudne, ale naprawdę zależy mi na twojej mamie – usiadł na krześle – Chcę mieć z tobą i twoimi siostrami dobry kontakt.

–Genialnie, myślę, że nagłe pojawienie się w naszym życiu i zmienianie naszych tradycji świątecznych to genialny pomysł – powiedział sarkastycznie – Oby tak dalej!

–Masz rację, wyszło słabo. Ale nie chciał byś zwiedzić Paryża? – uśmiechnął się serdecznie i w innych okolicznościach Louis pomyślałby, że Charles ma dobre zamiary.

– Święta zawsze spędzamy w domu – westchnął – Dobra. Przyrzekam, że jeśli kiedyś zranisz mamę, to ci przypierdolę.

– Nie zrobię tego – Louis posłał mu delikatny uśmiech – Dziękuję ci dzieciaku.

–Za co?– prychnął.

–Że tak dbasz o Jay. Nie wiem, jakby sobie bez ciebie poradziła.

Kilka minut później Louis i Charles siedzieli w salonie, oglądając powtórkę meczu. Obaj popijali piwo, mężczyzna namówił Jay, żeby chłopak też mógł się napić. Widać było, że chciał się przypodobać szatynowi, ale to mu akurat nie przeszkadzało.

– Więc, Charlie, czym się zajmujesz?– spytał od niechcenia, żeby przerwać ciszę

– Jestem managerem w firmie produkującej leki – uśmiechnął się. – A ty co chciałbyś robić w przyszłości? Masz już plany co do studiów?

–Nie – tak naprawdę w ogóle nie chciał iść na studia, nie miał pojęcia co mógłby studiować.

–Spokojnie, masz jeszcze kilka miesięcy – odpowiedział zmartwiony – Medycyna to bardzo dobry kierunek.

–Z jego ocenami raczej się nie dostanie – prychnęła Fizzy.

–Mogę ci pomóc, mam kilku znajomych. – zastanowił się – Ewentualnie ekonomia, za parę lat może być pewien deficyt...

–Dzięki, jestem raczej sportowcem – przerwał mu.

Przez resztę popołudnia Charles zadawał Louisowi różne pytania, na które ten niechętnie odpowiadał. Mężczyzna starał się go poznać, chociaż chłopak był bardzo sceptycznie nastawiony. Nagle usłyszeli pukanie do drzwi.

–Spodziewamy się gości?– spytał mężczyzna.

–Ty tu jesteś gościem – mruknął Louis, który również nie wiedział, kto mógł przyjść – Otworzę.

–Cześć, Louis – uśmiechnął się, gdy zobaczył kto stoi w drzwiach – Ja tylko na chwilę.

–Cześć Harry – przyjrzał się chłopakowi i miał ogromną ochotę pocałować go na przywitanie – Wejdź, proszę.

–Dzień dobry – powiedział grzecznie, gdy znalazł się w salonie. Wszyscy przywitali się z nim, a Daisy i Phoebe zaczęły go przytulać – Dzień dobry panu, jestem Harry Styles. Przyjaciel Louisa.

Harry podał mu dłoń i poczuł silny uścisk. Drugą rękę podtrzymał torbę, która przewieszona była przez jego ramię. Charles był wysokim, postawnym mężczyzną. Cały czas uśmiechał się do niego serdecznie. Kątem oka spojrzał na Louisa, który opierał się o ścianę z obrażoną miną.

–Harry, jak ten książę – zaśmiał się – Jestem Charles.

– Mam nadzieję, że nie używa pan wysuszonego kawałka skóry seryjnego mordercy jako zakładki do książek – odpowiedział szybko, po czym zorientował się, że nikt nie zrozumiał jego żartu – Jak Charles Dickens.

Wszyscy spojrzeli na niego zmieszani, oprócz Louisa, który parsknął śmiechem, patrząc się na partnera swojej mamy z wyższością.

– U księcia Harry to skrót od Henryka, mój Harry to po prostu Harry – wtrącił Louis, za co chłopak był mu bardzo wdzięczny. Po pierwsze, przerwał niezręczną ciszę, wywołaną słabym żartem, a po drugie nazwał go swoim – Chodź na górę.

– Idę z wami!– krzyknęła Lottie, a jej brat przewrócił oczami. Po chwili w trójkę znaleźli się w pokoju chłopaka. Harry po kryjomu położył pakunek na biurku, przykrywając go jakąś bluzą Louisa. Chłopacy usiedli na łóżku, a dziewczyna zajęła miejsce naprzeciwko nich, na krześle – Więc, ile razy to robiliście?

Chłopaki posłali sobie przerażone spojrzenie.

– Nie wiem, o czym mówisz – zaczął jej brat – Poza tym, co znaczy „to"?– dłońmi zrobił w powietrzu cudzysłów.

–Louis, nie jestem idiotką – przewróciła oczami – Wiem, że macie się ku sobie, odkąd po raz pierwszy zobaczyłam Harry'ego. Braciszku, patrzysz się na niego jak na ósmy cud świata.

Harry zarumienił się, gdy to usłyszał. To, że on patrzył się tak na Louisa, było oczywiste. Nie spodziewał się jednak, że chłopak może go traktować podobnie. Po chwili jednak poczuł lekki niepokój- skoro Lottie to zauważyła, czy inni ludzie również?

– Louis, zejdź natychmiast na dół!– usłyszeli krzyk Jay.

–Już!– odpowiedział –Zaraz wrócę.

Wyszedł z pokoju, zostawiając Harry'ego i Lottie samych. Brunet czuł się niezręcznie, gdy dziewczyna usiadła koło niego. Bał się, że zacznie zadawać mu kłopotliwe pytania.

– Harry, mam nadzieję, że ty i i mój brat jesteście szczęśliwi – powiedziała w końcu dziewczyna – Nawet jeśli oficjalnie nie jesteście parą, najważniejsze jest to, co czujesz, prawda?

–Mhm – przyznał jej rację. Cieszył się, że znalazł kolejną osobę, która go akceptuję – Dziękuję.

–Pamiętaj, że zawsze możesz ze mną pogadać. Znam Louisa i wiem, jakim idiotą potrafi być.

Harry zaśmiał się serdecznie i jeszcze raz podziękował dziewczynie. Miał jednak nadzieję, że nie będzie musiał pytać jej o rady w sprawie „związku" z szatynem.

–Zostawię was samych – oznajmiła, gdy jej brat wszedł do pokoju – Bawcie się dobrze.

– Rośnie nam druga Kate – zaśmiał się Louis, gdy dziewczyna wyszła.

–Do niej jeszcze dużo jej brakuje – Harry obserwował jak starszy wyciąga torbę – Na pewno ci nie przeszkadzam?

– Wręcz przeciwnie, powiesz mi co mam wziąć, skarbie – odwrócił się przodem do szafy. Louis szybko wkładał kolejne ubrania do torby – Mam brać te spodnie?

–Nie uważasz, że są zbyt obcisłe?– spytał, przyglądając się dżinsom.

–Myślałem, że takie ci się podobają – odpowiedział z szelmowskim uśmieszkiem.

– Tak, ale innym też się spodobają.

– Czyżbyś był zazdrosny?– Louis podszedł do niego i usiadł mu na kolanach. Harry chciał odpowiedzieć, ale poczuł usta chłopaka na swoich. Zastanawiał się, jak mógł przeżyć ponad szesnaście lat bez tego uczucia. Louis bez pośpiechu całował go, wtapiając dłonie we włosy.

Pocałunek był krótki, ale pełen miłości. Obaj wiedzieli, że nie mogą posunąć się dalej. Starszy chciał po prostu pokazać Harry'emu, że nie ma się czym martwić.

Zszedł z niego i dokończył pakowanie się. Spędzili jeszcze trochę czasu, przytulając się, gdy w tle leciał jakiś film. Harry zastanawiał się, kiedy będzie mógł pokazać Louisowi swój nowy zakup. Miał nadzieję, że gdy chłopak wróci, uda im się pobyć samemu.

–A właśnie! – powiedział brunet, grzebiąc w torbie – Przyniosłem ci to, żebyś mógł powtórzyć przed testem – wyciągnął notatnik i podał go Louisowi – Nie możesz zaniedbywać nauki, Lou.

–Jasne, kujonie – zachichotał i musnął policzek młodszego ustami – Dziękuję.

–Kiedy wracasz?– spytał Harry zmieniając temat.

–Będę przed Nowym Rokiem – usiadł koło niego – Spędzimy go razem, prawda?

–Nie chcę ci psuć Sylwestra, wiesz, że nie lubię imprez – Louis zakręcał sobie jego loki na palcach.

–Nie musimy iść na imprezę, po prostu chcę cię pocałować po północy.

–Nie wiedziałem, że jesteś przesądny – zaśmiał się Harry.

–Lepiej nie kusić losu – Louis spojrzał mu w oczy – Wiesz, to słodkie, że już się za mną stęskniłeś. Widzieliśmy się kilka godzin temu.

– Właściwie, to chciałem ci dać te notatki i... prezent na święta – Harry podszedł do biurka i odrzucił na bok bluzę chłopaka. Odwrócił się do Louisa, który zaskoczony patrzył na niego – To coś drobnego, resztę prezentu otrzymasz, jak wrócisz.

–Motylku. – powiedział, gdy chłopak usiadł koło niego, wręczając mu pakunek – Teraz mi głupio, bo nic dla ciebie nie mam.

– Możemy założyć, że to spóźniony prezent urodzinowy, okej?– zaśmiał się. Chłopak oglądał przez chwilę ładnie zapakowany podarek – Nie musisz otwierać przy mnie...

Louis najwyraźniej przestał go słuchać, bo delikatnie odwiązał wstążkę i rozdarł kolorowy papier. Harry wolał mu nie mówić, że nie zapakował tego sam, tylko poprosił o to panią ze stoiska w centrum handlowym.

Chłopak odłożył na bok papier i z uśmiechem podziwiał swój prezent.

–Kupiłeś mi płytę U2, przy której się kochaliśmy – stwierdził, a Harry'emu zrobiło się głupio.

–Pomyślałem, że to dobry pomysł, mam z tym dobre wspomnienia i. – nie skończył, bo Louis pocałował go. Minęła chwila zanim Harry się poruszył, zaskoczony tym nagłym gestem. Oddał pocałunek, delikatnie wtapiając palce we włosy chłopaka. Robili to już kolejny raz dzisiaj i jeśli od wyjazdu tak miała wyglądać ich relacja, to był jak najbardziej na tak. W końcu chłopak odsunął się od niego – Jeśli, nie chcesz możemy ją wymienić czy coś.

–Jesteś idiotą, ale to najlepszy prezent jaki dostałem! Dziękuję! – uśmiechnął się do niego – Obiecuje, że mój prezent przewyższy twój.

Harry był szczęśliwy, że mógł się pożegnać z Louisem przed jego wyjazdem. Wprawdzie było to tylko kilka dni, wytrzymał o wiele więcej bez niego, ale wtedy było inaczej. Teraz, kiedy wyznali sobie miłość, wszystko się zmieniło i Harry miał nadzieje, że jest dla Louisa kimś więcej niż tylko przyjacielem.

Wyszedł od niego wieczorem, ze bolącymi ustami od długich pocałunków. Naprawdę będzie tęsknił za tym wszystkim przez te kilka dni. Jay patrzyła się na niego podejrzliwie, gdy wychodząc z jej domu, zakrywał swoje czerwone usta, udając, że kaszle.

–Poradzisz sobie?– spytała już po raz kolejny.

–Tak, moja siostra już po mnie przyjechała – ubrał się szybko – Miło było pana poznać – zwrócił się do Charlesa.

–Cała przyjemność po mojej stronie – uśmiechnął się, a Louis przewrócił oczami – Sprawdziłem to co powiedziałeś na temat Charlesa Dickensa i...

– Odprowadzę Harry'ego do samochodu – przerwał mu Louis, ubierając kurtkę.

Pożegnał się ze wszystkimi i wyszedł z Louisem na zewnątrz. Na podjeździe stał już samochód, Gemma zatrąbiła, żeby pokazać bratu, że na niego czeka. Podeszli do auta, ale Louis zatrzymał go zanim wsiadł.

–Nawet nie wiesz, jak będę za tobą tęsknić – powiedział, stykając ich usta w krótkim pocałunku.

–Mówiłeś to już tyle razy – młodszy przytulił się do niego – Też będę tęsknić.

–Słodko, ale ja tutaj jestem – wtrąciła się Gemma przez otwarte okno –Jesteś Louis, prawda?

–Tak, cześć – podał jej dłoń.

–Jak zranisz Harry'ego, to twoja śliczna buźka może ucierpieć, ostrzegam, ćwiczyłam krav magę.

–Gemma!– pisnął Harry.

–Jesteś kolejną osobą, która mi to mówi – zaśmiał się – Chyba muszę wynająć prawnika.

–Uwierz, prawnik nie naprawi ci twarzy – powiedziała poważnie, ale zaraz potem dodała słodkim tonem: – Wesołych świąt Louis!

Harry wsiadł do samochodu, ostatni raz przytulając się do starszego.

–Wzajemnie!– uśmiechnął się i pomachał jeszcze rodzeństwu, gdy odjeżdżali.

–Teraz to już mam pewność, że nie jesteście przyjaciółmi – odezwała się dziewczyna, jadąc bardzo szybko.

–Gem, zwolnij trochę – upomniał ją – Właściwie, to czemu tak szybko przyjechałaś? Nie wytrzymałaś w domu z mamą?

–Przyjechałabym później, ale ona zaczęła piec. Piec ciastka – spojrzał na nią zszokowany – Nie, nie żartuję. Chciała ci zrobić niespodziankę.

–Paląc kuchnie?– wystraszył się. Jego mama kompletnie nie potrafiła odnaleźć się w pieczeniu – Możesz jednak jechać trochę szybciej.

Kilka minut później znaleźli się w domu. Harry z prędkością światła wbiegł do kuchni, gdzie zobaczył swoją mamę klęczącą przed piekarnikiem.

–Mamo, modlisz się do Gordona Ramseya czy jak? – parsknęła Gemma.

–Nie bądź głupia, obserwuje czy rośnie. Harry nie mam pojęcia czemu to nie działa, zrobiłam wszystko według twojego przepisu – jęknęła – Dlaczego to się rozlewa, a nie wyrasta?

–Jesteś pewna, że dodałaś wszystko?– spytał, patrząc na składniki porozrzucane po całej kuchni.

–Mleko, jajka, mąka. – zaczęła wymieniać wszystko, a Harry zastanowił się przez chwilę.

–Dodałaś sodę?– nie zauważył opakowania na blacie kuchennym.

–Nie umiałam znaleźć, poza tym to była tylko łyżeczka – usprawiedliwiła się kobieta.

–Mamo, bez tego ciasto nigdy nie urośnie – założył fartuch – Kobiety, wyjdźcie mi z kuchni. Spróbuje uratować te święta.

Następne kilkadziesiąt minut Harry spędził piekąc ciasteczka, które wyszły idealnie. Nie miał pojęcia po kim odziedziczył swoje umiejętności w kuchni, ale na pewno nie po mamie albo siostrze.

Zaniósł ozdobione już lukrem ciasteczka na stół. Gemma rozmawiała z mamą o studiach, a on przysłuchiwał się z zainteresowaniem. Siostra postanowiła zostać już na stałe w USA, ma teraz staż w dobrej firmie i zaproponowali jej pracę po skończeniu uczelni.

–Czekam aż mnie w końcu odwiedzicie – powiedziała dziewczyna – Moglibyście przyjechać w wakacje na kilka tygodni. Oczywiście z Louisem, bo przecież Harry nie wytrzyma bez niego więcej niż tydzień.

–Tym Louisem?– upewniała się ich mama, podczas gdy chłopak siedział obok nich zarumieniony – Czemu ty nic mi nie mówisz?

–Taki wiek, mamo – westchnęła Gemma – Ja byłam taka sama.

– Gem, ty wciąż nic mi nie mówisz – spojrzała na nią surowo – Mniejsza z tym, co z tym Louisem?

– Przyjaźnimy się – wahał się przez chwilę, czekając na reakcję mamy – I Louis mi się podoba.

– Dobrze, ale jesteście razem czy nie?– zapytała, sięgając po kolejne ciastko – Muszę następnym razem pamiętać o tym proszku, twoje ciasteczka są pyszne.

–Twój syn właśnie przyznał ci się do bycia gejem, a ty mówisz o ciastach – zdziwiła się Gemma.

–Harry, nie obraź się, ale już dawno się domyśliłam – spojrzała się na niego z uśmiechem – Jesteś przystojny, miły, inteligentny i nigdy nie przyprowadziłeś dziewczyny – spuściła wzrok – Poza tym, kiedyś korzystałam z twojego laptopa i znalazłam tam pewne dowody.

–Jakie dowody?– zaciekawiła się Gemma.

–Dlaczego przeglądałaś moje laptopa?– oburzył się.

–Jakie dowody?– powtórzyła dziewczyna.

– To było wtedy, gdy pojechałeś, chciałam tylko napisać maila – spojrzała się na niego przepraszająco – Nie zamknąłeś ostatnich kart...

–Mamo!– krzyknął Harry, który przypomniał sobie, że czytał wtedy na forum „Jak przygotować się do swojego pierwszego razu?"

– Od razu to wyłączyłam, przyrzekam! – broniła się – Tylko przeczytałam kawałek i upewniło mnie to w tym wszystkim.

–Wiedziałaś już o tym wcześniej?– zdziwił się – To dlaczego dałaś mi wtedy prezerwatywy na imprezę u Nialla?

–Dałaś mu gumki?– Gemma wybuchła histerycznym śmiechem.

–Miał być tam Louis, domyśliłam się, że będziecie coś robić – usprawiedliwiła się.

–Wtedy nic nie robiliśmy – westchnął. Wtedy tylko się całowali, ale wolał oszczędzić mamie szczegółów.

–To ja też włożyłam ci ten lubrykant, jak wyjeżdżałeś – przyznała się po chwili –Wcześniej rozmawiałam z kolegą z pracy o tych rzeczach, bo chciałam, żebyście z Louisem czuli się komfortowo.

– Mnie jakoś nie zachęcałaś do seksu – wtrąciła się Gemma.

–Harry'ego też nie zachęcam, ale on nie zajdzie w ciąże – odpowiedziała Anne, a chłopak jeszcze nigdy nie czuł się tak zażenowany

–Możemy przestać rozmawiać o moim życiu seksualnym, które nie istnieje, bo nigdy nie uprawiałem seksu – powiedział zdenerwowany – I tak, jestem gejem, jeśli to chciałaś usłyszeć.

–Harry, kochanie, ja po prostu czekałam aż mi to powiesz – przytuliła go do piersi – Bycie gejem to nic złego, wiesz o tym?

Kiwnął głową, tuląc się do niej. Poczuł jak łzy napływają mu do oczy, ale było to ze szczęścia. Harry dawno nie czuł się tak szczęśliwy.

e


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro