26. Shot At The Night

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lekcja angielskiego wyjątkowo dłużyła się Harry'emu, bo pani Bloom całą godzinę pytała kilku uczniów z „Portretu Doriana Greya", a chłopak znał tę książkę na pamięć. Nauczycielka uznała, że odpowiedź z takiej lektury to czysta przyjemność i powinni to traktować jako walentynkowy prezent.

Harry spojrzał na Nialla, który siedział obok niego. Chłopak nie wyglądał na zmęczonego, mimo że poprzedniego wieczoru wypił kilka piw i nie spał pół nocy. Styles również czuł się dość dobrze, ale chciał jak najszybciej skończyć tę lekcję i wrócić do domu.

Patrzył na wolno przesuwające się wskazówki zegara, gdy Horan szturchnął go lekko w ramię, wskazując na szkolne boisko.

O matko.

Najwyraźniej klasa Louisa miała wf i nauczyciel postanowił wyjść z nimi na dwór. Harry wzdrygnął się na myśl, jak zimno musi im być. Był dopiero luty i pomimo, że nie było śniegu, to na zewnątrz było chłodno. Styles uśmiechnął się, gdy zobaczył Louisa, który rozgrzewał się, robiąc okrążenia wokół boiska. Żałował, że nie widzi go dokładnie, z daleka rozpoznał tylko zarys jego sylwetki.

– Robicie coś dzisiaj?– spytał szeptem Niall.

–Chyba nie, nie rozmawiałem z nim  – odpowiedział smutno. Okej, może i nie liczył na nic szczególnego, ale miał chociaż nadzieję, że Louis złoży mu życzenia czy coś takiego. Zamiast tego miał wrażenie, że chłopak unikał go cały dzień. – On chyba nie lubi walentynek.

–Panie Styles, czy ja usłyszałam, że ktoś nie lubi walentynek?– pani Bloom skupiła swoją uwagę na brunecie. – Jak można nie lubić najbardziej romantycznego święta w całym roku?

– Właściwie to dwa lata temu nie chciała go pani obchodzić – powiedział, pamiętając jak jego nauczycielka była singielką nienawidzącą dnia zakochanych.

– Mój narzeczony...– zaczęła i do końca lekcji byli zmuszeni słuchać opowieści o romantycznej kolacji, którą trener zorganizował w zeszłym roku. Wybawieniem był dzwonek. – Styles, zostań po lekcji.

Niall spojrzał na niego pytająco.

– Nie wiem o co chodzi  – wzruszył ramionami.

Pani Bloom udała, że nie słyszy ich szeptów i wygoniła Nialla z sali, zamykając za nim drzwi. Usiadła na ławce bruneta, uśmiechając się.

– Tak więc, Harry – zaczęła. – Wiesz, że dzisiaj jest ta potańcówka, prawda?

–Potańcówka to bardzo śmieszne słowo – Harry uśmiechnął się, a pani Bloom załamana pokręciła głową.

–Paris, Nancy i Hannah miały mi pomóc, ale rozchorowały się i zostałam całkiem sama – spojrzała na swoje paznokcie. – Więc pomyślałam, że mógłbyś je zastąpić.

Harry analizował przez chwilę jej słowa. Wprawdzie nie miał za bardzo ochoty pomagać w organizacji tej imprezy, ale nie miał serca odmówić nauczycielce. Poza tym i tak pewnie nie miałby nic do roboty wśród tych wszystkich zakochanych par. Wątpił, że Louis okaże mu publicznie swoje uczucia.

– O której mam przyjść? – westchnął.

–Godzinę przed rozpoczęciem, dobrze?– kiwnął głową.– Harry, nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.

–Najprawdopodobniej i tak zorganizowałaby pani tę potańcówkę. – odpowiedział, uśmiechając się. Czy tylko dla niego to słowo było zabawne? Chyba ma dziwne poczucie humoru.

                          Ω

Niall czekał na niego przed klasą, żeby mogli razem wrócić do domu. Harry powiedział mu o prośbie nauczycielki, a ten go wyśmiał. Uznał, że musi go nauczyć asertywności.

–Chciałem być po prostu miły – mruknął. – Poza tym i tak nie mam co robić w domu.

–Oprócz spotkania się z najlepszym kumplem albo swoim chłopakiem.

–Liam jest pewnie zajęty Zaynem, a Louis to nie mój chłopak – upomniał go.

– Dzięki Harry, miałem na myśli siebie.

– Jesteś moim chłopakiem? – spytał głupio.

– Nie chcę cię ranić, ale bądźmy tylko przyjaciółmi. – zaśmiał się Niall, klepiąc bruneta w ramię.

                            Ω

Harry przyszedł na salę gimnastyczną ponad godzinę przed rozpoczęciem dyskoteki. W środku, ku jego zdziwieniu, był tylko Liam.

– Tak myślałem, że ciebie też zmusiła do pomocy – zwrócił się do niego i podał mu kilka papierowych serduszek. – Musimy to porozwieszać po sali.

– A gdzie jest Ellen? – spytał brunet.

– Poszła na chwilę do samochodu, pewnie się zgubiła – wzruszył ramionami, a Harry przyjrzał się kolorowym ozdobom.

Chłopacy spędzili trochę czasu ozdabiając salę. Na szczęście nie było tego zbyt dużo, trochę serduszek, kilka balonów i parę metrów serpentyn. Gdy skończyli pracę, do sali weszła pani Blooom, niosąc wielki transparent.

– Jak tutaj ładnie kochani!– pochwaliła ich, gdy Liam jej pomógł jej odstawić baner. – To trzeba przywiesić w jakimś widocznym miejscy, najlepiej przy wejściu.

– Wezmę drabinę  – westchnął Payne i poszedł do schowka.

Harry przyjrzał się pani Bloom. Miała na sobie białą koszulę i czarną, ołówkową spódnicę w czerwone serca.

– Nie wiem o co ci chodzi, po prostu lubię walentynki! – oznajmiła, gdy chłopak ze zmarszczonymi brwiami patrzył na jej strój.

                          Ω

Zayn, Louis, Niall i Kate przyszli do szkoły trochę przed czasem. Bez problemu weszli do środka, nikt nawet nie zorientował się, że dziewczyna nie jest uczennicą ich szkoły.

– Idę do wszystko ogarnąć, znajdę was później – powiedział Louis i wróciło samochodu.

– O co chodzi?– spytał zdezorientowany Niall. – Czy ja o czymś nie wiem?

– Lepiej zajmij się swoją dziewczyną – polecił mu Zayn, ruchem głowy, wskazując na grupkę chłopców, którzy pożerali Kate wzrokiem. Rzeczywiście bardzo dobrze wyglądała w czerwonej, zwiewnej sukience i wysokich szpilkach.

– Zayne, jestem dużą dziewczynką i jeśli będę miała ochotę, to przelecę jakiegoś licealistę – uśmiechnęła się złośliwie do Nialla.

–A ja zajmę się pierwszoklasistkami – odpowiedział, ale nawet nie spojrzał na grupkę dziewczyn obok, jego wzrok był skupiony na Kate.

– Jesteście niemożliwi – jęknął Malik. Miał ich serdecznie dość, nie potrafił zrozumieć, czemu robili sobie na złość. – Błagam, chodźmy już do środka.

Mimo że impreza jeszcze się nie zaczęła, weszli do sali gimnastycznej. Harry i Liam stali na drabinach, przywieszając transparent, a pani Bloom obserwowała ich pracę. Gdy Zayn tylko zobaczył swojego chłopaka, od razu go zawołał. Ten zeskoczył z drabiny, puszczając baner, przez co Harry prawie spadł.

–Zayne, tęskniłem!– podbiegł do niego, wziął go na ręce i zrobił piruet.

– Moje serce płacze ze wzruszenia  – pani Bloom udała, że ociera łzę, a Kate spojrzała na nią zachwycona.

– Chyba znalazłam bratnią duszę – odpowiedziała, przykładając dłoń do piersi.

Styles dokończył przywieszanie transparentu sam. W tym czasie Zayn i Liam wybierali piosenki, Niall jadł, a Kate rozmawiała z panią Bloom. Harry rozejrzał się po sali- wyglądała naprawdę nieźle. Jednak było mu trochę smutno, że został tutaj sam. Wiedział, że i tak nie spędziłby tej imprezy z Louisem jak para, ale liczył, że chłopak się tutaj pojawi. Sama jego obecność sprawiała, że czuł się lepiej.

– Więc, skoro jesteście prawie wszyscy...– pani Bloom uśmiechnęła się do Harry'ego. – Chciałbym was zaprosić na mój ślub!

– Naprawdę? – zdziwił się Niall. – Mnie też?

– Tak naprawdę to tylko Harry'ego, Zayna, Liama i Kate. Horan, twoja dziewczyna jest fantastyczna  – Kate słysząc to, teatralnie poprawiła włosy, uśmiechając się złośliwie do chłopaka. – Ale mam nadzieję, że wszyscy się zjawicie!

–Czy to legalne zapraszać swoich uczniów na ślub? – zapytał Harry, a Ellen wzruszyła ramionami.

– Praktycznie, będziecie już po egzaminach, więc nie będę musiała was uczyć – uśmiechnęła się. – Wyślę wam zaproszenia pocztą.

– Zobaczymy, który z was jako pierwszy złapie welon – wykrzyknęła zadowolona Kate.

Pani Bloom otworzyła drzwi do sali i zaczęła wpuszczać uczniów. Harry z przerażaniem spoglądał na niektóre dziewczyny, których stroje były skąpe do granic możliwości. Zastanawiał się, jak można ubierać tak krótkie spódniczki i wycięte topy. Zayn włączył muzykę i wszyscy zaczęli tańczyć. Styles był ciekawy, jakie „atrakcje" przygotowała pani Bloom. Nie miał ochoty brać udziału w jej zabawach.

Odwrócił się i zaczął bawić się serduszkami, udając, że jest zajęty. Nagle poczuł na swoich oczach ciepłe, małe dłonie.

– Louis?– spytał z nadzieją.

– Cher – usłyszał odpowiedź i odwrócił się, żeby ujrzeć dziewczynę. Uśmiechnęła się do niego, przygryzając wargę. – Zatańczysz?

– Jasne – podała mu dłoń i zaprowadziła na parkiet. Harry wcale nie miał na to ochoty, ale nie był kompletnie asertywny. Poza tym, jeden taniec nie zaszkodzi, a może dziewczyna się od niego odczepi na resztę wieczoru.

Piosenka była akurat dość wolna i pary przytulały się do siebie. Harry spojrzał błagalnie na Liama, który zrozumiał aluzję i szepnął coś do Zayna. Chłopak zaraz zmienił muzykę na trochę szybszą. Cher świetnie się bawiła, trzymając bruneta za ręce i kołysząc biodrami do rytmu. On zaś czuł się niesamowicie komfortowo, tańcząc z dziewczyną. Jej ciało było stanowczo zbyt kobiece, a zapach zbyt kwiatowy.

– Przepraszam bardzo, ale chyba będę musiał na chwilę porwać Harry'ego – usłyszał za sobą znajomy głos. Nie mógł się nie uśmiechnąć.

– Louis Tomlinson!– krzyknęła Cher, a chłopak posłał jej złośliwy uśmiech. – Mam nadzieję, że jeszcze będę miała okazję z tobą potańczyć, Harry.

– Lepiej nie – powiedział pod nosem Louis, gdy odeszli od dziewczyny. W milczeniu poprowadził Stylesa do Zayna, żeby wziąć jego płaszcz. Zwrócił się do przyjaciela: – Zaraz będę.

Louis złapał go za nadgarstek i przeprowadził przez tłumy na sali. Gdy znaleźli się już na korytarzu, podał mu jego ubranie. Harry zauważył, że chłopak zaciska szczękę, wyglądał na zdenerwowanego.

– Hej – powiedział do niego niepewnie.

– Trochę się spóźniłem, a ty zdążyłeś już się dobrze zabawić – prychnął, a Harry otworzył szerzej oczy. – Musiała być to akurat Cher?

– Louis, ona tylko ze mną tańczyła – bronił się. – To nic nie znaczyło.

– Mam nadzieję – wyszeptał, zbliżając się do niego. Złożył krótki pocałunek na jego żuchwie. – Chodź.

Na korytarzu było ciemno i pusto. Louis złapał dłoń Harry'ego, uspokajając go. Chłopak w milczeniu prowadził ich po schodach. Uśmiechał się delikatnie, a brunet czuł lekki niepokój. Niczego się nie bał, po prostu był lekko niepewny tego, co wymyślił Louis.

– Zamknij oczy Harry  – polecił chłopak, gdy doszli już na najwyższe piętro. Młodszy zmarszczył brwi i spojrzał na schody przeciwpożarowe, prowadzące na dach.

– Aha, chcesz tam iść?– Louis kiwnął głową. – Wiesz, że to niedozwolone?

– Jest niedozwolone, jeśli nas przyłapią  – zaśmiał się, ale Harry nie był przekonany. Chciał się spędzić z nim czas, ale bał się, że robią coś nielegalnego, za co mogą wylecieć ze szkoły. – Ufasz mi motylku?

Czy mu ufał? Był w stanie powierzyć Louisowi wszystko, nawet swoje życie. Wystarczyła jedna jego prośba, a Harry należał do niego. Nagle przestało go interesować wszelkie zagrożenie i to, że ma wejść po schodach z zamkniętymi oczami. Właśnie.

– Louis, jak mam wejść po schodach, gdy nic nie widząc?– spytał niepewnie.

– Racja – zgodził się i zaczął się zastanawiać. – Zrobimy tak, zamkniesz oczy dopiero, jak znajdziemy się na dachu, okej?

Harry kiwnął głową i zaczął wchodzić do góry, zaraz za Louisem. Chłopak otworzył właz i podał mu rękę. Posłusznie zamknął oczy, gdy znaleźli się na dachu.

– Nie otwieraj, dopóki nie powiem – rozkazał Louis, ale dla pewności odwrócił Harry'ego tyłem do siebie.

Styles słyszał, jak starszy oddala się od niego, ale mimo ciekawości wciąż miał zamknięte oczy. Czuł się nieswojo, jego umysł zaczął podsyłać mu różne, dziwne scenariusze. Może Louis zaprowadził go tutaj, żeby zepchnąć go z dachu, wiedząc że ten nie otworzy oczy? Albo zostawi go tutaj samego, aż rano znajdzie go woźny? Chociaż był piątek, więc pewnie ktoś uratuje go dopiero w poniedziałek.

Nic takiego jednak się nie stało, bo po chwili Louis objął go od tyłu i wyszeptał:

– Otwórz, Motylku – Harry przez chwile napawał się dotykiem chłopaka, czując się przy nim spokojnie i bezpiecznie. W końcu otworzył oczy i odwrócił głowę.

Po raz pierwszy ujrzał dach swojej szkoły. No cóż, nie byłoby w nim nic nadzwyczajnego, Harry wprawdzie nigdy tutaj nie był, ale miał pewność, że normalnie nie ma tam koca, a na około niego świeczek.

Było idealnie. Harry nie wiedział, czy ma się patrzeć na to, co przygotował dla niego Louis, czy na samego chłopaka. Otworzył szeroko buzię, podziwiając to wszystko.

– To wyjaśnia, czemu Zayn nie pozwolił Niallowi przyprowadzić tutaj Kate – szepnął Harry, gdy wreszcie złożył wszystko w całość. Przyjaciele musieli wiedzieć o planach Louisa. – To wszystko jest takie piękne.

Louis nie odpowiedział, tylko złapał go za rękę, podchodząc do koca. Ostrożnie usiedli, starając się nie przewrócić świeczek. Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu, z powodu niespodzianki, którą przygotował dla niego chłopak.

– Przepraszam, ale nie za bardzo ogarniam te romantyczne aspekty walentynek – przyznał Louis, nalewając wina do kieliszków. – W zeszłym roku nawaliłem się z Zaynem.

– Jest idealnie – zaśmiał się, patrząc na zadowolonego chłopaka. Był zaskoczony, że szatyn tyle dla niego zrobił. Żaden z nich wcześniej nie obchodził walentynek i było to dla nich nowe doświadczenie.

Napili się wina, które było wyjątkowo słodkie. Harry zdecydowanie wolał te, od tego wytrawnego. Był wdzięczny Louisowie, że znał się na tym i dzięki temu nie musiał zmuszać się do picia czegoś niesmacznego. Albo nie picia wcale.

Siedzieli w milczeniu, obserwując gwiazdy. Było trochę chłodno, ale żaden z nich się tym nie przejmował. Cisza nie była dla Harry'ego krępująca, po prostu nie miał nic ciekawego do powiedzenia. Poczuł, że Louis patrzy na niego, zamiast w niebo i zarumienił się.

– Myślałem, że mieliśmy oglądać gwiazdy, nie siebie nawzajem – wypalił, odwracając się w jego stronę. Louis wyglądał cudownie, jego oczy, pomimo mroku, wydawały się być jeszcze bardziej niebieskie.

– Ja chciałem zobaczyć piękny widok, dlatego patrzę na ciebie – odpowiedział, po czym spuścił na chwilę wzrok, dotykając dłoni Harry'ego. Chłopak obserwował jego długie, gęste rzęsy, i o boże, on był perfekcyjny.

Harry wyglądał zbyt dobrze tego wieczoru i Louis nie potrafił oderwać od niego oczu. Uwielbiał, jak na bladą skórę bruneta wkradały się rumieńce i to on był tego przyczyną. Cieszył się, że spodobała mu się jego niespodzianka.

Kilka dni temu Harry rozmawiał z Kate o tym, że oglądanie gwiazd jest romantyczne, wtedy Louis uznał, że może być to dobry prezent. Nie za bardzo wiedział, co mogłoby się spodobać młodszemu. Był już parę razy na dachu szkoły, czasami gdy uciekał z jednej czy dwóch lekcji, spędzał tam czas. Nietrudno się tam dostać, a widok jest naprawdę ładny.

Harry chciał, żeby Louis go pocałował, ale nie miał odwagi sam tego zainicjować. Zawsze mógł jeszcze spróbować z nim flirtować, jednak nie miał pojęcia jak. Zastosował taktykę „gap się na niego, aż weźmiecie ślub". Nie żeby to planował, ale zbyt długie patrzenie na Louisa najczęściej działało.

Louis nachylił się jego stronę, po czym szybko się odsunął, ponownie bawiąc się jego dłonią. Miał ochotę go pocałować, ale nie chciał się spieszyć.

– Coś nie tak?– upewnił się Harry. Brzmiał na lekko skrępowanego, zapewne myśląc, ze to jego wina.

– Nie, po prostu... to jest randka – przygryzł wargę, gdy brunet zmarszczył brwi. – Powinniśmy rozmawiać.

– Louis, rozmawiamy codziennie – przypomniał mu. Miał rację, naprawdę każdego dnia znaleźli czas na chociażby krótką wymianę zdań.– Dużo rzadziej mogę cię na przykład pocałować.

– Nie chcę, żebyś myślał, że jesteśmy tutaj tylko po to – usprawiedliwił się. Bał się, że Harry uzna, że Louis chce go tylko wykorzystać. Nie chciał kolejny raz go zawieźć. – Możemy robić cokolwiek chcesz, ważne żebyś czuł się dobrze. Niekoniecznie musimy rozmawiać, wystarczy, że...

– Co jeśli całowanie cię, sprawia, że czuję się dobrze?– spytał, a Tomlinson był zaskoczony jego śmiałością.

–Jak mówiłem, zrobimy to czego tylko zapragniesz – uśmiechnął się, czekając aż Harry zrobi pierwszy krok.

Nie chodziło o to, że Louis nie chciał go całować. Wręcz przeciwnie, miał na to ochotę odkąd go zobaczył. Właściwie, to on zawsze był w nastroju na całowanie Harry'ego. Usta chłopaka były do tego stworzone. Tak cudownie miękkie, słodkie, po prostu idealne.

Harry był niepewny, kiedy Louis w końcu zbliżył się do niego i złączył ich usta razem. Ten pocałunek nie był powolny i leniwy, jak większość, które sobie dawali. Z drugiej strony, nie byli też specjalnie szybcy i niechlujni. Louis dokładnie wiedział, co robić, żeby Harry czuł się dobrze.

Byli w pozycji półleżącej, starszy górował nad brunetem. Nie mógł uwierzyć, że kiedykolwiek miał jakieś wątpliwości, co do związku z Harrym. Wszystko co robili idealnie ze sobą współgrało. Nigdy nie czuł się tak z żadną dziewczyną, myślał, że te całe motyki w brzuchu to kłamstwo. Teraz jednak miał wrażenie, że całowanie Harry'ego to najlepsza rzecz na świecie.

Harry jęknął, gdy Louis delikatnie przygryzł jego wargę. To było dla niego takie nierealne, spędza walentynki z ukochanym, na dachu szkoły. Jeśli ktoś by ich teraz nakrył, mieliby niemałe kłopoty, ale jakoś się tym nie przejmowali.

Gdyby nie to, że Harry czuł się tak cudownie, może byłby lekko zażenowany tym, że bezwstydnie ociera się o Louisa. Kochał ich pocałunki, ale potrzebował więcej, chciał, żeby dłonie chłopaka zbadały całej jego ciało, ale on uparcie trzymał je na jego biodrach.

Tomlinson popchnął delikatnie Harry'ego, żeby ten położył się na kocu i odsunął się od jego ust.

– Harry, jesteś taki podniecony – powiedział ze śmiechem, a Harry zarumienił się jeszcze bardziej. – Naprawdę chcesz, żeby wszyscy zobaczyli cię w takim stanie? Kiedyś będziemy musieli zejść na dół.

– Zostańmy tutaj na zawsze – poprosił desperacko, wywołując jeszcze większy śmiech u Louisa. On również się roześmiał. – Jestem taką dziwką, prawda?

– Myślę, że lepiej pasuje do ciebie określenie motylek nocy – położył się obok niego, przyglądając się mu z rozbawieniem. – Ale jak na prawiczka to tak, jesteś.

– Nie jestem prawiczkiem – oburzył się. – Przecież my, no wiesz.

– Motylku, ale nie tak. To się chyba nie liczy – zastanowił się przez chwilę. Harry nigdy nie myślał, czy przestał już być prawiczkiem czy nie, ważne, że robił to tylko z Louisem. – W sumie to nie wiem, powinniśmy spytać Kate.

– Mówisz serio?– upewnił się.

– Właściwie, to i tak moglibyśmy się już stąd zbierać. Nie jest ci zimno?– Harry kiwnął głową. Rzeczywiście robiło się coraz chłodniej i gdyby nie to, że Louis na nim leżał, pewnie by zamarzł. Starszy pomógł mu wstać, zdmuchnął świeczki, ale zostawił wszystko na dachu. – Posprzątam to w poniedziałek.

– Dziękuję ci za wszystko – powiedział, gdy schodzili na dół, trzymając się za ręce. – Chcesz jechać do mnie? Upiekłem szarlotkę.

– Namówiłeś mnie – uśmiechnął się. – Czyli co, spędzimy walentynki z ciastem i twoją mamą?

– Moja mama wraca jutro z delegacji – odpowiedział, a Louis uniósł brwi.

– Czy ty coś sugerujesz, Haroldzie? – zaśmiał się, słysząc to przezwisko. Harry wcale nie miał nic wyuzdanego na myśli, to przypadek, że dzisiaj mieli być sami w domu.

–Nie śmiałbym, Lewis – odpowiedział poważnie. – Po za tym, możemy zaprosić resztę, prawda?

–Oczywiście – poczuł lekkie zawiedzenie, ale starał się to ukryć. Zanim doszli do sali gimnastycznej, spotkali po drodze Nialla. – Co ty tutaj robisz?

– Szukam Kate, wyszła niedawno z Zaynem i Liamem i jeszcze nie wróciła. – odpowiedział.

Wyszli na zewnątrz i zobaczyli przyjaciół, siedzących na schodach przed budynkiem. Nagle usłyszeli głos dziewczyny:

– Zayne, jesteś taki pokorny, nawet twoje szlugi o tym mówią – zauważyła Nialla, Louisa i Harry'ego. – O hej, chłopcy. Wiedzieliście, że Zayn pali jagodowe papierosy?

– Głośniej  – powiedział zmieszany, a Kate roześmiała się, wypuszczając dym.

– Czy myślicie, że Ellen nas zabije, jeśli wymkniemy się do Harry'ego? – zapytał Louis, patrząc się na Liama.

– Wasza nauczycielka jest genialna, rozmawiałam z nią i...– Kate przerwała na chwilę i spojrzała z zaskoczeniem na Louisa, który praktycznie niezauważalnie kiwnął do niej głową. – Kurwa, to się zaczyna.

– O co chodzi? – wtrącił się Niall. Harry też nie za bardzo wiedział, co przyjaciele mają na myśli.

– Harry, pójdziesz ze mną do łazienki? – poprosiła Kate, a chłopak spojrzał na nią zdziwiony i lekko zmieszany. – Wiesz, dziewczyny nie mogą iść tam same.

– Tak, właśnie – potwierdził Liam, nerwowo kiwając głową i spoglądając na Zayna, który zrobił to samo.

– Mhm, moja siostra zawsze chodzi do publicznych łazienek z przyjaciółką – wtrącił Malik.

– Właściwie, to dlaczego dziewczyny zawsze chodzą tam stadami? – zastanowił się Niall.

– Dla bezpieczeństwa, Hermiona poszła sama i zaatakował ją troll – odpowiedziała i pociągnęła Harry'ego w kierunku szkoły. – Chodź!

– Dlaczego to ja muszę odgrywać rolę twojej przyjaciółki?– spytał, gdy szli w stronę łazienki, ale dziewczyna zignorowała go. – Nie mogę wejść do damskiej łazienki!

– Nie marudź – wzruszyła ramionami i popchnęła go do damskiej ubikacji. Harry po raz pierwszy był w tym miejscu i czuł lekkie zażenowanie z tego powodu.

– Okej, więc załatw swoje potrzeby i chodźmy już, proszę –powiedział błagalnie, rozglądając się i mając nadzieję, że nikt tutaj nie wejdzie.

– Och, Harry, nie przyszłam tu po to – zaśmiała się. – Musimy porozmawiać.

*******

Wróciłam! Paryż jest niesamowity, kocham to miasto.

Moja kochana beta Chatsaim zrobiła mi pranka i nie chciała wysłać rozdziału :/

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro