30. Work Song

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry wyszedł na tyły klubu. Wziął głęboki oddech i napawał się zimnym, świeżym powietrzem. Nareszcie mógł odpocząć od hałasu, tutaj nie słychać było krzyków i muzyki. Oprócz tego czuł, że jego głowa zaraz wybuchnie. Nie pił alkoholu, ale miał zawroty i nie potrafił złapać równowagi.

Był dumny z osiągnięcia ich szkolnej drużyny, to oczywiste. Cieszył się tak samo jak inni i nie miał nic przeciwko uczczeniu tego. On po prostu wolałby spędzić czas w bardziej zamkniętym gronie. Wiedział jednak, że Louis miał ochotę się wyszaleć, w końcu to przez Harry'ego nie chodził na imprezy. Dlatego nie odzywał się, gdy Louis wypijał kolejne shoty ze swoimi kolegami z drużyny. Na początku on sam też nieźle się bawił z resztą przyjaciół. Kate i Niall byli niemożliwi. Harry nie potrafił zrozumieć, czemu nie powiedzą sobie wprost, że ich relacja wymknęła się spod kontroli i już dawno nie chodzi tylko o seks.

Zaczęła go mocniej boleć głowa, dlatego pomasował swoje skronie. Oparł się o ścianę i w tym samym momencie drzwi się otworzyły. Ponownie usłyszał hałas, pochodzący z zatłoczonego klubu.

Dwójka mężczyzn stanęła niedaleko Harry'ego, zapalając papierosy. Byli wysocy, muskularni i czuć było od nich alkohol. Chłopak czuł się nieswojo, widział ich już na trybunach i wydawało mu się, że kibicowali innej drużynie.

– Zapalisz? – spytał Harry'ego jeden z nich. Chłopak pokręcił głową i próbował podejść do drzwi, ale zagrodzili mu drogę. – Wybierasz się gdzieś, skarbie? – zignorował ich, nie patrząc na nich. – Hej! Styles, do ciebie mówię.

Na dźwięk swojego nazwiska podskoczył. Musieli go skądś znać, a nie wydawali się przyjaźnie nastawieni.

– Chcę wrócić do środka, moglibyście się przesunąć? – spytał, starając się brzmieć pewnie, jednak nie potrafił ustać na nogach.

– Och, stęskniłeś się za swoim chłoptasiem? – uśmiechnął się kpiąco. – Tomlinson pewnie już pieprzy jakąś dziewczynę w kiblu.

Harry zdziwił się, on i Louis nie byli oficjalnie w związku. Wiedziało o tym tylko kilka zaufanych osób, a ci dwaj raczej na takich nie wyglądali.

– Zdziwiony, że wiemy, że jesteś pedałem? – prychnął. – Wstydzisz się, że lubisz w dupę i robisz z tego jakąś tajemnicę?

– Pierdolony pedał – splunął drugi mężczyzna. – Takich jak ty powinno się leczyć.

Harry po raz pierwszy usłyszał takie słowa. Nigdy wcześniej nie został obrażony ze względu na swoją orientacje, wszyscy byli tolerancyjni. Poczuł, że łzy napływają mu do oczu. Chciał chciał postawić, ale w gardle czuł wielką gulę, które uniemożliwiała mu mówienie. Poza tym, oni i tak mieliby go gdzieś.

– Jaka z ciebie ciota! Prawda boli, co? – Harry odepchnął go od siebie i próbował wejść do klubu, ale drugi mięśniak zagrodził mu drogę. – Nie dotykaj mnie, jeszcze się czymś zarażę!

Harry poczuł kopnięcie w kolano i upadł na ziemię. Chciał jak najszybciej się podnieść, ale mężczyzna uderzył go w brzuch. Zgiął się w pół z bólu, łzy leciały mu po policzkach. Po chwili otrzymał kolejny cios, tym razem w plecy. Cicho szlochał, nie chcąc dać im satysfakcji.

– Widzisz, nie ma tu twojego chłoptasia – zaśmiał się. – Jednak twój fagas woli laski.

Harry bał się, że ma racje. Czując kolejne kopnięcia, myślał tylko o tym, żeby ból się skończył. Jednak cierpienie nie ustępowało, jedynie wzmagało na sile.

– To oduczy cie pedalstwa – mężczyzna z całej siły kopnął go w brzuch, a Harry zaczął się krztusić. Poczuł w ustach metaliczny smak krwi i mocno zakręciło mu się w głowie. Ostatnią rzeczą, jaką usłyszał to „spierdalamy", w końcu ból ustąpił i nastała ciemność.

Ω

Liam leżał na łóżku, patrząc na Zayna, który spoczywał na jego piersi. Obaj jeszcze ciężko dyszeli, chociaż oddech Malika powoli się uspokajał. Byli zmęczeni i zadowoleni. Wygrany mecz i udana impreza bardzo poprawiła im humor. Liam był bardzo dumny ze swojego chłopaka.

Z błogiego stanu wyrwał go dźwięk telefonu. Początkowo chciał się rozłączyć, myśląc, że Louis albo Niall dzwonią do niego po pijaku. Odebrał, gdy zobaczył, że to Harry. Przyjaciel raczej nie dzwoniłby do niego w środku nocy, gdyby to nie była poważna sprawa.

– Harry, coś się stało? – powiedział dość cicho, ale Zayn powoli podniósł się z jego piersi i teraz leżał na brzuchu, patrząc na niego zaspanymi oczami.

– Tutaj Cher – usłyszał w słuchawce i włączył głośnomówiący. Przez chwilę analizował, to co usłyszał. Znał tylko jedną Cher i szczerze jej nie lubił. – Halo, Liam?

Zayn spojrzał się zszokowany, bo również rozpoznał ten damski głos.

– Czemu masz telefon Harry'ego? – spytał lekko zdezorientowany. Dziewczynie podobał się Styles, a on ją odrzucił. Liam bał się, że Cher wykorzystała go, gdy był pijany.

– Ktoś go pobił, jest w szpitalu – powiedziała szybko i jej głoś brzmiał poważnie.

– Żartujesz sobie?

– Kurwa, tak żartuje – prychnęła. – Mówię poważnie idioto. – jego ręce zaczęły się trząść, nie wiedział co robić. Zayn przejął telefon.

– Tu Malik, co z Harrym?

– Na razie nie wiem, nie chcą mi nic powiedzieć. Przyjedziecie tutaj?

– Powiedz który szpital – Liam szybko wstał i zaczął się ubierać, a Zayn w tym czasie zapisał to, co powiedziała mu dziewczyna. – Dzięki Cher, widzimy się na miejscu.

Prędko pobiegli do samochodu. Żaden z nich nie przejął się tym, że nie są do końca trzeźwi. Liczył się Harry, który teraz prawdopodobnie był w tragicznym stanie.

– To moja wina, nie powinienem go zostawiać – oznajmił Liam, gdy znaleźli się już pod kliniką.

– Spokojnie Liam – Zayn objął o ramieniem, po czym weszli do izby przyjęć. Zobaczyli Cher, chodzącą dookoła z kubkiem kawy. – Zaraz nam wszystko opowiesz.

Liam podszedł do dwóch pielęgniarek, był bardzo zdenerwowany i przestraszony.

– Dzień dobry, gdzie leży Harry Styles? – kobieta spojrzała na dokumenty, a potem zmierzyła Payne'a podejrzliwym wzrokiem. – Jestem jego bratem.

– Ma pan jakieś dokumenty?

– W samochodzie – odpowiedział szybko. – Proszę mi powiedzieć co z nim.

– Czy pan Styles jest pełnoletni? – Liam zmieszał się. – Musimy wezwać waszą mamę.

– Tak, zadzwonię do niej – pielęgniarka zaczęła coś pisać na komputerze, ignorując chłopaka. – Powie mi pani jak on się czuję?

– Jest teraz na ostrym dyżurze, sala 21, przywiozła go ta pani – młodsza kobieta wskazała na zdenerwowaną dziewczynę. – Jest w naprawdę ciężkim stanie. Reszty musi się pan dowiedzieć od lekarza prowadzącego.

– Dobrze, gdzie on jest? – Cher i Zayn podeszli do Liama.

– Zapewne na ostrym dyżurze – powiedziała ze spokojem. Była dużo milsza i bardziej pomocna. – Proszę uzbroić się w cierpliwość. Za niedługo powinna przyjechać policja, pewnie będziecie musieli złożyć zeznania.

– Zeznania? – dopytywał się Liam. Niezbyt docierało do niego to wszystko. – Co się stało?

– Pan Styles jest ofiarą pobicia. Wasza mama podpisze wszystkie dokumenty, gdy tu dotrze – westchnęła. – Teraz musimy się modlić.

Jest aż tak źle?

– Dziękujemy pani – wtrącił się Zayn i odciągnął swojego chłopaka. Usiedli w trójkę na niewygodnych krzesłach. – Liam, zadzwonisz do Anne czy ja to mam zrobić?

– Dam radę – odszedł od nich i przez chwilę rozmawiał z kobietą. W tym czasie Zayn i Cher spędzili trochę czasu w kompletnej ciszy, nawet się na siebie na patrząc. – Jest teraz poza miastem, postara się jak najszybciej przyjechać.

– Cher, opowiesz nam co się stało? – spytał Zayn.

– Byłam z Harrym w klubie, piliśmy sok, potem ta jego koleżanka musiała jechać i zostaliśmy sami. Źle się czuł, więc wyszedł na dwór. Potem, jak do niego wyszłam, zobaczyłam, że leży nieprzytomny na ziemi – zatrzymała się na chwilę. – Myślałam, że zasłabnął, ale zobaczyłam krew i zadzwoniłam na pogotowie.

– Wiesz kto go pobił? – spytał Liam, trochę zbyt ostro.

– Nie wiem, był tam tylko on. Ale wyglądał naprawdę źle.

– Nie powinienem go zostawiać – Payne schował twarz w dłoniach.

– Zadzwonię do reszty – oznajmił Zayn i najpierw wybrał numer do Louisa. W tym czasie Cher objęła Liama ramieniem, pocieszając go.

Zayn czuł się trochę zazdrosny. Zdawał sobie sprawę, że Liam jest teraz w ciężkiej sytuacji i nawet nie lubił tej dziewczyny, jednak Malik wolałby, gdyby nie obejmowała jego chłopaka. Dla niego Harry również był ważny i tak samo się o niego martwił. I mimo że wypowiedź Cher wydawała się logiczna, nie ufał jej.

Louis nie odbierał telefonu, pewnie teraz stał pijany nad muszlą klozetową w klubie. Nie potrafił wyznaczać sobie granic jeśli chodziło o alkohol, więc często upijał się, a potem rzygał do nieprzytomności. W tym momencie Zayn miał ochotę mu przywalić, bo to on powinien zajmować się Harrym.

Wybrał numer do Nialla, który odebrał po kilku sygnałach.

– Zayn, jak się cieszę, że dzwonisz! – powiedział radośnie. – Miałem właśnie trójkąt!

– Opowiesz mi kiedy indziej, Harry jest w szpitalu.

– Żartujesz sobie? – spoważniał.

– Chciałbym – westchnął.

– Mów gdzie, zaraz przyjedziemy – Zayn podał mu adres. – Kurwa, Kate, pospiesz się.

– Czy ty jesteś z Kate? – spytał zdziwiony. – Dobra, nieważne, do zobaczenia.

Malik podszedł do Liama, który spojrzał na niego smutny. Cher szybko odsunęła się, żeby zrobić mu miejsce.

– Cher, może pójdziesz odpocząć do domu? – zaproponował Liam. – Długo jeszcze nie wejdziemy do środka, a ty i tak już dużo zrobiłaś.

– Jesteście pewni? – kiwnęli głową. – Zadzwońcie do mnie, jak będzie coś wiadomo, okej?

Pożegnali się i dziewczyna wyszła. Siedzieli w kompletnej ciszy, nie wiedząc co ze sobą zrobić. To było dziwne, Harry walczył o życie w szpitalu, kiedy to jeszcze kilka godzin temu rozmawiali na meczu, a potem bawili się na imprezie.

Niedługo później do szpitala wbiegli Niall i Kate. Widać było, że obydwoje bardzo się spieszyli i nawet nie zdążyli się ogarnąć.

– Gdzie on jest? – spytał zdenerwowany blondyn. Kate stała obok niego, trzęsąc się. Wyglądała na przerażoną.

– Na ostrym dyżurze – odpowiedział Liam. – Musimy czekać na lekarza.

– Co się w ogóle stało? – Niall zdjął kurtkę i pomógł Kate usiąść.

– Cher znalazła go za klubem, ktoś go pobił – mruknął Zayn. – Resztę musimy dowiedzieć się od Harry'ego.

– Niepotrzebnie go zostawiłam – blondynka rozpłakała się. – Gdybym była przy nim... Ale widziałam, że po drugiej w nocy nic dobrego się nie dzieje. Wtedy trzeba być już w łóżkach, a nie samemu w klubach.

– Kitty, kochanie, nie możesz się denerwować – uspokajał ją Niall. – Zaszkodzisz dziecku.

– Czy ja się nie przesłyszałem? – zdziwił się Liam. – To dlatego nie piłaś dzisiaj?

– Nie robiła jeszcze testów, ale spóźnia jej się okres – Niall pogłaskał ją po brzuchu. – Musimy chronić nasze maleństwo.

– To z kim ty miałeś trójkąt? – spytał Zayn, po czym zrozumiał co przyjaciel ma na myśli. – Niall, to nie jest trójkąt. Jesteś obrzydliwy.

– Nie słuchaj go, wujek Zayn jest zły – Kate odepchnęła Nialla od swojego brzucha.

– Kurwa, zajmijmy się lepiej Harrym – westchnęła.

– Zapytam się co z nim dokładnie jest – oznajmił Niall i zanim zdążyli mu powiedzieć, że to bez sensu i nikt mu nic nie powie, chłopak pobiegł za młodą kobietą.

– Dzwoniliście do Louisa? – spytała Kate. Nikt wcześniej nie widział jej w tak złym stanie, była roztrzęsiona i niemal zielona na twarzy.

– Nie odbiera – mruknął Zayn, pisząc kolejnego SMSa do przyjaciela.

– Może jemu też coś się stało – przeraziła się.

– Chyba utonął w muszli klozetowej albo swoich wymiocinach – powiedział Liam, wstając. – Czy on nigdy nie dojrzeje? Od zawsze mu mówiłem, ze jego picie do niczego dobrego nie doprowadzi.

– Uspokój się – poprosił Zayn, łapiąc go za ramiona i delikatnie popychając na krzesło.

– Jak mam być spokojny? – prychnął. Widok zdenerwowanego Liama należał do rzadkich. – Mój przyjaciel jest w szpitalu, a jego chłopak...

– Nasz przyjaciel – wtrącił Malik. – Zależy nam na nim, tak samo jak tobie.

– Tylko, że to moja wina – schował twarz w dłonie. – Miałem go chronić, obiecałem sobie, że nie pozwolę, żeby coś mu się stało. Jest dla mnie jak młodszy brat.

– Liam, cholera, to wszystko przeze mnie – powiedziała Kate i w tym samy czasie wrócił Niall. Usiadł koło dziewczyny, próbując ją objąć, ale ta szybko odepchnęła jego rękę. – Miałam mu dotrzymywać towarzystwa, opiekować się nim, a zamiast tego spałam z Horanem. Jestem wspaniałą przyjaciółką. – dodała sarkastycznie.

– Ale to ja go zostawiłem i pojechałem z...

– Jesteście straszni – w ich sprzeczkę wtrącił się Niall. – Zamiast kłócić się, czyja to wina, powinniśmy zobaczyć co z Harrym.

– On jest na ostrym dyżurze, nie wpuszczą nas do niego – przewrócił oczami Zayn.

– Moi drodzy, chyba zapomnieliście, kto podrobił wszystkie szkolne klucze – sięgnął do kieszeni i wyciągnął pęk kluczy. – Pielęgniarki pilnują ich gorzej od woźnej.

– Czyli chcesz po prostu włamać się na ostry dyżur? – spytał Liam z powątpiewaniem. – Od razu nas złapią.

– Oczywiście, ale my nie jesteśmy na tyle bezmyślni – uśmiechnął się. – Mam pewien plan.

– O nie – jęknął Zayn.

– O tak – dodał Niall. – Pielęgniarka, z którą rozmawiałem właśnie skończyła zmianę. Wiecie co to oznacza?

– Że nie musi użerać się już z jakimiś idiotami, którzy kradną jej klucze? – spytał Liam.

– W sumie też, ale miałem na myśli co innego – wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni, nie wiedząc co ma na myśli. – Zostawi swój strój w szatni, więc Kate będzie mogła przebrać się za pielęgniarkę.

– Przyznaj się, ze po prostu chcesz ją zobaczyć w tym stroju – zaśmiał się Zayn.

– To może też – przyznał. – Ale jako pielęgniarka będzie nas mogła tam bez problemu wpuścić.

– Jesteś powalony, to się nie uda – pokręcił głową Liam. – Kate, powiedz mu...

– Niall, jesteś pieprzonym geniuszem! – ucieszyła się dziewczyna, dając mu buziaka w policzek.

– Zayn, chociaż ty powiedz, że to zły pomysł.

– Przykro mi skarbie, ale to może się udać – Zayn przygryzł wargę. – To gdzie jest ta szatnia?

Ω

Kilka minut później Kate wyszła z szatni przebrana w białą spódniczkę i biały kitel. Swoje ubrania schowała do torebki, którą podała Zaynowi. Chcieli już iść na korytarz, kiedy Niall zatrzymał dziewczynę, lustrując ją z góry na dół.

– Chce zapamiętać jak w tym wyglądasz – wytłumaczył się. – Przyda się na samotne wieczory.

Dziewczyna przewróciła oczami i obeszła go. Wraz z Zaynem znajdowała się na przedzie, a Niall i Liam szli za nimi.

– Chyba to sobie zostawię – szepnęła do Malika, który zaśmiał się cicho.

Stali teraz przy mapce szpitala, gdzie zaznaczone były wszystkie wyjścia ewakuacyjne. Niall próbował zorientować się, gdzie teraz powinni iść.

– Ostry dyżur jest piętro wyżej – mruknął do siebie, po czym zwrócił się do przyjaciół. – Wiecie w jakiej sali jest Harry?

– 21 – odpowiedział Liam.

– To na końcu korytarza – postukał palcem po mapie. – Kitty, prowadzisz nas tam, jak gdyby nigdy nic, okej?

– Nie takie rzeczy się robiło – odpowiedziała, obciągając spódniczkę w dół. – Gotowi?

Weszli na drugie piętro, po czym Kate otworzyła szklane drzwi i ruchem dłoni kazała im podejść. Szli bardzo powoli, dokładnie patrząc na numery sal.

Żaden z nich nigdy nie był na ostrym dyżurze i było to przerażające. W środku panowała grobowa cisza, zakłócana tylko cichym szumem maszyn, nie słychać było żadnych rozmów albo kroków. Starali się nie wydawać z siebie żadnego dźwięku. Czuć było charakterystyczny szpitalny zapach, ale oprócz tego dominowała tutaj niezbyt przyjazna atmosfera. Ściany były białe, wnętrze mocno oświetlone. Korytarz wydawał się ciągnąć w nieskończoność. To właśnie tutaj przewozi się ludzi na granicy śmierci, tutaj umiera najwięcej osób i myśl, że ich przyjaciel znajdował się w tym miejscu była przerażająca.

Nagle usłyszeli skrzypnięcie drzwi,a wystraszona Kate popchnęła przyjaciół do schowka na miotły, obok którego przechodzili. Na szczęście dziewczyna szybko zareagowała, bo parę sekund później lekarz wyszedł na korytarz. Był wysoki, miał włosy sięgające poniżej ramion, ubrany był w białą koszule i spodnie w tym samym kolorze. Spojrzał na dziewczynę, zastanawiając się przez chwilę, po czym uśmiechnął się, ukazując dołeczki w policzkach.

– Coś się stało, panno... – przyjrzał się jej plakietce na jej piersi. – Smith?

– Chciałam sprawdzić co z jednym z pacjentów, Harrym Stylesem – technicznie rzecz biorąc nie było to kłamstwo. – Jego mama już przyjechała.

– Och, tak, chodzi o tego pobitego nastolatka? – spytał niepewnie, a Kate kiwnęła głową. – Chyba nie pracujesz tutaj zbyt długo.

– Dlaczego tak myślisz? – oburzyła się.

– Bo gdybyś nie była nowa, wiedziałabyś, że jestem ginekologiem i raczej nie zajmuję się przypadkiem pana Stylesa. – dziewczyna zarumieniła się, ale lekarz uśmiechnął się serdecznie.

– Skoro jesteś ginekologiem, to co robisz na ostrym dyżurze? – spytała Kate, nie siląc się nawet, żeby zwracać się do mężczyzny per „pan".

– Odbierałem poród u jakiejś nastolatki w siódmym miesiącu ciąży – odpowiedział swobodnie, a dziewczyna szepnęła cicho „och". – Nie ma się czym martwić, dziecko jest zdrowe.

– Wiec nie prowadzi pan sprawy Harry'ego? – spytała, a młody lekarz spojrzał na nią zdziwiony. – Panie doktorze?

– Panno Smith, zdążyła już pani mówić do mnie na ty – roześmiał się, po czym podał jej rękę. – James.

– Kate – uśmiechnęła się do niego.

– Z tego co wiem, doktor Carter zajmuję się takimi przypadkami – odpowiedział na je wcześniejsze pytanie. – Kate, jesteś na studiach?

– Tak, na drugim roku – obliczyła szybko.

– Ciekawe – mruknął zamyślony. – Mogę dać ci radę? – kiwnęła głową. – Jeśli chcesz odwiedzać swoich przyjaciół, są lepsze sposoby niż udawanie pielęgniarki. Z twoim wyglądem, zawsze można poderwać lekarza.

– Nie wiem o czym... – zaczęła, ale szybko zrezygnowała z dalszego kłamstwa. – Jak się domyśliłeś?

– Po pierwsze, nie znasz lekarzy, po drugie, w naszym szpitalu nie ma praktyk dla studentów – zaczął wymieniać, cały czas się uśmiechając, podczas gdy Kate wyglądała na przerażoną. – Po trzecie „sprawa Harry'ego", naprawdę? Jestem lekarzem, nie detektywem.

– Patrząc na twoje odkrycie, myślę, że minąłeś się z powołaniem – powiedziała cicho. – Dobra, to co teraz ze mną zrobisz?

– Kim jest dla ciebie ten Harry? – spytał.

– Przyjacielem – odpowiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy. Nie chciała tego, Kate nigdy nie płacze, ale gdy pomyślała o stanie Harry'ego, nie mogła się powstrzymać.

– Nie płacz, Kate – uśmiechnął się do niej. – Zaprowadzę cię do twojego przyjaciela, okej?

– Naprawdę James? Tak bardzo ci dziękuję! – przytuliła go. – Jest jeszcze jeden problem.

Kate otworzyła schowek i wyszli z niego Niall, Liam i Zayn. Kate przedstawiła Jamesowi swoich przyjaciół.

– Raczej trzy problemy – uśmiechnął się mężczyzna. – Naprawdę myśleliście, że uda wam się tak po prostu wejść do pacjenta na ostrym dyżurze?

– To był pomysł Nialla – wytłumaczył się Liam.

– I prawie by zadziałał, gdyby nie starsza wersja Harry'ego po sterydach i tabletkach na porost włosów – odpowiedział Niall, który czuł się lekko zazdrosny.

– Rzeczywiście go przypomina – zaśmiał się Zayn, a Kate ochoczo pokiwała głową.

– Chcecie żebym wam pomógł czy nie? – przewrócił oczami. – I dla waszej wiadomości, zapuściłem je bez żadnych wspomagaczy.

Ω

Kilka minut później wszyscy znajdowali się pod pokojem numer 21, w którym miał znajdować się Harry. James przekręcił klucz w drzwiach, ale zatrzymał się zanim je otworzył.

– Posłuchajcie mnie, nie wiem w jakim dokładnie jest on stanie, ale po pobiciach ludzie zwykle nie trafiają na ostry dyżur – powiedział z powagą. – Musicie być gotowi na najgorsze, Harry...

Nie skończył, bo Kate odepchnęła go, otwierając drzwi. Weszła jako pierwsza do pokoju i nogi się pod nią zagięły, gdy zobaczyła swojego przyjaciela. Harry leżał na łóżku, przykryty cienka kołdrą. Do rąk miał przyczepione wenflony, podłączone do kroplówek. Jego twarz była posiniaczona, podobnie jak ręce, dodatkowo miał wielkie wory pod oczami, a skóra wydawała się przezroczysta. Wyglądał jak wrak człowieka.

Kate zakryła usta dłonią, żeby nie pisnąć, a Niall objął ją ramieniem, uspokajając. Nikt nie potrafił zrobić kroku, żeby podejść do chłopaka. W końcu James wziął kartę pacjenta, przyczepioną do łóżka Harry'ego i zaczął ją uważnie analizować.

– To dziwne, ma bardzo wysokie stężenie flunitrazepamu we krwi – powiedział, marszcząc brwi.

– Przepraszam doktorze, ale nie odrobiłam lekcji, co to kurwa jest? – odezwała się Kate.

James nie dopowiedział, tylko dokładnie przeglądał kartki w poszukiwaniu jakiejś istotnej informacji. W tym czasie Liam nerwowo chodził po pokoju, Zayn ze spuszczonym wzrokiem stał w drzwiach, a Niall obejmował Kate, która klęczała przy łóżku Harry'ego.

Usłyszeli kroki na korytarzu i po chwili drzwi się otworzyły.

– Naprawdę nie powinna go pani teraz og... – mówił do Anne siwobrody mężczyzna, ale przerwał, gdy zobaczył grupkę ludzi w tym pokoju. – A co państwo tutaj robią? James możesz mi to wyjaśnić?

– Jak dobrze, że jesteście! – ucieszyła się mama Harry'ego, która błyskawicznie podeszła do Kate. Spojrzała na swoje syna i zaczęła płakać. – Doktorze co z nim?

– Najpierw wolałbym wyjaśnić, co robią tutaj ci młodzi ludzie? – zwrócił się do Jamesa.

– To moja wina – przyznała się Kate. – James nas tutaj znalazł i próbował wygonić, kiedy pan przyszedł.

– Oczywiście w ciągu tych kilku sekund zdążyliście przejść na „ty", a doktor czyta kartę pacjenta – powiedział złośliwie i wyjął ją z rąk Jamesa. – Wyjdźcie, zanim wezwę policję.

– Nikogo pan nie będzie wzywał – Anne podniosła głos. – To najlepsi przyjaciele mojego syna i to przez zasady, panujące w tym szpitalu, musieli uciec się do podstępu, żeby się tutaj dostać!

– To było nieodpowiedzialne zachowanie – dodał doktor Carter.

– Całkowicie się z panem zgadzam – zabrał głos Liam. – Ale niech pan zrozumie, musieliśmy zobaczyć co z nim.

– O stanie zdrowia pacjenta rozmawiam tylko z rodziną – powiedział chłodno.

– To jest rodzina – wszyscy byli pod wrażeniem słów mamy Harry'ego. – Nalegam, żeby przyjaciele mojego syna towarzyszyli naszej rozmowie.

– W porządku, proszę do mojego gabinetu – westchnął, gdy usłyszał poważny ton kobiety. – Pana też. – Młody lekarz przygryzł wargę i kiwnął głową. Carter zaprowadził ich do swojej pracowni.

– Będę mówił wprost – usiadł przy biurku i włożył razem dłonie. – Stan pani syna jest poważny. Gdy został do nas przywieziony, od razu dostał skierowanie na ostry dyżur. – Anne schowała twarz w dłoniach. – Musieliśmy zrobić badania krwi, żeby stwierdzić, czy nie zażywał alkoholu, w końcu jest niepełnoletni, musielibyśmy wezwać policję.

– Harry nie pił – wtrącił Liam.

– Nie musi mi pan tego mówić, wyniki badań jasno wykazały, że nie miał we krwi żadnego promila alkoholu – zatrzymał się na chwilę. – Znaleźliśmy jednak duże ilości flunitrazepamu.

– To już usłyszeliśmy, wciąż jednak nie wiemy co to – odezwał się Niall.

– Doktorze? – Carter wskazał na młodego lekarza, który podszedł do nich bliżej.

– Chodzi o Rohypnol – wyglądał na poruszonego, tym co właśnie powiedział. – Popularnie zwany tabletką gwałtu.

– Czy mój Harry został... – zaczęła Anne, ale nie potrafiła na głos powiedzieć tego słowa.

– Na szczęście nie, zrobiliśmy kilka badań i pani syn nie odbył stosunku w ciągu ostatniej doby – wszyscy poczuli ogromną ulgę. – To chyba jednak jedyna dobra wiadomość. Stężenie flunitrazepamu jest na tyle wysokie, że jeśli pacjent nie obudzi się w ciągu 72 godzin, nie obudzi się już wcale.

– Co możemy zrobić? – spytał wystraszonym głosem Liam.

– Czekać i mieć nadzieję – lekarz wzruszył ramionami i Liam miał ochotę go rozszarpać za jego opanowanie. – Czy ktoś z was był z nim na miejscu zdarzenia?

– Wszyscy byliśmy – odpowiedział Niall.

– W takim razie, wszyscy złożycie zeznania, gdy przyjedzie policja – Carter wstał i podał Anne dłoń. – To już wszystko pani Cox. W razie pytań proszę mnie znaleźć.

– Czy ja mogę z nim chwilę pobyć? – spytała, gdy wychodzili z gabinetu. – Proszę.

– Jeśli pani bardzo chcę, ale nie radzę, oglądanie swojego syna w takim stanie musi być okropnym doświadczeniem.

Doktor poszedł w drugą stronę, zostawiając ich samych.

– Dlaczego on się zachowuje jak chuj? – zdenerwowała się Kate. – Czy on nie wie, co to znaczy delikatnie powiadamiać rodzinę o stanie pacjenta?

– Niestety, Carter od zawsze taki był – wtrącił się James. – Przykro mi z powodu Harry'ego, naprawdę. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

– Dziękuję – odpowiedziała Anne. – Tak właściwie, kim jesteś?

– Jestem James, pracuję tutaj jako ginekologiem – uśmiechnął się delikatnie. – Ale mam dość często styczność z tabletkami gwałtu, jeśli mace jakieś pytania, postaram się odpowiedzieć.

– Nie powinieneś wracać do pracy? – spytała blondyna. – Nie chcę, żebyś miał problemy czy coś.

– Właściwie, to skończyłem już mój dyżur – wzruszył ramionami.

Ω

Weszli do sali, w której leżał Harry i James jeszcze raz przejrzał kartę chłopaka, co jakiś czas zakładając włosy za ucho. Anne w tym czasie gładziła kciukiem poranioną dłoń swojego syna.

– Nie wiem co za potwór mógł to zrobić – szepnęła, czując na policzkach łzy.

– Napastników musiało być więcej – powiedział James. – Jestem pewny, że to było zaplanowane.

– Co masz na myśli? – dopytywał się Liam.

– Nie chcieli go zgwałcić, tylko pobić, dlatego użyli flunitrazepamu. On powoduje, że osoba robi się słaba, senna, ma zawroty głowy, a po większej dawce mdleje. Gdyby chcieli wykorzystać go seksualnie, użyliby GHB, które po pierwsze, jest łatwiej dostępne, po drugie podnosi libido, przez co ofiara byłaby bardziej chętna – mówił, wciąż skupiony na karcie. – Nie przemyśleli jednak, że flunitrazepam trzyma się dłużej w organizmie i łatwiej wykryć go w krwi. Chyba, że...

– Chyba, że co? – pogoniła go Kate, gdy nie odzywał się przez dłuższy czas.

– Czy Harry miał jakichś wrogów? – zapytał James.

– -Harry to najbardziej potulne i urocze stworzonko na świecie – zaszlochała Kate.

– To niemożliwie, żeby ktokolwiek chciał mu zrobić krzywdę. Nie miał powodu – powiedział Liam.

– Cher? – spytała blondynka.

– Oskarżasz ją tylko dlatego, że jej nie lubisz – powiedział spokojnie Niall. – Nie ma motywu.

– To ona go tam znalazła, nie wydaje ci się to podejrzane?

– Uratowała mu życie! – chłopak nie dawał za wygraną.

– Czemu pytałeś? – Liam zignorował kłótnie przyjaciół i zwrócił się do Jamesa.

– Mogłoby to być ostrzeżenie, jakby ci sprawcy chcieli, żebyśmy dowiedzieli się, że to nie przez przypadek został pobity – zastanowił się. – Może ktoś wam groził?

– James, jesteś pewien, że nie chciałeś zostać tym detektywem? – Kate parsknęła.

– Mój tata jest lekarzem i chciał, żebym poszedł jego ślady – uśmiechnął się.

– Może zamiast oglądać waginy, powinieneś się przebranżowić? – zażartowała dziewczyna.

– Mówię poważnie – westchnął. – Harry nie został okradziony, zgwałcony, ktoś jedynie dał mu tabletkę gwałtu i pobił, kompletnie bez przyczyny. To nie ma sensu.

– Ale kiedy ktoś mu podał tę tabletkę? Przecież on ciągle siedział z nami i pił tylko sok – Zayn zabrał głos. – Zauważylibyśmy przecież, że coś jest nie tak.

– Po jakim czasie pojawiają się pierwsze objawy? – Kate brzmiała na wystraszoną.

– Po jakichś dwudziestu minutach, najpierw jest się coraz słabszym, a później zapada się w śpiączkę, która trwa, w zależności od dawki, od kilku do kilkunastu godzin – dziewczyna zaczęła drżeć i James podbiegł do niej, chwytając za ramiona. – Kate, co jest?

– To moja wina, przed wyjściem rozmawiałam z Harrym i zostawiłam Cher sam na sam z jego szklanką – odsunęła od siebie mężczyznę. – Jak mogłam być tak nieodpowiedzialna?

– To ja powinnam go ostrzec, że takie rzeczy się dzieją na imprezach – łkała Anne. – Jestem najgorszą matką na świecie.

– To nie jest wasza wina – uspokajał je James. – Nie ma sensu kłócenie się o takie rzeczy, teraz miejmy nadzieję, że Harry jak najszybciej się obudzi i powie nam co się stało.

– Co jeśli się nie obudzi? – zaszlochała Kate.

– Nawet tak nie myśl, Kitty – powiedział Niall i ścisnął pokrzepiająco jej dłoń.

Milczeli przez chwilę, po czym Anne odezwała się cicho:

– Co z Louisem?

– Też chciałbym wiedzieć – odpowiedział Liam.

�2�!�1

***

  Nie zabijcie mnie za ten rozdział

Jak myślicie, Harry przeżyje?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro