34. Spirits

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Louis naprawdę wyjechał, a do jego domu przeprowadziła się nowa rodzina. Nie zostawił po sobie żadnego śladu, adresu czy nowego numeru telefonu.

Harry stał się wrakiem.  Przyjaciele próbowali go odwiedzać, rozmawiać z nim, ale to nie miało żadnego sensu, bo on zamknął się w sobie i stał się cieniem dawnego siebie. Przestał chodzić do szkoły i przez pierwsze trzy dni nie wyszedł z łóżka. Nie pozwalał nikomu wchodzić do swojego pokoju i po prostu leżał, słuchając płyt Coldplay i płacząc.

Najgorsze było to, że on wciąż kochał Louisa.  Nieważne, jak bardzo go zranił, jak zniszczył i zdeptał jego serce, on go kochał. Nie wiedział, jak dalej ma sobie radzić bez niego. Nagle wszystko straciło sens i nie potrafił się po tym pozbierać.

Harry praktycznie nic nie jadł, mało pił i brał prysznic co dwa dni. Czuł się bezużyteczny i za każdym razem, gdy któryś z przyjaciół, przychodził do niego, posiedzieć w milczeniu, miał ochotę go udusić. Pewnego dnia przyszła do niego Kate.

– Cześć skarbie, jak się masz?– spytała, a on nawet nie wyjrzał spod kołdry. Miłość jego życia go zostawiła, jak mógł się czuć?  – Chciałabym z tobą porozmawiać, przyniosłam ci coś do jedzenia. – Harry wciąż siedział cicho, ale dziewczyna nie przejęła się tym i kontynuowała. – Nie chcę cię męczyć, wiem, że będę paplać sama do siebie, ale mam do ciebie prośbę. Za dwa dni jest ślub pani Bloom, idź na niego. Zrób to dla niej, ona naprawdę chce żebyś tam był, my też chcemy. Dasz radę Harry, to tylko jeden wieczór, odwieziemy cię, gdy będziesz miał dość. Zrób to dla mnie, proszę.

Ω

Dzień ślubu pani Bloom był wyjątkowo deszczowy. Harry ucieszył się z tego powodu, bo pasowało to do jego nastroju. Postanowił wziąć się w garść i ogarnąć siebie i swoje życie. Wziął długi, gorący prysznic, podczas którego prawie nie płakał, a potem ubrał się w przyszykowany wcześniej garnitur. Przez dłuższą chwilę męczył się z zapięciem muszki, aż w końcu pomogła mu mama.

– To dobrze, że pójdziesz na ten ślub – powiedziała kobieta. – Świeże powietrze dobrze ci zrobi.

Kiwnął głową, ale nic nie powiedział. Liam napisał, że czeka już na dole. Harry pomachał mamie na pożegnanie i wyszedł na zewnątrz. Padał deszcze, ale było dość ciepło. Szybko wszedł do samochodu, żeby nie zmoknąć.

– Pozostali są już na miejscu – oznajmił Liam, włączając radio. W milczeniu słuchali muzyki, ale Harry nie wiedział, co właśnie leciało. Przyglądał się kroplom, które powili spływały po szybie.

Droga nie zajęła im dużo czasu, a gdy wyszli z samochodu, deszcz już nie padał. Liam objął Harry'ego ramieniem, prowadząc do kościoła. Usiedli w ławce, w której miejsca zajęli już Zayn, Niall i Kate. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco.

Usłyszał muzykę i spojrzał, jak do środka wchodzi pani Bloom, ubrana w białą suknie. Prowadził ja jakiś mężczyzna, najprawdopodobniej jej ojciec. Na ślubnym kobiercu stał już jej przyszły mąż, który z promiennym uśmiechem obserwował ukochaną.

Stanęli naprzeciwko siebie, a Harry z zazdrością podziwiał ich miłość. Byli dla siebie stworzeni, wyglądali razem idealnie. Tak samo jak przysięga, ona również wyszył perfekcyjnie. Odwrócił głowę w czasie ich pocałunku, ponieważ naprawdę nie chciał widzieć swojej nauczycielki w takiej sytuacji.

Gdy ceremonia się zakończyła, drzwi do kościoła otworzyły się. Harry odwrócił powoli głowę i zobaczył Louisa, ubranego w czarny garnitur.  Spojrzał zdenerwowany na resztę, żeby upewnić się, że to mu się nie śni.

– Niespodzianka – szepnęła Kate.

Harry wyszedł z ławki i podbiegł do Louisa, który czekał na niego, z otwartymi ramionami. Wtulił się chłopaka, nie wierząc, że to się stało.

– Chyba się spóźniłem  – zaśmiał się Louis.

– Wróciłeś – wyszeptał Harry, kładąc głowę w zagłębieniu jego szyi. – Tak bardzo tęskniłem.

– Nie mógłbym cię zostawić – odpowiedział i złączył ich usta. Jednak Harry zamiast ciepła, poczuł, jak Louis rozpływa się w jego dłoniach i powoli znika.

Styles obudził się w środku nocy, czując zimny pot na całym ciele. Poczuł pustkę w sercu. Louis nie wrócił, to był tylko sen. Najpiękniejszy sen, jak miał.

Ω

Prawdziwy dzień ślubu pani Bloom był słoneczny i ciepły. Na niebie nie był żadnej chmury, jakby wszystkie złe rzeczy postanowiły odejść i dać szanse młodej parze na idealne rozpoczęcie wspólnego życia. Harry miał wrażenie, że po prostu zmieniły miejsce i skumulowały się w jego sercu.

Nie miał ochoty tam iść. Tak bardzo nie chciał zobaczyć tych wszystkich szczęśliwych ludzi, widzieć jak bardzo są zakochani. Czuł się okropnie i miał pragnął tylko zostać w swoim łóżku na zawsze, ale godzinę przed uroczystością do jego pokoju przyszedł Niall i siłą zerwał z niego kołdrę.

– Nie możesz nie iść na ślub swojej ulubionej nauczycielki!– krzyknął, podając mu ręcznik i bieliznę i zmuszając do wejścia do łazienki.

– To przez nią poznałem Louisa – jęknął.

– Tak, dzięki niej zacząłeś mieć życie towarzyskie, tym bardziej powinieneś być na tym ślubie  – westchnął.– A teraz daję ci dziesięć minut, na zrobienie z siebie człowieka.

Harry w ciągu tego czasu zdążył wziąć prysznic i trochę popłakać. Ubrał bieliznę, ale zakrył się ręcznikiem, wychodząc z łazienki. Niall podał mu koszulę, spodnie i marynarkę, które szybko założył, a potem przyjaciel pomógł mu jeszcze zawiązać muchę.

–Dziękuję ci – powiedział i od razu poczuł się lepiej. Odkąd Louis wyjechał, ani razu nie wyszedł z domu, więc czuł się dziwnie na myśl, że za niedługo znajdzie się w tłumie ludzi. –Boję się.

– Harry wytrzymaj do pierwszego tańca, okej? Potem możemy wyjść.

–Dam radę, zostanę do końca  – uśmiechnął się. – W końcu to tylko wesele, prawda?

Wyszli z domu i wsiedli do samochodu Nialla, w którym siedziała już Kate. Miała na sobie ładną, pastelowo-różową sukienkę. Ten kolor naprawdę do niej pasował i powinna ubierać się częściej w takie delikatne barwy.  Cała ceremonia miała się odbywać kilka kilometrów za miastem, przy jakimś jeziorze, co bardzo odpowiadało Harry'emu. Zawsze mógłby się w nim utopić.

Nie chodziło o to, że Harry chciał się zabić. On po prostu nie miał ochoty na dalsze życie, wszystko wydawało mu się bez sensu. Nic go nie cieszyło, zdanie wzorowo egzaminów było mu obojętne, ślub swojej ulubionej nauczycielki również. Dodatkowo, Harry nie czuł się tak zwyczajnie smutny, nie mógł porównać uczucia, jakie się w nim kumulowało z niczym innym. Pamiętał, jak to jest być smutnym, tak czuł się, gdy Louis po raz pierwszy go zostawił i znalazł sobie dziewczynę. Wtedy jednak Harry widział, że on był szczęśliwy, był przy nim, mógł z nim rozmawiać i mimo że chciało mu się płakać, był w stanie opisać to, co czuje słowami. Teraz jednak był jakby pusty w środku, bo coś zostało mu definitywnie odebrane, ktoś zabrał mu cząstkę jego duszy. Najgorsze było to, że wciąż kochał Louisa i nie mógł o nim tak po prostu zapomnieć.

Podczas drogi nad jezioro, niespiesznie przywoływał wspomnienia. Przypominał sobie dzień, w którym po raz pierwszy go zobaczył, później pierwszą rozmowę, pierwszy dotyk, pierwszy pocałunek, pierwsze wszystko. Bo tak naprawdę on był jego pierwszym wszystkim i kiedyś wierzył, że będzie też ostatnim.

Harry jest niepoprawnie zakochany, ale nic nie poradzi na to, że miał nadzieję, że ktoś dał mu miłość na zawsze w wieku siedemnastu lat. Było to dziwne, ale nie potrafił wyobrazić sobie siebie z nikim innym niż z Louisem. Nie chciał, żeby ktoś inny go kochał albo dotykał, bo zarówno ciało, dusza i serce Harry'ego należało do Louisa. I mimo że tamten zniszczył to wszystko, zniszczył go od środka, on nie mógł przestać go kochać.

–Jesteśmy już – powiedział Niall i Harry zorientował się, że od pewnego czasu stoją w miejscu. Wyszedł z samochodu i rozejrzał się dookoła.

Miejsce było naprawdę piękne. Obok jakiegoś ładnego budynku, przypominającego pałac, rozciągła się polana i ogrody, niedaleko znajdowało się jezioro. Harry może i doceniłby wygląd tego miejsca, jednak błękit jeziora przeszkodził mu w racjonalnym myśleniu, za bardzo przypominając oczy Louisa.

–Jak się czujesz?– usłyszał za sobą znajomy głos i odwrócił się. Kiwnął głową, siląc się na uśmiech. Musiało to wyjść bardzo nienaturalnie, bo Liam skrzywił się lekko, ale nic nie powiedział.

– Bardzo dobrze – odpowiedział w końcu. –  Naprawdę cieszę się, że tutaj jestem.

– Wejdźmy do środka – polecił Zayn i wszyscy przystali na tę propozycję.

Harry nie pamiętał przebiegu całej ceremonii. W jego głowie pojawiały się różne skrawki wspomnień, widział jak pani Bloom wyglądała w białej sukience i jak ślicznie uśmiechała się do swojego męża. Nie mógł też zapomnieć, gdy wszyscy zaczęli bić brawo, gdy młoda para się pocałowała. Jednak to co stało się między tymi wydarzeniami, było się zamazane, jakby uczestniczył w tym wydarzeniu kilka lat temu.

Louis nie pojawił się nagle w trakcie uroczystości, nie żeby Harry tego oczekiwał. Miał nadzieję, że jego sen jest proroczy, ale nie nastawiał się za bardzo. Już wiele razy przekonał się, że nadzieja jest matką głupich.

Również jak przez mgłę pamiętał gratulowanie nowożeńcom ślubu, w jego pamięci zapisał się szeroki uśmiech Ellen, która pocałowała go w czoło, dziękując, że przyszedł. Dali im wtedy prezent i odeszli, a chłopak cały czas starał się wyglądać na szczęśliwego.

Gdy znaleźli się w sali, gdzie miało odbywać się wesele, usiadł przy okrągłym stoliku ze swoimi przyjaciółmi, nie odzywając się. Pierwsze co zauważył, to to że jedno miejsce było wolne i miał ochotę się rozpłakać. Na szczęście Liam też to zauważył i szybko odniósł krzesło, przez co mogło się wydawać, że nikogo tutaj nie brakuje. Ale Harry wiedział o tym i nie mógł zapomnieć, że obok niego powinien siedzieć Louis i dotykać delikatnie jego kolana, z pewnym siebie uśmiechem.

–Harry...– usłyszał i zorientował się, że to głos Kate, która ruchem głowy wskazała na kelnera, który stał nad nim z kilkoma kieliszkami, proponując coś do picia. Chłopak pokręcił głową i sam nalał sobie wody.

–Zaraz będzie pierwszy taniec – oznajmił Zayn i wszyscy odwrócili się w stronę parkietu, na który wchodzili już nowożeńcy. Harry naprawdę cieszył się, że jego nauczycielka jest szczęśliwa.

Tańczyli do Can't help falling in love with you  Elvisa Presleya i Harry uznał, że to bardzo smutna piosenka i nie nadaje się na wesele. Ale to może tylko on bierze wszystkie utwory o miłości za smutne i małżeństwo na pewno ma bardziej optymistyczną interpretacje.

Oderwał wzrok od pary i spojrzał na swoich przyjaciół, czując lekkie ukłucie w sercu, gdy Elvis zaśpiewał ostatnie Take my hand, take my whole life too. Wiedział, że jest ktoś komu on również mógłby oddać całe swoje życie. Ale tamten je odrzucił.

Myślami przeniósł się jednak gdzie indziej i przypomniał sobie moment, gdy Kate powiedziała mu o swojej ciąży, a później jak dowiedział się, że to wszystko to żart. Dziewczyna często o ty wspominała:

– Niall, pamiętasz jak ci powiedziałam, ze jestem w ciąży? Wyglądałeś jakby ktoś cię kopnął w jaja! – śmiała się.  

– Kate, to nie jest zabawne, ja naprawdę się tym wszystkim przejąłem!

– Ta, oprócz tego myślałeś, że miałeś trójkąt – uśmiechnął się złośliwie Zayn.

– Jeszcze kiedyś będę miał taki prawdziwy, co nie Kitty? – spytał Niall swoją dziewczyne.

– Jeśli weźmiesz kolegę i będę mogła patrzeć jak się ruchacie, to droga wolna.

To zabawne, gdyby rok temu ktoś powiedziałby, jak będzie wyglądać jego życie, nie uwierzyłby. Teraz miał paczkę przyjaciół, w której są aż dwie pary. Oprócz tego, jego serce jest złamane. Harry nigdy nie myślał że się zakocha. Bo to co innego, gdy ktoś ci się podoba, ale miłość to wielka sprawa i żałował, że tak to się potoczyło.

Mógł zakochać się dosłownie w każdym. Gdyby była to Kate, pewnie razem byliby kapitanami statków, gdyby pokochał Luke'a, być może także byłby szczęśliwy. Ale nie, jego pierwszą i jedyną miłością musiał być Louis Tomlinson, który po tym jak kilka razy go zranił, wyjechał do Paryża. Najgorsze jednak było to, że on niczego nie żałował. Każda, nawet najgorsza chwila z nim spędzona, była dla Harry'ego darem. Uważał, że on był dla niego prezentem, na który nie zasługiwał.

A jednak, Louis Tomlinson go pokochał, choćby na chwilę i to jedyna rzecz, która utrzymywała Harry'ego przy życiu.

Muzyka się zmieniła na jakąś szybszą piosenkę i wszyscy goście, oprócz Harry'ego, zrobili kółko wokół młodej pary. Miał zamiar obserwować, jak cieszą się i bawią, ale jego uwagę przykuła kobieta w okolicach czterdziestki, która podobnie jak on nie tańczyła. Zastanawiał się, czy ona też ma złamane serce i wcale nie ma ochoty być na tej imprezie. Patrzył, jak kobieta unosi lampkę wina pod światło i delikatnie nią porusza. Nie miał pojęcia co to wszystko oznacza, ale każdy jej ruch  wydawał się być dziwnie przemyślany. Była bardzo łagodna, wręcz flegmatycznie poruszała kieliszkiem. Jej twarz nie ukazywała żadnych emocji, więc Harry nie mógł się domyśleć, czy jej się tutaj podoba. Trochę zazdrościł jej, że nie można z niej czytać jak z otwartej książki. On nie potrafił ukrywać emocji. 

Nagle spojrzała w jego stronę, łapiąc kontakt wzrokowy. Harry chciał spojrzeć gdzie indziej, ale wtedy ona uśmiechnęła się i mrugnęła do niego, biorąc łyk wina. Nie miał pojęcia, dlaczego podeszła do niego i usiadła na miejscu Kate.

Siedzieli w ciszy, kobieta bawiła się kieliszkiem, patrząc na Harry'ego. Spojrzenie to powodowało, że miał ochotę wyznać jej swoje największe sekrety, przeszywał go i miał wrażenie, że zagląda w jego duszę. To wcale nie sprawiało, że czuł się niekomfortowo, wręcz przeciwnie, w momencie, gdy dosiadła się do niego, jego ciało wypełnił spokój.

Darowała sobie jakieś słowa przywitania czy wytłumaczenie, dlaczego przysiadła się do obcego nastolatka i po prostu oznajmiła:

– Zagrasz ze mną w grę.

– To brzmi jak wstęp do horroru – zaśmiała się, gdy to powiedział.

–Spokojnie, to nie zaboli cię fizycznie – znów usłyszał jej melodyjny śmiech, który podobnie jak wszystko w niej, niesamowicie go uspokajał. – Na początek powiedz mi, kiedy to się stało?

– Dwa tygodnie temu – odpowiedział od razu. Nie miał pojęcia, czy kobieta akurat o to pytała, ale nic oprócz wyjazdu Louisa nie przychodziło mu do głowy. Poza tym, miał wrażenie, że ona już wie i pyta się dla pewności.

–To nie dużo – Harry kiwnął głową.– Czas nie leczy ran, ale dobre wino i psycholog tak.

Zanim zdążył odpowiedzieć, kobieta uniosła kieliczek do góry i zniknęła w tłumie, który właśnie po skończonej piosence, rozchodził się do stolików.

Pomyślał, że jest bardzo dziwna i że ją lubi.

Przyjaciele usiedli obok niego, rozmawiając, co jakiś czas odchodząc na parkiet, ale stale ktoś zostawał przy Harrym, żeby dotrzymać mu w ciszy towarzystwa. Od zawsze był małomówny, teraz jednak to się nasiliło. Momentami nie był w stanie powiedzieć czegokolwiek. Jego gardło było ściśnięte, a nikt na całym świecie go nie rozumiał.

Zjedli wspólnie kolacje, podczas której Harry obserwował dziwną kobietę ze stolika niedaleko. Ona jednak zajęta była rozmową i ani razu nie spojrzała na niego. Wydawało mu się, że robi to specjalnie, zaintrygowała go, żeby teraz zostawić. Był pewien, że sprawdzała coś, jakby chciała przekonać się, jakim typem człowieka jest Harry.

–Skarbie, chcesz wyjść ze mną potańczyć?– zaproponowała Kate i dopiero po chwili brunet zorientował się, że pytanie skierowane było do niego. Spojrzał na nią zdziwiony, ale dziewczyna wzięła go pod ramię i zaprowadziła na parkiet.

Gdy znaleźli się na nim, grali akurat Beatlesów, co podobało się chłopakowi. Piosenki nie były ani szczególnie wesołe, ani smutne. Ujął Kate w biodrach, czując się dziwnie, dotykając tak kobietę. Był przyzwyczajony do Louisa, dlatego miał wrażenie, że jego ruchy są nienaturalne.

–Jesteś inna niż chłopak – mruknął błyskotliwie Harry.

–Ktoś tu uważał na biologii – odpowiedziała sarkastycznie.

–Chodziło mi o to, że jesteś jakby szczuplejsza od...– nie pozwoliła mu dokończyć, za co był jej bardzo wdzięczny.

– Ciesz się, że Fasolka była żartem, bo w innym przypadku już bym się nie mieściła w drzwiach. – zaśmiała się.

– Właściwie, jak Fasolka miałaby mieć na imię?– spytał.– Mam nadzieję, że nie Nandos.

– Nie skrzywdziłabym tak dziecka  – zaśmiała się. – Chociaż Connor to nawet ładne imię. Ale moje pierwsze dziecko będzie dziewczynką.

– Skąd ta pewność? –poklepała go po ramieniu.

– Będę jadła truskawki i słuchała popu – zaśmiała się, a Harry posłał jej pytające spojrzenie.  – Co? W Simsach działało.  – wzruszyła ramionami, wciąż się śmiejąc. – Jest damski odpowiednik imienia Harry?

–Harriet – odpowiedział po chwili namysłu, gdy Kate przytuliła się do niego. Czuł jej ciepły oddech na swojej szyi i uspokoił się trochę.

Piosenka powoli się kończyła, jednak Kate nie odsunęła się od niego. Wziął to za znak, że chce z nim jeszcze tańczyć. Usłyszał pierwsze dźwięki następnego utworu i zastygł.

Someday

When I'm awfully low

When the world is cold

I will feel a glow just thinking of you

And the way you look tonight

Nagle przed oczami stanął mu obraz Louisa tamtej nocy. Wyglądał wtedy tak pięknie, Harry nigdy nie zapomni, jak patrzył na niego, jakby był ósmym cudem świata. Myśl, że to już nigdy się nie powtórzy sprawiła, że chciało mu się płakać.

–Przepraszam – szepnął i odsunął się od dziewczyny.

Jak najszybciej pobiegł do swojego ulubionego miejsca na płacz- łazienki. Usiadł w jednej z kabin i zaczął cicho szlochać. Uznał, że Liam okłamał go, bo to znowu on płacze w łazience i wcale nie jest szczęśliwy.

Nigdy nie sądził, że ta piosenka tak go zniszczy. Ale gdy ją usłyszał, wróciły wspomnienia i Harry'emu odechciewało się żyć, gdy pomyślał, że to już nigdy się nie powtórzy.

Usłyszał, że ktoś wchodzi do łazienki i przerwał swój płacz. Miał nadzieję, że ta osoba szybko załatwi swoją potrzebę i go zostawi, ale tak się nie stało.

– Harry, porozmawiaj ze mną – odezwała się Kate.

– Czemu jesteś w męskiej toalecie?– spytał cicho.

–To ty jesteś w damskiej, głupku – zaśmiała się. – Naprawdę, otwórz te drzwi, bo zaraz je wyważę. Wiesz, że nie żartuję.

–Chcę zostać sam, daj mi chwilkę, proszę – wyszlochał. Nie mógł znieść tego, że psuję wszystkim zabawę.

–Dobrze wiem, że tak nie jest, nikt nie chcę zostać sam, gdy jest mu smutno  – musiał przyznać jej racje.– Harry martwię się o ciebie.

W końcu otworzył drzwi, starając się zakryć swoją twarz, żeby dziewczyna nie widziała łez.

–Wszystko jest okej – skłamał. Czuł się okropnie i zapewne tak teraz wyglądał. Miał ochotę zapaść się pod ziemię.

–Znalazłam cię spłakanego w damskiej łazience, a ty mi mówisz, ze jest okej?– prychnęła. – Harry, skarbie, jesteś młody, znajdziesz kogoś.

–Nie chcę kogoś, chcę Lou – kolejny raz się rozpłakał, a dziewczyna dała mu chusteczkę.

–Musisz ruszyć dalej – przykucnęli, opierając się o ścianę. Harry położył głowę na ramieniu dziewczyny i pozwolił płynąć łzom. –Wiem, że łatwo mi mówić, ale poczekaj trochę, czas leczy rany.

–Nie wydaję mi się – mruknął.– To ty mi mówiłaś, że jesteśmy sobie przeznaczeni.

–Nawet ja się mylę, moja intuicja czasami zawodzi – wzruszyła ramionami.– Może jednak pierwszy będzie chłopiec? – nie uzyskała odpowiedzi. – Chodzi mi o to, że masz dwa wyjścia. Albo możesz się kompletnie załamać i stać się wrakiem człowieka, albo możesz iść dalej i za parę lat pokazać Louisowi co stracił. Wiesz mi, on już pewnie teraz żałuje. Zostawił najcudowniejszą osobę na świecie.

– Dziękuję ci, Kate  – uśmiechnął się do niej. Ona zawsze mu pomagała, sprawiała, że było mu lepiej.

Wyszli z łazienki, nie przejmując się dziwnym spojrzeniem gości. Siedzieli spokojnie, gdy nagle  do lokalu przyszedł kurier z wielkim pudełkiem dla nowożeńców. Wszyscy byli ogromnie zaskoczeni tym prezentem, nawet młoda para. Ellen położyła paczkę na stoliku i Harry z zaciekawieniem przyglądał się, jak kobieta ogląda ją ze wszystkich stron.

–Jest z Paryża – usłyszał i błyskawicznie do niej podszedł. Widział, jak Liam chce go zatrzymać, zdając sobie sprawę, że najprawdopodobniej wysłał ją Louis.

Ellen ostrożnie otworzyła paczkę i wyciągnęła z niej ładnie zapakowane pudełko. W środku był krótki list, który przeczytała na głos:

Ellen, Trenerze!

Z okazji Waszego ślubu, życzę Wam wszystkiego dobrego. Róbcie dużo dzieci i bądźcie szczęśliwi!

L.T.

– To miłe z jego strony – szepnęła Ellen i zaczęła otwierać powoli pudełko. W środku było wino i książka Portret Doriana Graya po francusku. Kobieta zaśmiała się, gdy otworzyła ją i przeczytała dedykację.– Przez ten egzamin Oscar Wilde będzie mnie prześladował do końca życia. Typowy Tomlinson.

Harry spojrzał w stronę przyjaciół, którzy patrzyli na niego jak na ducha. Uśmiechnął się tylko i tym razem zrobił to dość naturalnie. Cieszył się, że Louis żyje i mimo że nie napisał do niego, czuł się lepiej, wiedząc że nie zapomniał o nich całkowicie.

–Ja to wyrzucę.– powiedział Harry, biorąc od niej tekturowe pudełko. Wcześniej przyjrzał się mu uważnie i zauważył, że Louis napisał tam adres nadawcy i adresata, co było bardzo nieodpowiedzialne z jego strony. Chciał odciąć się od nich, zmienił numer, a tu nagle wysyła paczkę, podając swój adres.

Zanim wyrzucił to do kosza, znajdującego się za budynkiem, wyrwał adres i schował go do kieszeni. Wrócił do środka, gdzie wszyscy w dalszym ciągu zachwycali się prezentem.

–Wszystko okej?– tym razem spytał Zayn

–Pewnie – odrzekł Harry, uśmiechając się. – Nie musicie cały czas pytać.

–Ale ta paczka...

–To tylko paczka – przerwał mu, starając się brzmieć przekonywająco. – Nalejecie mi wina?

Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni, ale wykonali jego prośbę. Harry patrzył przez chwilę na czerwony płyn, po czym spoglądnął na tamtą kobietę. Złapał jej wzrok, a ona uniosła lampkę w górę, żeby wznieść toast na odległość. Harry nawet  nie skrzywił się, pijąc. To wino miało podobnie słodki smak, jak te, które pił z Louisem w sylwestra. Zdecydowanie musi poznać rodzaje win.

– Harry, jesteś pewien?– spytała Kate, gdy sięgał po kolejna lampkę. – Alkohol nie rozwiązuje problemów.

–Mleko też nie – wtrącił Niall, a dziewczyna spojrzała na niego morderczym wzrokiem. – Kitty, daj mu spokój dzisiaj, niech robi co chce.

– Kim jest wasza nauczycielka, że pozwala pić swoim niepełnoletnim uczniom?– prychnęła dziewczyna.

Harry ich nie słuchał. To nie tak, że nie chciał, po prostu nie potrafił. Pozwolił swoim myślom płynąć, nie przejmując się niczym. Patrzył, jak ludzie tańczą, bawią się i mimowolnie się uśmiechnął. Czuł się spokojnie, zapomniał o wszystkim, co przez ostanie dni zajmowało jego głowę.

Rozejrzał się po sali, ale nie zauważył nigdzie tej dziwnej kobiety. Przez chwilę miał wrażenie, że ona wcale nie istniała i tylko wydawało mu się, że ją widział.

Harry nie liczył czasu, nie miał pojęcia, która była godzina, dopóki ktoś nie powiedział przez mikrofon:

– Zapraszam teraz wszystkie niezamężne kobiety i nieżonatych mężczyzn na parkiet!

– Zostaniemy z tobą – oznajmił Liam, a Harry pokręcił głową.

–Pójdę się przewietrzyć, bawcie się dobrze – spojrzeli na niego niepewnie, a on przewrócił oczami.– Naprawdę, poradzę sobie. Nie wpadnę do jeziora czy coś.

Pogonił ich i niechętnie wyszli na parkiet. Harry wstał i przeciskając się przez tłum, znalazł się w bardziej zacisznym miejscu. Przez chwilę zastanawiał się gdzie pójść, aż przypomniał sobie, że jest tutaj taras. Wszedł po jedynych schodach i dość szybko odnalazł do niego drogę.

Przeszedł przez korytarz i wyszedł na zewnątrz, cały czas trzymając lampkę wina. Mimo że był środek nocy, nie czuł chłodu. Spojrzał na gwiazdy i pomyślał, że być może Louis patrzy na to samo niebo co on. Pewnie dostrzega te same gwiazdy, zastanawia się nad swoim życiem.

Upił łyk wina, zauważając, że naprawdę zaczyna mu smakować. Poczuł, że ktoś stoi obok niego. Nie musiał się odwracać, wiedział, że to ta kobieta.

–Wino już zaliczone, potrzebny mi tylko psycholog – powiedział i usłyszał cichy śmiech.

–W takim razie to twój szczęśliwy dzień – odwróciła się do niego.– Victoria Irwin.

–Harry Styles– podał jej dłoń. Kobieta odłożyła swoje wino na marmurze, otaczającym taras.– Więc, dlaczego ze mną rozmawiasz?

–Jesteś interesujący, Harry Stylesie – oparła twarz na dłoni.– Powiedz mi jakiś sekret.

–Słucham?– zdziwił się.

–Coś o czym nikt oprócz ciebie nie wie. Tak nawiązuje się dobre znajomości, sekrety łączą ludzi – nie odpowiedział jej. – Chcę ci pomóc, ale najpierw musimy utworzyć między sobą pewną więź.

–Jesteś dziwna,  a ja nie potrzebuję pomocy – spojrzał na dół. Nie znajdowali się wysoko, zaledwie na pierwszym piętrze. Na dole jednak było na tyle ciemno, że wydawało się, że są dużo wyżej. Harry nie miał lęku wysokości, ale zastanowił się, czy zrobiłby sobie krzywdę, gdyby skoczył. Szybko odgonił te myśli, bo przeraził się, że ma coś w rodzaju samobójczych myśli. Kolejny raz.

– Powiedziałabym, że jesteś niemiły, ale to raczej szczerość– wzruszyła ramionami i oparła się, wychylając głowę poza barierki. – Może i jestem dziwna, ale znam się na ludziach.

–Nie mam sekretów, moi przyjaciele widzą o mnie wszystko – przyznał, ale ona pokręciła głową. Był lekko na nią zdenerwowany, zachowywała się zbyt pewnie siebie. – Nic nie przychodzi mi do głowy.

–Zacznę.  Kiedy mój syn był dzieckiem, podałam mu wino, żeby się uspokoił – wypaliła.– Teraz twoja kolej.

–Jak mogłaś podać dziecku alkohol?– oburzył się. Ta kobieta nie tylko była dziwna, do tego nieodpowiedzialna.  –To zabija szare komórki.

–Płakał cały czas, a ja chciałam odpocząć – wzruszyła ramionami.– A co tych szarych komórek, powiedz to jego średniej 5.1 na King's College.

Milczeli przez chwilę. Kobieta cierpliwie czekała na sekret Harry'ego, który gorączkowo nad nim myślał.

–O co chodziło z tą grą?– zmienił temat, a Victoria uśmiechnęła się serdecznie. Dużo lepiej wyglądała, gdy okazywała jakieś uczucia.

– Wiedziałam, że cię zainteresuję – spojrzeli sobie w oczy. – Opisz mi kobietę, która stoi przed tobą.

– Mam opisać ciebie?– przytaknęła. – Przecież wiesz jak wyglądasz.

–Och, Harry... Harry – westchnęła dramatycznie. Jej maniera była bardzo teatralna i Harry uznał, że mogłaby być aktorką. – Wyobraź sobie, że ja nie znam siebie i musisz mi jakoś wytłumaczyć, jak wyglądam.

– Jesteś jeszcze dziwniejsza niż się wydajesz – pokręcił głową i napił się wina. Przyjrzał się Victorii i zastanowił się, co można o niej powiedzieć. Była na pozór zwyczajną kobietą w okolicach czterdziestki. Była ładna, zapewne kiedyś była piękną młodą dziewczyną. Miała starannie wykonany makijaż i precyzyjnie uczesane włosy. – Ta kobieta jest dziwna.

–Przecież jej nie znasz, jak możesz to wiedzieć?

–Ma obłęd w oczach – zaśmiali się. Harry naprawdę zauważył, że jej oczy były dziwne, jakby potrafiła czytać w ludzkim umyśle.– Uzależniona od alkoholu, bo cały czas chodzi z lampką wina w dłoni.

– Co jeszcze?– zaciekawiła się, a Harry przyjrzał się jej uważnie. Ta gra była interesująca.

– Przez większość czasu nie okazuje żadnych emocji, więc musi być smutna – dodał po chwili. Doszedł do wniosku, że pod maską obojętności najlepiej ukrywać złe emocje, bo wtedy inni o nic nie pytają.

–Jestem pod ogromnym wrażeniem, jesteś pierwszą osobą, która nie skupiła się na moim wyglądzie – powiedziała z uznaniem.– Większość ludzi zaczyna od tego, że jestem ładna lub brzydka.

–Trudno mi oceniać urodę kobiet – przyznał, mając nadzieję, że kobieta zrozumie aluzję. Ona jednak nic nie mówiła, a jej twarz znowu nie odzwierciedlała żadnych emocji. – Ale jesteś ładna.

–Dziękuję, cenię sobie komplementy od homoseksualnych mężczyzn  – Harry uśmiechnął się do niej. – Lubię twoje dołeczki.

Znowu milczeli, a kobieta wyciągnęła papierosy z torebki. Podała Harry'emu paczkę, ale zaprzeczył ruchem głowy. Victoria niespiesznie zaciągała się i wypuszczała dym w górę. Obydwoje obserwowali, jak wygląda na tle prawie czarnego nieba.

–Mam w kieszeni adres chłopaka, który mnie zostawił i nie chcę się ze mną widzieć. –oznajmił, a kobieta spojrzała na niego, wyrzucając prawie całego papierosa przez barierkę. – To on przysłał tę paczkę.

– To jest twój sekret?– spytała z powagą, a Harry poczuł lekki niepokój. To naprawdę była tajemnica i czuł się dziwnie, że komuś ją zdradził.

– Zrobiłem to niedawno i nie zdążyłem jeszcze nikomu powiedzieć – odpowiedział i uspokoił się, gdy zobaczył jej uśmiech. – Jesteś pierwsza.

– Bardzo mi miło, teraz jesteśmy połączeni na zawsze – zbliżyła się do niego i dmuchnęła mu resztka dymu w twarz, a on parsknął śmiechem. –Co zamierzasz zrobić z tym adresem?

– Chyba go wyrzucę – powiedział po chwili, unikając jej wzroku. Mimo to czuł, jak go przeszywa. – W końcu on nie chce mnie widzieć, powinienem to zaakceptować.

– Nie wiedziałam, że jesteś idiotą Harry – prychnęła, a on spojrzał na nią, marszcząc brwi.  – To najgorsze co możesz zrobić. Dostałeś od losu szansę, nie możesz jej od tak zmarnować.

– Zostawił mnie, nie rozumiesz? – powiedział lekko zirytowany. Victoria nie znała sytuacji, nie mogła mu mówić, co ma robić. –  Zmienił numer, odciął się ode mnie całkowicie...

– Ile masz lat?– przerwała mu jego wywód, wydawało mu się, że nawet go nie słuchała.

– Siedemnaście.

– 80% osób w twoim wieku poznało już miłość swojego życia – brzmiała bardzo poważnie i Harry przygryzł wargę.

– Naprawdę?

– Nie, wymyśliłam te dane, żeby moja wypowiedz brzmiała mądrze – spojrzał na nią zawiedziony, a Victoria wzruszyła ramionami. Ta kobieta była niemożliwa. – W każdym razie, chodzi mi o to, że nie możesz nie zawalczyć.

– Jak mam walczyć o kogoś, kogo nie ma przy mnie? – spytał z powątpiewaniem i wyciągnął adres. Przez chwilę wahał się, czy nie wyrzucić go, ale wciąż trzymał go w dłoni, traktując jak największy skarb.

– Masz jego adres – wskazała na skrawek papieru.– Napisz list i zobacz czy odpisze.

– Co jeśli tego nie zrobi?– mówił niepewnie, ale miał wielką ochotę napisać do niego od razu.

– Na początek, nigdy nie pisz do ludzi po pijaku. Nieważne czy to listy czy SMS – poradziła. – Ochłoń kilka dni i napisz mu szczerze co czujesz.

–To bez sensu, nie dam radę ująć tego wszystkiego w jednym liście – powątpiewał. Zrobiło mu się już trochę zimno, ale nie miał ochoty wracać do środka.

–Zróbmy inaczej. Ustalmy jakąś liczbę i napiszesz tyle listów – zaproponowała i musiał przyznać, że ten pomysł miał sens. – Chyba, że Louis na któryś odpisze, wtedy będziecie sobie pisali, a twoje życie stanie się samą tęczą i brokatem.

– To takie stereotypowe – przewrócił oczami. – Co jeśli nie odpisze na żaden?

–Definitywnie kończysz z pisaniem do niego, zapominasz i ruszasz dalej.– uśmiechnęła się. – Musisz  po prostu jakoś zakończyć to, co było między wami, skoro on tego nie zrobił prawidłowo.

–Brzmisz jak psycholog z Cosmopolitan.

– I ja mam nie myśleć stereotypowo? – zaśmiała się.– Poza tym psychologowie z babskich pisemek są naprawdę mądrzy. Mówią to, co chcesz usłyszeć, a większości ludzi to w zupełności wystarczy.

– Mówisz, jakbyś się na tym znała – wypił do końca wino i postukał placem w pustą lampkę. –Nie ufam ci.

– Ufasz – uniósł brwi, gdy to usłyszał. – Masz już wino, a ja jestem drugą rzeczą, której potrzebujesz.

***

Ostatni rozdział! Jeszcze tylko epilog i koniec. Jak Wasze samopoczucia?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro